Czy tylko mnie irytowała jej postać? Przemądrzała, despotyczna, obserwująca wszystkich przeszywającym spojrzeniem, śmiało wydająca osądy (a my mamy wierzyć, że są one słuszne), mieszkańcy Serenity traktowali ją trochę jak Boga - jak trwoga, to do niej. Gdy mówiła, wszyscy słuchali. Wszystkim doradzała (zawsze właściwie) i w ogóle odniosłam wrażenie, że gdyby nie ona, to to miasto już dawno by umarło. Bardzo irytująca postać + irytujący, niski głos.
A ja odniosłam zupełnie inne wrażenie, dla mnie jest pewną siebie, odważną i zdecydowaną kobietą, nawet jej chód pokazuje że jest pewna siebie :D taka twarda babka
A ja ją lubię. Fakt, bywa uparta, zasadnicza, władcza. Dzięki temu zdobywa to na czym jej zależy na polu zawodowym. Poza tym, myślę, że one wszystkie trzy (Helen, Maddie i Dana Sue) bywają takie, bo życie ich nie rozpieszczało, a faceci zawieli. Za to kiedy Helen się uśmiecha - trudno nie uśmiechać się do ekranu razem z nią. Jest w tym coś szczerego, poza tym mam wrażenie, że ta aktorka jest naprawdę pogodną osobą. Czyli punkty dodatkowe za grę aktorską. PS. w książce Helen też mi się wydawała najmniej fajną postacią...
nie widziałam tam żadnej Helen, ale z tego co opisujecie to chyba macie na myśli Heather, jej postać jest dziwna, bez sensu to wymyślili, strasznie mi śmierdzą dwie wykluczające się funkcje, pastor i sędzia, serio?!
Helen Decatur - prawniczka, jedna z trzech magnolii, współzałożycielka SPA, przyjaciółka, ciotka, partnerka Erika. ;)
Moim zdaniem koszmarna postać.. Irytowała mnie do tego stopnia, ze przewijałam sceny z nią bo nie mogłam wytrzymać tego niskiego głosu, sztucznych żartów i zaangażowania w dosłownie wszystko w tak głębokim stopniu.. Pozostałe bohaterki tez angażują się we wiele wydarzeń w mieście, ale ta Helen to porażka - i jakim cudem udaje utrzymać się jej tę pełną sukcesu karierę wszechstronnej prawniczki, skoro w każdym odcinku o każdej porze dnia jest gdzieś, ale nie w pracy…?
Idea za tą postacią jest super, ale manieryzm gej aktorki jest dla mnie okropny…
Postać Helen jest strasznie napisana - egzaltacyjna gra aktorska jeszcze to pogłębia. Najlepszym fikolkiem logicznym jest to, że zawsze wiedziała najlepiej co jest dla kogo dobre i próbowała przeforsować swoją opinię, ale jak jej ruda przyjaciółka nad litrowa margarita co wieczór zapytała ją czy jest szczęśliwa z chłopem to była drama na 4 odcinki, że jak śmiała wątpić w jej szczęście z chłopem. Rozwaliło mi to bank.