Od początku byłam pełna obaw jeśli chodzi o realizację live action Home sweet home. Koreańscy twórcy seriali nie mają zbyt dużego doświadczenia z efektami specjalnymi a sam webtoon do łatwych do realizacji wcale nie należy mimo, że dzieje się w ograniczonej przestrzeni (w apartamentowcu). Widać jedna, że twórcy włożyli dużo wysiłku by potwory wyglądały na niezłym jak na serial poziomie. O dziwo, ta dbałość o warstwę wizualną przy ograniczonym budżecie, spowodowała zmarginalizowanie wątków, które głównie budowały napięcie w Home sweet home. Bowiem najbardziej emocjonującymi momentami w oryginale jest wędrowanie po między piętrami i związana z tym bezpośrednia walka z potworami. Oczywiście realizacja czegoś takiego dużo kosztuje, więc rozumiem tą decyzje, ale trzeba było to czymś zastąpić. Nowo dodane wątki strażaczki i gangstera nie są wystarczająco pasjonujące (nie wspominając już o wycinaniu wyrostka robaczkowego). To wszystko powoduje, że serial zwłaszcza w połowie się po prostu dłuży.
Nie za bardzo też rozumiem, czemu tak zmarginalizowano wątek pokusy i kuszenia związany z przemianą w potwora. To akurat dużo nie musiało kosztować a dodawałoby klimat tajemniczości i grozy. Koreańczycy jednak nie słynną z horrorów, więc głównym straszakiem w Home sweet home jest krew lejąca się hektolitrami z nosa.
Brakuje też serialowi jednego głównego bohatera, który by to spajał. W webtoonie był to niewątpliwie Cha Hyun-Su, który w serialu podzielił się ze swoją rolą w fabule z nowymi postaciami twórców (strażaczkę i gangstera) zapewne z myślą o ich rolach w kolejnych częściach. Niestety działa to na niekorzyść serialu, bo wszyscy troje są mało wyraziści. Znacznie ciekawsze są inni jak rodzeństwo Lee czy samuraj. Myślę, że serialowi dobrze zrobiło odchudzenie z postaci na dość wczesnym etapie. Widać, że nie radzili sobie z tak liczną liczbą bohaterów. Zdarzało się, że ludzie rozmawiali o czymś o czym nie powinni wiedzieć, martwili się o kogoś z kim nigdy nie byli pokazani czy nie rozpaczali po czyjejś śmierci choć byli z tą osobą najbardziej związani. Sporo było takich błędów. Już o pewnych błędach logicznych w samej fabule nie będę wspominać.
Na koniec częsty problem w koreańskich produkcjach, bardzo słabo zmontowany dźwięk z obrazem. Ścieżkę dźwiękową ratuje tylko Bewhy z Side by side.
To nie jest oczywiście zły serial jak na gatunek. Mógł być znacznie lepszy gdyby twórcy bardziej popracowali nad klimatem (momentami wolałabym za serial zabrali się twórcy wejściówki i napisów końcowych). Myślę, że błędem było zatrudnienie reżysera dramowego, przydałby się tu doświadczony reżyser filmowy. Jednak od koreańskich produkcji trzeba więcej wymagać, bo są już poważnym graczem na rynku światowym