Dla mnie za casting pała. Żona reżysera gra główną role, córka żony gra również. W ogóle już się nie cyrtolą, ale jadą po bandzie. Chyba wakacje rodzinne po tym filmie były konkretne! Nie rozumiem też fenomenu Pani Wichłacz, nie chodzi mi nawet o jej aktorstwo i wyraz twarzy cierpiącego kota, ale jej postarzenie było naciągnięte jak stare galoty babki piorącej nad rzeką. Stylizacja Ogrodnika na Turnaua też, średnio to wyszło. Super Simlat, super Seweryn, super role drugiego i dalszego planu. Szkoda ze mając w obsadzie takie wygi jak Ogrodnik i Seweryn i Fronczewski na dokładkę - daje się im do grania...NIC! Totalnie nic! Zastanawia mnie rowniez dlaczego tak uparcie wszyscy chodzili na ten cmentarz w lesie w nocy. Ja rozumiem że thriller itd. ale litości. I to puste mieszkanie w którym nasza cudowna najtwardsza, bez emocji Pani glina znajduje pod wanną kawałek słoika. A w śmietniku mimo że mieszkanie CAŁE wysprzątane, resztki szkła. No po prostu to jest już słabe do granic możliwości. Może w książce to się jakoś broni, ale w filmie adaptując scenariusz można pokusić się o bardziej racjonalne budzenie grozy u widzą, lub rozwiązanie intrygi. I co to za klimat roku 97? Same brudne fury, pełno elementów z lat późniejszych. Ja nie pamiętam żeby 97 rok to był aż taki syf. Litości.