Witam. Co sądzicie o dwóch najnowszych adaptacjach powieści o słynnym detektywie? Mam na myśli tenże serial i filmy Ritchiego. A może Waszym zdaniem książka przewyższa wszystko?
Ja osobiście zafascynowałam się każdą odmianą. W każdej z nich Sherlock i Watson są doskonale dopracowanymi, interesującymi postaciami i każdą z nich jestem w stanie "strawić" i poznać od każdej strony. (If u know what i mean ;p)
Książkowy Sherlock jest rzecz jasna wspaniałą, klasyczną postacią, którą pokochało już tylu fanów na świecie, że nawet nie ma się o co spierać. Mamy więc szarmanckiego, zadbanego dżentelmena, który lubi pykać fajkę i rzucać nieśmiertelnymi mottami. Nie gardzi akcją i, jak na tamte czasy, bywa dosyć ekscentryczny.
Sherlock Ritchiego ma tej ekscentryczności w sobie jeszcze więcej, a poza tym jest uroczym narcyzem i zazdrośnikiem. Polubiłam go takiego, a co więcej, polubiłam również Watsona, którego ledwo zauważałam w książce. Jedyne uczucia jakie tam do niego żywiłam, to w najlepszym razie litościwa sympatia. Zaś odegrana przez Jude'a Law postać jest tak wyrazista, że było to dla mnie miłą odmianą i zupełnie naturalnie się do niego przekonałam.
Natomiast co do serialu - jeżeli mam się skupić na samych postaciach, to muszę przyznać - świetna robota! Sherlock jest cynicznym, chamskim autsajderem, który jednak przejawia zachowania charakterystyczne dla książkowego Holmesa. Jest tak samo przywiązany do Johna i ma zwyczaj wpadania w śledczy szał. Jednak - czy to ciężar dzisiejszych czasów, czy przemyślana decyzja scenarzysty - jest to człowiek bardziej antypatyczny i skupiony na sobie. Na dodatek brakuje mu uroku RDJota. A jednak - któż z nas, fanów, nie polubił serialowego Sherly'ego? ;)
Trudno mi oceniać, które z tych dzieł jest najlepsze. Może Wy macie mocne, wyrobione zdanie? ;) Czekam na Wasze opinie.
Sorry, co do dopracowania postaci w drugim akapicie, to uważam iż w książce Watson nie jest zbyt dokładnie opisany. Nie zapisało mi zmian.
Dobrze to ujęłaś, że książkowy Sherlock był ekscentryczny jak na tamte czasy - wiadomo, akcja książki działa się jeszcze w XIX wieku i ludzie, ich zachowania, język - wszystko było diametralnie różne niż obecnie. Po obejrzeniu serialu zaczytuję się w Holmesie i śmiało mogę stwierdzić, że w porównaniu z książkowym postać Cumberbatcha jest po prostu ostatnim chamem :D ale to tylko dodaje postaci wiarygodności i czyni ją jeszcze ciekawszą. Przypuszczam, że właśnie taki byłby Holmes gdyby Conan Doyle tworzył w XXI wieku.
Uważam, że w serialu najlepiej jest przedstawiony stosunek Holmesa do innych ludzi - to jak nimi gardzi, jak chociażby Andersonem :) najlepiej jest też ukazany geniusz Holmesa - sceny dedukcji są wprost oszałamiające.
Filmy Ritchiego traktuję bardzo jako fajną, troche kryminalną, komedię i możliwość obejrzenia Roberta Downeya - który też stworzył fajną postać, chociaż jego Holmes jest większym wariatem :D jest mniej opanowany niż Sherlock serialowy czy książkowy. Co do Watsona to bardziej przemawia do mnie postać Martina Freemana - świetnie kontrastuje z Cumberbatchem.
Pozdrawiam :)
Ta, znam skądś chęć popatrzenia sobie na Downeya ;D
Co do Watsona, to ten serialowy jest taki... pocieszny. No nie wiem jak to ująć, ale jest takim wiernym, lojalnym towarzyszem Sherlocka, że aż słodko to wygląda. Poza tym ma oczywiście wyraźnie zarysowany, fajny charakter, ale Jude dodaje swojej postaci więcej siły i męskości, co czyni go w moich oczach bardziej porywającą postacią... Nawet jeżeli dużo bardziej odbiegającą od ksiązkowego pierwowzoru ;) Ale poza tym obie kreacje bardzo lubię.
Zgadzam się co do tego, że gdyby Doyle miał tworzyć Holmesa w dzisiejszych realiach - byłby on bardzo podobny do serialowego. Serio, tak strasznie polubiłam postać Cumberbatcha, że sama nie wiem, co o tym myśleć ;)
Jessu, oglądałaś już Rachenbach Fall? Kompletnie nie wiem, jak to przetrawić, wczoraj go do czwartej rano oglądałam. Jakbyś chciała ze mną przedyskutować kilka wątków, to chętnie bo ja i moja psiapsióła nie wiemy jak się ustosunkować do niektórych rzeczy i ogólnie... smutno :'(
Obejrzałam już kilka tygodni temu i nie mogłam przeboleć że trzeba będzie tyle czekać na następny sezon (w zasadzie to nawet nie wiadomo jeszcze ile :P). Teraz już mi się polepszyło ale i tak czekam z utęsknieniem ;)
No dokładnie! Niby dopiero wczoraj skończyłam drugi sezon, ale mogłabym całe wakacje oglądać kolejne odcinki. W głowie wciąż mi leci theme z filmu, a jak odpłynę myślami jeszcze dalej, to słyszę to schizowe "haaaaaaaj!" Jima Moriarty'ego ;D
Myślę, że ogromna część sukcesu tego serialu to odtwórcy głównych roli, a właściwie "chemia" jaka ewidentnie między nimi jest. Benedict stworzył postać od nowa, po swojemu - ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Jedni doceniają to, ze nie muszą po raz kolejny oglądać tego samego Sherlocka, który przesiaduje przy kominku z fajką albo biega po Londynie w czapce-uszatce;) Serialowy Sherlock tej czapki nie lubi i bardzo dosadnie to okazuje w niektórych momentach.;) Inni z kolei krytykują za to, ze jest jedynie chamem i socjopatą i że brakuje mu głębi oryginalnej postaci, chociaż co do tego ostatniego, to akurat nie jest do konca zgodne z prawdą. Serialowy Watson z kolei to osoba z własnym życiem i opiniami. Nie jest tylko pomocnikiem, który jak wierny piesek podąża za swoim panem, ale wybija się ponad to. Potrafi docenić kunszt Sherlocka, ale jeśli coś mu się nie podoba lub z czymś się nie zgadza to mówi o tym wprost. Przez to te dwie postaci w serialu świetnie się uzupełniają.
No właśnie :) Aczkolwiek nie zgodzę się w ogóle z opinią, że serialowy Sherlock jest jedynie chamskim socjopatą. Głębokość charakteru tej postaci możemy chociażby doświadczyć w "Scandle in Belgravia" kiedy Sherlock chwilami osuwa swoją maskę. Nie mówię już o "Reichenbach Fall".
Masz rację, dlatego napisałam, że "nie jest to do końca zgodne z prawdą":) To postać, która ewoluuje i z odcinak na odcinek możemy dostrzec nowe "warstwy". Po pierwsze emocje, które pojawiają się po jego spotkaniu z Irene Adler - nie jest to miłość, ale sympatia i szacunek do samego końca. Po drugie jego związek z Molly, wydaje się, że jej nie dostrzega, ale w ostatnim odcinku okazuje się, ze jak najbardziej - wie, że ma w niej wierną przyjaciółkę, na którą zawsze może liczyć i nie wstydzi się poprosić jej o pomoc. To są jego ludzkie oblicza, które uważny widz na pewno zauważy:)
Wymieniłaś moje ulubione momenty :3
Bardzo lubię chwile kiedy odkrywamy "ludzkie" części Sherlocka. Element który towarzyszy nam chyba od początku, to niesamowite przywiązanie do Johna. Sherlock trafił na człowieka, z którym nadzwyczaj dobrze się dogadał i chociaż nie okazuje tego zbyt wylewnie, nawet najmniej uważny widz zauważy, jak Sherlock docenia to, że John wytrzymuje z nim nawet w najgorszych chwilach. Chociażby kiedy Sherly jest 'bored'. :D
Właśnie to miałam na myśli pisząc o chemii tych dwóch postaci,a właściwie aktorów wcielających się w postaci. Użyłam sformułowania "uważny widz" dlatego, ze czasem mam wrazenie, ze niektóre negatywne głosy biorą się z tego, ze ludzie przez jeden aspekt jaki im nie odpowiada, np "główny aktor mnie wkurza" albo "za mało zbliżone do oryginału" nie dostrzegają pewnych ważnych aspektów.
Dokładnie! Denerwują mnie opinie typu: próbowałam/łem obejrzeć, ale główny bohater mnie irytuje/ma brzydką twarz.
Toż to puste i małostkowe jest! 'Sherlock' jest serialem z doskonałym scenariuszem, świetną grą aktorską i - jak wspomniałaś - pomiędzy dwoma głównymi bohaterami rzeczywiście jest swego rodzaju 'chemia' :)
Nie mówiąc już o tym, że ocenianie urody jest subiektywne i nie powinno mieć miejsca w rzeczowej dyskusji o serialu czy filme. Jak dla mnie głowny bohater wcale nie jest brzydki, wręcz przeciwnie, ale nigdzie o tym nie wspominam (poza tym komentarzem;) dlatego, ze to po prostu nie ma nic do rzeczy!
No to ja wspomnę. Jest piękny <3
Nie no, żartuje. Ja też staram się nie wspominać o urodzie przy rzeczowym ocenianiu filmu. Ludzie za bardzo przyzwyczaili się do ładnych buziek głównych bohaterów. Moim zdaniem Cumberbatch jest strzałem w dziesiątkę. Gra więcej niż świetnie, a na dodatek ta jego niecodzienna bladość... Um :)
Otóż to, powinno sie oceniać zdolności aktorskie a nie powierzchowność. Jak ktos nie lubi patrzeć na "nietypowych" aktorów, to niech nie ogląda dobrych europejskich seriali tylko skupi się na hollywoodzkich produkcjach - tam są same "perfekcyjne" buzie. Proste...
Własnie! Ale nie, oceniają na 1 i zaniżają ocenę porządnego serialu. To smutne :( Hollywood zabija w ludziach obiektywizm. Chociaż bez przesady, jest również wiele nie-hollywoodzkich produkcji, które promują urodę/ciało zamiast talentu.
Muszę się też wypowiedzieć na temat Martina Freemana. Wykorzystał każdą daną mu scenę na to, aby oczarować nas swoją postacią. Mam wobec niego wielkie oczekiwania w "Hobbicie" :)
Zgadzam sie w 100%! Też z niecierpliwością czekam na "Hobbita" i mam nadzieję, że się nie zawiodę:))
Ja mam również nadzieję, że wielu ludzi go pozna i polubi :) Zasługuje na to! To również może zaprowadzić fanów "Hobbita" do Sherlocka. Nie jestem pewna, czy to dobrze, czy nie... No ale dobry serial powinien się sam obronić :)
Naprawdę? ;) Myślałam, że z mojej wypowiedzi wynika, że to wiem.
A tak naprawdę, to nie będzie tylko głosem, będzie animował całą postać, jak Andy Serkiss Golluma. Tak naprawdę już to zrobił, skończyli kręcić jakiś czas temu :D
Sorry, źle ujęłam moją poprzednią myśl - nie chciałam Cię 'uświadomić' tylko zaznaczyć kogo gra Benny i rozwinąć dyskusję :D
Hm. Ciekawe czy da się, żeby smok mówił cofniętym podbródkiem i zwinnie podrywał się z kanapy? xD
Robert w roli Holmesa był że tak powiem uroczy - mnie osobiście rozbrajał :) Poszłam do kina obejrzeć sobie Roberta i w końcu musiałam zdobyć oba filmy, bo lubię do niego wracać. Właśnie taki fajny wariat ;) Jeśli chodzi o wizerunek książkowy to najbardziej pasje mi Matt Frewer - jego Sherlock był najbliższy obrazowi jaki powstał w mojej głowie podczas lektury.
Co do serialu to jak dla mnie szkoda gadać. Sherlock i współczesność? To się gryzie. To nie Sherlock... Może i aktorzy sympatyczni, ale ogółem pomysł na produkcję według mnie koszmarny. Obejrzałam z 5 odcinków wychodząc z założenia, że może trafiłam akurat na taki... no ale niestety. Poroniony pomysł :( Cierpię razem z Doylem, który zapewne przewraca się w grobie. :/
Jestem w stanie zrozumieć Twój punkt widzenia, ale mimo wszystko... Nie sądzisz, że ocena '1' to trochę okrutne potraktowanie porządnej produkcji? Na serio, uważasz że jest równie zły albo nawet gorszy od tysiąca innych, nieraz bardzo pustych seriali, które już nawet nie śmieszą? Nie mam nic do tego, że nie podoba Ci się przełożenie Holmesa na nowoczesność - tylko aż tak trochę przykro mi się robi jak patrzę na wystawioną przez Ciebie ocenę. Mogłabyś dać chociaż 4-5 za sympatycznych bohaterów właśnie i niekiczowate wykonanie ;)
Pozdrawiam z upalnego Wrocławia.
Dziękuję, że umiesz lub raczej starasz się zrozumieć... mnie to po prostu boli. Zrobić coś takiego z kimś takim jak Sherlock? Co jeszcze? :/
Co do oceny. Jakiś czas temu zaczęłam oceniać filmy/seriale na podstawie tego jakie wzbudzają we mnie uczucia. Film może być technicznie świetny, ale kiedy jest niestrawny dla mnie jako widza nie umiem mu podnieść oceny bo miał ładną scenografię, a aktorzy sympatyczni. Cóż wykonanie jak dla mnie akurat było strasznie kiczowate i wręcz głupie... z postaci zrobiono nie wiadomo kogo... No po prostu nie mogę na to patrzeć. Dlatego ocena jest taka a nie inna. Nie oceniam jako krytyk tylko jako widz. A dla mnie jako widza ten serial to jedna wielka pomyłka... :/
Możesz rozwinąć kwestię "kiczowatego i wręcz głupiego wykonania"? Zaintrygowałaś mnie...
Jak można sportretować Sherlocka tak jak opisał go ACD? No żenada po prostu i totalny brak warsztatu aktorskiego... Trzeba było dać się ponieść aktorskiej wyobraźni!
Dać ponieść wyobraźni aktorskiej - bez przesady... Sherlock miał złożoną osobowość - tutaj robi się z niego jedynie socjopatę i dziwoląga. trzeba pamiętać, że Sherlock nie jest tylko niezrównoważonym dzieciakiem (a tak wg. mnie wygląda interpretacja serialowa) a człowiekiem, który umie być dżentelmenem, umie zachować zimną krew (i nie tyczy się to jedynie sensacyjnych scen), jest świetnym aktorem i potrafi być przeuroczy kiedy chce. Postać w serialu zaś jest spłycona i dlatego twierdzę iż tworzy dość kiczowaty obraz. Odtwórca głównej roli mógłby się trochę bardziej postarać i trochę lepiej poznać swego bohatera...
Rozumiem, po prostu boli Cię że w pewnym sensie zdeptano książkowego bohatera ;) Ale wiesz, twórcy po prostu mieli taką ideę. Sherlock specjalnie jest zrobiony na psychicznego mizantropa. Ja go takiego uwielbiam, ale nie będę starała się Ciebie przekonać, bo rozumiem mniej więcej Twoje odczucia... Sama miewam je do niektórych produkcji. Na przykład, wiele osób nie umie zrozumieć, czemu "Sali Samobójców" dałam jeden. A ja nawet nie chcę do końca tłumaczyć. Po prostu w moim odczuciu, ten film na tyle u mnie zasłużył.
So, I understand you ;) Nawet jeśli trochę ranisz moje serduszko...
Naprawdę ranię serduszko? Ojć... Ale wiesz... i ja mam zranione :(
A tak na marginesie sądzę iż gdyby serial nie opowiadał o Sherlocku tylko był w pełni wymyślony mógłby być dla mnie naprawdę fajnym filmem. A tak. No po prostu to nie Sherlock. Próbowałam oglądać z nastawieniem że to przypadkowa zbieżność nazwisk itp. No i się nie udało :(
Ja mam kłopot z Zieloną Milą. Owszem film dobry i ma wymowę, ale straszliwie mi się nie podobał i dziąłał na mnie na tyle dołująco, że nie chciałabym go więcej zobaczyć. Czasem tak bywa po prostu :P
No to u mnie tak właśnie było z 'Salą'. Zbyt depresyjny ;(
Wiesz, w sumie tak właśnie podchodzę do wszystkich produkcji z Sherlockiem. Wymyślone kreacje staram się uznać za nowe postacie, nowe charaktery. Tego serialowego rzeczywiście trudno uznać za dżentelmena, ale akurat nie zgodzę się, że nie umie zachowywać się uroczo. Choćby w scenach z Molly - kiedy chce ją o coś poprosić, podlizuje jej się okropecznie i robi to z niezłą znajomością psychiki ludzkiej. Albo jak udaje kogoś innego, albo gdy przesłuchuje niektórych świadków... Sytuacji jest wiele.
No ale kumam, ty go nie lubisz i już ;) Musi się jakoś wyrównać bilans do tych wszystkich rozkochanych fanek ;D
Obejrzałaś wszystkie odcinki? Bo wydaje mi się, że nie widziałaś Reichenbach Fall. Ten serial to układanka, która zmienia kształt po dołożeniu kolejnych elementów. Po obejrzeniu całości zupełnie inaczej patrzę na poszczególne odcinki i bohaterów, zwłaszcza na Moriarty'ego w Blind Banker. ;)
No widzisz, czyli brakuje Ci elementu układanki... Nie tego, o którym myślałam, ale jednak.
A ja zmieniłam stosunek do Jimmyego w Great Game ;) Boże, Reichenbach był taki schizofreniczny... A przynajmniej końcówka. Noż, przeżywałam to bite kilka dni ;) Conajmniej...
Moja ogólna przygoda z Sherlockiem zaczęła się własnie od filmu z RJD (i od tego filmu moja miłość do tego aktora ;)). Film ogromnie mi się podobał, akcja (choć zdziwiły mnie np. sceny, jak walczyli na tych arenach), muzyka, gra aktorska, fabuła... No cud miód! ;) Po 2 części dowiedziałam sie o serialu, ale byłam 'wrogo' nastawiona ;D No bo taki fajny film z Robertem, a tu na forum wyjeżdżają, że ten brzydal z serialu(cóż, początki bywają trudne ;P) jest lepszy od RDJ! Z nudów, bez zainteresowania, ba, wręcz zniechęcona, zaczęłam oglądać serial. I tutaj całkowite zdziwienie! Początkowy mało przystojny bohater kompletnie mnie zauroczył, Watson, mimo że trochę taki... hm.... nieporadny, oczarował. Po 2 odcinkach oceniałam serial na 10+, a tam znowu niespodzianka-Moriarty. Pierwsza reakcja- skąd oni wytrzasneli takiego gościa?! (jak dla mnie wyglądał... mało poważnie i dziwnie, jeśli mnie rozumiesz ;)) Po drugim sezonie już jestem przekonana co do każdego aktora obsadzonego w tym serialu. :D I tutaj u mnie pojawia się problem. Czy gdybym miała wybierać to film czy serial? Ciężko mi odpowiedzieć na Twoje pytanie, wydaje mi się, że nasze odczucia sa podobne ;P Oba uwielbiam, aktorzy super, muzyczka słuchana nałogowo, fabuła... no, i tak się za dużo rozpisałam! Kocham po prostu oba! ;)
Kobieto, mam tak samo! Najpierw totalne zauroczenie RDJotem (i jęczenie typu: Boże, czemu on jest dla mnie za stary?!), i wkurzanie się, że istnieje jakaś wredna, angielska gęba Sherlocka z BBC. A jednak chciałam obejrzeć owe dzieło.
Wiesz co mi się podoba chyba najbardziej? Że w tym serialu nic nie stara się rzucać wyzwania hollywoodzkiej wersji. 'Sherlock' jest zarąbisty sam w sobie, nieco bardziej schizofreniczny, ale i mniej wariacki. Watson jest tutaj milszy, Sherlock bardziej oziębły i złośliwy, wręcz chamski, chociaż, chociaż, uśmiecha się w sumie nierzadko 8D (ósemka to oczka zauroczenia ;P)
Mam identycznie, kocham obie adaptacje! ;> Wiesz, zauważyłam ostatnio ciekawe zjawisko. Większość fanów Sherlocka Holmesa jest spoko i ma podobne opinie do moich ;D Może chodzi o to, że wszystkie produkcje są naprawdę super, nie mówiąc o książce.
Who doesn't love Sherlock? <3
RDJ jest jaki wino- im starszy tym lepszy! ;) A na poważnie- serial wymiata, ale pewnie gdyby nie film nie skusiłabym się (tak, wiem, książki, książki, ale co moge poradzić jak wcześniej nic z Doyla nie czytałam :P) ;)
Ps. Nie wiem czy u Cb też było to zjawisko. Cumberbatch, 1 epizod- Oh God why...., ale z każdą minutą po prostu.. wow.... A zwrócilaś uwagę na boski głos Benedicta? Po prostu teraz na okrągło 'Casanova' albo 'Cabin pressure'. Polecam! :D
Właśnie chciałam nadmienić, że Ben ma ZAJE*ISTY głos! Noż, cud, miód, lody czekoladowe, cytrynowe, słońce, plaża, ocean, pałace, szlachta... Wszystkie najwspanialsze skojarzenia na świecie ;D A John ma nawet podobny głos do Jude'a, zauważyłaś?
W ogóle, Benedict jest taki brzydki i taaaaaki piękny jednocześnie! Serio, ja go kocham i wyjdę za niego, o! xD
A, tylko najpierw muszę poczekać, aż Ajrin Sralnij się usunie ;/ Nie lubię jej.
Szczerze mówiąc na głos Johna nie zwróciłam większej uwagi, ale zrobię to pewnie przy 'Hobbicie', no chyba że ten nekromanta zaabsorbuje mnie całkowicie ;D
odp. na poniższy ;): 'Casanova' to audiobook czytany prze Cumberbatcha (no ideał) a 'Cabin pressure' to audycja radiowa (takie 30-min skecze) radia BBC, jedną z ról gra tam właśnie Benedict, humor trochę angielski czasami, ale mimo to często można się pośmiać (no normalnie czasami totalny absurd ;D). Polecam, znajdziesz to wszędzie praktycznie ;)
Ps. Jeśli Irene się powiedzie to zostaje Ci jeszcze Cumberbatch-kawaler ;)
Ps2. Kocham Rachel jako Irene- perfekcyjna! Ta w serialu trochę mnie odrzucała, była taka... dziwna :D choć nie powiem, s2e1 chyba mi się najbardziej podobał (no, może na równi z s2e3 ^^)
Ja też kocham Rachel McAdams! Strasznie lubiłam jej Irene i mam nadzieję że zmartwychwstanie w 3 hollywoodzkiej części ')
Poszukam jutro tych audiobooków, dzięki ;)
A co do Benedicta i ślubu, to rzecz jasna żartowałam, jest ode mnie dwadzieścia lat starszy ;D Tak, teraz każdy może obliczyć ile mam lat xD
Ta, dokładnie, po co mam się przejmować? ;D Przecież ja jestem bardzo dojrzała, a on pewnie nawet w rzeczywistości jest trochę nienormalny. Parzyłabym mu herbatki i częstowała ciasteczkami. Ogólnie, "dokarmiałabym go", jak to ujął w "Unaired Pilot" xD
Czytałam, że Benedict jest bardzo inteligentny (mi to na przykład doskonale pasuje ;)) Jak lubisz piec i gotować nie ma problemu, nie? :D W końcu pieniądze też pewnie ma to hulaj dusza! :P
No właśnie! No to jeszcze tylko musi się we mnie zakochać ;d
Ej, to super że jest inteligentny. Nie zniosłabym głupka. Jak to dobrze, Dżizas, inteligentni ludzie są spoko. Tylko w sumie bardziej się liczy charakter... A o fajnych ludzi coraz trudniej w dzisiejszych trudnych czasach, proszę Ciebie, :/
Cóż, mamy wiele wspólnego gdyż ja też nie znoszę ludzi mało.. rozgraniętych, że się tak wyrażę. :D Ludzie... z tym chyba zawsze jest problem, bo niestety (lub stety, zależy od punktu widzenia) wiele zależy od środowiska oraz od kultury w której przebywamy.
Why people can't just think?!
Mi jest smutno, że w naszym porządnym, polskim społeczeństwie dochodzi do takiego spustoszenia i zdresowienia :/ Serio, kiedyś było lepiej. Ale nie będę narzekała, jak jakaś babcia ;D
I BELIEVE IN SHERLOCK. MORIARTY WAS REAL.
Dobra babcia nie jest zła ;)
Co do tego napisu- plakaty z Jimmim mnie urzekły :D Były GENIALNE!
Znaczy wiesz, moja pierwsza reakcja - Moriarty, serio? Ale że serio? Zachowanie i ogólnie.. SERIO?! Ale juz przy ostatnim nikt, ale to nikt inny. Ta guma do żucia, ten głos, mimika, ruchy. To dokładnie tak miało wyglądać. Po prostu dla mnie był genialny :D (no i chcę go jeszcze raz!)