Ano z prostej przyczyny - Mary. Właściwie cała akcja toczy się wokół niej. Pierwszy odcinek - jakieś tam wyjasnienie jak to Szerlock przeżył - jasne, musiało tak być. Drugi odcinek - cały o weselu Watsonów. Niby ok, ale jednak biednie, zważywszy że cały sezon ma trzy ocinki. Trzeci odcinek - gwóźdź do trumny. No bo Mary to jednak nie Mary. Ku*wa, czekam aż na koniec czwartego sezonu okaże się że pani Hudson to agentka KGB. A gdzie w tym wszystkim kunszt Szerloka? Gdzie ta magia każdego odcinka, że z niecierpliwością czekało się na następny? Aj bieda i nie mogę tego przeboleć. Jakaś taka nieudolna telenowela się z tego zrobiła. A szkoda, bo przecież taki potencjał! Zapraszam do dyskusji.
Moim zdaniem 3 sezon nie był zły, ale rzeczywiście czegoś mu brakuje. Lubię postać Mary, ale to, że jest agentką było przesadą. Cóż, musimy liczyć na to, że SM i MG przeczytają nasze dysjusje i wyciągną z nich wnioski ;-)
No ale końcówka trzeciego sezonu....zbyt romantyczna nie uważasz? Nasz Szerlok nagle zaprzecza całemu swojemu socjopatycznemu usposobieniu i poprostu zabija Magnussena na rzecz Mary (która go nadodatek wcześniej postrzeliła)....gdzie w tym przejaw geniuszu i logiki z poprzednich sezonów? Ja rozumiem, zrobił to dla Watsona ale no bez przesady, za dużo tu patosu jak na Szerloka. Ogólnie w całym sezonie faktycznie czegoś brak tak jak napisałeś. Zobaczymy co przyniesie sezon czwarty, bo przecież najprawdopodobniej Moriarty zmartwychwstał (lol)
Tak, masz rację, w 3 sezonie Sherlock stał się bardzo,, ludzki''. Co myślisz na temat Moriarty'ego? Ja mam nadzieję, że wróci, bo wtedy cały serial ma inny charakter.
Tak, bardzo trafnie no ujęłaś :) Zbyt "ludzki" i chyba to sprawiało że emocje przy oglądaniu trzeciego sezonu u mnie tak opadły.
Co do Moriartego to mam mieszane uczucia, a konkretnie do sposobu ożywienia go w jakiś sensowny i nie naciągany sposób :) Jasne że bez niego serial sporo stracił, miejmy nadzieję że powróci w wielkim stylu i że nie będzie to jakiś klon czy cuś :) Chociaż w sumie wszystkiego się można spodziewać...
Po Sherlocku - oczywiście ;-) Chciałabym, żeby Moriarty wrócił, ale jeśli jego powrót ma być naciągany, to niech zostawią Jima w grobie :-D
No cóż, trzeba byłoby się nieźle nagłowić, żeby ożywić kogoś, kto palnął sobie w łeb. I to tak, żeby nie było naciągane. Mi się jednak wydaje, że drugie zmartwychwstanie postaci to już byłoby za dużo. Bardzo lubiłam Jima i brakuje mi go. Ale nie przesadzajmy. Lepiej by pozostał sobie spokojnie w grobie, niż jakby z serialu miało powstać jakieś tanie sf:)
Gdy Conan Doyle ożywiał Sherlocka w 1903 też mówiono, że to naciągane, a jednak ludzie z czasem jakoś to zaakceptowali :D
Zgadzam się.Sezon 3 trochę mnie zawiódł .Nie podoba mi się cały ten pomysł z Mary.No i gdzie podział się ten Sherlock w którym zakochałam się w 1 sezonie?Magia prysła...Może sezon 4 będzie lepszy.
Mary nie jest tu problemem, przynajmniej nie dla mnie. Problemem jest zmiana która zaszła w Sherlocku - jest zbyt ludzki - a poza tym ten "udawany" romans w ogóle do tego nie wpasował
Sherlock nie jest i nie był nigdy socjopatą - tak przynajmniej mówi Steven Moffat w jednym z ostatnich wywiadów. "Jest przeciętnym mężczyzną o nieprzeciętnym mózgu" i żeby odseparować się od ludzi i uczuć, które idą w parze z kontaktami międzyludzkimi, "nauczył się" zachowywać jak socjopata, do czego się przyzwyczaił, bo nie przeszkadza mu to w pracy. Przez Johna zaczął doceniać przyjaźń i inne uczucia.
Wiesz, że to pasuje do mojego wizerunku Sherlocka. Sherlock często jest uważany za człowieka bez uczuć, a dla mnie to jest błąd. On uczucia ma, zdecydowanie, ale świadomie się od nich zdystansował. W trzecim sezonie dowiadujemy się też, że ma wiele słabości i dla mnie to jest wiarygodne. Z tego co zaobserwowałam i dowiedziałam się w ciągu mojego życia - osoby bardzo wrażliwe, emocjonalne, mają skłonność do dystansowania się od emocji, uczuć, spychania ich w głąb, właśnie dlatego, że odczuwają wszystko żywiej i więcej rzeczy je porusza. To trochę taka reakcja obronna.
Moim zdaniem Sherlock jest nieprzeciętny pod każdym względem ( niech tam sobie Moffat mówi co chce), a jeśli nie widzieliśmy w dwóch pierwszych sezonach wielu przejawów uczuć z jego strony, to dlatego, że nie dopuszczał ich do siebie. A John sporo rzeczy w jego życiu zmienił. Dla mnie dziwne byłoby, gdyby nie zaszła w nim żadna pzemiana, nawet najdrobniejsza. Sherlock musiałby być chyba zimną rybą typu Magnussena.
Moffat tylko chciał wyraźnie podkreślić, że Sherlock nie jest socjopatą, tylko jest 'normalny' :) oczywiście, że Sherlock jest nieprzeciętny!!!!
Dla mnie to też normalny zabieg, że Sherlock się trochę zmienił. W sumie sztucznie by było gdyby się to nie zdarzyło :)
czytałam gdzieś wywiad z BC i on również zaprzeczył, jakoby Sherlock był urodzonym socjopatą
jego zachowanie wynika w dużej mierze z dzieciństwa i trudnej relacji z genialnym bratem
trzeba było wyłączyć wszystko co przeszkadzało mu dorównać
wydaje mi się, że był dosyć wrażliwym dzieckiem z niszczącym kompleksem idealnego starszego brata (mały Moffat zdecydowanie nie gra małego socjopaty)
w tej chwili, po latach wyłączania uczuć, rzeczywiście jest dysfunkcyjny - potrafi być jednocześnie odstręczający i rozczulająco troskliwy (jedna z moich ulubionych scen w trzecim sezonie - do mieszkania Sherlocka wpada Greg Lestrade, by mu pomóc ;) )
na pewno nie radzi sobie z uczuciami i te strefę życia ma poszatkowaną (to nie jest tak, że za szklaną taflą swojej "socjopatii" trzyma swoją nieużywaną nieskalaną normalną uczuciowość, którą tylko wyłączył i całkowicie świadomie to kontroluje)
dziecko też się musi uczyć miłości, przyjaźni, itp.
uważam, że jest to bardzo ciekawe, o wiele bardziej interesujące, niż gdyby naprawdę był socjopatą
dlatego mi się trzeci sezon podobał :)
postać Mary jest świetna, już mi jej żal i będę tęsknić :(
Dobrze napisane. Myślę że takie wyjaśnienie pozwala lepiej znieść (po pierwszym szoku) zbytnią "ludzkość" zmartwychwstałego Sherlocka.
Wg mnie jednym z najmocniejszych punktów 3. sezonu jest właśnie rozwinięcie relacji braci Holmes :)
Zgadzam się z tobą - nie miałam na myśli tego, że trzyma za szklaną taflą normalną uczuciowość, jak napisałaś, ale właśnie to, że tak długo ją wyłączał, ignorował, powiedziałabym nawet że aż do momentu poznania Johna, że stał się dysfunkcyjny, nieporadny w tej sferze.
Zresztą Sherlock w istocie jest pod wieloma względami dzieckiem, zawsze miałam takie wrażenie. Jest dużo takich momentów np. z Molly, ale i z innymi, w których widać, że on często nie zdaje sobie sprawy, nie rozumie, jakie uczucia wywołuje jego zachowanie w innych ludziach, że sprawia przykrość, itp. Chyba dopiero John zaczął go ,,cywilizować" - kiedy napomina Sherlocka, że zachowuje się niestosownie, że powinien zwrócić uwagę na fakt, że ktoś cierpi w wyniku jego zachowania itp.
A tak na marginesie, ostatnio po kolejnym seansie Sherlocka rzuciło mi się w oczy wyjątkowo wyraźnie( nie wiem, dlaczego wcześniej nie odczułam tego aż tak mocno), jak bardzo Sherlock musiał być samotny zanim poznał Johna. O wiele bardziej zwróciła moją uwagę samotność Johna. Teraz, gdy oglądam 1 odcinek dostrzegam, że i Sherlock był w podobnej sytuacji, a uświadomiła mi to m.in. scena z Sally Donovan i jej teksty w kierunku Sherlocka - nazywanie go świrem, pytanie skąd wziął Johna i przede wszystkim, odradzanie Johnowi przyjaźń z Holmesem. Jakoś tak zaczęłam mu naprawdę współczuć. On chyba nie otrzymał wcześniej od nikogo tyle bezinteresownej sympatii/zrozumienia/podziwu/zainteresowanie, co od Johna Watsona. Widać to zwłaszcza, gdy słyszy komplementy od Johna i jest taki zdziwiony, mile zaskoczony, jakby to było dla niego coś nowego. Tak to odebrałam w każdym razie.
był dla swojego brata trochę złotą rybką (trochę, bo w miarę rozwoju relacji między braćmi Holmes widzę u Mycrofta coś jakby wyrzuty sumienia,za wpływ jaki miał na młodszego brata)
żeby zdobyć uznanie Mycrofta miał szybko i klarownie myśleć i tylko przez ten pryzmat się wartościował
więc kiedy się okazuje, że ktoś do niego żywi uczucia i Sherlock sam zaczyna czuć, to musi być oszałamiające - taki dziewiczy emocjonalnie facet otwiera drzwi do nowego świata, do tej pory deprecjonowanego
ostatecznie przedmiot pogardy staje się motorem działania (koniec Magnussena)
no i altruizm się pojawia, a to już w ogóle wisienka na empatycznym torcie
nie wiem, co będzie potem, ale do tej pory relacja Sherlocka i Watsona jest prowadzona w poruszający sposób
smutne mamy czasy, teraz miłość się kojarzy głownie z chędożeniem, a przecież przyjaźń jest jej wspaniałą odmianą
uczucia żywione przez Sherlocka też są interesujące, bo takie, hmmm... niesztampowe, nie wciśnięte w konwenans, w to, jak jesteśmy uwarunkowani przez kulturę, zwyczaj, wychowanie, wymykają się zwykłym wyobrażeniom co i jak powinno wyglądać - trochę mi się z Istotą/Stworem z Frankensteina to kojarzy (ciekawa jestem czy miała ta kreacja jakiś wpływ na postać czującego Sherlocka) - są może jak u dziecka, które nie rozumie co czuje (zgadzam się z Tobą - Sherlock rzeczywiście ma w sobie dużo z dziecka)
jak na wrednego socjopatę Holmes ma całkiem spore grono osób, które dadzą się za niego pokroić ;)
i Molly jest ważna, bo jej szczerość, obnażenie (wielokrotne tak bardzo upokorzona przez Sherlocka), oddanie, też małymi kropelkami robią dziurę w tej szklanej tafli
miłość otaczała Sherlocka jeszcze przed Watsonem (rodzice, Molly, w jakiś sposób Lestrade) tylko nie było informacji zwrotnej
cała ta dynamiczna gmatwanina pragnień, lęków, złożonych relacji między bohaterami jest dla mnie jeszcze ciekawsza niż intryga kryminalna, genialny zimny Sherlock szybko by się mi znudził, psychopatów/socjopatów w kinie i tv jest obecnie pod dostatkiem
Co do drugiego akapitu - nie bardzo podoba mi się to, dzieje się w różnych kręgach fanowskich( nie wiem jak to inaczej nazwać) a propo przyjaźni Sherlocka i Johna, czyli to absurdalne dla mnie doszukiwanie się podtekstów erotycznych, seksualnego przyciągania, o zgrozo, tak jakby przyjaźń czy miłość między przyjaciółmi nie mogła być czymś pełnym i pięknym. Trafiłam kiedyś na rysunek fana przedstawiający Holmesa i Watsona w scenie miłosnej, erotycznej w zasadzie, i stwierdziłam, że nie chcę nigdy więcej czegoś podobnego oglądać. Nie żebym miała coś przeciwko związkowi homoseksualnemu, ale to wygląda tak, jakby mnóstwo osób za wszelką cenę chciało sprowadzić łączące ich uczucie, całą relację, do chędożenia właśnie, co jest wg mnie obraźliwe i poniżające dla tego, co ich łączy.
Może to zabrzmi trochę dziwnie, z rodzicielską miłością jest tak, że oni kochają dziecko dlatego, że ono ,,jest", zwykle mniejsze znaczenie ma, ,,jakie'' ono jest. Może Sherlock potrzebował, aby ktoś pokochał go właśnie za, że jest jaki jest.
Co do Molly i Lestrade'a - może John po prostu okazał się tą odpowiednią osobą mającą wytrych do serca Sherlocka, którego tamci nie potrafili znaleźć:)
widziałam gdzieś w sieci filmik z jakiegoś spotkania chyba z fanami, gdzie aktorom podstawiono do czytania fragmenty takiej alternatywnej homohistorii, to była jakaś scena erotyczna między Sherlockiem a Whatsonem
był dym, byli zbulwersowani, Amanda uspokajała potem w kuluarach BC...
gdzieś tam w historii na YT powinno być, jak będę miała chwilę, to pogrzebię i poszukam
Nie dziwię się, że byli zbulwersowani.
Z drugiej strony, co to było za spotkanie i co to za fani?
nie pamiętam co to było
samo podejście od czytania nie było pokazane tylko potem zachowanie aktorów w kuluarach
gdzieś w komentarzach pod filmem był przez użytkowników wyjaśniony kontekst, link do przeprosin ze strony nie pamiętam - albo organizatorów spotkania, albo moderatora, albo autora tekstu
bo rozumiem kreację homoseksualisty w kinie czy teatrze, BC grał już świetnie takie role i się przymierza do kolejnych, ale wykorzystywanie aktorów do uwiarygadniania swoich kiczowatych fantazji to upokarzające i po prostu kretyńskie
jak znajdę to wrzucę
,,ale wykorzystywanie aktorów do uwiarygadniania swoich kiczowatych fantazji to upokarzające i po prostu kretyńskie" - no, dokładnie, i chamskie na dodatek. Parapety jednak chodzą po świecie. Takie rzeczy, jeśli już się napisze, to się zachowuje dla siebie, względnie dzieli z znajomymi lub przyjaciółmi, a nie prezentuje aktorom i podstawia do odegrania. Zero szacunku i kultury.
http://blog.zap2it.com/pop2it/2013/12/benedict-cumberbatch-martin-freeman-forced -to-read-sherlock-fan-fic.html
filmu znaleźć nie mogę
zadziwia natomiast miejsce wtopy
dzięki, widziałam ten tekst, miałam nadzieję że jednak istnieje uwiecznienie tego incydentu :/
dobrze, że nie ma (ale w sumie dziwne, że nic się nie przedostało), dopiero by był cyrk :(
w swojej wredności chciałabym to raz zobaczyć, choć nie żebym shipowała Johnlock ale też bym chciała to zobaczyć
wiem, ale jednak .... grrryyy..... ale zapewne najlepiej dla nas wszystkich, że nie możemy tego zobaczyć xD
Mówisz - masz. Bardzo długi link do tego fragmentu Q&A z okazji premiery "The Empty Hearse" 15 grudnia:
http://geekishchic.tumblr.com/post/70106555359?og=1&fb_action_ids=38954602452371 5&fb_action_types=tumblr-feed%3Areblog&fb_source=other_multiline&action_object_m ap=%5B576325675786672%5D&action_type_map=%5B%22tumblr-feed%3Areblog%22%5D&action _ref_map=%5B%5D
Uczestnicy spotkania nie byli aż tak nakręceni, jak później tumbrl :-)
Wy w ogóle czytałyście, co się stało albo wiecie? To nie fani wcisnęli im to fanfiction do czytania tylko Moran, która przewodniczyła Q&A. Fani byli zbulwersowani, bo zrobiła to po pierwsze bez zgody autora, a po drugie co jest 'fan' to jest dla 'fan' i aktorom nic do tego. Fani i ludzie, co piszą fanfcition raczej nie wtykają tego nikomu, bo to jest od fanów dla fanów.
I nikt oprócz fanów nie był zbulwersowany. Jeżeli chodzi o Benedicta i Martina, to byli raczej nieco zażenowani (o zebranych fanach nie wspominając...), ale ładnie wybrnęli z sytuacji.
ACCb dzięki za wideo
Hunger- nikt nie napisał ze to fani im wcisnęli do czytania, sama autorka poczuła się urażona ze wykorzystano jej fanfic bez jej zgody, więc nic nowego nie napisałaś bo to od początku było wiadome
Przepraszam w takim razie, przeczytałam co innego albo dwa posty jeszcze z innej kwestii mi się popierniczyły i zrobiłam zamęt >~<
Wszystko to interpretacja - osobiście uważam, że można oglądać ten serial na dwa sposoby, jeżeli chodzi o relacje między Johnem i Sherlockiem - można to oglądać jako związek czysto platoniczny, albo rozwijający się wątek romantyczny. Śmieszne, że od razu przychodzi ci do głowy wiązanie seksu z miłością :)
Takich rysunków jest co nie miara po internecie, to prawda :)
Ci ludzie nie doszukują się na siłę - co znaczy pewnie niektórzy tak, nie będę się wypowiadać za wszystkich, ale powiem ci, że naczytałam się o tym naprawdę dużo i po prostu widzą niektóre rzeczy inaczej. Tak naprawdę to ty sprowadzasz wszystko do chędożenia :D żeby zrozumieć o co ludziom chodzi pogadaj z kimś, kto właśnie widzi te relacje w inny sposób niż ty i zobaczysz, że wcale nie chodzi im w głównej mierze o chędożenie tylko o coś innego ;) osobiście uważam, że wprowadzenie romantyzmu między nich byłoby bardzo ciekawe, ponieważ nigdy nie zaserwowano takiego serialu, którego dwaj główni bohaterowie są w związku, a jednocześnie nie jest to serial zaliczany czysto do LGBT :)
O, a zaszło tu jakieś nieporozumienie. Muszę sprostować, że to ja sprowadzam miłość do chędożenia, nie, nie, zupełnie nie o to chodzi.
HungerGamer, nie rozumiem tego stwierdzenia, że od razu przyszło mi do głowy wiązanie seksu z miłością. W Sherlocku - ani razu nie przeszlo mi to przez myśl, dopóki nie natrafiłam na pewne rysunki w internecie. Oczywiście, uważałam i nadal uważam, że Sherlocka i Watsona łączy miłość, jakżeby inaczej, ale innego rodzaju, miłością bez seksualnego pożądania. I to jest dla mnie piękne, wcale nie mniej niż gdyby łączyła ich miłość romantyczna.
A mój żal, niechęć, czy jak to nazwać, względem różnych fanowskich teorii, bierze się stąd, iż prostu mam czasem wrażenie, że inna miłość niż między kochankami jest dla ludzi czymś gorszym, mniej ważnym, mniej pełnym, takim uczuciem pobocznym.
Wywnioskowałam to z tego, że jak piszesz o johnlocku to mówisz tylko o seksie między nimi, a omijasz inne aspekty ^^' jeżeli tak nie jest to bardzo przepraszam, już wyżej namieszałam :D
Każdemu, kto mówi, że między Johnem i Sherlockiem jest tylko przyjaźń każę popukać się w czoło, bo widać wyraźnie, ze to jest już miłość - co najmniej platoniczna :) nie wykluczam romantycznej, bo ja z kolei naczytałam się tyle analiz i interpretacji scen, że sama już nie wiem, co mam myśleć czasami.
Dla mnie to, co jest między nimi też jest piękne, bardzo, głębokie i w ogóle niesamowite - dla shipperów też i nie każdy koniecznie chce, żeby johnlock był kanoniczny w serialu, niektórzy nawet bardzo nie chcą i wolą mieć tylko swoje wyobrażenia :) nie każdy wiąże johnlocka z seksem, nie każdy nawet chce, żeby pocałowali się na ekranie. Rysunki rysunkami, fanficki fanfickami, ale kanon to kanon :D
Żyjemy w takim świecie, że mało jest pokazywania i zwracania uwagi na miłość platoniczną, to fakt, jest poczucie, że przyjaźń jest niedoceniana w światłach reflektorów Holywood i innych produkcji. To mnie też boli, szczególnie, że miłość romantyczna jest raczej pokazywana schematami i bardzo często wiąże się na ekranie ze scenami erotycznymi, które są często niepotrzebne.
Ja rozumiem o co chodzi shipperom - po prostu jest to niesamowicie stworzona więź, głęboka, coś, co naprawdę rzadko widzi się na ekranie, a dodatkowo są to dwaj bardzo przystojni i atrakcyjni zewnętrznie i duchowo mężczyźni ;) oczywiście nie każdemu się może to podobać.
Mogę pisać bez ładu i składu trochę, bo jestem po 6 godzinach non-stop w pracy przed kompem i trochę mogę nie myśleć trzeźwo, więc proszę potraktować mnie łagodnie jeżeli zaczęłam pierniczyć od rzeczy i nie na temat D:
Raz tylko odniosłam się do twórczości niektórych fanów - rysunków przedstawiających Johna i Sherlocka w niejednoznacznej, erotycznej sytuacji, gdyż kiedyś na takie trafiłam - i jestem pewna, że nie chcę więcej podobnych rzeczy oglądać. Rozumiem, oczywiście, że każdy sobie tworzy na co ma ochotę, ale ja przynajmniej mam nauczkę, żeby nie szperać więcej po necie w temacie Johnlocka:)
Mnie właśnie te wszystkie inne aspekty ich relacji najbardziej interesują, a seksie napisałam tylko jeden raz...
P.S. Ja kiedyś po kilkunastogodzinnej(!) pracy przed kompem byłam tak wypruta z wszystkiego, że złapałam zawiechę zastanawiając się, dlaczego fontanna na moim pulpicie się nie rusza:) Rozważałam nawet opcję, że komputer się popsuł:D
Raz nawiązałaś do twórczości niektórych fanów, ale ogólnie pisząc o Johnlocku sprowadzałaś temat tylko do seksualności: "absurdalne dla mnie doszukiwanie się podtekstów erotycznych, seksualnego przyciągania" ; "Trafiłam kiedyś na rysunek fana przedstawiający Holmesa i Watsona w scenie miłosnej, erotycznej w zasadzie" (okej, to nawiązanie do tego, co widziałaś) ; "jakby mnóstwo osób za wszelką cenę chciało sprowadzić łączące ich uczucie, całą relację, do chędożenia właśnie". A omijasz fakt, że to wcale niekoniecznie o chędożenie musi chodzić :)) Wielu shipperów z tego co widziałam raczej by było za np. dotknięciem policzka, trzymaniem za rękę, jakimś tekstem pt. "John, nie do mówiłeś wczoraj w nocy" czy coś :D no ale rozumiem, że nie chciałaś się wgłębiać w temat po traumie XD
P.S. No to nieźle xD ja raz też po 7-godzinnym staniu przy sztaludze za każdy razem chwytałam po pędzel w szkole na lekcji kiedy trzeba było zapisać temat :D
O, te rysunki, które ja widziałam, to nie było zwykłe dotknięcie policzka, to by mnie tak nie ruszyło:)
Rozumiem, o co ci chodzi z tą miłością i seksem, ale muszę przyznać, że ja po prostu nie widzę między Sherlockiem i Watsonem żadnego erotycznego przyciągania. Widzę iskrzenie i chemię - trudno tego nie zauważyć - ale nie kojarzy mi się to w najmniejszym stopniu z erotyką. Ale taki urok tego serialu, że jest bardzo niejednoznaczny, wiele rzeczy pozostawione jest w domyśle, ilu widzów, tyle interpretacji.
Wyobrażam sobie, co mogłaś widzieć, ja takie rzeczy widzę szczególnie co piątek na tumblrze ;D
Nie każdy widzi - masz rację, serial ma tyle podtekstów i tyle można interpretować to, co się dzieje, że tak naprawdę nie wiadomo o co chodzi :) trzeba poczekać, ja sama nie sądzę, żeby mieli zrobić z Sherlocka i Johna w tym serialu parę (aczkolwiek Gatiss opiera się bardzo silnie na filmie "The Private Life of Sherlock Holmes", gdzie Holmes bardzo wyraźnie jest zakochany w Watsonie), ale nigdy nic nie wiadomo. Już wyskakiwali z takimi rzeczami, że tylko trzeba zagryźć zęby i czekać :D
Muszę obejrzeć to ,,The Private Life of Sherlock Holmes" . Ciekawe, ciekawe, nie wiedziałam, że istnieje taki film...
Swoją drogą ja też :D kiedy tylko znajdę chwilę wytchnienia (najpewniej dopiero po maturach i dyplomie) to obejrzę TPLoSH również :)
Postaram sie odniesc do kwsti sprowadzania do seksu neco inaczej.
To nie jest tak ze przeciwnicy Johnlocka wierdza ze fanfiction sprowadza wszystko do seksu i nie dostrzegaja uczuc. Oni to wlasnie robia - dostrzegaja miedzy nimi uczucia, milosc, ale wyrosla z przyjazni, milosc bez zadnyc podtekstow fizycznych - jak miedzy Panem Wołodyjowskim a Zagłoba (czy kimkolwiek innym z głownych bohatrow Trylogi) - milosc jak miedzy bracmi. Wiec romantyczne rozmowy, trzymanie za raczki, i glaskanie po policzku, sa niepotrzebne w tym ujeciu, bo w serialu juz mami milosc i emocje miedzy nimi. Dodawanie patrzenia sobie w oczy, dodaje mimo wszystko watek z relacji miedzypłciowej, jakby mieli byc para - dlatego wlasnie uproszczenie ze chodzi o seks, poniewaz sa tam wprowadzone elementy z adoracji i flirtu. Moge patrzec w oczy przyjacielowi kiedy do mnie mowi, ale nie czuje potzeby trzymania go za rece czy glaskania po twarzy.
Opierałam swoje stwierdzenie na osobistych i niebezpośrednich doświadczeniach z anti-Johnlockerami, z których 95% mówiła "Po prostu chcesz zobaczyć jak się pieprzą" :P
Ale właśnie chodzi o miłość romantyczną, nie platoniczną, która już jest. Można być dalej wspaniałymi przyjaciółmi, najlepszymi, być bratnimi duszami na całe życie, ale kochać się romantycznie, jedno nie wyklucza drugiego. Moim zdaniem w wykonaniu Johna i Sherlocka jedno przeszłoby w drugie całkiem naturalnie, oni w końcu nie mogą bez siebie żyć i w zasadzie tylko ze sobą są na 100% szczęśliwi.
Coz...rozumiem intelektuaknie Twoj punkt widzenia...choc go nie czuje. Nadal sadze ze jednak nawet jako milosc romantyczna, wsadza sie to w milosc o podlozu seksualnym - taka romantyczna milosc jak miedzy mezczyzna a kobieta, tylko ze pomiedzy Johnem i Sherlockiem. Nie oszukujmy sie jesli widzisz roznice miedzy platoniczna (ktora jak mowisz, juz jest) a romantyczna, no to jednak mowimy o zwiazku homoseksualnym. Tylko ze "bialym".
No tak, wiadomo, że mówimy tutaj o miłości homoseksualnej. Wątpię jednak, że jeżeli to by się zdarzyło w serialu mielibyśmy jakieś sceny łóżkowe ;) są niepotrzebne, to po pierwsze, a po drugie serial jest PG12. Poza tym istnieją związki bez seksu.
"Białym"?
Jest takie okreslenie "biale malzenstwo" - czyli wlasnie bez seksu.
I na tym wlasnie polega problem ze przeciwnikom Johnlocka nie bardzo sie podoba fakt ze z przyjazni i przyjacielskiej milosci robi sie zwiazki homoseksualne ktore jak wiadomo nie musza byc bez seksu - wiec ten nieszczesny seks gdzies tam jest.
No, seks jest super sprawą w końcu, wiadomo, że ludzie chcą się zbliżać do siebie w każdym aspekcie jak się kochają :)
Wiem dokładnie co się nie podoba przeciwnikom Johnlocka. Dla mnie Johnlock byłby super sprawą patrząc na Sherlocka i Johna jako na dwójkę ludzi, odrzucając to, że są postaciami - oni są dla siebie całkowicie samowystarczalni, tylko jak są razem są w 100% szczęśliwi.
Jak dla mnie - seks raczej na pewno by był, ale całkowicie poza ekranem. Byłyby tylko nawiązania do tego ;)