Teraz dopiero zacząłem oglądać serial i już w pierwszym odcinku czegoś nie zrozumiałem, albo twórcy znów sobie pogrywają z widzem. Może ktoś załapał i mi podpowie: Co zainteresowało Witolda w ojcu tego chłopaka-samobójcy, że aż musiał pójść do naczelnego żeby wypytać co on robił w redakcji? I czy w ogóle o tym samobójstwie jest jakaś wzmianka przed wizytą Witolda u tego ojca w mieszkaniu? Czy jest w fabule cokolwiek co by uzasadniało tę wizytę, czy scenarzyści po prostu wiedzieli coś więcej niż pokazali (he he).
Mam wrażenie że polskie kino lubi zastawiać tego typu pułapki na widza i zostawia go z takim jakimś poczuciem durnowatości, że jest głupi i czegoś ważnego nie dostrzegł. :/
Intuicja? Dziwny wygląd człowieka? Myśl, że trzecia śmierć tego samego dnia to ciut za dużo? W każdym razie do czwartego odcinka włącznie nie pojawia się lepsza odpowiedź.
Chlopak ma związek ze śmiercią Justyny, córki opozycjonisty a dawniej znajomego (?) Wanycza. Poza tym Wanycz mówi coś do tego ojca w czwartym odcinku, co sugeruje, że jest jeszcze coś oprócz okoliczności śmierci Justyny.
OK, ale z mojej perspektywy (widza nie znającego dalszego przebiegu zdarzeń) to zainteresowanie Wanycza śmiercią jakiegoś chłopaka jest zupełnie "z czapki wyjęte". On dopiero potem ew. się dowiaduje kto i co, ale to co skłoniło go do pójścia do jego ojca (w ogóle skąd miał adres), osoby mu przecież kompletnie nieznanej pozostaje dla widza zupełną zagadką.
Nawet nie dostałem jakiegoś śladu informacji, że po za kadrem mogło wydarzyć się cokolwiek (np. że ojciec tego chłopaka to dawny/daleki znajomy Witolda, stąd jego zainteresowanie) co usprawiedliwiałoby jego reakcję.
To jest pogrywanie z widzem.