Sandman
powrót do forum 1 sezonu

Powiem krótko - komiks Neila Gaimana i spółki należy do najbardziej ambitnych fantasy jakie w życiu dane mi było przeczytać. Storytelling, postacie, przekaz, emocje towarzyszące poznawaniu historii - to wszystko dla mnie było ewenementem w medium, jakim są komiksy, które kojarzyły mi się głównie z facetami z dziwnych strojach i oklepanymi schematami.

Mój główny zarzut w stronę serialu (ja już pomijam wiadomo jakie kwestie - trzeba się postarać, żeby praktycznie każdą postać w serialu zrobić homo xD) to nieoddanie esencji poszczególnych historii. Rzuciło mi się to szczególnie w oczy podczas wizyty u Kaina i Abla oraz zejścia do Piekła.

W pierwszym przypadku dialogi przepisali praktycznie 1:1 z komiksów, jednak aktor grający Pierwszą Ofiarę w żadnym stopniu nie oddał tego bólu i cierpienia, który wręcz dało się wymacać na kartkach.

Wizyta w Piekle była chyba najbardziej oczekiwanym przeze mnie odcinkiem. No i co mogę powiedzieć - zawiodłem się. I nie, nie przez żeńskiego Lucyfera, bo widać było, że Gwendoline Christie świetnie się bawi rolą podstępnego upadłego anioła. No ale właśnie - przecież Lucyfer Morningstar w oryginale był postacią zmęczoną swoim losem, nie przejmującą się losami piekła. Ba, oddał przecież je we władanie demonom. Choć nie powiem, scena pojedynku była naprawdę elegancko zrobiona.

Generalnie serial nie jest złą adaptacją. Postać Morfeusza jest zrobiona świetnie, nie mam nic do zarzucenia jej głównemu bohaterowi jak i aktorowi, który chyba się urodził do tej roli. Postacie drugoplanowe jak Profesor Lupin, Tywin Lannister czy ten gościu z Logana w roli Koryntczyka też są JAKIEŚ. A o budżet całości bałbym się spytać :P

I jeszcze jedna sprawa. Zmienianie koloru skóry, orientacji seksualnej czy płci poszczególnych postaci jest w przypadku Sandmana idiotyczne. A dlaczego? A no dlatego, ponieważ oryginał podejmuje wszystkie z tych tematów. I to w sposób w jaki Netflix mógłby tylko pomarzyć ze swoją topornością :]

BlakJoint

"Oryginał podejmuje wszystkie z tych tematów. I to w sposób w jaki Netflix mógłby tylko pomarzyć ze swoją topornością"

Dokładnie, komiks miał idealnie wyważone wątki, w serialu poruszają się po tych rejonach niczym słoń w składzie porcelany i koniec końców przekaz na tym cierpi. Lepiej zrobić mniej, a dobrze, niż nawciskać na siłę i zamienić całość w karykaturę.

Powiedziałbym, że Sandman to adaptacja idealna, jednak nie mogę przez to przeginanie pały dosłownie w każdym odcinku.

Ogólnie dla mnie 7/10.

ocenił(a) serial na 8
BlakJoint

"jednak aktor grający Pierwszą Ofiarę w żadnym stopniu nie oddał tego bólu i cierpienia, który wręcz dało się wymacać na kartkach"

Taaaak. Abel jest zbyt pogodny. Tak się daje zabijać po lunchu dla przyjemności brata. Opowiada Irvingowi/Goldiemu wziętą z komiksu historię o dwóch kochających się braciach, tak, ale to nie jest ten klimat, to nie jest ta rozpacz, strach, przymus bycia w tej roli od początku po sam koniec.

"przecież Lucyfer Morningstar w oryginale był postacią zmęczoną swoim losem, nie przejmującą się losami piekła. Ba, oddał przecież je we władanie demonom"

To prawda, ale zdecydowanie bardziej wybrzmiewa to w "Porze mgieł".
W "Nadziei w piekle" nadal prezentuje się przede wszystkim jako dumny, śmiertelnie urażony władca, podział władzy jest gdzieś na marginesie. Dlatego Morfeusz w późniejszych wydarzeniach nie spodziewa się w ogóle, co się wydarzy. Czytelnik zresztą też nie za bardzo.

"Zmienianie koloru skóry, orientacji seksualnej czy płci poszczególnych postaci jest w przypadku Sandmana idiotyczne. A dlaczego? A no dlatego, ponieważ oryginał podejmuje wszystkie z tych tematów. I to w sposób w jaki Netflix mógłby tylko pomarzyć ze swoją topornością :]"

Oryginał to Gaiman w 100% (plus graficy). Ciężko dorównać mistrzowi. Zawsze zazdrościłam Gaimanowi umiejętności odzwierciedlania rzeczywistości tak po prostu, bez przejaskrawień.

Niemniej.
Zmiana koloru skóry nie przekłada się na fabułę, za to mnie uświadomiła, że w komiksie tych czarnoskórych postaci było bardzo mało i różnorodność rasowa wypadła bladziej niż różnorodność orientacji (większość postaci homo w serialu jest też homo u Gaimana). Bardzo szybko przywykłam do tego, że Śmierć, Unity z potomkami i Rosemary są czarni.
Zmiana płci - w przypadku Johna Constantine'a była podyktowana względami prawnymi. Luciena jako postaci mi szkoda, był fajny, ale Lucienne też daje radę. Lucyfer w oryginale nie ma cech płciowych, może sobie być kimkolwiek.
Zmiana orientacji - muszę dopytać. Kogo masz na myśli? Bo Johanna Constantine w moim odczuciu nie mogła być partnerką mężczyzny. Rachel to dla mnie archetypowa kobieta porzucona przez problematycznego kochanka... czy kochankę. Johanna nie jest Johnem, ale historia Rachel została z grubsza zachowana (choć podkręcono dramatyzm, czyniąc z niej porządną dziewczynę).

ocenił(a) serial na 8
noemi_szymula

Johanna jest bi, tak samo jak John, więc żadnej zmiany orientacji w jej/jego przypadku nie było i tak ;)

ocenił(a) serial na 6
noemi_szymula

Wiesz co, po prostu podczas oglądania tego serialu wydało mi się dosyć karykaturalnym wstawianie postaci homoseksualnych co odcinek. Wyglądało to na dość wymuszone, w przeciwieństwie do komiksu. Tak jak wspomniałem - bardzo toporne i może stąd to skojarzenie o zmianie orientacji, bo możliwe, że i faktycznie masz rację.

A co do różnorodności rasowej - czy dany film/serial/książka/komiks stanie się naprawdę przez to lepszy? A no nie, wystarczy spojrzeć na klasyki.

ocenił(a) serial na 6
BlakJoint

Osobiście to prawie w 90% przypadków w rolach białych osób wstawili na siłę czarne. Co mnie razi w czysto Europejskich i klasycznych realiach zobaczyć czarną osobę i jakimś cudem nikt nie zwraca na nią uwagi... to niedorzeczne. I oderwanie od rzeczywistości oraz realiów tych czasów jakie przedstawiają. To mnie najbardziej razi w tym serialu. To że co odcinek muszą postacie LGBT wciskać na siłę to już mniej tak razi, bo to jeszcze ma szansę zaistnieć.. chociażby w głowie autora. Ogółem to fabuła i przekaz cierpią na forsowaniu na siłę przekazu LGBT, BLM i Feministek. Na szczęście jakimś cudem mimo takiego natłoku tych przekazów sprawili, że jeszcze da się to oglądać.. w przeciwieństwie do większości na siłę zmienionych historii do których się dotąd dorwali. Ogółem to można to uznać za Woke propagandę opartą na dobrej historii.. ale to już nic nowego jeśli z NETFLIXA... po co ja na to płacę?? Żeby mi prali mózg za moje własne pieniądze?

BlakJoint

Nome omen - adaptacja, pełen casting, wszystkie zmiany koloru skóry i płci (zmian orientacji w serialu w stosunku do komisu nie ma chyba że nie umiesz czytać komiksowych aluzji) - są zatwierdzone przez samego mistrza Gaimana, a rzadko się zdarza by dam autor brak tak czynny udział przy doborze obsady.

ocenił(a) serial na 8
pizzicato

"Prawdziwi" fani wiedzą lepiej, jak powinien wyglądać serial od samego autora oryginału ;). A poza tym Netflix Gaimana porwał, trzyma jako zakładnika i każe mu akceptować wszystkie zmiany.

Mlodzik91

Gaiman (tak jak Sapkowski za Wiedźmina) dostaje jakieś udziały za tę produkcje. W ramach podpisanej umowy ma mówić że wszystko jest super i świetnie. Inaczej kary umowne.

pasza2

Świadomie to podpisywał, więc zgadza się z tymi zmianami. Czemu tak usilnie forsujecie jakby to wszystko było robione wbrew ich woli.

ocenił(a) serial na 8
pasza2

Gaiman czynnie uczestniczył w adaptacji oraz nie zgodził się na ileś wcześniejszych propozycji przeniesienia "Sandmana" na ekran, bo mu się nie podobały pomysły. Z pewnością nie zatwierdziłby castingu osoby, która nie pasuje do jego wizji.

ocenił(a) serial na 8
pasza2

A widziałeś jego umowę, czy ot tak klepiesz, co ci ślina na język przyniesie?

ocenił(a) serial na 6
Mlodzik91

Nie muszę, część czarnoskórych postaci nie podźwignęła ciężaru swoich postaci. To nie wina koloru skóry, ale castingu. Jeśli zawężamy go tylko do czarnoskórych postaci to jest to jakiś problem. Na szczęście to nie zasada dla tego serialu.

Np uważam że czarnoskóra Rose świetnie dała radę.

Widać pewien problem po ekranizacjach netlixa. Gaiman, Sapkowski... nie są jedynymi którzy nagle po zetknięciu się z producentami netlixa zezwalają na bardzo wyraźne zmiany.

Uczciwe by było gdyby w następnym sezonie śmierć grała Azjatka.

ocenił(a) serial na 6
Mlodzik91

Powiedzmy sobie szczerze z neflixem musiał dojść do ugody, aby dostać kasę. Więc zostawili parę elementów bez zmian według autora, a po resztę poszli do swojej książeczki "Jak zniszczyć dobrą historię autorastwa NETFLIXA". Gdyby nie czynny udział autora to pewnie byśmy rzucili ten serial w cholerę po pierwszym odcinku. Autor uchronił główną esencję serialu przed Netflixowym spaczeniem mimo usilnego starania by wyprać tę opowieść z wszystkiego co było dobre. I tak razi widza, niedorzeczność niektórych momentów czy bohaterów. Ogółem można uznać, że obie strony konfliktu mają rację. Autor musiał się pogodzić z paroma zmianami nawet wbrew własnej woli jeśli chce zobaczyć i kasę i ekranizację jego historii.

pizzicato

To super sprawa, że Gaiman zaangażował się w projekt ale nie zmienia to faktu, że minęło ponad 30 lat od powstania sandmana. Zmiana oryginału chociaż o odrobinę odbija się czkawką każdemu bo komiks jest już kultowy. Właśnie nie Gaiman a komiks. On pomimo swojego ogromnego talentu już "nie ma prawa" go nadpisywać. Może pomóc interpretować ale Sandman jest tylko jeden (a dokładnie 10 w nowym wydaniu :D). Nawet jeśli Da Vinci został by dzisiaj wskrzeszony i namalował by jeszcze raz Mona Lisę to nie nadpisze starej. Stara będzie już zawsze kultowa.

zmajzlik

Ależ oczywiście twórca ma prawo do realizacji takiej adaptacji swoje dzieła jak chce. Zwrócę uwagę - to adaptacja a nie ekranizacja, adaptacja ma swoje prawa a jednym z nich jest luźne podejście do materiału źródłowego... No ale zmian w Sandmanie nadal jest niewiele. Nikogo na siłę nie zrobiono homo, tu materiał jest dość zgodny, Lucyfer też jak najbardziej pasuje, na te część historii jest odwzorowany bardzo zgodnie. A zmiana koloru skóry powinna być dla nas najmniejszym problemu, ktoś nawet zwrócił uwagę że komiks sam w sobie był dość mało różnorodny w tej kwestii. A przecież chodzi o dobranie dobrego aktora który odda charakter postaci, kolor skóry ma tu najmniejsze znaczenie. Więc nie widzę gdzie tu jest rażące odbieranie od oryginału przez samego Gaimana - uwaga - w adaptacji komiksu. Jeszcze raz sięgamy po słownik i sprawdzamy znaczenie słowa ADAPTACJA. Serial i komiks to 2 różne dzieła o 2 różnych platformach, raz że nie wszystko że świata komiksu dobrze wyglądać będzie na ekranie i przyjmie się w formacie video, dwa jest to nadal bardzo wierna adaptacja (,choć nie musiała być tak wierna) w której wszystkie zmiany koloru skóry nie zmieniają nic w treści samego serialu.

ocenił(a) serial na 8
pizzicato

No właśnie nie jest do końca zgodnie. W odcinku z wizytą w piekle moim zdaniem źle zrobili iż to Lucyfer walczył z Morfeuszem. Lucyfer pozamiatał by nim podłogę. To istota, która oszukała boga (chyba żę to Lucy w wykonaniu Toma Ellisa...) . Dlatego w komiksie to Choronzon musiał bronić swojego prawa do Maski Snu. Pokonanie jego nie sprawiłoby Morfeuszowi problemu.

Paul_von_Nod

Nadal - jest to adaptacja zatwierdzona na każdym etapie przez samego Gaimana więc szczerze - nikt nie ma prawa się spierać czy coś powinno być jak w oryginale czy nie. Bo to adaptacja, która jest dziełem odrębnym od komiksu, nie stanowi jedno wiernego odwzorowania

ocenił(a) serial na 8
pizzicato

Ja się nie spieram czy coś powinno być zgodne z komiksem czy nie. Ja po prostu uważam że był to błąd. To jest moje odczucie. Znając postać Lucyfera i jego solową serię, nie ma po prostu przysłowiowego bata żeby przegrał z Morfeuszem. Jeśli adaptacja jest wierna, to muszę założyć że jest to ten sam Lucyfer co później, w swojej serii.

Paul_von_Nod

Wydaje mi się że już dawno było powiedziane że to dwóch zupełnie różnych Lucyferowi i nie należy serii Lucyfer przykładać do Sandman. Z resztą Lucyfer w wydaniu Toma Elissa był zbyt macho i brakowało mu tej androgenicznosci

ocenił(a) serial na 8
pizzicato

Jeśli wspominam o serii, to mam na myśli komiksy, a nie serial. Zarówno o Sandmanie jak i Lucyferze wspominam w kontekście komiksów. I mówię o komiksowym Lucyferze, kiedy zaznaczam że Morfeusz nie miałby szans pokonać na inteligencję istoty, która przechytrzyła boga.

BlakJoint

może i Gwendoline Christie bawi się rolą ale nie zmienia to faktu, że jest kiepska i nieprzekonująca. I nie chodzi o jej płeć bo Tilda Swinton jako Gabriel była naprawdę genialna. Gwendoline Christie po prostu nie nadaje się do roli Lucyfera, ani w wersji gaimanowskiej ani w żadnej innej

lorimer

pierwsze słowa mojej Żony jak zobaczyła Lucyfera "czemu nie gra go Tilda Swinton?" :D

lorimer

Ciekawe bo akurat Gwendoline jest dość szeroko zachwalana za tę rolę. Poza tym - Tilda mogła nie mieć czasu/chęci zagrać w Sandmanie, nie ma więc sensu bulwersować się, że nie ona gra Lucyfera bo nie wiemy czy przypadkiem zwyczajnie nie odmówiła czy przez inne projekty czy zwyczajnie nie chce grać wiecznie takich nieokreślonych postaci.

ocenił(a) serial na 6
pizzicato

Tak, ja się absolutnie zgadzam, że dobrze zagrała. Nie podobał mi się tylko kostium jaki miała, a w szczególności tanie skrzydła. A samą role do zagrania miała wybitnie specyficzną, w większości produkcji Lucyfer jest zupełnie inaczej przedstawiany

ocenił(a) serial na 9
grzech124

Skrzydła, kostium i fryzura były inspirowane malowidłami i rzeźbami, przedstawiającymi anioły, więc ewentualne pretensje czy przytyki to trzeba kierować do całej rzeszy artystów na przestrzeni wieków ;) Gwendoline jest czadowym Lucyferem, serialowy jest dla mnie żenujący i totalnie na nie.

BlakJoint

Nic dodać, nic ująć :)

ocenił(a) serial na 6
BlakJoint

Ja miałem bardzo niskie oczekiwania, a i tak jestem zaskoczony tym, jak bardzo mi się Sandman nie podoba. Jeszcze nie skończyłem serialu, ale na razie jest BARDZO źle. Nie rozumiem przede wszystkim tego, dlaczego w ogóle postanowiono zmienić fabułę. Komiks miał genialną, świetnie poprowadzoną historię. Jako że osiągnął ogromny sukces, to serial powinien po prostu ubrać ją w inne szaty, by dotrzeć do tych osób, które po prostu nie czytają komiksów. A tutaj mamy szereg niepotrzebnych zmian, jakby wymyślonych na poczekaniu. Na początek nie mający sensu wątek z Koryntczykiem - pokazuje on Sandmana jako słabeusza nie potrafiącego przypilnować własnych poddanych. Dodatkowo wątek ten PRZEKREŚLA całą "Uwerturę", a więc "zerową", oficjalną część serii.

W "Śnie sprawiedliwych" przez długi czas nie wiemy kim jest schwytana postać. Mamy tajemnicę i pewne poszlaki, które ostatecznie łączą się w logiczną całość. Tutaj w ciągu pierwszych 30 (!) sekund mamy wszystko wyłożone na tacy, a dodatkowo parę minut później poznajemy całą resztę ferajny. Zero tajemniczości. Komiks jest mroczny. Komiks jest brutalny. Komiks jest niepokojący a niektóre sceny aż trudno wyrzucić z pamięci. "Sandman" od Netflixa jest ładny i kolorowy. Niczym dla dzieci. Wiecie co zrobił Morfeusz synowi Magusa? No nie, bo Netflix ma chyba "no-gay-harm politics". Na siłę zrobili z niego homoseksualistę (bo serio, te trzy sceny nie wnoszą NICZEGO do fabuły), ale najgorsze, że postanowiono ocieplić jego wizerunek (geje nie mogą źli czy jak?) i ocenzurować karę Morfeusza - która była po prostu przerażająca. Aż boję się masakry w restauracji...

A co do przyklepania zmian przez samego Gaimana: nie od dziś wiadomo, że droga "Sandmana" na ekran była długa i wyboista. Miał być film (scenariusz ładnych parę lat temu wyciekł do Internetu) i Gordon-Levitt, ale nikt nie chciał wyłożyć kasy. Teraz zlitował się Netflix, ale jak wszyscy wiemy Netflix ma swoje warunki. Platforma walczy o to, by w jej serialach oryginalnych była jak największa różnorodność - różnorodność, którą później się chwalą na wykresach. I pal licho czy ma to sens czy nie - liczą się suche liczby. Gaiman MUSIAŁ nanieść zmiany. I później się tłumaczył niczym idiota. "Robicie płaku-płaku rasiści, że Śmierć jest czarna? Zawsze chciałem żeby taka była, ale nie mogłem tego zrobić, bo czasy były takie, a nie inne". Taaa, jasne. Wprowadził ważną, transseksualną postać, wprowadził lesbijską parę, ale czarna postać to by było za dużo. Na pewno. A jak wyszła parę lat temu "Uwertura", to dalej nie zmienił tej postaci, choć mógł, bo przecież czasy się zmieniły.

Chidder

Przecież Alex Burgess w komiksie był homoseksualistą.

Nie zgodzę się, żeby drobne zmiany były niepotrzebne - w innym wypadku serial nigdy nie byłby niczym innym niż gorszą wersją tego samego. Wtedy lepiej byłoby tego w ogóle nie ruszać, a jak już się coś rusza, to nie powtarza się kropka w kropkę tego, co już było. To była i tak bardzo wierna adaptacja, momentami może nawet zbyt wierna. Myślę,
że gdyby twórcy trochę bardziej się odważyli to dałoby się wymyślić elementy, które mocniej wybrzmiewałyby w telewizji, zamiast powielać rzeczy z komiksu, które nie do końca sprawdzają się w nowym medium. I tu się zgadzam, że tego klimatu, mroczności chwilami zabrakło, chociaż w dużej mierze były one zasługą charakterystycznej, nieco niechlujnej kreski i w związku z tym niełatwo je odtworzyć na ekranie. Pewnie by się dało, ale trzeba by sięgnąć po inne środki niż przy robieniu standardowego pięknego, pełnego efektów fantasy. No cóż, nie można mieć wszystkiego.

Kary Alexa faktycznie nie pokazano i co prawda Morfeusz powiedział, że skazuje go na wieczny sen, zamiast na wieczne przebudzenie, ale potem widzimy Alexa, który wyraźnie ma koszmar, z którego nie może się wybudzić. Jak dla mnie to mówi wystarczająco.

I nie bój się 24/7, według mnie, a ubóstwiam ten zeszyt, idea została wyrażona zacnie i jednocześnie subtelnie. A, i Śmierć sprawdziła się fenomenalnie.

ocenił(a) serial na 6
Midnight_6

Zobacz jednak jak wyglądały zmiany chociażby w filmowym "Gwiezdnym Pyle" - który, moim zdaniem, był lepszy niż książkowy oryginał. Tam miały sens, rozbudowywały świat, a i o wątki LGBT nikt się nie czepiał, bo były świetne - de Niro jako homoseksualny pirat to był strzał w dziesiątkę. Później niestety było tylko gorzej, bo w "Amerykańskich Bogach" Gaiman tak zmienił fabułę, że po pierwszym sezonie przestałem oglądać. Tutaj znów Gaiman strzela sobie w stopę złym prowadzeniem fabuły - co zaskakuje biorąc pod uwagę jego doświadczenie. No i irytuje mnie Lucienne - odnoszę wrażenie, że aktorka stara się grać postać z komiksu. Lepiej by było, gdyby Gaiman stworzył kogoś innego, a nie na siłę "przerabiał" tę postać.

Chidder

Ale wiesz o tym że Netflix ma jedynie wykupione prawa do dystrybucji? Wszystko było robione przez WarnerTV

ocenił(a) serial na 6
warpragnarok

I teraz pytanie czy działał w takim pod dyktando wytwórni, która W KOŃCU wyłożyła kasę na projekt jego marzeń (i przez mogła stawiać warunki), czy też miał wolną rękę i postanowił "ulepszyć" coś, co ulepszenia nie potrzebowało. Osobiście nie wierzę, że pisarz z takim dorobkiem świadomie zdradziłby w pierwszych 30 sekundach to, co w komiksie zajęło kilka zeszytów. Zabiło to bowiem dramaturgię pierwszych odcinków. Poza tym coś nie spieszył się z ogłoszeniem najbardziej kontrowersyjnych decyzji castingowych, mimo iż twierdził później, że jest z nich dumny. Motał się strasznie na swoim fanpejdżu i w końcu nie wytrzymał i zaczął wyzywać ludzi - co mu się nigdy nie zdarzyło.

ocenił(a) serial na 7
Chidder

1) Rozmowa z Koryntczykiem przed złapaniem snu była w komiksie. W "Uwerturze". Odbywała się nieco inaczej, ale była.
2) Alex jak najbardziej był z Paulem w komiksie XD

ocenił(a) serial na 8
LittleTeapot

Ad 2 - i też nic to nie wnosiło do fabuły. Po prostu sobie byli razem, gdzieś na marginesie, tak dyskretnie, że część fanów to przeoczyła :D

ocenił(a) serial na 7
noemi_szymula

No tylko że nie do końca, bo Paul wraca jako postać w późniejszych komiksach, na pewno w tomie 9 i 10, a wydaje mi się, że i wcześniej gdzieś w tle. To jest jedna z tych postaci, które się tak obijają po tym uniwersum i wyskakują, gdy się najmniej spodziewasz. I okej, możesz powiedzieć "co to wnosi do fabuły", tylko że na tej zasadzie to połowa "obsady" komiksowej nic nie wnosi do fabuły XD po prostu jest i co jakiś czas wpada w "dziwaczne gówno" (cytat z Pań Łaskawych)

ocenił(a) serial na 9
BlakJoint

Każdy się czepia Netflixa za wprowadzanie poprawności, wątków LGBT, a nawet nie sprawdzi, że za produkcję odpowiada Warner. Netflix jest jedynie dystrybutorem. Serial ogląda się świetnie, a wręcz w kilku momentach pogłębia w ciekawy sposób komiksowe zdarzenia.

ocenił(a) serial na 1
BlakJoint

jak można widzieć głębię w wizji fantasy wyjętej żywcem z średniowiecznej propagandy kleru, jeden typ usiadł z drugim w 5 w. n.e. i ustalil ze jest diabel i niebo i pieklo, jak ta wizja moze byc dla kogokolwiek dzisiaj chociaz troche realna?! Podstawą dobrego fantasy jest trzymanie się logicznych założeń, tutaj jest tego zupełny brak, wizja tego świata jest absolutnie żenująca i niewiarygodna

ocenił(a) serial na 7
Woland90

może być, póki ludzie w nią wierzą, ale rozumiem, że do 100% racjonalistów to nie trafi

BlakJoint

Twórca komiksu i zarazem jeden z producentów serialu Neil Gaiman podsumował bigotów i homofobów (zarówno tych z 1989 jak i 2022)

I am beginning to wonder at the continual use of the "ramming things down our throats" metaphor by people who seem upset by the gay characters on the TV (or in the comics 30 years ago)..

ocenił(a) serial na 6
jola66xx

A od kiedy to trzeba być homofobem albo bigotem żeby nie lubić nadmiaru danej rzeczy?

BlakJoint

Ale to ciekawe, że widzisz NADMIAR homo i postaci o czarnym kolorze skóry, ale nie widzisz hetero i białych :) To trochę jak z widzami Spartacusa, którzy widzieli w nim tylko "gejozę", bo była jedna para homo, a poza tym to były same związki hetero i wszyscy się ruchali we wszystkich konfiguracjach. Już dawno zauważyłam, że widzowie widzą to, co chcą widzieć, lub na punkcie czego mają jakąś niezdrową obsesję.

Proszę Morfeusz, Lucyfer, Pożądanie i Depresja, cała ekipa z domu Hala, Lyta, rodzina Burgess, większość ekipy z restauracji, cała masa postaci pobocznych - wszyscy są biali. Weź może popatrz na obsadę i zobacz ile faktycznie jest czarnych postaci, szczególnie - głównych czarnych postaci. Takich pojawiających się często: to jest Lucienne i resztę 2-3 na krzyż i to głównie na koniec serialu. Ta ukochana przez komiksiarzy Śmierć, na punkcie której widzę że ludzie mają obsesję, pojawia się na poł odcinka, aktorka jest przeurocza i nie miałabym nic przeciwko, żeby taka osoba przyszła po mnie, kiedy umrę :D ale NIEEEEEE, obsada czarnej aktorki to najgorsza rzecz jaka mogła się wydarzyć!
Wątki homo są subtelnie pokazane a jedyne jawnie pokazane sceny seksu są HETERO.

Ale żeby to zobaczyć trzeba chcieć to widzieć :)

Mnie tam ani biali, ani kolorowi, ani hetero ani homo nie przeszkadzali :P I tak najlepszy był Boyd jako Corynthian <3

ocenił(a) serial na 6
emo_waitress

A no widzę nadmiar, ponieważ znam oryginał. W którym i tak było naprawdę sporo kolorowych i niehetero postaci. Ani trochę nie trzeba było zmieniać niczego, żeby się wpasować w ten dzisiejszy trend nadreprezentowania pewnych grup.

Taka Lucienne była w komiksie rudowłosym, chudym chłopem. Hollywood chyba naprawdę nienawidzi rudzielców, bo co rusz zastępują ich aktorami o odmiennym kolorze i skóry i włosów :)

Rose Walker, jej brat, jej babcia, koszmar stający się snem, Śmierć - jak dla mnie to całkiem sporo niepotrzebnych zmian.

I jak dla mnie to jest po prostu smutne. Zmienianie istniejących już od dłuższego czasu postaci zamiast no nie wiem...stworzyć coś nowego i od samego początku będącego niehetero i innego koloru skóry. No, ale podejrzewam że chyba by się nie sprzedało tak dobrze i przeszło bez echa :)

A co do Corynthiana się zgadzam. Boyd świetnie się wyrobił aktorsko. Polecam The Cursed :D

BlakJoint

Najambitniejsze z komiksów jakie czytałem były dla mnie "Maus"(bardzo ciężko psychicznie się przez niego szło, totalny szok jak na poprzednią moją świadomość czym są komiksy - pomimo różnych tytułów z "nowej fantastyki" które lekkie nie były) oraz "Szninkiel". "Sandman" również należy do bardzo wysokiej półki komiksu tak samo jak i "Watchman", ale nie zrobił na mnie aż tak dużego wrażenia jak dwa powyższe (a szczególnie nr 1).

ocenił(a) serial na 6
BlakJoint

„Sztuka to wszystko, co sprawia, że czujemy się dumni z bycia ludźmi. Jest pragnieniem powiedzenia bądź ujrzenia czegoś, co przekona nas, że się liczymy, że nasze nieporządne życie mimo swej krótkości i ulotności ma jakiś sens, kierunek, wyraźny wektor.
Sztuka nie jest „porządkiem wywodzonym z chaosu”, to problem Boga. Kimkolwiek on jest.
Sztuka to sen o porządku. Zrodzony z poczucia chaosu.”
- Frank McDonnell, z przedmowy do „Pań łaskawych” Neila Gaimana

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones