Oczywiście z zachwytem obejrzałam 4. sezon - wystarczyła 1 niedziela :) Co do fabuły miałabym pewne uwagi, ale zwróciłam uwagę szczególnie na te odczłowieczające stroje Katrine, uczesanie, które zrobiło z niej coś na kształt androida. Bluzki jak ze "starszej pani" premierki, te wieczne szpilki Birgett i też jakieś dziwne coś pojawiające się pod żakietem. Oni grają też strojem, parodiują przedziwne mody posłanek - wystarczy spojrzeć na nasz Sejm. W House of Cards Robin symbolizowała chłodną elegancję, a tutaj - od Sasa do lasa :)

P.S. Bo może w głowie zawsze będę miała "Wszystko Czerwone" i zdanie Joanny Chmielewskiej na temat urody Dunek :)

Serial uwielbiam :)