Odcinek dużo spokojniejszy niż poprzedni, momentami przypominał wcześniejsze sezony. Dla mnie to zdecydowana zaleta, ponieważ dużo lepiej ogląda mi się ujednolicony wątek Gallagherów, niż epizody każdego z osobna.
To, że Mike wpłaci kaucję było do przewidzenia. Jego wątek był nużący, ale sprawdzał się w roli kompasu wskazującego normalność.
Oby tylko Lip nie zrezygnował z edukacji, mimo że scenarzyści dość konsekwentnie utrudniają mu dostrojenie się do trybu uczelni. Wątki studenckie pozbawione wiecznych imprez i czerwonych kubeczków nie często goszczą na naszych ekranach.
Frank jak i cały wątek z nową córką dalej niemiłosiernie nudny i coś czuję, że ostateczne rozwiązanie jest coraz bardziej prawdopodobne. Amen i krzyż na drogę.
Jeśli chcesz.
Żyje i ma się stosunkowo dobrze, choć możliwe są długoterminowe powikłania, zaburzony rozwój intelektualny, problemy z mówieniem, zaburzenia emocjonalne etc.
Iana brak. Debbie w obliczu rodzinnej tragedii dzielnie powstrzymuje swoje żądze, choć przedstawiła swój obiekt zainteresowania szerszemu gronu. Ogólnie odcinek skupił się na szpitalu i areszcie, więc wątki poboczne (poza Sheilą) nie były kontynuowane.
Szkoda, szkoda że nadal pokazują najgorszą postać w serialu ever - Sheile :( Wyjątkowo wkuzająca osoba. Wymowa, mimika wszystko, absolutnie wszystko mnie w niej wpienia
Teraz, owszem irytuje bo postać wyczerpała się. Jednak sceny kiedy mieszkał u niej Frank były jednymi z lepszych :)
Odcinek nuuuuuuuuuuuuuuuudny. Ciągle Fiona i jej zapłakane oczy. Głupia końcówka - tak się zamartwiała o braciszka, a po wyjściu z paki jedzie prosto do domu zamiast do szpitala i strasznie zdziwiona, że nikogo w domu nie ma. Nie wiem czemu to miało służyć... że ona taka biedna i samotna i na bocznym torze? że chciała dobrze, a znów nie wyszło?
Fiona jest największą idiotką jaką widziałam! Jak miała pracę to po co wdawała się w romans z szefem? A jak już wdała się w ten romans to po co puszczała się z jego bratem? Miała szansę na normalny związek, dobrą pracę i wszystko spieprzyła. Nie ma racji, że to nie jej wina, oczywiście że jej! To jej kochanek przyniósł do domu kokainę, to ona jej nie wyrzuciła, to ona była odpowiedzialna za Liama. Do tego zniszczy życie Lipowi, który w końcu miał szansę na sukces. Udało mu się na studiach, ale ta idiotka wszystko rujnuje. Największymi problemami tej rodziny są Frank i Fiona, on coraz mniej a ona coraz bardziej. Szkoda, że tak szybko wypuścili ją z tego aresztu, ale musieli pokazać kogo straciła. Fajnie, że wszyscy znowu są razem i cieszę się, że Matty w końcu został zaprezentowany rodzinie, mam nadzieję że Lip sobie z nim pogada.
Spokojnie, to tylko serial....
Fiona może i popełniła błąd wdając się w romans z bratem Mike'a, ale pomyśl ile ona przeszła. Która 23-latka (?) ma pod opieką bandę dzieciaków? Kiedy inni w jej wieku imprezowali i uczyli się, ona musiała pracować na trzy zmiany, aby utrzymać rodzeństwo. Jeżeli według ciebie ona jest ''jednym z największych problemów rodziny'' to ja nie wiem, naprawdę... A Lip taki ''wspaniały'', nawet nie chciał iść na studia. Nie rozumiem tej gloryfikacji.
Fiona zrobiła bardzo dużo dla rodziny, ale właśnie została jej największym problemem:) Lip nie chciał iść na studia, bo nie widział w tym sensu. Może i miał po części rację, bo nie było go ile? Miesiąc? A Fiona już wylądowała w areszcie.
Nie chciał iść na studia, bo nie chciało mu się starać, a nie dlatego, że tak bardzo martwił się o rodzinę. Już tak nie demonizuj Fiony. Przez cały czas to ona była opoką tej rodziny, gdyby nie ona, dzieciaki wylądowałyby w domach zastępczych. No ale popełniła błąd, ''puściła się'' i nagle jest największym problemem, a przez przez większość czasu to właśnie ona była najrozsądniejszą osobą w rodzinie. Lip przez cały czas podejmował głupie decyzje, ale jedno pójście na studia zmyło z niego wszelkie grzechy.
Podpisuję się pod postem wyżej - krytyka Fiony nieuzasadniona i niesprawiedliwa. A porównanie z Frankiem już zupełnie bzdurne. Fiona nie jest żadną idiotką - zrobiła błąd, który mógł zdarzyć się każdemu - w swoje urodziny, po ciężkim rozstaniu chciała się zabawić i w domu pełnym ludzi spuściła dziecko z oka na kilka minut.
Irytują mnie te podwójne standardy - Fiona w porównaniu ze wszystkimi pozostałymi jest zdecydowanie najrozsądniejsza, a dostaje jej się na tym forum najwięcej krytyki, gdy głupie decyzje Lipa czy Iana (nie wspominam o Franku, bo to inna liga;) przechodzą bez żadnych negatywnych komentarzy.
Ta rodzina w ogóle istnieje tylko dzięki Fionie - gdyby nie zdecydowała się przejąć opieki nad dzieciakami wszyscy byliby już w rodzinach zastępczych. Jest bystra - mogłaby studiować, może znaleźć pracę którą by lubiła, w pierwszej serii mogła wyjechać z Jimmy'm kiedy jej to proponował - nie zrobiła tego, bo stawia zawsze dobro innych ponad swoim.
Piszesz, że miała szansę na "normalny związek" - nie miała szans, bo od początku widać, że nic nie czuła do Mike'a. Związała się z nim, bo go lubiła, podobał jej się, zapewniał jej wsparcie i miała nadzieję, że poczuje do niego coś więcej - nie wyszło i jedyną winą Fiony było wdawanie się w ten romans z jego bratem zamiast rozstania się z nim, ale nikt z nas nie jest rozsądny przez cały czas.
Lip mógł pójść na te studia, zająć sobą i nie martwić o resztę tylko dzięki Fionie i jeśli ktoś mnie irytował w ostatnim odcinku, to właśnie Lip, bo kiedy on popełniał w poprzednich seriach całe mnóstwo błędów (rzucał szkołę, myślał, że zostanie ojcem dziecka Karen, robił wszystko, żeby nie dostać się na studia itd.) Fiona przez cały czas go wspierała a on nie mógł zdobyć się na to samo. Mam nadzieję, że to z jego strony tylko chwilowa reakcja, bo jego zachowanie było ogromnie samolubne.
Macie rację z tym bronieniem Fiony. Dziewczyna przeszła tyle złego, ile większość z nas pewnie nie przejdzie w całym swoim życiu, nie ma co oczekiwać od niej "normalnego" zachowania. Cały czas się dwoiła i troiła, opiekując się całą rodziną, teraz z Frankiem poza domem i nieco starszymi dzieciakami trochę odpuściła, no i oto tego efekt. Ale na pewno nie jest najgorszym trzeźwym członkiem rodziny, a o stawianiu jej na tej samej półce co Franka nawet nie wspomnę, bo jest to naprawdę nie fair. Dziewczyna też ma problemy z samą sobą , o czym świadczy tekst, że nie zasługuje na Mike'a, że był dla niej za dobry i nie pasował do jej popieprzonego życia... Myślę, że w poprzednim odcinku mówiła to jak najbardziej szczerze.
Lipowi też bym trochę odpuściła. On po prostu jest wściekły i wyżywa się na Fionie, na kimś musi. Cały świat mówił mu, że ma iść na studia, zmienić życie, on przez długi czas bardzo się wahał, nie widział w tym sensu, może bał się właśnie tego, że od patologicznego świata nigdy nie ucieknie, w końcu zdecydował, że spróbuje, dostał nawet upragnioną B+, z której tak się ucieszył i co? I okazuje się, że prawdopodobnie to on miał rację. Że może okazać się, że to wszystko było nadaremno i studia nie są mu pisane. Jest wściekły na Fionę, bo obiecała mu, że tak jak dotychczas będzie panować nad rodzinną sytuacją, a popełniła błąd i wydarzyła się tragedia. Mnie zachowanie Lipa na pewno nie irytuje, jest po prostu zawiedziony i ja tam mu współczuję. W tej sytuacji współczuję mu bardziej niż Fionie. Źle potraktował siostrę, co do tego nie ma wątpliwości, ale myślę, że to tylko jego chwilowy sposób na odreagowanie i prędzej czy później zda sobie sprawę, że Fiona, wysyłając go na studia, chciała dla niego jak najlepiej i wybaczy jej tę chwilę nieuwagi.
Co do samego odcinka - na pewno więcej było w nim dramatu, ale i tak zdążył rozbawić mnie Frank, który tak pięknie opowiadał córce w jaki romantyczny sposób została spłodzona :))) Jego rozmowa z lekarzem z początku odcinka też bardzo dobra. Jak dla mnie był to pierwszy odcinek w tym sezonie, w którym wątek Franka aż tak nie przynudzał.
Ja Lipa bardzo lubię i po części rozumiem jego zachowanie - bał się o Liama, o to że zabiorą dzieciaki i o swoje studia, ale w stosunku do Fiony był w tym odcinku dość okrutny. W przeszłości Fiona wspierała go wielokrotnie, więc teraz on mógłby okazać jej trochę wsparcia. Mam nadzieję, że kiedy emocje opadną jakoś to sobie poukładają, bo ich relacja była do tej pory jedną z moich ulubionych w tym serialu.
A co do Franka, zastanawiam się, jak z tego wybrną w tej serii - załatwią mu w jakiś cudowny sposób operację, czy pożegnamy się z nim na dobre. Dziwnie by się oglądało bez niego, więc obstawiam to pierwsze.
Przed chwilą to pisałam w innym temacie, ale powtórzę się- może Fiona w ramach zadośćuczynienia (?) jednak zdecyduje się mu oddać kawałek wątroby...
Też o tym pomyślałam. Bo nie wiadomo, co będzie dalej z prawami do opieki nad dziećmi Fiony - może być tak, że jej je odbiorą, a wtedy konieczne będzie by ich drugi opiekun pozostał przy życiu, żeby mogli zostać razem.
Lip to jedna z moich ulubionych postaci. Podoba mi się szczególnie jego studencki wątek, ale robienie z niego niewiniątka czy usprawiedliwianie jego głupich decyzji wiekiem jest niesprawiedliwie. Fiona zaczęła się opiekować rodzeństwem będąc niewiele starsza od niego. Nie miała takich możliwości jak Lip, który w poprzednich sezonach zlewał wszystko i robił z siebie ''buntownika bez powodu''. Po prostu rozwala mnie ta podwójna moralność niektórych. Gdyby nie Fiona, nie byłoby rodziny w ogóle, Lip bym nie studiował, dzieciaki zostałyby rozdzielone, ALE przez moment stała się człowiekiem, popełniła błąd i już jest stawiana obok Franka. Proszę Cię ;p
Ale o co mnie prosisz? :D To nie ja ją postawiłam obok Franka :) Ja wiem, że jej do niego bardzo daleko i wyżej też jej bronię :) I to nie ja twierdzę, że faceci podejmują głupie decyzje, więc można im wszystko wybaczyć, a kobieta nie ma prawa popełnić błędu (swoją drogą też rozwaliło mnie tamto zdanie, nie ma to jak podwójne standardy :P).
Z Lipa żadnego niewiniątka nie robię, po prostu w tej konkretnej sytuacji mi go żal, bo domyślam się jakie to uczucie starać się na studiach, dostać wymarzoną ocenę z trudnego przedmiotu, uwierzyć, że teraz będzie już tylko lepiej i nic nie jest niemożliwe i nagle dowiedzieć się, że być może będziesz musiał o tym wszystkim zapomnieć i zacząć utrzymywać i opiekować się rodziną.
Wiem, wiem, że Ty również ją broniłaś. Chyba mój post zabrzmiał inaczej niż powinien, a to ''proszę Cię'' było bardziej westchnięciem z bezradności nad hipokryzją niektórych wypowiadających się (nie mówię o Tobie, ofc).
Podwójne standardy to norma, ale jakoś bardziej mnie rozwalają kiedy widzę, że to kobieta się nimi kieruje. To chyba prawda, że jesteśmy swoimi najgorszymi wrogami. Faceci jakoś bardziej się solidaryzują ;p
Mnie również zrobiło się żal Lipa. Szczególnie w poprzednim odcinku kiedy zabrali Fionę. Miał taką minę... Jakby uświadomił sobie, że jego studia wiszą na włosku i będzie musiał zająć się rodzeństwem.
Fiona podjęła się czegoś, czemu nie była w stanie podołać. Miała opiekować się rodzeństwem, a tymczasem Debbie spotyka się z dwudziestoletnim chłopakiem, Carl zdobywa narkotyki dla Franka, a Liam prawie umiera. Broniłybyście jej tak samo gdyby umarł? Lip jest młodszy od Fiony, 5 lat. Jest nadal nastolatkiem, facetem. Oni podejmują głupie decyzje. Ona nie powinna. I to nie było tak, że spuściła Liama z oczu, a on przewrócił się. Zostawiła na stole kokainę, może nie wiecie, ale samo jej posiadanie jest przestępstwem. Po Franku nigdy nie spodziewałam się niczego dobrego, a Fiona była opoką rodziny. Do czasu. Jednak musi myśleć tylko o sobie i to stało się problemem. Miała się opiekować rodziną, a tymczasem o mały włos nie doprowadziła do tego, że wszyscy znowu trafiliby do domów zastępczych.
Tak, broniłabym jej tak samo, gdyby Liam umarł, bo okoliczności pozostałyby te same.
Pewnie, Fiona nie do końca była w stanie podołać opiece nad dziećmi, ale to nie było od niej zależne - pracuje, próbuje mieć własne życie, ma tylko 23 lata - nikt by nie podołał. Dla Gallagherów nie było żadnej lepszej opcji jeśli chcieli być razem i zwalanie na Fionę wszystkich złych rzeczy, które się przydarzają jest nie fair. Choćby Debbie - nastolatki nie zwierzają się rodzicom, szczególnie, kiedy czują, że robią coś, czego by nie pochwalili (chodzenie z 7 lat starszym chłopakiem), więc Fiona musiałaby ją śledzić żeby dowiedzieć się, co się dzieje, a do tej pory nigdy nie miała powodów do niepokoju jeśli chodzi o Debbie, więc coś takiego nie przyszło jej do głowy.
Fiona ufała w rozsądek młodszego rodzeństwa i trochę się zawiodła, ale nie może myśleć za wszystkich.
Gdyby była ćpunką i w domu na co dzień walałyby się narkotyki to byłoby niedopuszczalne, ale to był jeden raz. Posiadanie jest przestępstwem, pewnie, ale oglądając ten serial przez 3 sezony chyba przywykliśmy do tego, że dla bohaterów wszelkie używki to element codzienności, a dla Fiony to był jednorazowy wybryk.
Piszesz, że Lip będąc nastolatkiem ma prawo do głupich decyzji, a Fiona już nie - z przykrością zawiadamiam, że nie ma jakiegoś magicznego progu wiekowego, po którego przekroczeniu ludzie nagle przestają mieć wątpliwości i robią się rozsądni, bywa wręcz, że życie robi się bardziej pogmatwane, jak w przypadku Fiony.
Fiona nawet nie wiedziała, że Debbie nie wraca na noc do domu, bo w tym czasie wolała nocować u Mike'a. Powinna ją trochę bardziej kontrolować. Cieszę się, że Matty w końcu został przedstawiony rodzinie, bo jaki by nie był ktoś powinien wiedzieć, że Debbie ma chłopaka, który ma 20 lat.
23 lata a 18 to przepaść, mam teraz 24 i pamiętam siebie z liceum. Fiona powinna być rozsądniejsza, zwłaszcza że przeżyła dużo więcej niż ja. Zawsze powinna myśleć najpierw o dobru Liama, Carla i Debbie. Ian i Lip zajmą się sobą, ale tamci to jeszcze dzieci. Niektórych rzeczy nie powinna robić nawet raz, nie dopuszczam tłumaczenia- no naćpała się raz, zdarza się. Nie. To nie powinno się zdarzyć. Jeśli sobie nie radziła powinna poprosić o pomoc (ale nie Sheilę żeby zrobiła raz w tygodniu pranie).
Takie libacje w domu Gallagherów to był standard we wcześniejszych sezonach i wtedy jakoś niekomu nie przeszkadzały i Fiona była cacy. Teraz to wielki problem, bo o mało nie doszło do tragedii. Vicki i Kevin też tam byli i też nie widzieli nic złego w ćpaniu przy dzieciach. Jak dla mnie równie dobrze możemy ich obwiniać. Opiekun prawny czy nie, żaden normalny człowiek nie pozwoliłby na taką sytuację. A wszystkie baty teraz zbiera Fiona, bo tak jak wyżej napisałaś, odważyła się na chwilę myśleć o sobie. Czy to grzech? Moim zdaniem nie. Pamiętajmy, że ostatnimi czasy standard życia rodziny się podniósł (pieniądze na szkolne śniadanie, ubezpieczenie zdrowotne itp.) i to wszystko TYLKO I WYŁĄCZNIE dzięki "beznadziejnej" i tak bardzo skupionej na sobie Fionie.
Równie dobrze możesz zrzucić wszystko na Franka. To on powinien być rodzicem, a nie Fiona. Zrobił sobie szóstkę dzieci i tak naprawdę wcale się nimi nie zajmował, a wszystko to spadło na Fionę. Nie jest przecież tak, że ona musiała się opiekować nimi wszystkimi. Mogła wyjechać ze Steve'em, ale postanowiła zostać z rodziną, bo widziała, że sami sobie nie poradzą, a na Franka nie ma co liczyć. Gdyby Frank pamiętał o urodzinach swojej córki (Fiony) i wrócił do domu to Liam miałby się dobrze, bo pewnie Frank by wciągnął całą kokę jedną dziurką i byłoby mu mało.
Podziwiam Cię za to, że chce Ci się kontynuować konwersację z alien_2 po tym jak napisała ''Jest nadal nastolatkiem, facetem. Oni podejmują głupie decyzje.''.
Próbuję wierzyć, że to tylko niefortunny dobór słów, bo doświadczenie na fw nauczyło mnie, że lepiej nie pytać ludzi, co rozumieją przez takie teksty, bo można się przestraszyć.
W końcu serial wprowadził trochę realizmu i pokazuje jak łatwo się stoczyć i jak życie w rodzinie z problemem alkoholowym dotyka wszystkich jej członków. Według mnie odcinek był jednych z lepszych dotychczas, ponieważ pokazał coś więcej niż tylko balangi, łatwe unikanie konsekwencji i niesamowitą "zaradność" tej rodziny. Fiona - przez wiele lat obciążona nadmierną odpowiedzialną w pewnym momencie staje się wyjątkowo lekkomyślna i nie wierzy, że zasługuje na normalnego, przyzwoitego faceta, Lip wreszcie wychodzi na prostą i powoli przestaje "walczyć" ze światem, mała Debbie - dotychczas dziecko-maskotka w rodzinie (jedno z wcieleń DDA) szuka autentycznej bliskości ( w pierwszej serii - porwanie dziecka,teraz jej "chłopak", bo nikt nie ma dla niej czasu) itp itd.
Czy ktoś mógłby mi proszę wytłumaczyć, jak to jest z tymi studiami Lipa? Po pierwsze, Shameless dzieje się w Chicago, a MIT jest w Bostonie, czyli ponad 1000 kilometrów dalej. Podróże samego Lipa jeszcze mogłabym zrozumieć, gdyby nie wizyta jego współlokatora w 6 odcinku, no przecież nie przyleciał specjalnie, żeby koledze wypracowanie oddać. Po drugie, co z tą poezją i filozofią, przecież Lip miał studiować coś w rodzaju mechaniki?
Lip studiuje w Chicago. Jeśli studiuje kierunek techniczny to nie znaczy, że nie może być przedmiotów humanistycznych,
No dobra, przedmioty humanistyczne jestem powiedzmy w stanie zaakceptować, bo wszechstronny rozwój i tak dalej, ale co się stało z MIT? Bo czuję, jakby coś mi umknęło po drodze.
Nic ci nie umknęło, bo nie zostało to wyjaśnione fabularnie. Lokalny uniwersytet umożliwia mu jednak interakcję z pozostałymi Gallagherami, więc pewnie dlatego zdecydowali się zrezygnować z MIT.
Dodatkowo, nagrywając poprzednią serię, twórcy nie znali jeszcze planów stacji odnośnie odnowienia serialu, a że finał trzeciego sezonu miał wyjątkowo podsumowujący charakter, przyjęcie na renomowaną uczelnię byłoby idealnym zwieńczeniem jego zmagań intelektualnych.