nawet małżeńskim doradcom jest pastorka. I nie byłoby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że zdradzają się też na potęge, pozamałżeńskie dzieci to norma, obgadują się i kopią pod sobą dołki. Wszystko z imieniem boga na ustach i uśmieszkiem świętego - jeżeli tak wyglądają południowoamerykańskie chrześcijańskie wartości to współczuję każdemu kto tam mieszka…
Dodatkowo to picie wódy - co wieczór życie głównych bohaterek kończy się wychlaniem wielkiego dzbanka Margherity….
Na koniec rolą Helen i maniera grania tej aktorki - wielka moralizatorka, która zawsze wie lepiej, każdemu chce wyprostować życie i wszędzie jej pełno - w międzyczasie oczywiście robi oszałamiającą karierę prawniczki, nie siedząc nigdy w biurze czy sądzie.
Straszny jest ten serial…… straszny.
Wyłączyłam po tym jak 15 letni chłopak zapytany przed matkę gdzie wychodzi powiedział:
„- Idę do kolegi porozmawiać o marzeniach”