Chyba coś przegapiłam... Jak na niby dociekliwego redaktorka to Zarzycki zaliczył blamaż stulecia: dostaje list, niby od Heleny, przyjeżdża, dowiaduje się, że ona nie żyje i to od 12 lat i jakoś nie drąży kto mu go wysłał... Coś mi umknęło?
Wanycz też nie wygląda na choćby poruszonego śmiercią chłopaka, zwłaszcza, że maczał palce w całej intrydze - w końcu starał się zaaranżować spotkanie ojca i syna, a jak wyszło (czytaj - Prokurator) to już inna sprawa...