Nic. Jest bez sensu. John sprawia, że ludzie zaczynają mówić prawdę (nie wszyscy - tylko kilkoro klientów zwykłego baru). W efekcie zaczynają się zabijać i r***ć bez sensu. Potem żałują i zabijają się z tego żalu. Do Johna przychodzi Sandman i jednym machnięciem ręki go pokonuje (nie ma tu nawet żadnej walki). Koniec. Jaki był tego sens? John nie jest już antagonistą, ludzie będą mogli dalej kłamać... koniec, wracamy do punktu wyjścia.
Odcinek do kosza.