Z niecierpliwością czekam na pierwszy odcinek. Może nawet nie byłabym zainteresowana samym serialem, gdyby nie to, że w postać Nomi wcieli Jamie Clayton. Fajnie widzieć w serialu jakąś postać, z którą mogę się utożsamić. Ciekawi mnie w jaki sposób zostanie przedstawione jej życie. Zapowiedź wydaje się bardzo interesująca. :)
Sorry, nie mam w zwyczaju katalogowania linków do artykułów. Ale skoro jesteś taki światły i wybierasz naukę, to przypominam, że mamy XXI wiek, internet i googla. Poszukaj wiec na stronach anglojęzycznych. Na pewno rozwiejesz swoje wątpliwości, a przy okazji znajdziesz bardziej wartościowe źródła informacji, niż portale typu newsweek, które z nauką nie mają nic wspólnego, albo portale katolickie, które z zasady oczerniają wszystko co im nie po drodze.
Ja dostrzegam "sprawę osobistą" w Twoim przypadku...
Czyżbyś był krypto? Twoje zachowanie na to wskazuje. Rozumiem Twój napastliwy sposób pisania i popieranie swoich racji badaniami rodem z frondy. Nazywa się to fazą wyparcia. Jak będziesz miał szczęście, to dotrwasz do fazy akceptacji i Twoje życie stanie się lepsze. Pomodliłbym się nawet za to, ale jestem ateistą więc pozostaje mi mieć nadzieję, że kiedyś jednak się z faktami pogodzisz. W przeciwnym wypadku zderzenie z rzeczywistością może być dla Ciebie bardzo bolesne.
To takie piep.. pseudopsychologiczne - gdy ktoś się z Wami nie zgadza, sugerujecie, że wszyscy są tacy jak Wy. Chłopie, to jest metodologicznie bezwartościowe, wnioski nie wynikają z przesłanek. Najlepsze jest to stawianie 'diagnozy' na odległość i nieempirycznie. :D Badania rodem z Frondy. Ty naprawdę nie potrafisz odróżnić między źródłem cytatu a źródłem badań? Dwójka z logiki. Wybacz, że mówię co myślę i nie owijam w bawełnę, ale tak należy robić z ideologiami i sofistyką. A do tego należy większość wypowiedzi mojego rozmówcy oraz rezultaty Twoich "przemyśleń". Fajna fotka na avatarze. Znacząca i wielce wymowna ;)
Co do Fotki dziękuję - twoja również.
Odróżniam źródło cytatu od źródła badań i mam świadomość, że w dzisiejszych czasach con połowa badań przedstawia takie wyniki, jakie pasują sponsorom. Nie ma więc niczego dziwnego w tym, że badania prowadzone przez środowiska katolickie będą udowadniać i przedstawiać namacalne dowody na istnienie nawet największych fanaberii ;)
Z logiką to Ty masz tu najwyraźniej problemy ;)
Promować to można produkty w sklepach, a nie orientację seksualną. Z tym się rodzimy i nic tego nie zmieni, koniec i kropka.
Osobiście ten serial odbieram jako manifestację, która ma uświadomić heteroseksualistom, że świat nie należy tylko do nich, że obok żyją ludzie o odmiennej orientacji seksualnej. Nie wiem w jakim wieku jesteś (to nie docinka), ale jeszcze nie tak dawno temu, w latach 90. o festiwalu Love Parade w Polsce mówiono, że to impreza dla pedałów i innych zboczeńców. Byli na cenzurowanym, a tu raptem szok, na ulicach się pokazują, obnażają i tańczą. Tak, polska TV i kler na ambonie mieli w tamtym czasie niezłą, doroczną używkę. Podobna, a nawet jeszcze gorsza była wrażliwość społeczna w stosunku do ludzi chorych na aids. Każdy chory "z urzędu" musiał być pedałem i najlepsze co można było z nimi zrobić, to poddać eutanazji (to w wersji delikatnej, bo wielu najchętniej zobaczyłoby ich w piecach krematoryjnych).
Mimo, iż nikt z mojej rodziny nie wyrażał swojej opinii o homoseksualistach czy transseksualistach, to ja byłem homofobem. Wyniosłem to ze szkoły, z podwórka, z dowcipów itp. Wiem więc, jaką nienawiścią i niechęcią pałałem do tych ludzi. W końcu na szczęście dorosłem, poczytałem trochę na ten temat w prasie popularnonaukowej, a dzięki TV czy festiwalom takim jak Love Parade najpierw nauczyłem się ich tolerować, następnie szanować, by w końcu ich zaakceptować. I nie traktować jak trędowatych, albo ludzi, którzy potrzebują czyjejś pomocy.
I jeszcze jedno. Ta dyskusja jest dowodem na to, że tego homoseksualizmu na łamach TV i na ulicach wciąż jest za mało, że ludzi nadal trzeba z tym oswajać. Myślę, że osoba w 100% tolerancyjna nawet by nie zwróciła uwagi na to, kto z kim się całuje, sypia i że ktoś tam zmienił płeć. Skupiłaby się raczej na akcji, bo ta przecież była niezwykle oryginalna, na genialnych zdjęciach, fantastycznym prowadzeniu kamery i wielu innych walorach tego świetnego serialu.
Taa.. Tak jakby tego nie było wiadomo. Inną rzeczą jest szacunek do człowieka, inną zaś akceptacja jego postaw czy poglądów. Czyżbyś nie znał tego rozróżnienia? Bawi mnie też ignorancja gra dyskutujących, którym się wydaje, że brak akceptacji pewnych zachowań seksualnych jest sprawą wyznaniową czy religijną. To jest kwestia etyczna. Nierozumienie tego pokazuję że pojęcia nie masz o czym gadasz.
Nie przenoś swoich problemów na innych. Napisałeś, że nienawidziłeś homoseksualistów. To współczuję. Nie wiem za co, ale to pokazuje, że Twoje myślenie i zachowanie jest właśnie emocjonalne. Teraz działasz dokładnie w ten sam sposób, zamiast być krytycznym i myśleć kierując się ku rzeczywistości odkryłeś lekarstwo na swoją (i innym przypisywaną przez Ciebie, tak jakby Twój przypadek miał być wzorcowy) chorobę - akceptacja. Tymczasem w dowolnej sytuacji właściwym jest poszukiwać słusznej ścieżki, roztropnego postępowania. A co do aktów homoseksualnych, to nie masz racji - to zawsze będzie wywoływało u hetero wstręt - i taka jest reakcja naturalna każdego zdrowego człowieka. Ani go to nie pociąga, ani się nie podoba. Każdego człowieka należy szanować. Nie znaczy to, że musi się podobać, to co czyni.
Łączenie z tym tematem kwestii zmiany płci jest zupełnym nieporozumieniem. Wszystko wrzucamy do jednego worka?
A tę propagandę robią homoseksualiści właśnie w celach promocji i oswajania. Bardzo silne lobby. Ale to tylko zwykła przemoc władzy i pieniądza. A przemocy nie należy ulegać. Pozdr
cyt. >> A co do aktów homoseksualnych, to nie masz racji - to zawsze będzie wywoływało u hetero wstręt - i taka jest reakcja naturalna każdego zdrowego człowieka. <<
I ty masz czelność kogoś oceniać, pisać o akceptacji i szacunku?
A mnie właśnie bawią ich dialogi. :) Lubię ich wątki i przyjemnie się na nich patrzy.
Jestem na 8 odcinku. Faktycznie trochę się poprawili, ale jakoś nie mogę się do nich przemóc nieco denny wydaje mi się ten ich wątek. Starają się być perfekcyjni i komiczni aż do przesady. Może to kwestia kultury tamtego regionu świata, gdzie króluje bollywood. Ten pan grający gwiazdę kina raz się raduje z byle powodu, żeby za 5 sekund płakać i tak wkółko. To mnie irytuje. Takie dwa plastykowe keny :)
Dokładnie, typowa bollywoodzka telenowelowatość i pompatyczne wylewanie uczuć.
Matkość ta scena, gdy on sie raduje, a potem płacze i wrzeszczy to dlatego, że któraś z dziewczyn miała pms i on to czuł. Czy to trudno zrozumieć? Najmniej lubisz ich i indyjskie postacie. I pewnie jeszcze tego chłopaka z Afryki? Nie powiem jak to wygląda. A związek Lito i Hernando jest piękny. Bardzo intymny i pełen miłości.
Takich scen było więcej. Pan gwiazda kina co chwilę przy każdej okazji na zmiane śmieje się i płacze. Na miejscu jego chłopaka kazałbym mu się ogarnąć :P Intymności to między nimi za wiele nie widać. Raz jeden usiadł na drugim w gaciach, parę razy się niewinnie pocałowali i dyskretnie poprzytulali, co i tak odbywało się głównie w obecności natrętnej przyjaciółki, która z butami wpakowała im się w życie. Momentami dają się lubić, ale to nie zmienia faktu, że są do bólu plastykowi. Być może właśnie jest to dla niektórych, albo nawet wielu ogromna zaleta ;)
Nie gustuję w czarnoskórych, ale to nie rasizm. Tym niemniej aktor grający kierowcę autobusu w Afryce jest jednym z najlepiej odtwarzających swą postać.
Mam podobnie. Najciekawsza wydaje mi się para didżejka - policjant, ale Wolfgang, Sun Bak i Nomi też dają radę. Najmniej przekonuje mnie ten koleś z Afryki i Hindusi.
Jestem po czterech odcinkach. ;)
Jestem po dopiero kilku odcinkach serialu, ale jeśli miałbym wybierać, to byliby to Lito i Hernando, jako para są po prostu uroczy.
Podoba mi się również postać Sun Bak, jako takiej silnej kobiety, w której wnętrzu dzieje się bardzo wiele, ale twarz zawsze pozostaje jak maska.
Sun jest niesamowita. Skrywa tam wiele w swojej małej główce i tylko czekam kiedy wybuchnie. Obejrzałem 6 odcinków i po końcowej orgii z panami i kobietami muszę trochę odsapnąć :). Moja ulubiona postać to policjant "polak", uwielbiam jak chodzi w tej swojej koszulce z orzełkami. Nie jest to jakaś wyrazista postać, ale mam sentyment po filmie The War Boys w którym grał i nie mogę go zapomnieć.
Na moje Wolfgang ma najlepszą indywidualną historię, jednak jest najbardziej odizolowany od reszty. Poza kontaktem z Kalą ma niewiele kontaktu z innymi sensatami. Chyba nawet nie widział Van Damma czy Nomi, a Riley tylko kątem oka ;) Mam nadzieję, ze w drugim serialu będzie więcej "współpracy" między bohaterami.
W drugim sezonie będzie problem - Will (policjant) wydawał się najbardziej zorientowany w swoich nowych mocach Może dlatego, że miał kontakt z Jonasem. Po wydarzeniach w finale może jednak sprowadzić zagrożenie na resztę grupy. Następny odcinek już w następnym roku! :D
jak to nie widział Naomi? Akurat ją widział całą :) vide ten uroczy gangbang w łaźni
Pani z Islandii, zdecydowanie podbiła moje serce. Numer jeden. Podoba mi się jej kreacja, historia, związek z muzyką. Liczę na więcej interakcji Riley - Sun w następnym sezonie. :-D Wolfgang też jest ciekawy. Zastanawiam się co będzie później, skoro w ostatnim odcinku pozbył się swoich "problemów".
Czyli oceniłaś serial na 10 po trailerze ?
Nieźle ...
Potem się dziwić , że oceny nie są miarodajne.
Rozumiem, że COŚ Ci się podoba, ale dawanie wszystkiemu co Ci się podoba 10/10 to chyba lekkie nieporozumienie. Może nie rozumiesz skali ocen 1-10, ale musisz wiedzieć, że skrajności są najrzadsze, a 10/10 to arcydzieło światowej kinematografii, rzecz genialna, epokowa, przełomowa w historii kina.
Zastanów się nad swoim systemem oceniania i zadaj sobie pytanie czy jest dojrzały.
Oj. Kilka razy zmieniałam ocenę z wyjściowej 7 po pierwszym odcinku. Serial według mnie zasługuje na 9, ale zawyżyłam do 10 dla równowagi, bo wiele osób cierpiących na homofobię dawało 2. :) Uważam, że takie zaniżanie jest krzywdzące dla serialu, bo naprawdę jest dobry.
n4zgulec, a może zobacz kiedy pisałam tego posta :)
Nie jestem Nazgulec. I nie kieruj się ocenami średnimi czy ocenami innych osób. Oceniaj miarodajnie, bo inaczej Twoje opinie i oceny nie będą postrzegane miarodajnie.
Moją oceną wyjściową było 7 czyli dobry. Ale nie ukrywam, że "narracja", klimat bardzo mi się podoba, więc dałem subiektywną ocenę 8/10 (bardzo dobry). Ale do 10/10 daleko...
Akurat niewiele oceniłam na filmweb'ie, co nie oznacza, że nie oglądam filmów. :) Na moim poprzednim koncie stosowałam miarodajne oceny, ale tutaj mnie zezłościli, więc zrobiłam wyjątek. Niemniej moje +1 dodatkowe nie podwyższy oceny końcowej.
I akurat do mnie się przyczepiłeś :D a nie do jakiegoś kolegi, który napisał niżej komentarz, że będzie dalej oglądał, bo straszna propaganda zostawiając ocenę 2. No chyba, że uznałeś, że jemu już się nie da pomóc, a mi da. :D
Myślę, że czyjaś ocena to indywidualna sprawa każdego z nas. Jeśli jest kierowana subiektywnymi odczuciami i jest szczera, to nie można nikomu zarzucić, że wystawił dziesiątkę, a nie powinien.
Jest to oczywiście sprawa indywidualna, ale też kwestia dojrzałości oceniającego. Bo jeśli nadzwyczajnie duży odsetek filmów ocenia na 9/10 albo 10/10, to raczej o dojrzałości to nie świadczy, tylko o niezrozumieniu idei skali ocen 1-10. Chyba, że naprawdę uważa, że co drugi film to arcydzieło światowej kinematografii.
Niedojrzałość w tym przypadku wynika z faktu, że osoba niedojrzała uważa, że powinna dać maksymalną notę, bo "spodobało się".
Drugim elementem niedojrzałości jest wystawianie ocen pod wpływem innych oceniających, np. pod wpływem średniej albo w poczuciu, że należy średnią zawyżyć/zaniżyć. Wtedy ocena taka nie jest oceną indywidualną.
>Jest to oczywiście sprawa indywidualna, ale też kwestia dojrzałości oceniającego. Bo jeśli nadzwyczajnie duży odsetek filmów ocenia na 9/10 albo 10/10, to raczej o dojrzałości to nie świadczy, tylko o niezrozumieniu idei skali ocen 1-10
Wiem co masz na myśli, ale muszę się z Tobą nie zgodzić. Sugerujesz, że oceny dla wszystkich filmów powinny tworzyć piramidkę - najwięcej piątek i szóstek a najmniej 1 i 10. Co w praktyce ogranicza mocno subiektywność oceny - a taka powinna być, o tym później. A co jeśli ktoś ma dobrze wyrobioną intuicję i rzadko trafia na filmy, które mu się nie podobają, przez co tych wyższych ocen ma u siebie więcej? Czy powinien zrobić wtedy analizę i pozmieniać oceny tak, żeby tworzyły tę piramidę?
Niekoniecznie trzeba uważać, że co drugi film to arcydzieło światowej kinematografii. To czy coś jest arcydziełem dla kogoś - sprawa indywidualna. Można po prostu głównie tylko takie oglądać - bo np się zawęzi kryteria oglądanych filmów do ulubionych reżyserów, czy ulubionego nurtu - i wtedy co drugi będzie 9 albo 10. Nikt przecież nie ogląda wszystkich filmów świata - i nawet wtedy piramida też nie miałaby sensu, bo to by oznaczało, że każdy film ma z góry nadaną ocenę. Że jest tyle, a tyle arcydzieł, i ani trochę więcej. A to czy film uznajemy za arcydzieło czy nie, nie może być w oparciu o to jakie są inne filmy. Powinno to być autonomiczne.
>Niedojrzałość w tym przypadku wynika z faktu, że osoba niedojrzała uważa, że powinna dać maksymalną notę, bo "spodobało się".
Jeśli spodobało się na tyle, że nie widzi żadnych minusów w filmie/serialu to w czym problem? Każdy ma prawo do subiektywnej oceny. O to chodzi przy ocenianiu filmów - jednemu się spodoba tak, że uzna za arcydzieło, a inny uzna za gniota, bo do niego nie trafia kompletnie. Nie wszyscy ludzie tak samo odbierają filmy.
Nawet powiem coś mocnego - szanuję gdy ktoś da z czystym sercem dychę dla jakichś 50 twarzy Greya xD. Nie da się zrobić tak, żeby wszyscy kierowali się "obiektywnymi" kryteriami, to sprawiałoby że ocena nie byłaby w pełni indywidualna.
>Drugim elementem niedojrzałości jest wystawianie ocen pod wpływem innych oceniających, np. pod wpływem średniej albo w poczuciu, że należy średnią zawyżyć/zaniżyć. Wtedy ocena taka nie jest oceną indywidualną.
Tu się zgadzam w stu procentach. Jak ktoś dałby 8 za film, ale widzi niską średnią i daje 10, to nie jest to właściwe.
Ponadto, widuję Twoje wpisy na forach i często się z Tobą zgadzam. Mogę Cię zaprosić do znajomych? xD
Nie ma problemu. Ale ja nadal kompletnie się z Tobą nie zgadzam w temacie systemu oceniania. Filmweb podsuwa mądrą i zrównoważoną nomenklaturę. Może mi się coś cholernie spodobać, ale to nie znaczy, że zasługuje na miano arcydzieła światowej kinematografii. W ciągu dekady takie arcydzieła występują BARDZO rzadko. Tylko jednemu serialowi z tego wieku dałem 10/10.
Po prostu nie nadużywam skrajności. Obijanie się od skrajność w skrajność uważam za przejaw niedojrzałości i nieumiejętności stopniowania ocen, zresztą nie tylko w zakresie filmu czy serialu. Najbardziej profesjonalne dzienniki sportowe też stosują np. w piłce skalę 1-10 i tam maksymalna 10 pojawia się może ze dwa, czy 3 razy w sezonie, na kilka tysięcy rozegranych meczów. To jest właśnie profesjonalizm, to jest dojrzałość, to jest umiejętność stopniowania oceny przy dość zniuansowanej skali 1-10. Bo to jest właśnie skala 1-10 a nie 1-5 czy 1-3.
Jak mówiłem, wiem dokładnie o co Ci chodzi. Ja jednak bronię prawa do maksymalnie subiektywnej oceny i do tego, żeby każdy we własnym sumieniu uznawał co jest arcydziełem dla niego, a co nie jest. Pozdrawiam!
Rozumiem Cię, jednak Twoja opinia opiera się na serii błędnych założeń: 1. oceny na filmwebie MAJĄ być profesjonalne i odzwierciedlać faktyczny poziom artystyczny, 2. użytkownikom zależy na wizerunku profesjonalnego krytyka, 3. opinie profesjonalnych krytyków oparte są w 100% na obiektywnych kryteriach, 4. istnieją wymierne kryteria definiujące dzieło sztuki, 5. obiektywizm jest ważniejszy od subiektywizmu. Myślę, że wystarczy.
To co mówisz reprezentuje pewien sposób podejścia do tematu, nazwijmy to podejściem intelektualnym. Paradoks polega na tym, że rozum ma nie więcej (i nie mniej) racji niż subiektywne odczucia, chociaż jest z reguły przekonany o swojej wyższości.
Fakty są takie, że jest to portal ogólnie dostępny, mający szereg funkcji, z których każdy może korzystać według swojego widzimisię. Jedynym wymogiem uczestnictwa jest względne poszanowanie drugiego człowieka (i adres mailowy). Reszta pozostaje sprawą indywidualną, bo ludzie mają nie tylko różne gusta, ale i potrzeby. Jeśli zechcę oceniać na 1 wszystkie swoje ulubione filmy, filmweb daje mi takie prawo i możliwość. Możesz to uważać za niedojrzałe i bez sensu, ale jest to po prostu inne niż Twoim zdaniem być powinno. Nie sądzę żeby uleganie złudzeniom było tożsame z dojrzałością.
Zakładam, że wielu osobom zdarza się oceniać filmy, których nie obejrzeli, lub wystawiać oceny ze względów wizerunkowych, żeby się wydać mądrzejszym, oryginalnym, kontrowersyjnym albo przeciwnie, nie odstawać od normy. Niektórzy, tak jak Ty, traktują to na poważnie. Inni bawią się ocenami, albo traktują je jako prywatną sprawę. Są też tacy, którzy mają wiele kont. I tacy, którzy lubią windować oceny. Albo nawet tacy, którym ktoś za to płaci.
O tym zresztą jest Sense8, o znaczeniu i pięknie różnorodności. Embrace it.
Ja nie walczę z wiatrakami. Wiem, że użytkownicy tego portalu są różni. Głupi, mądrzy, wysocy, niscy, bogaci, biedni, młodzi, starzy, biali, czarni ;)
Okay. Ja w swoich postach, podobnie jak w życiu, wyrażam własne opinie. Mam do tego prawo. Mam prawo twierdzić, że stolicą Rumunii jest Bukareszt. I mam prawo krytykować osobę, która uważa, że stolicą Rumunii jest Lizbona.
Ty sugerujesz by ludzie, którzy różnie lokalizują stolicę Rumunii najlepiej pozostali przy swoich zdaniach, do których mają prawo, bo to jest piękno różnorodności. Ja widzę to nieco inaczej.
Mylisz fakty z opiniami. Nazwa stolicy jest faktem. Ocena filmu jest subiektywnym odczuciem, niezależnie od tego jakie kryteria oceny zastosujesz. Można dyskutować o elementach składowych, które bywają "wymierne" jak jakość efektów specjalnych, aktorstwo, kostiumy itp, itd. Żaden z tych czynników nie jest jednak niezależny od wrażenia jakie wywołuje, a to jest kwestia subiektywna. Ponadto żaden z nich nie świadczy o tym, że masz do czynienia z dziełem wybitnym. Ocena filmu, jak każdego innego dzieła, wynika z całościowego wrażenia i relacji z widzem. Uważasz, że można wmówić komuś, co go powinno poruszać, a co nie? Ja uważam to za aroganckie.
Nie rozumiesz mnie. Choć wyżej od słów "rozumiem cię" zaczęłaś rozmowę ze mną. Poza tym mam wrażenie, że sama zaczynasz sobie w swych rozważaniach zaprzeczać.
Twierdzę, że każdy dojrzały człowiek umie stopniować oceny na określonej skali. I nie ma to nic wspólnego z odczuciami, wrażeniami, gustami.
Może mi się coś podobać. Może trafiać w mój gust. Może dostarczyć mi rozrywki a nawet satysfakcji. Czemu nie. Ale to nie oznacza jeszcze, że jest światowym arcydziełem.
I bardzo często, albo prawie zawsze tak się zabawnie dzieje, że osoba niedojrzała, oceniająca na Filmwebie dany film na 10/10 przyznaje w rozmowie: "faktycznie, arcydziełem światowej kinematografii to nie jest, widziałem w tym gatunku lepsze filmy, ale mi się to strasznie spodobało".
I owo "spodobało się" dla osób niedojrzałych jest wystarczającym powodem by lecieć po skrajnościach. Zresztą w życiu jest analogicznie. Ludzie niedojrzali często uciekają w skrajności, np. światopoglądowe.
Tymczasem ja uparcie twierdzę, że stolicą Rumunii jest Bukareszt. I twierdzę, że to jest fakt, a faktów się nie kwestionuje.
Arcydzieło to film epokowy, przełomowy w historii kina, który w swoim gatunku wnosi nową jakość, nową wartość i popycha światową kinematografię do przodu. To dzieło wyjątkowe, wybitne, bywa, że genialne. To dzieło, które stanowi punkt odniesienia w historii światowej kinematografii. Dzieło wielokrotnie cytowane, do którego wielokrotnie odwołują się inne dzieła oraz publicystyka, literatura, sztuka.
I teraz mamy słowo "fakt". Słowa coś znaczą. Ludzie dojrzali używają ich zgodnie ze znaczeniem. Ludzie niedojrzali często nie rozumieją znaczenia słów.
Mamy więc garść słów i określeń opisujących naszą dziesięciostopniową skalę.
Nieporozumienie
Bardzo słaby
słaby
ujdzie
średni
niezły
dobry
bardzo dobry
rewelacyjny
arcydzieło.
I ludzie dojrzali, umiejący posługiwać się słowami, trzymają się tej nomenklatury.
Filmwebowicz niedojrzały obejrzy średni film (zazwyczaj takie filmy są zjadliwe, nawet bywają "fajne") i da mu 8/10. Bo "się spodobał".
Oczywiście, gusta, wrażenia, odczucia, wrażliwości, to wszystko jest względne. I oceny różnych ludzi będą się różnić. To naturalne. Ale gdy jesteśmy dojrzali, to respektujemy pewne ogólne reguły gry. Nie faulujemy, nie wybiegamy z piłką na aut, nie twierdzimy, że padł gol, gdy spudłowaliśmy o 10 metrów.
Bo jesteśmy dojrzali.
Ja nie walczę z wiatrakami. Ludzie będą stosować dowolny wybrany przez siebie system oceniania. Będą ludzie twierdzący, że stolicą Rumunii jest Lizbona. Będą ludzie kwestionujący fakty. Będą ludzie nierozumiejący znaczenia pojęć, słów, określeń. Będą ludzie przeszacowujący oceny pod wpływem swojej niedojrzałości. Stwierdzą: całkiem niezły film. I dadzą 9/10.
I będą tacy jak ja, którzy stwierdzą, że to faul, albo że piłka wyleciała za końcową linię, albo że to jest niezgodne z nomenklaturą, zasadami, regułami, normami... I będą tacy jak Ty piszący "rozumiem cię", ale nierozumiejący mnie. Nie mam na to wszystko większego wpływu, ale jedno pozostanie stałe: zawsze będę wyrażał swoją opinię na dany temat. I w tym temacie zdania nie zmienię.
Jeśli chodzi o mnie, to dyszka się należy :)
Od strony technicznej, mucha nie siada. Muzyka dobrana perfekcyjnie. Pomysł nietuzinkowy i oryginalny. Fabuła intrygująca i wciągająca. Aktorstwo na bardzo wysokim poziomie. Postacie są przerysowane, ale takie własnie miały być.
Przełomowe dla kina jest to, że Sense8 całkowicie zrywa kurtynę mającą chronić widzów przed nadmiarem homoseksualizmu czy osób, które zmieniają płeć po to, by żyć z osobą tej samej płci. A na dokładkę dostaliśmy niezwykle realistyczne sceny porodu. I co najważniejsze, wszystko to zostało pokazane w sposób artystyczny, zupełnie wyjątkowy, taki, który nie wywołuje u widzów odrazy (średnia ocena 7,9 w tak konserwatywnym kraju jak Polska, to jest wyczyn). Myślę, że Sense8 ma szansę stać się dla kina czymś w rodzaju drogowskazu, informującego innych twórców, by w końcu w sposób odważny pokazywać w filmie jak naprawdę świat wygląda, a nie tak, jak niektórzy chcieliby żeby wyglądał.
Najlepszy jest chyba Wolfgang. Jego wątek miał chyba najwięcej akcji. Prawdziwy twardziel. Postać tajemnicza, z mroczną przeszłością, trudno było go rozgryźć na początku. Ciekawy wątek miłosny z Kalą, oraz relacje z przyjacielem.
No i Riley oczywiście, piękna, nieśmiała, zagubiona. Ciężko być obiektywnym jak podobają mi się takie właśnie dziewczyny. Dodatkowo muzyka, krajobrazy, piękna relacja córka-ojciec, tylko ten wątek miłosny z Willem troszkę mógłby być lepszy. Romantyczniej było Wolfgang-Kala :)
Will Gorski - policjant z Chicago
Riley Blue - Islandka mieszkająca w Londynie, DJka.
Capheus van Damnne - Kenijczyk, kierowca busa
Kala - Hinduska, pracuje w laboratorium, chemiczka, farmaceutka.
Sun Bak - Koreanka, mistrzyni sztuk walk
Wolfgang Bogdanow - berlińczyk radzieckiego pochodzenia, kasiarz
Nomi - trasseksualistka, hackerka, działaczka społeczna
Lito - meksykański aktor
Postacie są ładnie narysowane, choć są też trochę przerysowane. Hakerka, która się wszędzie włamie, mistrzyni sztuk walk, która musiała z takimi umiejętnościami zdobyć z 10 złotych medali olimpijskich, kasiarz i policjant, którzy strzelają jak Rambo, Kenijczyk, który mógłby zagrać w Szybkich i Wściekłych 17. Sorry, ale nie przepadam za takimi klimatami. Sceny walk są po prostu durne, ale zaciskam zęby, bo rozumiem, że taka jest konwencja.
Serial jest bardzo dobry, bardzo mi się podoba, ale akurat przerysowanie umiejętności nie jest uważane przeze mnie za atut. Ludność cywilna zwraca też uwagę na nadmiar scen homo i muszę powiedzieć, mimo całej mojej tolerancji, że chyba rzeczywiście jest ich ciut za dużo. Gdyby je nieco ograniczyć, to fabuła chyba by na tym nie ucierpiała.
Z bohaterów najmniej sympatii wzbudza chłodna, oziębła Koreanka. Jako jedyna jest sama jak palec, nie ma przyjaciół, nie ma "sojuszników", oczywiście nie licząc osób z gromady. Niemiec radzieckiego pochodzenia, choć został narysowany w dość interesujący sposób, nie wydaje się nazbyt sympatyczny. Zdecydowanie na plus Islandka, pod każdym względem. Pozytywnie też Capheus, wiecznie pogodny i Nomi, wrażliwa, ale na swój sposób silna. Oraz Amanita, która nie należy do gromady, ale jako jedyna jest wtajemniczona.
Zgadzam się we wszytkim oprócz sympatii co do danych postaci. Najbardziej drażniły mnie właśnie sceny akcji, gdzie Sun jest niczym Bruce Lee w wejściu smoka, Wolf załatwił by naraz agenta 007 i gościa z Mission Impossible, a Van Damme ma kuloodporny autobus i jeździ lepiej niż Kubica.
Serial z pewnością jest dość kontrowersyjny przez sceny sexu, każdy tu ma swoją opinię i dyskusje nabierają rumieńców. Ja podsumuje to tak, że już w GoT nagości, sexu czy to hetero czy homo było trochę za dużo, a w porównaniu z sense8 tam było wszystko dużo oszczędniej ukazane. Nie mam przyjemności z oglądania całujących się facetów, tak samo nie mam przyjemności siedzenia w parku gdy na ławce obok obściskuje się i wymienia ślinę para hetero. Może jestem trochę staroświecki w tym temacie, ale moim zdaniem takie rzeczy powinny się odbywać za zamkniętymi drzwiami czy to par hetero czy homo. Rozumiem, że czasem twórca chciał by nam pokazać uczucie między bohaterami, ale sądzę że można to zrobić w mniej dosadny sposób niż pokazując jakąś orgię. Na początku oglądania niektóre sceny homoseksualne musiałem zasłaniać sobie nieco ręką bo byłem po prostu zdegustowany formą w jakiej je przedstawiono.
Nie jestem też specem w tym temacie, ale zdziwiło mnie to, że Nomi jest z kobietą, skoro przecież był facetem i leciał na babki to był hetero (ewentualnie Bi - akcja pod prysznicem). Bo bycie lesbijką w ciele faceta strasznie gmatwa sprawę transwestytów. W sumie to dla mnie pewna nowość ;)
Jeszcze w tym temacie na koniec taka wzmianka, mianowicie naczytałem się trochę kłótni między anty-homo pro-homo itd. na forum serialu i sądzę, że można by tu znaleźć porozumienie między no przynajmniej tymi na skraju tolerancji i tymi z tolerancją, że tak powiem na full. Myślę, że serial świetnie przedstawia bohaterów homo jako normalnych, uczuciowych i nie szkodzących nikomu swoimi poglądami, ale przez zbyt pikantne sceny mniej tolerancyjna widownia może serial szybko porzucić z obrzydzenia nazywając rzeczy po imieniu. Gdyby sceny nie były jakie są to może serial swoją treścią i przekazem pomógł by znowu wyzbyć się tym ludziom powoli tego zniesmaczenia i pozwolić spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Jednak tutaj serwuje się nam mega orgię, a przeciwnicy homo, bi itd. dostają swoje argumenty (czy by były słuszne czy nie) jakie to homosie są zboczone i nawet hetero policjanta pukali, a on za dobrze nie wiedział... ;)
Patrząc z 2 strony te sporne kwestie, które prowadzą do dyskusji mogą też być dla tego serialu zaletą bo na pewno nie zapomni się o nim i ma się chęć przedstawienia jakiejś opinii na jego temat.
Co do samych postaci to nie zwracając uwagi na "nadprzyrodzone" (i nie mam tu na myśli parapsychicznych) zdolności to najbardziej polubiłem Sun, Wolfganga i Van Damme'a. Najsłabiej wypadła Kala, później dla mnie zbyt ckliwa i mdła historia Riley no i Nomi gdzie zawiodła mnie gra aktorska bohaterki. Wyróżnił bym również trójkąt u Lito bo w sumie to taki jedyny wątek gdzie można było się czasami pośmiać.
Jeśli mogę wtrącić dwa zdania bo czytam wszystkie te komentarze i czytam i każdego razi homoseksualizm i sceny seksu/pocałunków. Zastanawiam się dlaczego nikogo nie zgorszył całkiem nagi penis bardziej od całujących się facetów. Dla mnie trochę dziwne. Mi nie przeszkadza, z tym że przeszkadza innym też nie mam problemu, po prostu się zastanawiam. Jak dla mnie wszystko jest w porządku, tak jak w GoT czy w Banshee. Nie jestem pewna czy bez tych wszystkich nagich scen patrzylibyśmy na postacie tak samo.
Kto najlepszy?
Wolfgang. Dla mnie zostawia resztę daleko w tyle. ;)
Cycki, penis, pochwa to tylko kawałki ciała. Do czasu, aż jakaś druga osoba z nimi nie kombinuje raczej nie wzbudzają za dużych kontrowersji. To trochę jak plaża nudystów, niby inne, ale prawie nikomu nie przeszkadza, że istnieją. Co innego jak by ludzie zaczęli się tam ... wiadomo co, podejście by się od razu zmieniło prawda?
Prawda prawda, ale całowanie? To tak jakby jest na porządku dziennym w każdym serialu.
Lecz nie w każdym serialu jest tak hmm namiętnie to przedstawione i nie w takiej ilości. Do tego najwięcej takich scen jest między meksykanami i między Nomi, a Amanitą co trochę mnie odtrąca. Już pierwsza scena jak się zabawiają zakrawała trochę na przynajmniej film erotyczny, niby fajne laski itd., ale jak się później dowiedziałem, że jedna to były facet to troszkę poczułem się niemiło oszukany. Wracając do sedna po prostu za duże i za mocne nasilenie takich scen powoduje, że estetyka serialu zaczyna cierpieć. Oczywiście każdy ma z pewnością inne na takie rzeczy spojrzenie, co szanuję jednak w moim przypadku można by ilość danych scen zmniejszyć przynajmniej o połowę, a i tak wszyscy "dosadnie" wiedzieli by ocb.
Jasne, wiem o co chodzi. Nie każdemu odpowiada taki natłok scen erotycznych i nie każdy lubi patrzeć na parę bzykających się gejów. Ale nie każdy tak jak ty umie się o tym normalnie wypowiedzieć. Od początku piłam do tego że pod każdym tematem wywiązuje się jakaś ogromna kłótnia jak to serial promuje homoseksualizm itd itd. ;) A poza tym serial opowiada o jeszcze kilku innych rzeczach ;) Pozdrawiam.
Przejęłaś się Wolfim jak Kala :)
A tak propo zgorszenia, to dyskusje takie pokazują jedynie jak mało o życiu ludzie wiedzą. Na co dzień widzą tylko to, co chcą widzieć. Na przykład zakochane ptaszki w sąsiedztwie (jaka wspaniała para!, powiadają), a jak zamiast ptaszyn widzą dwóch gości lub dwie kobiałki, to wmawiają sobie, że to przyjaciele/przyjaciółki. Cóż za wspaniała przyjaźń, tyle lat, a oni wciąż razem... czasem faktycznie, a czasem nie...
Tworzą więc sobie wyimaginowany i wyidealizowany obraz świata, a gdy ktoś im pokazuje, że w rzeczywistości wygląda on nieco inaczej, to się gorszą.
>Postacie są ładnie narysowane, choć są też trochę przerysowane. Hakerka, która się wszędzie włamie, mistrzyni sztuk walk, która musiała z takimi umiejętnościami zdobyć z 10 złotych medali olimpijskich, kasiarz i policjant, którzy strzelają jak Rambo, Kenijczyk, który mógłby zagrać w Szybkich i Wściekłych 17. Sorry, ale nie przepadam za takimi klimatami. Sceny walk są po prostu durne, ale zaciskam zęby, bo rozumiem, że taka jest konwencja.
>Serial jest bardzo dobry, bardzo mi się podoba, ale akurat przerysowanie umiejętności nie jest uważane przeze mnie za atut.
Ale to właśnie o to chodzi, że jest taka konwencja. To jest jak Władca Much Goldinga. Najważniejsza jest treść, która jest swego rodzaju manifestem. Forma oczywiście, że jest przerysowana. Tarantino też tak robi. To jest hołd dla kinematografii w jej różnych odsłonach - tu mamy oczywiste nawiązanie do filmów akcji, do tych azjatyckich rozwałek one vs all, nawet do telenoweli latino itd Bo jak mówiłem, liczy się treść - a cała reszta, to przyjemna zabawa różnymi stylistykami filmowymi. Nie każdy film musi być turbo-realistyczny. Czasami ważniejszy jest metaforyczny wymiar.
Wraz z ostatnim odcinkiem polubiłam właściwie wszystkich, jednych bardziej, drugich mniej. ;) Wątek z Lito, Hernando i Danielą jest przezabawny. Lito to moja ulubiona postać jeśli chodzi o charakter, jakoś tak przypadł mi do gustu. A najbardziej kocham duet Wolfgang i Kala. <3 Ich wątek musi zostać rozwinięty, bo jeszcze nie padło ostatnie słowo w ich relacji... (Nawet jeśli Kala wyjdzie za Rajana.) Max i Tina świetnie grają swoje role, sceny z nimi oglądam po kilka razy, fajnie pomyślany wątek okołoromantyczny. :) W sam raz do wielokrotnego gifowania i czekania na więcej. ^^
Bardzo lubię sceny, gdy wszyscy sensate pomagają sobie, wychodzą z tego świetnie interakcje. Do czwartego odcinka serial trochę nudził, ale później już zainteresował mnie do końca.