PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=528992}

Sherlock

8,6 222 119
ocen
8,6 10 1 222119
8,0 19
ocen krytyków
Sherlock
powrót do forum serialu Sherlock

The Final Problem

ocenił(a) serial na 10

O mój Boże. Tak zajebistego odcinka jeszcze nigdy nie było!!! Co sądzicie? Wszystko się wyjaśniło, pięknie ułożyło, emocje od początku do końca, siedziałam jak na szpilakach. Idealnie <3

ocenił(a) serial na 8
Pyramid_Head

Się zgadzam. Szkoda, szkoda...

ocenił(a) serial na 10
charmingasia

Zgadzam się bardzo dobry odcinek, zresztą jak cała seria - chyba moja ulubiona jeśli brać pod uwagę równość i spójność. Jestem nieco zaskoczony, że są tak mieszane opinie na temat finału, ale to jest ,,Sherlock". Poprzeczka przy każdym odcinku jest zawieszona coraz wyżej a co dopiero jeśli mamy całkiem możliwe ostatni odcinek całego serialu. Także każda klatka i scena jest analizowana z niebywałą pieczołowitością, oczekiwania i hype są ogromne itd. Polecałbym jednak dystans w niektórych kwestiach.
Co bardzo mi przypadło do gustu seria była bardzo emocjonalna. Śmierć Mary, spięcia między Johnem i Sherlockiem (szczególnie scena jak musiał go wręcz skopać) i wiele hmm wzruszających bym rzekł momentów. Dało się odczuć, że to jest pewien koniec. A nasz duet aktorski był - jak zwykle, ale szczególnie w tej serii - tak autentyczny,tak przekonywujący...
Według mnie dobrym pomysłem było również wprowadzenie "zapomnianej" siostry Euros. Wielu mówi, że to tani chwyt, ale lepsze to niż wskrzeszanie Moriartiego. Moriarty nie żyje i dobrze, że tak pozostało bo wiem, że jak na ekranie się pojawia to fani szaleją, ale ile można ciągnąć jedno i to samo. A więc musieliśmy dostać kogoś kto będzie w stanie nawiązać rywalizacje z Sherlockiem, Watsonem i Mycroftem. No a i tak okazało się, że Moriarty miał udział w tym wszystkim niemały i to miało być nawet takie jego pośmiertne zwycięstwo i przez wszystkie odcinki gdzieś z tyłu głowy była myśl a może żyje? Więc jak to się mówi "wilk syty i owca cała".
No i zakończenie. Według mnie bardzo sympatyczne. John i Sherlock rozwiązali kolejną sprawę, wrócili, odbudowali mieszkanie i wrócili do pracy rozwiązywać kolejne zagadki - jak ktoś napisał wcześniej, wybiegli w ostatniej scenie niczym Batman i Robin. A nie cliffhanger w stylu pojawia się Moriarty albo Euros uśmiecha się złowrogo zwiastując dalsze kłopoty lub scena, w której okazuje się, że Moriarty i Euros to nic bo nadchodzi coś "większego". Trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny. Nie wiem co by musieli wymyśleć twórcy, żeby kolejna seria nie sprawiała wrażenie naciąganej.
Ktoś powie, że wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Może odpowiedzi mamy znaleźć sami. Dokonać własnych interpretacji. Najłatwiej dać wszystko na tacy. A uczucie niedosytu jest dodatkowym atutem. Sam chciałbym więcej Sherlocka i Watsona, ale wiem, że wolę uznać iż najtrudniejsza próba już za nimi.

ocenił(a) serial na 9
charmingasia

Odcinek lepszy niż dwa poprzednie, ale sezon jako całość i tak wypada dość blado. Super-siostra Euros początkowo intrygowała, ale im dalej i im bardziej robili z niej geniusza większego od braci Holmes razem wziętych, tym stawało się to niepoważne i naciągane. I to, że Sherlock ma takie kłopoty z pamięcią. Po drugim odcinku czułam że Moriarty już nie wróci (w sensie że nie zyje), choć i tak czułam rozczarowanie. Mycroft zaskoczył, nie wiadomo co dalej z Molly... Ocena 9 dotyczy już właściwie tylko pierwszych dwóch sezonów.

ocenił(a) serial na 9
Julia_20

Na mały plusik aluzja o "rytuale Musgrave'ów" i na koniec wzmianka o "tańczących ludzikach".

ocenił(a) serial na 9
charmingasia

Ogromny zawód po ostatnim odcinku, mam wrażenie, że najsłabszy jak do tej pory, a cały sezon to jakieś nieporozumienie, które można podsumować w trzech słowach: niespójny stek bzdur.

ocenił(a) serial na 10
charmingasia

Mi się podobał tylko ten trick z Moriartym, już szczęka opada ze zdziwienia a tu nagle napis "5 lat temu" :D Ta cała Euros to porażka. Przez kilka minut wierzyłam, iż faktycznie jest złem wcielonym a na końcu okazuje się, że siedzi w pokoju, płacze i porównuje do małej, zagubionej dziewczynki...no Chryste, litości :-/ Jak kilka osób wspomniało, nielogiczne wszystko, cała seria to kpina z inteligencji widzów (a przynajmniej tych, którzy nie dali serialowi oceny 8+ za samego Cumberbatch'a). Baaardzo brakuje mi tych zawiłych i spójnych zagadek z poprzednich sezonów.

ocenił(a) serial na 10
amshed

A mi coś mówi że i twórcy i aktorzy robią nas w balona twierdząc że to ostatni sezon. Tak jak powiedziane za dużo niedopowiedzeń jak na "Final Problem". Nawet jak na Sherlocka to zamknąć serie powinni bez żadnych niedopowiedzeń po to robi tylko sieczke z mózgu i w rezultacie nie wiadomo czekać na ciąg dalszy czy tak mamy zostać bez odpowiedzi? Nie zgodzę się natomiast iż ten sezon był zły albo że pisany na kolanie, uważny widz zauważy bez większych problemów że w 3x03 był wschodni wiatr, a i sama sprawa z Moriartym nie do końca wyjaśniona w ogóle mam wrażenie że coś im chodzi po głowie, bo trochę za dużo o Moriartym choćby bilbordy i stacje tv. Smith też jakby trochę wyparował a był przerażający a zarazem genialny ja mam szczerą nadzieję na 5 sezon który albo niech uczciwie zamkną serie albo niech to podciągną na np jeszcze 2 sezony. Swoją drogą nie to żebym zrzędził ale trochę głupio skończyć serial na ok 90minutowych ale 12 odc no i licząc Upiorną pannę to 13 odcinkach. Z opowiadań Doyla tacy scenarzyści mogliby naprawdę wyciągnąć przynajmniej jeszcze z 9 odcinków idąc tropem 3 odcinki to 1 sezon. Wiem o czym mówię bo mam zbiór wszystkich opowiadań Sherlocka Holmesa i książka jest wielka w formacie bodajże ponad A4 i mała czcionka i 1500 str. prawie.

ocenił(a) serial na 10
filmmaniak_3

Też bym chciała żeby to nie był koniec; (.

charmingasia

Bezsensowna scena w studni. Watson był przypięty do dna a jak mu rzucili linę to nagle się podciągnął i wyszedł. Brawo dla twórców za wykonanie roboty na odwal się

ocenił(a) serial na 10
sherlock04e03

A ten łańcuch U nogi Watsona to tylko kropla w morzu niedopracowania scenariusza;). Pewnie zapomnieli przy montażu. Co tam pamięć!!

nan_s

A czy nie uważacie że w ostatnim odcinku twórcy bardzo zainspirowali się słynnym horrorem ,,Ring"? Euros - bardzo podobna do słynnej dziewczynki ze studni Samary Morgan (ubiór, długie czarne włosy). Pomieszczenie w którym przetrzymywano Euros łudząco podobne do tego Samary. Euros ma dziwne zdolności takie same jak miała Samara - ona sprawiała ból wszystkim dookoła. No i motyw studni...Euros wrzuciła do studni najlepszego przyjaciela z dzieciństwa Sherlocka i później Watsona, Samarę do studni wrzuciła jej matka...Zbieg okoliczności, jak sądzicie?

ocenił(a) serial na 10
Malgorzata_Pokropska

Przykro mi - nie oglądałam tego hororu. Dla mnie bardziej zapozyczyli pomysły w tym odcinku z komiksów - coś jak X-Men lub Batman;)

sherlock04e03

Ciii, może nikt nie zauważy. A może łańcuch nagle się poluzował, ale John nie mógł się unosić dalej z podnoszącą wodą, bo mu sił zabrakło. No to chociaż liny się podtrzymał.

ocenił(a) serial na 10
purszafka

:D poluzowany łańcuch to najlepsze z wyjaśnień; ). Dzięki - oplulam się ze smiechu;)

sherlock04e03

Proponuję objerzeć jeszcze raz tą scenę. Nie ma tam błędu, znikającego łańcucha, itp.
Watsonowi zostaje rzucona lina, którą CHWYTA- nie podciąga się na niej.
Może mieli pokazać jak ratownik do niego schodzi albo rzucają mu cęgi? ;-)
Wystarczy, że słychać helikopter, widać jego światła i ta rzucona lina.

ocenił(a) serial na 8
charmingasia

Mnie też się bardzo podobał, mimo paru zjazdów. Był emocjonalny, miał fajną klamerkę dla całego serialu, na wypadek gdyby mieli to tak zostawić - choć mam nadzieję, że będą kontynuować, ta formuła to prawie evergreen, jeśli nie będą przeginać.

I tak wiadomo, co jest sednem tego odcinka. Jedno z najlepszych użyć Queen ever. Zapętlam sobie tę scenę od południa i nucę. Muszę przećwiczyć takie wejście. :D

Nawet jeśli scena potem rozwinęła się inaczej, niż byśmy chcieli (bo my doskonale wiemy, czego chcieliśmy!).

ocenił(a) serial na 9
charmingasia

Odcinek był dobry, ale nie idealny (na pewno lepszy od pierwszego...). Były rzeczy, które mi się podobały, takie jak klaustrofobiczny nastrój w Sherrinford, wątek trzeciego Holmesa, wciąż świetne dialogi i lekki humor. Ale faktycznie nie wszystko tu zagrało tak, jak zostaliśmy do tego przyzwyczajeni w pierwszych dwóch sezonach.
Na blogu znajdziecie moja recenzję czwartego sezonu:
https://blogbooksandbeauty.wordpress.com/2017/01/17/powrot-genialnego-detektywa- moje-wrazenia-po-4-sezonie-sherlocka/

ocenił(a) serial na 10
charmingasia

Mnie się wszystkie odcinki Sherlock'a podobały, wydaje mnie się że w tym 4 sezonie najlepszy odcinkiem był właśnie ten.
Mam nadzieję, że dadzą jeszcze jakiś odcinek specjalny, bo nie wiem czy zdołam czekać dwa, czy nawet trzy lata(o ile będzie) nowy sezon tego jakże zajebistego serialu :)

Vempersgame

W tym sezonie perelka jest 2 odcinek, chociaz Sherlock nie wyglada jak Sherlock. Pierwszy byl zwyczajnie nudny, nic sie specjalnie nie dzialo. A trzeci naszpikowany tanimi efektami specjlanymi (chyba placa dla Bena i Martina zjadla wiekszosc funduszy):
- Wybuch na Baker St -bezsensowny jako akcja. Wyskoczyli z 1 pietra rozbijajac okno i nawet zadrapania nie mieli. Nie mowiac o sztucznym CGI.
- studnia i 'znikajacy' lancuch u nogi Johna
- slabe CGI za oknem w Sherinford gdy Euros zrzuca 3 braci. Na prawde bylo tak nisko ze po kazdym zrzucie bryza uderzala w okno? No to moze przezyli jak Sherlock i John wybuch na Baker ST?

ocenił(a) serial na 10
marzannaguzikowska

Ja tam jakoś nie jestem typem odbiorcy, który patrzy na to aż tak. Mnie zależy tylko wyłącznie, żeby było dużo akcji oraz dobre aktorstwo, tyle. To że jakieś efekty były słabe czy coś było niezrozumiałe - to jest w końcu kino, tam nie wszystko musi być tak realne jak w rzeczywistości, bo czasami się nie da zrobić wszystko idealnie.

ocenił(a) serial na 9
charmingasia

Bez zachwytu.

Za dużo niespójności i fajerwerków, za mało sensownych twistów.
Za ten sezon Sherlock stracił punkcik, choć powinien dwa... Ale nie mam sumienia bo TLD był świetny.

Rozumiem ukłony w stronę fandomu: zgrabna scenka z Moriartym i fatalny wyciskacz z "I love you".
Nie rozumiem wolty z siostrą, Rudobrodym, wcześniej z żałosną ucieczką Mary... No nie łykam tego kitu i już. Wcześniej historia zawsze jakimś jednym brzeżkiem trzymała się kupy, a jeśli nawet nie, to można było zwalić na to, że Sherlock jest narkomanem.

Sherlock zmiękł niczym sześciolatka na widok kociaka (kawaii) do tego prawdopodobnie cierpi na Alzheimera, ZSP, Hashimoto, Creutzfeldta-Jakoba i glejaka (czy co tam jeszcze niszczy pamięć), Mycroft okazał się kretynem, rodzice robotami (kto przez 30 lat nie wspomina o dwójce z 4 dzieci?).
Watson na plus, wreszcie przestał być pieskiem geniusza.
Mary zza grobu wypowiada się lepiej, niż za życia, ta cała Molly to nudziara, wprowadzona w sezon chyba tylko po to, żeby mogły się z nią identyfikować zabujane panienki... Pani Hudson ma cochones, ale to nie ratuje żeńskiej ekipy.

Z racji wieku 2 lata temu zastanawiałam się, czy dożyję kolejnego sezonu.
No, to jeden problem z głowy: nie ma się na co napalać, gdyby za jakieś 15 lat miał powstał z łachy kolejny.
Sherlock Holmes jednak zginął w wodach wodospadu Reichenbach.

ocenił(a) serial na 6
Holy_Ghost

Jakich 4 dzieci?

Fass_

Nie przejmuj sie, kolejna osoba, ktora uwaza Rudobrodego za 5 Holmesa :) Kolejny dowod na zlo tego odcinka i sezonu, jezeli tak to sie natretnie wiekszosci narzuca. A przy okazji dobry dowod na pamiec wybiorcza i ignorowanie faktow jak u Sherlocka :) Jak widac mozna sobie cos wmowic o wiele mniejszym kosztem niz trauma w dziecinstwie. A moze psa uwaza sie podswiadomie za czlonka rodziny?
Ja tez myslalam poczatkowo, ze to 4 dziecko, ale myslalam tak zanim powiedzieli, ze przyjaciel, a nie ze mi powiedzieli, a ja to wyparlam z glowy.

charmingasia

Chlip, chlip to juz chyba koniec :(
Ostatnie 3 minuty swietne, wzruszajace.

ocenił(a) serial na 9
charmingasia

A ja jak nie przepadam za słuchaniem gry na skrzypcach, tak bardzo spodobał mi się utwór grany przez Sherlocka i Eurus na końcu odcinka.

ocenił(a) serial na 8
charmingasia

cały 4 sezon słaby, jedynie 2 odcinek jako taki, 3 najsłabszy w całej serii, naciągnięty do granic absurdu, 0 logiki, psychodeliczna wizja scenarzysty

ocenił(a) serial na 6
GacMaster

Psychodeliczna wizja scenarzysty <3 Dokładnie :D

ocenił(a) serial na 10
charmingasia

ten sezon nie był o logice i racjonalizacji, tylko o emocjach i zdaje mi się, że to powoduje problem ze zrozumieniem treści przez niektórych i to powoduje niechęć u części widzów.
Logiczne odcinki były proste. Motyw, zbrodnia, narzędzie, dedukcja, ślady itd.
W tym sezonie tego nie było. Żadna sprawa nie opierała się właściwie nie dedukcji, tylko wszystkie miały ten emocjonalny kontekst, tak tłuczony w 3 odcinku, żeby wszyscy zrozumieli.
Ciężko wytłumaczyć komuś, kto nie doświadczył traumy mechanizmów działania tego procesu.
Ciężko wytłumaczyć dlaczego odcinek o Mery, nawet, jeśli był "inny", był bardzo dobrze przemyślany. Ktoś, kto nie doświadczył "nawiedzającej przeszłości". Z resztą - dla uproszczenia: Mery wiedziała, że śmieci Sherlocka John by nie przeżył. Jej, jak widać, dużo lepiej. Poza tym pewnie, jak zwykle w tego typu sytuacjach, liczyła, że kula może nie będzie śmiertelna. Organizm Sherlocka wiadomo, że by gorzej przyjął kulę niż jej.

Ale co do odcinka 3: mamy laboratorium społeczno-psychologiczne i znajomość pewnych mechanizmów, wiązanych z sumą o grze zerowej i teorią gier, heurystykami itp. powoduje, że można na ten odcinek spojrzeć na innym poziomie. Tak jak średnio inteligentna osoba jest w stanie ogarnąć odcinek dedukcyjny (typu włosy kota na ubraniu, znaczy, że ktoś ma kota), tak odcinek emocjonalny jest trudny, bo wymaga spojrzenia poza proste przyczyna=skutek. I pewnie gdyby nie był to jeden odcinek, ale np. 3, mogliby wyjaśnić dokładniej różne kwestie.
Np. dlaczego siostra wyszła z więzienia i nie uciekła. Bo nie chciała. Bo szukała kontaktu i więzi z Sherlokiem i wiedziała, że może ją dostać tylko dzięki "game on".
Jak się przeniosła z więzienia do starego domu? Tak samo jak zawładnęła więzieniem: miała to zaplanowane wiele miesięcy wcześniej. Jeśli Sherlock był w stanie zaplanować 2 tygodnie wcześniej zachowanie Johna i Molly itd, to naprawdę uważacie, że podobnie inteligentna siostra nie mogłaby planować od 5 lat tych wydarzeń? I w ilu innych momentach była obecna przy Sherlocku?
Oczywiście mamy uproszczenia - bo tego wymaga konwencja niestety krótkiego czasu odcinka. Ale naprawdę wiele rzeczy można sobie dopowiedzieć i przemyśleć.
Dron? Euros ujawniła się Johnowi, Sherlock sprawdził z bratem, że jego siostra jest prawdziwa. Siedząc na Bkst 221B Mycroft uważał, że absolutnie niemożliwe, żeby ona się uwolniła. I wtedy wlatuje dron. Możemy więc założyć, że Euros miała podsłuch u Sherlocka przynajmniej od czasów wizyty Pana M (np. wizyta z jabłkiem). Potrzebowała ich przekonać, żeby do niej przyjechali. To trochę jak śmierć, której pojawienie się spowodowało przemieszczenia się kupca. Trzeba trącić domino, żeby zaczęło się sypać.

Ludzki mózg zbudowany jest tak, że wypiera traumę. Jeśli spróbujecie sobie przypomnieć złe wspomnienie z dzieciństwa przypuszczalnie będziecie pamiętali jego opis, który jest swoistym rezonansem emocji, których doświadczaliście. Zostaje pamięć, że było wam źle, ale nie pamiętacie dokładnie dlaczego. Tak naprawdę historie i powtarzanie tej opowieści ugruntowuje ją w waszej późniejszej pamięci. Innymi słowy nie było problemu, żeby Sherlock pamiętał traumę związaną z Rudobrodym, ale nie pamiętał o co chodzi. Opowieści Mycrofta zbudowały w pamięci psa, aby oszczędzić Sherlokowi bardzo złych wspomnień z morderstwem.
Dlatego też ten odcinek w żaden sposób nie wyjaśnia charakteru Sherlocka. Nie ma problemów z relacjami, bo siostra zabiła mu przyjaciela. Ma problemy z relacjami, bo ich nie rozumie. Dedukować o czymś z punktu A do punktu B jest łatwo (przyczyna - skutek), ale dlatego te odcinki okazały się trudne w zrozumieniu - bo miały kontekst emocjonalny. Tak jak relacje ludzkie.
Ten sezon był też o aksjomatach. Niesamowicie ważnym wątkiem była wypowiedź Euros z nagrania, Nie ma dobra i zła. To tylko kultura. W naszej kulturze uważa się, coś za godne pochwały albo potępienia, ale to tylko w pewnym miejscu i czasie, jeśli pewna grupa osób to podziela.
Upraszczając - w europejskiej kulturze (z korzeni chrześcijańskich) mówimy: nie zabijaj. Ale nie zawsze tak było. Jeszcze trochę temu nie zabijaj dotyczyło wielu grup pod przysłowiową gwiazdką: nie zabijaj równych sobie (możesz za to zabijać chłopów, innowierców, kobiety uznane za czarownice, swojego wroga ect.)
Euros podważa kulturę. Stąd, kiedy emocjonalnie ograniczony Sherlock rozwiązuje sprawę strzelającego brata (bo spadający samolot = dużo ludzi, w jego hierarchii wartości jeden zabity morderca mniej szkodliwy niż samolot pełen niewinnych ludzi), ona zabija wszystkich trzech. Bo ona nie była socjalizowana do tej kultury. Dla niej nie ma dobra i zła. Tak jak dla każdego dziecka.
Dlatego pierwszą próbą jest zabicie dyrektora więzienia. Sherlock wybrałby zabicie jego (hierarchia on chce, ona nie), Mycraft, mimo brutalności, czuł obrzydzenie (zabijanie jest złe), a Johna moralność mu nie pozwoliła (nie zabije niewinnego). Dlatego Euros zabiła ją "za karę" za niewypełnienie zadania (dyrektor zabił siebie, bo życie żony cenił nad swoje). Ścieranie się różnych aksjologii. I magiczne pytanie - czy czyjaś jest "ważniejsza"? "Lepsza"?
Kolejna walka wartości to scena z Molly. Czy zabicie jej czy granie z jej emocjami? Wydaje się oczywiste, ale przez cały sezon widzimy jakie życie bez Sherlocka wiedzie Molly. Jest samotna, nieszczęśliwa, niańczy zdecydowanie za często Rosemund i... tak naprawdę nie żyje. Holmes ją "zabił" emocjonalnie bez wybuchu.
Potem oczywista scena walki rodzina vs przyjaciel itd.
I nagle docieramy do finału - teoretycznie wybór między samolotem a Johnem (śmierć wielu a śmierć jednego ważnego, który może sobie poradzi - swoją drogą to świetnie współgra z "bezdusznością", ale logiką Mycrofta: lepiej, żeby się rozbili na morzu niż może wylądowali w mieście i zabili ludzi tam, i może siebie; to typowy problem moralny wielu dowódców, ludzi mających różnego typu kontrole itd.). Tak naprawdę finał jest o 2 rzeczach: małej dziewczynce, która szuka uwagi (kto ma styczność z dziećmi, wie, że potrafią zrobić naprawdę niesamowite rzeczy, żeby zwrócić uwagę dorosłych na siebie) i o tym, że ona, w swojej hierarchii, wybrała siebie, nad Rudobrodego. Mając "socjopatyczne" skłonności (aka wielki intelekt, który zwykle idzie z fatalną empatią) widziała to raczej jako wybór: krzywdzenie siebie, będąc na uboczu albo próba pozyskania uwagi brata (zabierając mu jego przyjaciela).
Dlatego naprowadziła go na sprawę z 2 odcinka. Bez niej więź z Johnem nie byłaby tak silna (osłabiona przez Mery). Tylko doświadczenie otarcia się o śmierć zapewniło "pełnię" relacji. I tylko wtedy Euros mogła kazać Sherlokowi wybrać: uratujesz Johna w studni czy mnie "z samolotu". Lata temu narzuciła Sherlokowi efekt, zabierając mu Rudobrodego i tracąc Sherloka. Tym razem chciała, żeby wybrał ją. Dlatego nie mogła pozwolić Sherlokowi się zabić.
To natura nas wyposaża w instynkty przetrwania, chronienia siebie, oszczędzania sobie bólu itd. To kultura może nam powiedzieć, że poświęcanie się dla "większego dobra" jest "lepsze" (np. oddawanie życia za najbliższych). Eurice była przede wszystkim naturą i dlatego była zafascynowana kulturą i "kontekstem".

Dlatego te odcinki były dużo trudniejsze, bo nie były przyczyna - skutek, jak większość dotychczasowych spraw (tu świetna scena z kartką w odcinku 2). To każdy jest w stanie zrozumieć: pinezka, światło, zgięcie papieru itd. Zazwyczaj jest też jedna prawidłowa interpretacja. Ewentualnie można szacować prawdopodobieństwo. Rozwiązanie spraw z 1 sezonu (tam, gdzie ludzie mieli bomby), było proste - sprawy miały rozwiązanie i prawidłowa odpowiedź "wyłączała" wybuch, a suma wskazówek dała odpowiedź.
A w sprawach emocjonalnych - tam nie ma prawidłowej odpowiedzi. Śmierć jednej, trzech czy 100 osób nie jest odpowiedzią na żadne pytanie. Wybór mniejszego zła (jak określał to w Wiedźminie Sapkowski) nie jest odpowiedzią. Wybór: dyrektor więzienia czy jego żona nie ma rozwiązania. Świetnie to podsunęli w 2 odcinku, wkładając w usta seryjnego mordercy, że on wybiera swoje ofiary losowo. To dlatego wzorowali się na śmiertelnym hotelu - zostanie gościem decydowało o staniu się ofiarą. Tu nie było przyczyny i skutku, jak we wszystkich innych sprawach. To dlatego Mery rzucała kostką, żeby spotkać ostatecznie Sherlocka. To dlatego przypowieść o śmierci - przypadek czy jednak przeznaczenie? Ten sezon nie był o tym co zawsze. I dlatego był dużo ciekawszy.

A zmartwionych uspokajam - Sir Arthur napisał wystarczająco dużo przygód Sherlocka, żeby było i na kilka sezonów jeszcze. Ale twórcy postanowili wyjść z kanonu Doyla czy Christie i pokazać, że nie wszystko jest czarno-białe i da się dedukować. Że są czynniki poza logiką, zrozumieniem i że emocje, kultura czy przypadek mają równie duże znaczenie, jak dedukcja. I za to ogromne gratulacje za ten sezon, który daje do myślenia.

mtx

mtx, przeczytałam Twój tekst z dużym zainteresowaniem. Ciekawa interpretacja i punkt widzenia.
Osobiście nie rozumiem dlaczego jednak w końcowym efekcie tak mało obeszła Sherloka makabryczna śmierć przyjaciela z dzieciństwa (nawet jeśli go wcześniej nie pamiętał) - widać, że moment kiedy uświadomił sobie, że Rudobrody to Victor - nim wstrząsnęła, a jednak nie przeszkadza mu to zabiegać o bycie blisko (jak na te okoliczności) z morderczynią tego dziecka, zabieganiem wręcz o ten kontakt (odwiedzanie jej, "rozmowa" przez muzykę), swoistym nemesis jego życia. Rozumiem - empatia, ludzkie odruchy, itp. ale jednak to była psychopatka i morderczyni, nie tylko dziecka, ale tych wszystkich niewinnych ludzi, grająca na emocjach Sherlocka, Johna, Mycrofta, nieświadomej Molly i innych.
Wg mnie - za łatwo przyszło Sherlockowi "przełknięcie" tych tragedii, traum i jeszcze to JEGO zabieganie o siostrę....

mtx

Nareszcie ktoś kto widzi ten odcinek podobnie do mnie. Mimo tego , że posiada wady (jak brak nawet zadrapania po wybuchu bomby na 221B i wyskoczeniu przez okno) to skupili się tutaj na emocjonalnej stronie postaci i rozbudowali ją w niezwykły sposób.

mtx

Uwazam, ze sie mylisz u podstaw. Bo twierdzisz, ze ludzie, ktorzy maja emocjonalna wiedze na miejscu, wiedza co to empatia i nie sa dysfunkcyjni nie potrafia zrozumiec emocjonalnych odcinkow. Problem w tym, ze wlasnie potrafia i dodatkowo maja wiedze taka ogolna, ktora nabywaja widzowie filmow i seriali. Ten dystans do ogladania i znajdywania sie w wymyslonych swiatach. Tutaj niestety zostalo zniszczone wszystko co pozwala widzom wierzyc w stworzony swiat, brac go za dobra monete, z jednoczesna wiedza, ze jest to fikcja. Emocje itp. zostaly przedstawione tak absurdalnie, tak kiczowato, ze zadna, nie zauroczona czy tez mloda osoba, nie jest w stanie zaakcetpowac tego w takim opakowaniu. Dlatego pisanie o grotesce, pastizu, bo calosc wyglada jak sztuczne umieranie na scenie w operze. Tyle tylko, ze ten serial nie mial byc satyra na samego siebie, chyba... Przynajmnie w przekonaniu widzow i na poczatku tworzenia. Jakos chyba malo komu sie usmiecha ogladanie nagle glupiej komedii w stylu to nie jest kolejna komedia dla kretynow zamiast inteligentnej zabawy z widzem kryminalnymi zagadkami. Na moje oko, to malo tam brakowalo, zeby wsadzili scene jak oni leca na ksiezyc jak w klasyku kina niemego, czy wtedy tez bys uwazal, ze ok? Co jescze musieliby tam wsadzic durnego, zebys uznal, ze jest to pojazd po widzach i ich polubieniu tego serialu za to jakim byl?

alisspl

I powtorze, sama analiza jest bledna, bo tak samo nagle przypisujesz bardzo wiele emocji i rozumienie ich postaciom, ktore z zalozenia nie powinny tego umiec. Teksty o braku moralnosci, dobra i zla, to bardzo wyswiechtane slogany w takich pseudopsychoanalizach filmowych, niestety tutaj podane w sposob skrajnie smieszny, dziecinny bez przygotowania sie do tematu. Pokazane tak jak moze ja wiem, dziecko w fanfiku opisac, a nie dorosli z branzy filmowej.
Gdzie indziej podalam przyklad jak powinna wygladac ta wzglednosc dobra i zla w wykonaniu Euros. Tutaj tego nie ma. Tak samo opisalam jak mogla zareagowac dysfunkcyjna spolecznie osoba jaka jest Sherlock na scene z Molly. Groteska jest tez robienie zalamanej zyciem Molly, ktora NIE ma powodu do czegos takiego. Zauroczenie Sherlokiem, ktory jest dla niej nieosiagalny nie jest jakas wielka trauma, niczym z czym kobiety i mazczyzni sie nie borykaja i nie zyja normalnie dalej. Ta dziewczyna nie ma 15 lat, nie zyje w XIX wiecznej Anglii, jest samodzielna, jest specjalistka w dziedzinie, cos osiagnela, nie jest wyobcowana rodzinnie i spolecznie, na pewno ma przyjaciol, znajomych, facetow, jedynie wzdycha sobie do innego, tak jak wzdychaja sobie panienki do plakatow idoli. Naprawde na powaznie bwierzesz to, co jest ucielesnieniem historii z fanfikow i tworcy sami nie kryja, ze ta scena to fanservice? Gdyby nie to, mozna by jeszcze jakos to uznac, ale przeciez to jest dokladnie tym, a ty to analizujesz tak jak mozna analizowac przemyslane pomysly na postaci w filmie. A tutaj one nie sa przemysl;ane, to jest scenka z pupy i tyle.
I najlepsze - Euros bardzo dobrze sobie zdaje sprawe z dobra i zla, bawi sie tym, a pieprzenie jej o tym, ze nie i ze wszystko jest wzgledn,e w jej wykonaniu, to tylko wlasnie pieprzenie. Juz predzej bym uwierzyla, ze Moriarty rozumie wglednosc tych pojec i naprawde ich nie uznaje, bo sam sie zabil w ramach gry, rezygnujac z czegos co w tym odcinku ma miec takie wielkie znaczenie dla uczestnikow kazdej z gry Euros.
Dlatego jeszcze raz, Sherlock po zabiciu zony dyrektora powinien wszystkie kolejne wyzwania OLAC. Wtedy pokonalby Euros oraz zachowal sie zagodnie z logika i poziomem emocjonalnym swojej postaci.
A w zyciu dyrektor by poswiecil zone, Watson go zabil, samolot spuszczono do morza. Ten odcinek psychologicznie byl tak bardzo niezyciowy i sztuczny jak malo co.

alisspl

Cytat: "Groteska jest tez robienie zalamanej zyciem Molly, ktora NIE ma powodu do czegos takiego. Zauroczenie Sherlokiem, ktory jest dla niej nieosiagalny nie jest jakas wielka trauma, niczym z czym kobiety i mazczyzni sie nie borykaja i nie zyja normalnie dalej. Ta dziewczyna nie ma 15 lat, nie zyje w XIX wiecznej Anglii, jest samodzielna, jest specjalistka w dziedzinie, cos osiagnela, nie jest wyobcowana rodzinnie i spolecznie, na pewno ma przyjaciol, znajomych, facetow, jedynie wzdycha sobie do innego, tak jak wzdychaja sobie panienki do plakatow idoli."

Nie, akurat w tym przypadku to nie groteska, jak określiłaś, ale niestety samo życie.
Molly jest bardzo nieśmiałą, zakompleksioną kobietą, emocjonalnie właśnie pewnie na poziomie nastolatki. Szczególnie widać to w dwóch pierwszych seriach - jej "podchody" przypominają zachowanie nastoletniej dziewczyny, a nie dorosłej pani doktor (jest patologiem). Tak, JEST bardzo samotna, nigdy nie wspomina o rodzinie. Z kim spędza Boże Narodzenie? Z rodziną? Nie. Z panią Hudson, Sherlokiem, Johnem i Gregiem. A później bierze dyżur w święta (identyfikacja Adler). Jej "rodziną" są właśnie Sherlock, John, Greg, pani Hudon, później Mary. Jej "narzeczeni" to albo powierzchowne znajomości (Moriarty) albo "kopia" Sherlocka (Tom) - bardziej próbuje nimi wywołać zazdrość u Sherlocka, niż naprawdę jest nimi zainteresowana. Molly jest od lat nieszczęśliwie zakochana, wie, że Sherlock nie postrzega jej jako kobiety i to z czasem ją wpędza w depresję, w której ją widzimy w trzecim odcinku czwartej serii. Próbuje wprawdzie coś zmienić w swoim życiu przez te 2 lata, kiedy Sherlock zniknął (zaręcza się), ale gdy on się znów pojawia i do tego zmieniony (ich rozmowa w "Empty Hearse") to łamie jej ponownie życie : wspomniane jest w 3 serii, że zdarza jej się wypić (no raczej nie ze szczęścia przecież…), że zerwała zaręczyny. Ona nie "wzdycha sobie" do Sherlocka jak napisałaś - ona jest nieszczęśliwie zakochana, co widać właściwie w każdej scenie na przestrzeni tych 4 serii i jeśli na początku można ją odbierać jako głupią gąskę to z czasem widać, że ona naprawdę go kocha, nawet gdy ją wykorzystuje, obraża, ignoruje, prosi o złamanie prawa (pozorowanie śmierci) czy jest w narkotycznym ciągu. Bo ona widzi też tą jego dobrą naturę (np. rozmowy w "Reichenbach Fall"), kocha go bez żadnego "ale".
Zresztą prawdziwa miłość nigdy nie jest racjonalna. :-) Rozum swoje, a serce swoje.

abigail_

no, ale wlasnie na sile robia z niej ofiare losu. Bo dziewczyna taka jak ona, nie zachowuje sie w zyciu tak jak probuja ja wciskac, czyli, ze nic jej sie nie udaje bo zyje Sherlokiem. Takie cos to juz predzej prowadzi do Misery niz zalamania typu, potne sie, zycie jest bez sensu.
Uwazam, ze osoba, ktora by doszla do tego co ona, nie moglaby jednoczesnie byc tego typu rysem psychologiczno-charakterologicznym jak opisujesz i jak tworcy wciskaja. Nie w XX wieku.
Dziewczyna, ktora jest patologiem i to dobrym, to ma twarda dupe, tak jak i lekarki zwykle, sa zahartowane i nie maja czasu i ochoty na zachowanie rozchwianej pensjonarki. Moga miec depreche z powodu skutkow pracy i tego czego sa swiadkami tam, ale nie nieszczesliwej milosci na miare nastolatki.
Ja takiej Molly jak opisujesz nie widze i nie widzialam od poczatku. A odcinek specjalny Narzeczona pokazal ja dodatkowo jako typ twardy, potrafiacy nakopac facetom w rzeczywistosci calkowicie im podporzadkowanej, wybic sie, nie zdradzic i podolac ciezarowi psychicznemu takiej sytuacji, a tylko przypomne, ze za takie cos co w tym odcinku zrobila, to realnie w XIX wieku i wczesniej grozily jej powazne konsekwnecje w postaci wiezienia, a nawet stryczka.

alisspl

Dla mnie to co opisujesz dokladnie jest wlasnie wzdychaniem. Taka miloscia nastolatki do plakatu i twierdzenia, ze zycie sie skonczyla jak idolowi cos sie dzieje, histeria na miare 15 latki na tle Beatlesow. Ja tego nie kupuje.
Tak, taka postac bylaby mozliwa w innej rzeczywistosci, w realiach XIX Anglii, ale nie w tej przerobce. Duzo wyciagnelas z tej postaci, ale jak dla mnie to wszystko to tylko gdybanie, bo tak naprawde tworcy sami te postac traktuja jak papier. To co mowisz, jest gdzies tam w sferze domyslow i zamiast z Molly zrobic kogos kogo poznajemy, znamy, lubimy, martwimy sie, to jest to postac prawie nie istniejaca. Jak wiec mozna sie nia przejmowac i jej uczuciami, w dodatku przerabianymi tak dziecinnie i w oderwaniu od realiow bycia patologiem w XXI wieku?
Moze jakby byla jakas tam mloda stazystka po liceum albo sasiadka okularnica... A tak, to ja w to nie wierze i widze ja jako silna osobe, ktorej moze z narzeczonym sie nie ulozylo, ale zrywanie zareczyn ma miejsce z wielu roznych powodw, takze glupich w realu i niekoniecznie sie wiaze z byciem kompletnym przegrywem wszedzie. A oni tak wlasnie probuja jej to wciskac, ze jej milosc to jakis wielki kataklizm i przez Sherlocka to sie stacza na dno i ma mysli samobojcze. Nie uwazam jej za glupia i na jej miejscu pogodzila sie z tym, ze Sherlock jest kims kogo mozna adorowac z daleka, wyobrazac sobie slub i uwazac za milosc zycia do konca zycia, ale nie podporzadkowywac swojego zycia pod to i ze sa to tylko marzenia.
I kompletnie bym nie uwierzyla w to jego i love you oraz by mi cos zadzownilo, ze chyba cos sie dzieje, jak to sie dzieje.
Widzimy, ze z Maycrofta zrobiono nagle debila, dlaczego nie mozna zobaczyc, ze i Molly jest nagle przesadzona w tej swojej desperacji i dole?

alisspl

Wspomniałam już w innym temacie, że właśnie przypomniałam sobie cały serial od początku w ciągu kilku dni i dlatego widzę wiele rzeczy "świeżym okiem" :-), wiele sobie przypomniałam, także postać Molly.

"no, ale wlasnie na sile robia z niej ofiare losu. Bo dziewczyna taka jak ona, nie zachowuje sie w zyciu tak jak probuja ja wciskac, czyli, ze nic jej sie nie udaje bo zyje Sherlokiem. "

Co to znaczy "dziewczyna taka jak ona"? Czyli jaka? Jej życie wygląda tak nie tylko dlatego, że "żyje Sherlockiem", ale dlatego że ona TAKA jest, taki ma charakter, myślisz, że bez tej miłości byłaby przebojową, pewną siebie osobą? Bo taką ją sobie wymyśliłaś? Nie, nie byłaby. Scenarzyści nadali jej takie a nie inne cechy charkteru - można ją lubić lub nie, ale to co czuje do Sherlocka wynika głównie z jej charakteru właśnie, że w ogóle go dostrzegła jako mężczyznę - obiekt uczuć.

"Uwazam, ze osoba, ktora by doszla do tego co ona, nie moglaby jednoczesnie byc tego typu rysem psychologiczno-charakterologicznym jak opisujesz i jak tworcy wciskaja. Nie w XX wieku
Dziewczyna, ktora jest patologiem i to dobrym, to ma twarda dupe, tak jak i lekarki zwykle, sa zahartowane i nie maja czasu i ochoty na zachowanie rozchwianej pensjonarki. Moga miec depreche z powodu skutkow pracy i tego czego sa swiadkami tam, ale nie nieszczesliwej milosci na miare nastolatki."

Bardzo generalizujesz i masz stereotypowy wizerunek lekarza.
Tak się składa, że mam znajomych z tego śrdowiska i w kontaktach prywatnych to są rozmaici ludzie, znam kardiolog z poważnym problemem psychicznym, właśnie niedojrzałością emocjonalną.
To nie jest tak, że każdy z nich to twardziel co sobie czasem wypije po pracy jak mu pacjent umrze.

"Ja takiej Molly jak opisujesz nie widze i nie widzialam od poczatku. "

To się nazywa dowolność interpretacji - każdy może widzieć postać jak mu odpowiada. :-) Wymieniamy tu poglądy, a nie przekonujemy na siłę kogoś do swoich racji. :-)

"A odcinek specjalny Narzeczona pokazal ja dodatkowo jako typ twardy, potrafiacy nakopac facetom w rzeczywistosci calkowicie im podporzadkowanej, wybic sie, nie zdradzic i podolac ciezarowi psychicznemu takiej sytuacji, a tylko przypomne, ze za takie cos co w tym odcinku zrobila, to realnie w XIX wieku i wczesniej grozily jej powazne konsekwnecje w postaci wiezienia, a nawet stryczka."

Ale wiesz, że taką ją WIDZI Sherlock w swoim umyśle?
Nawet jej na początku nie poznaje, bo sam jest zaskoczony tym przeobrażeniem Molly w JEGO głowie.
To nie jest więc tak, że Molly jest twarda, odważna, zadziorna i pyskata - to tylko wyobrażenie Sherlocka o niej.
Tak jak ja mam swoje, a Ty swoje.

"Dla mnie to co opisujesz dokladnie jest wlasnie wzdychaniem. Taka miloscia nastolatki do plakatu i twierdzenia, ze zycie sie skonczyla jak idolowi cos sie dzieje, histeria na miare 15 latki na tle Beatlesow. Ja tego nie kupuje. "

Nie musisz tego "kupić" ;-) , nie musi Ci się to podobać. Nie widzę też żadnej histerii u Molly, a raczej totalnego doła.
Podczas tej sceny w ostatnim odcinku widzimy Molly PO RAZ PIERWSZY w jej domu. Nigdy wcześniej nie było pokazane jak mieszka i jak odreagowuje - tutaj widać, że w pracy, na spotkaniach stara się trzymać fason, ale w domu jest sobą, nie musi przed nikim udawać, bo mieszka sama.
I w takiej chwili "łapie" ją nieoczekiwany telefon od Sherlocka, dlatego nie może się ona od razu pozbierać i być znowu "tą Molly", którą jest "dla ludzi".

"Tak, taka postac bylaby mozliwa w innej rzeczywistosci, w realiach XIX Anglii, ale nie w tej przerobce."

Znów ogólnik. Ludzie są różni bez względu na epokę w której żyją. Jest taki tekst : ludzie nie zmieniają się, lecz tylko ich pojazdy.

"Duzo wyciagnelas z tej postaci, ale jak dla mnie to wszystko to tylko gdybanie(…)"

Przypominam - Ty też tylko gdybasz. :-)

"(…), bo tak naprawde tworcy sami te postac traktuja jak papier. To co mowisz, jest gdzies tam w sferze domyslow i zamiast z Molly zrobic kogos kogo poznajemy, znamy, lubimy, martwimy sie, to jest to postac prawie nie istniejaca. Jak wiec mozna sie nia przejmowac i jej uczuciami, w dodatku przerabianymi tak dziecinnie i w oderwaniu od realiow bycia patologiem w XXI wieku? "

Dla mnie ona nie jest papierowa, na pewno też twórcy jej tak nie traktują - wspomnieli, że miała być tylko jako uzupełnieniem sceny w odcinku pilotowym (bo nie jest postacią z książek Doyla), ale tak im się spodobała, że to właśnie ona zainspirowała ich, żeby "dać jej chłopka Moriarty'ego" i wpisać ją na stałe do obsady - mimo, że nie chcieli aż tak odbiegać od kanonu. Dla "papierowj" postaci raczej nie robiliby aż tyle zachodu, prawda?
Ja ją lubię, szkoda mi jej i "przejmuję się" jej losem - na tyle na ile wzrusza mnie los fikcyjnej postaci, oczywiście. ;-)
Dla mnie papierową, przerysowaną postacią jest np. pani Hudson, więc jak widzisz widzowie różnie odbierają różnych bohaterów.

"Moze jakby byla jakas tam mloda stazystka po liceum albo sasiadka okularnica... "

Myślisz stereotypami. Sąsiadka okularnica - proszę…. To dopiero banał.
Sherlock powiedziałby : bored… ;-)

"A tak, to ja w to nie wierze i widze ja jako silna osobe, ktorej moze z narzeczonym sie nie ulozylo, ale zrywanie zareczyn ma miejsce z wielu roznych powodw, takze glupich w realu i niekoniecznie sie wiaze z byciem kompletnym przegrywem wszedzie. A oni tak wlasnie probuja jej to wciskac, ze jej milosc to jakis wielki kataklizm i przez Sherlocka to sie stacza na dno i ma mysli samobojcze."

Nie ma nigdzie mowy "o staczaniu się na dno" (pracuje, nie jest żulem, ćpunem, nie mieszka pod mostem, nie łajdaczy się), o myślach smobójczych, "kompletnym przegrywem wszedzie" - więc to Twoja nadinterpretacja i to spora, bo nie poparta tym co pokazują nam twórcy. Trzymajmy się faktów, to nie fanfik.
Co do zerwania zaręczyn to już napisałam jak ja to widzę. Poza tym jest też scena na ślubie, gdy Molly jest po prostu zażenowana "teorią" swojego narzeczonego przy jego bezpośredniej konfrontacji z Sherlockiem - ona sama widzi, że jej chłopak to taki substytut, zastępstwo za tego, którego nie może mieć. Na końcu jak tańczy z Tomem to jako JEDYNA zauważa, jak bardzo samotny jest Sherlock, że wychodzi z wesela.

"Nie uwazam jej za glupia i na jej miejscu pogodzila sie z tym, ze Sherlock jest kims kogo mozna adorowac z daleka, wyobrazac sobie slub i uwazac za milosc zycia do konca zycia, ale nie podporzadkowywac swojego zycia pod to i ze sa to tylko marzenia."

Ty byś się pogodziła, jak piszesz, ale Molly jest inna i się nie pogodziła, ale też "nie walczy", bo taki po prostu ma charakter. I nie ma znaczenia, że zyje w XXI wieku, a nie XIX. Są nieśmiali ludzie, zamknięci w sobie, introwertycy, mający problemy z emocjami, ich okazywaniem. Wiek pozycja społeczna, zawód czy czasy, w których żyją - nie mają większego znaczenia.
Próbuje się od tego odciąć (pisałam już we wcześniejszym poście), ale to uczucie jest zbyt silne.
Właśnie gdyby to było tylko zauroczenie to by jej po jakimś czasie przeszło : kilka lat temu dziewczyny kochały się w wampirach ze "Zmierzchu" czy innych "Harrych Potterach" - myślę, że im już dawno przeszło, prawda? ;-)

"I kompletnie bym nie uwierzyla w to jego i love you oraz by mi cos zadzownilo, ze chyba cos sie dzieje, jak to sie dzieje."

Przecież ona w to nie wierzy, że on ją kocha.
Sama powiedziała - "powiedz to tak JAKBY to było naprawdę"...

abigail_

Dlaczego mam nie myslec stereotypami, jezeli postac Molly jest fanfikowym, niezyciowym stereotypem? Sadzisz, ze ja nie mam znajomych lekarzy? A co jak ci powiem, ze sama na studiach mialam zajecia z kryminologii oraz musialam nauczyc sie zabijac, to co? Pani Hudson papierowa? W ktorym miejscu? Jest groteskowa, ale jest w tym serialu rozbudowana niesamowicie, nieporownywalnie bardziej niz oryginal ksiazkowy.
Jezeli tworcy ida w stereotyp pensjonarki zakochanej, to niechze do konca beda konsekwentni i dadza to postaci takiej zakompleksionej okularnicy.
W umysle Sherloka powiadasz? A nie w umysle scenarzystow tak samo jak Molly z XXI wieku? Czym sie rozni Molly tamta od tej? Obie sa wymyslone, one nie pasuja do realiow tamtych rzeczywistosci, za to ta pierwsza jest bardziej prawdopodobna z charakteru, a nie cieple kluchy.
A idac tym tropem - sama sie na niego zapedzilas - moge powiedziec, ze Sherlok podswiadomie zaobczyl ja taka jaka jest naprawde, czyli taka jak Narzeczonej. Jezeli wierzymy Sherlokowi i jego genialnemu ocenianiu ludzi z charakteru i trybu zycia, to predzej trzeba uznac jego wizje, niz wizje ostatniego odcinka stworzona na potrzeby juz nawet nie serialu, ale fanfikopisarek...
Ja 3 pierwsze sezony obejrzalam tez pod rzad i nadal nie widze takiej Molly, nieszczesliwej zyciowo kluchy, ktora ma zalamke w domu i telefonow od S nie odbiera tak niz z gruchy, ni z pietruchy, mimo ze odcinek wczesniej zmyla mu glowe bez sentymentow za zacpanie sie. Nikekonsekwnecje i brak pomyslu na postac i tyle.
Nie jest papierowa i tlem? To czemu nawet wiekszosc na tym forum tak ja widzi i ma zonka na wyciaganie tej postaci i wciskanie nam jakichs uczuc na jej tle? Przejac sie nia i ta scena moga jedynie wlasnie ci ludzie, dla ktorych ta scena zostala stworzona, czyli zyjacy w swoich wyobrazeniach sparowania tych dwoch postaci i stworzenia im biografii i szeregu fanfikowych opowiesci. Tak samo jak maja z tym fani slashowi zwiazku S i W, a czego w serialu jest na lekarstwo, chociaz minimalnie jest.
Dlatego ja czylam sie bardzo zaskoczona scena pocalunku w 3s, bo nijak nie widzialam podstaw do tego i w sekunde dotarlo do mnie, ze zaraz to musza byc jakies jaja, a nie rzeczywistosc serialowa.
I jak dla mnie ta scena I love you jest tym samym, tyle, ze probowano ja podac smiertelnie powaznie i byc moze stad te analizy, ze to jest prawdopodobne i ze Molly ma powody taka byc.
Tak, masz racje, ty pozostaniesz przy swoim spojrzeniu na te postac, ja przy swoim.
Dla mnie w serialu nie ma przeslanek do takiego traktowania tej dziewczyny. Stereotypy, stereotypami, ale dziewczyny w takim zawodzie sa twarde uczuciowo, nie rozjezdza im sie psychika z takich powodow jak nieodwzajemniona milosc, o ktorej zreszta sie wie, ze bedzie nieodwzajemniona i ma sie do tego wiedze o podlozu chorobowym obiektu uczuc. Nie myl problemow psychicznych oraz traum zwiazanych z zawodem powaznych z takim wlasnie zidioceniem na tle sercowym jak uwazasz, ze ma Molly. To sa zupelnie inne rzeczy i z mojej wiedzy zyciowej, tego co mnie uczono, niemozliwe wlasnie w realu. Niestety tez malo mozliwe w serialu, a przyanjmniej w tak nieumiejetnie podanej formie, opakowaniu. Z tanimi gestami i chwytami jak rozwalanie trumny, krzyki, pograzanie sie w mazi, smarkanie nad kieliszkiem wina. no po prostu tandeta filmowa telewizyjna godna produkcji z Turcji i Meksyku, przy czym zdaje sie, ze tworcy dobrze o tym wiedza i swiadomie zrobili tandete, a niestety niektorzy widzowie biora to powaznie jak najbardziej.
Wolisz, zeby Molly byla dla ciebie taka beznaziejna osoba, niezrownowazona i nieudacznica, ok, ja jej tak zle nie zycze i nie majac wprost pokazanych na kazdym kroku scen z nia jak to calymi dnaimi jest zlamana i cale zycie niedostsowana, nie uznam takiego jej pokazywania, bo do tej pory ona byla dosc konkretna i opanowana z tym co czula.

alisspl

"A co jak ci powiem, ze sama na studiach mialam zajecia z kryminologii oraz musialam nauczyc sie zabijac, to co? "

To nic.

Jak mam w ogóle skomentować Twoją całą powyższą odpowiedź?
Odpowiedziałam Ci spokojnie, z szacunkiem, z cytatami i konkretnymi przykładami, a otrzymałam bardzo emocjonalną, miejscami agresywną, personalną, spontaniczną odpowiedź (bo odpisałaś bardzo szybko na mój post).
Wynika z niej dla mnie jedno (podobnie jak z innych Twoich wypowiedzi w tym temacie) : jesteś bardzo rozczarowana 4. serią i dajesz upust tym emocjom w postach. Ok, mogę to zrozumieć, nawet aż takie emocjonalne zaangażowanie (choć go osobiście nie podzielam w takiej skali), ale prowadzenie dyskusji w takim tonie (przykład: "Nie myl problemow psychicznych oraz traum zwiazanych z zawodem powaznych z takim wlasnie zidioceniem na tle sercowym jak uwazasz, ze ma Molly.") to nie mój świat.
Nie czuję się obrażona, nie robię "focha" - po prostu chcę z kimś dyskutować na spokojnie z konkretnymi argumentami, a nie pisanie typu : "Wolisz, zeby Molly byla dla ciebie taka beznaziejna osoba, niezrownowazona i nieudacznica, ok" - co jest kolejną nadinterpretacją i nie o tym pisałam.
Szkoda, bo myślałam, że wymienimy się na SPOKOJNIE naszymi opiniami.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia. :-)

abigail_

Wymieniamy sie, trzeba uznac sposob i wudzenie drugiej strony niezaleznie jak to opisuje, Nie wyzywam cie, zgadzam sie z tym, ze masz swoja wizje tej postaci. Ja probuje ci pokazac jak dla mnie jest to nie pasujace co widze.
No widzisz, dla ciebie nic, tak wiec co w zaiwzku z tym, ze znasz lekarzy i znasz kogos z trauma?
I co klujacego jest w tym, ze napisalam, zebys nie mylila powaznej traumy z zidioceniem Molly na tle uczuc? Powaznie uwazasz, ze choroba psychiczna lub trauma na tle ogromu cierpienia chorych to ta sama polka co zakochanie sie bez wzajemnosci? Albo w ogole, ogolnie problemy sercowe, zwiazane z zakochaniem, zauroczeniem, pozadaniem?
Co ma do tego, ze szybko odpisuje? Wazne chyba, ze czytamm calosc i dokladnie co ktos do mnie pisze, a potem odpowiadam na biezaco, przeciez to forum, w romowie tez bym nie siedziala i nie zastanawiala sie godzine nad odpowiedzia.
Owszem jestem rozczarowana 4s, ale nie jest fanka, wiec nie rozpaczam nad tym, po prostu zobaczylam, ocenilam i o tym napisalam. Jak inne osoby tutaj. A z tego co czytam w necie i od innych ogladajacych poza forum, wrazenia sie pokrywaja. Czyli rozczarowanie podejsciem tworcow do widza i specjalne, zrobienie sobie groteski z fajnie przerabianych na poczatku opowiadam Doyla.
Gdybym byla ortodoksyjna, to bym nie akceptowala ani tego Sherlocka, ani wersji amerykanskiej. A w obu znalalzam cos co zaslugiwalo na ogladanie. W tym momencie jednak Elementary zaczelo wygrywac.
W dodatku nie wiem jak ty, ale jednak w opowiadaniach ofryginalnych siedzie, moglabym analizowac zbieznosci i rozbieznosci, rozpisywac sie o tym jak BBC Sherlok ma sie daleko do tego ksiazkowego, bo ten ksiazkowy empatie posiada, nie jest dysfunkcyjny, jest predzej po prostu dupkiem niz niedostosowany, a czesto tez potrafi sie zachowywac jak normalny facet swoich realiow, co seiralowemu od poczatku bylo obce. Ale akpcetowalam taka zabawe oryginalem i podobala mi sie. Nie kaceptuje natomiast odcinanie sie od wlasnych pomyslow i robienia miazgi z postaci, ktore sie stworzylo.
Dlatego np. akceptuje dziwacznosc i groteskowosc pani Hudson, za to tego co z Molly robia w zaleznosci od humoru, to nie. Bo przeciez to nie byla scena napisana na potrzeby ciaglosci postaci serialowej, tylko na potrzeby stworzonego w necie rysu Molly z tysiecy fanfikow...

alisspl

A co tego, ze nie ma zniaczenia okres czasowy. Tu sie jednak wyraznie mylisz. Bo wlasnie delikatnosc, egaltowanie, wieksze przezywanie pewnych rzeczy wiaze sie z wczensiejsza epoka. Dla Molly XIX wiekcznej takie zauroczenie rzeczywiscie byloby tragedia, przyczyna skandalu, a nawet powodem do samobojstwa i opinia publiczna by sie nie dziwila. Dzis nie, dis takie achowanie jest idiotyczne, inne przyczyny musialby zaistniec by ona az tak silnie zareagowala. To mi sie wlasnie nie podoba albo twrocy robia cos nowego i drywaja sie od moralnosci i wrazliwosci XIX wiecznych oryginalow, albo niech robia kolejna wersje kanoniczna, gdzie takie pokazywanie osob i uczuc nie zdziwi. W wersji XXI wiecznej dziwi.
Tak, serce nie sluga i tak dalej, stare jak swiat, ale jednak zmienia sie w pewnych skladowych i dzis nie masz chyba watpliwosci, ze tak niezyciowe zachowanie jak Romea i Julii miec miejsca nie bedzie ani nie bedzie ocenianie pozytywnie? Ja rozumiem dola Molly i niezadowolenie z grania na jej uczuciach, ale PRZESADZONO. Po prostu przesadzono z tym jej zyciem i przejmowaniem i rozwalaniem sobie zycia z powodu nieszczesliwej milosci. I nie wierze, po prostu nie wierze, ze dziewczyna tak slaba emocjonalnie na tle uczuciowym moglaby zostac tym patologiem. Seriale raczej pokazuja nam, ze osoby, ktore maja problemy z dostowaniem sie do spoleczenstwa, jezeli uciekaja w medycyne, to wlasnie jest to ich ochrona i wzacnia je, a nie jeszcze bardziej czyni podatnym na ciosy. Patrz Rizzoli i Bones.
A co do sceny i zalapania, ze jest cos nie tak, nie chodzilo mi o to, ze ona zdaje sobie sprawe z tego, ze S nie mowi tego szczerze, tylko o to, ze domyslilaby sie, ze cos jest nie tak z okolicznosciami, ze cos tam sie dzieje po drugiej stronie drutu i trzeba wlaczyc trzezwie myslenie, a nie dalej siakac w sluchawke. No po prostu ja w Molly wierze, ze jest madra i konkretna i nie moglaby sie zachowywac w takiej sytuacji jak srednio rozgarnieta nastolatka bez doswiadczenia zyciowego i nie myslec.
Ale tak jak juz mowilam, w 4s wszyscy sa debilami nagle, Sherlok, jego siostra, jego brat, jego rodzice i Watson w studni nie rozpoznajacy kosci.
I nie bardzo rozumiem dlaczego nie chcesz chyba przyjac do swiadomosci behindowego faktu, ze ta scena jest dla fnadomu i fanfikopisarek...

alisspl

Masz zafałszowyny obraz moralności i ludzi XIX wieku. Rozumiem, że taki może być jej obraz czytając niektórą literaturę tamtego okresu lub oglądając współczesne filmy opowiadające o tamtych czasach. Odsyłam do literatury fachowej odnośnie życia codziennego w XIX-stowiecznej Anglii, Niemczech czy Polski pod zaborami (nie piszę tego złośliwie, tylko zachęcam, bo są to naprawdę ciekawe rzeczy, także w polskiej historiografii jest sporo takiej literatury). Co do Romea i Julii to takie zachowanie w XIX wieku też nie byłoby odbierane normalnie - przynajmniej nie w kulturze europejskiej. Nie wszyscy byli wtedy Werterami, Kordianami czy Wallenrodami. Powiem więcej - było ich pewnie dokładnie tylu co jest ich dzisiaj - proporcjonalnie do populacji.

Powtórzę raz jeszcze - Molly "nie rozwala sobie życia", nies "zidiociała na tle uczuć", nie chce popełnić samobójstwa, nie stacza się, itd. Jest nieszczęśliwie od lat zakochana, tak nawet w XXI wieku są ludzie, którzy to potrafią i trwają w takim uczuciu nawet przez całe życie. Tak trudno to zrozumieć? To że media lansują inny obraz luzaków, "co strona to żona", "żyj chwilą i czerp DLA SIEBIE ile się da", nie znaczy, że brak romantyków czy ludzi po prostu naiwnych lub dziecinnych w swoich emocjach.
Zycie uczy, że ludzie są różni, różnie reagują i kierują swoim życiem. Molly wybrała takie życie i ja nie dostrzegam sprzeczności w ukazaniu jej postaci w serialu.

W serialu jest ukazany JEDEN, jeszcze raz - JEDEN (to ma być ta wspomniana przez Ciebie PRZESADA?) moment gdy Molly jest "przyłapana" na swoich depresyjnych emocjach - tak jak pisałam : była sama, w domu, nikt jej nie widział, mogła sobie pozwolić na chwilę załamania. Nie wiedziała, że ktoś ją na tym "nakryje", a już na pewno nie Sherlock. I jest ona tylko człowiekiem, w dodatku wrażliwym (tacy też się pewnie zdarzają, nawet wśród patologów), więc dla mnie nie było to dziwne, że popłakuje czasem w samotności nad tym swoim życiem. Cóż, nie jest cyborgiem.

Myślę, że się raczej nie zrozumiemy, bo zupełnie inaczej widzimy i odbieramy pewne rzeczy i reakcje. Ja nie przekonam Ciebie (i nie to jest moim celem), a Ty - mnie.

Nie muszę też mieć "ostatniego słowa" w tej dyskusji, bo i po co? Wiem swoje. :-) Argument : a bo inni na forach też tak piszą, więc mam rację - zupełnie do mnie nie trafia. Nigdy nie kieruję się przy osądach "a bo inni też tak myślą". To moje emocje, moje zdanie - nie potrzebuję poklasku czy potwierdzenia od 100 osób, że mam rację. Bo z każdym rodzajem sztuki jest tak samo - ma wywoływać u widza emocje - pozytywne, negatywne. Albo coś mi się podoba (obraz, książka, film, muzka) albo nie. To że 100 osób się czymś zachwyca, a do mnie nie trafia - nie znaczy, że "muszę" się do tego przekonać i nawrócić. Nie, nie muszę, jeśli czuję inaczej.

W życiu nie czytałam żadnego fanfika, nie bywam na forach "fanatyków" - dlatego nie "przyjmuję do świadomości", że to scena dla fandomu. Dla mnie scena reakcji Molly jest logicznie pasująca do jej postaci z serialu.

abigail_

Nawet jezeli tworcy potwierdzaja behindy tej sceny i jej stworzenia? No to ja tez nie musze przyjac do swiaodmosci tego, ze Molly nie jest przesadzona w tej scenie, bo dla mnie jest :)
Nie bierz tego do siebie, nie atakuje ciebie, mimo ze reaguje bez zimnego wyrafinowania tylko na biezaco co uwazam. Jezeli kogos atakuje, to wlasnie tworcow za to co mi zaserwowali, bo dla mnie jest to kpina, przesadzenie, niszczenie postaci, zaniedbanie tego co mogli z tego materialu zbudowac.
Mam zafalszowany obraz? No nie wiem. Swojego czasu czytalam np, ksiazke o sytuacji lesbijek od XVII wieku w Europie, byl spoty rozdzial o XIX wiecznej Anglii i oglnym traktowaniu kobiet i moralnosci wraz z takimi przyziemnymi rzeczami jak np, jak sobie radzono z okresem...
Tak, nie przkeonasz mnie, juz to napisalam, ale tak samo jak ty, ja nie pisze tego co pisze, zeby cie przkeonac do swojego zdania. Tak jak ty dziele sie swoim zdaniem na ten temat. Ale tez bede sie poslugiwac przykladami na poparcie tego o czym mowie u innych, bo to chyba normalne? Moze nawet nie jako udawadnianie racji obsolutnej, tylko pokazaniu, ze tak odebrala to wiekszosc, a tak jak ty, mniejszosc.
Tak samo jak nie pietnuje nikogo za to, ze mu sie 4s podobal. Ale ja bede mowic dlaczego mi sie nie podobal i co, a co mi sie podobalo. Tez np, jestem w mniejszosci jezeli chodzi o ocene pierwszego i drugiego odcinka.
No tak zafalszowanie obrazu poprzez literature i seriale, ale przeciez mowimy tez o fikcji. To w koncu jak? Czemu moja ocena postaci wynikajaca z tego co obejrzalam i jak mi poczatkow przedstawiali te postac, ma byc mniej prawdziwa od twojej? Sadze, ze nawet jakby sami tworcy podali nam trzecia wersje, to tez bysmy sie nie zgodzily, mimo ze to bylby niejako kanon, a oni maja prawo do sluszej wizji...
Nie odnioslas sie do tego, ze jezeli Sherlok sobie ja taka wyobrazal, to czemu nie uwierzyc jemu w taka?
Ja uwazam, ze jednak przesadzono te jedna scene. Tak jak godzilam sie na to robienie z niej cierpietnicy wczesniej, to tutaj nie zdzierzam tego co pokazano. Nie uznam jej takiej, no i trudno. Uwazam, ze tutaj ja krzywdza, szkodza jej i ze jest behindowo o wiele silniejsza osoba uczuciowo i psychicznie.
Nie uwazasz, ze az tak delikatna, to by naprawde wpadla w jakas depresje po smierci S?
A ona zyla dalej i chyba normalnie.
Gdzie indziej pisalam, ze taka rekacja jak nam pokazali, to ja znam z Chin, z Azji, nam jest obca, ale dla nich normalna, taka wlasnie jako wielkie nieszczescie, wielki gwalt na psychice, wielkie emocje. Nas moze smieszyc, dla nich jest najzupelniej powazne i nieprzejaskrawione.
A tak przy okazji i jako ciekawostka - prosze opis zachowan panny z epoki u Doyla:
Jak każda prawdziwa kobieta anioł, spokojnie znosiła niedogodności, dopóki mogła pomóc komuś słabszemu od siebie, znalazłem ją więc promienną i spokojną u boku przerażonej gospodyni. Niestety przygody tej nocy tak bardzo nadszarpnęły jej nerwy, że w dorożce najpierw zemdlała, a potem wybuchnęła gwałtownym płaczem. Mówiła mi później, że podczas tej podróży odniosła wrażenie, iż jestem chłodnym i pełnym rezerwy człowiekiem. Nie potrafiła przejrzeć tej wewnętrznej walki, jaką ze sobą toczyłem. W istocie bowiem z wielkim trudem panowałem nad sobą, by nie wyrzucić z siebie tego, co czułem. Pociągały mnie ku niej sympatia i miłość, uczucia, które kazały mi wyciągnąć do niej rękę w ogrodzie. Byłem przekonany, że nawet wiele lat zwykłego, powszedniego życia nie pozwoliłoby mi tak dobrze poznać tej słodkiej i dzielnej kobiety jak ta jedna, przepełniona dziwnymi wydarzeniami noc.
Zdzierzylabys takie zachowanie Mary w tej wersji BBC? :) Dlatego mi do XXI wiecznej Molly nie pasuja. Moze jest ot obraz zafalszowany, ale przeciez nie wszystko jak to pisali autorzy bylo takie pozbawione ziarna prawdy?

alisspl

"Nie uwazasz, ze az tak delikatna, to by naprawde wpadla w jakas depresje po smierci S?
A ona zyla dalej i chyba normalnie."
Po jakiej śmierci Sherlocka? Przecież to właśnie Molly pomagała mu sfingować "samobójstwo", więc wiedziała, że żyje. Nie rozumiem co masz tutaj na myśli.

"Nie odnioslas sie do tego, ze jezeli Sherlok sobie ja taka wyobrazal, to czemu nie uwierzyc jemu w taka?"

Nie rozumiem tego zdania. Masz na myśli, że skoro on tak ją sobie wyobraził to taka była naprawdę?

Myślę, że jednak trochę przeceniasz tę scenę z telefonem i "wielki gwałt na psychice". Jeśli już to bardziej na psychice Sherlocka niż Molly. ;-)
Nie będę się już powtarzać jak ja odebrałam tę scenę, słabość Molly akurat w tym momencie.



P.S. Nie lubię w internecie pisać o sobie i tylko odniosę się do tego co napisałaś o XIX wieku - naprawdę mam historyczną wiedzę na ten temat, szczególnie o drugiej połowie XIX wieku, do wybuchu wojny i właśnie odnośnie sytuacji kobiet (pisałam z tego pracę magisterską), nie opieram tego wyłącznie na beletrystyce, jestem historykiem.

abigail_

O nie, nie, nie ma nigdzie potwierdzenia, ze brala udzial w sfingowaniu. Nie wyjasnili tego nijak, poza tym sama pisalas, ze zerwala zareczyny jak S wrocil, tak wiec predzej uznam, ze nie wiedziala o niczym.
Pisalas, ze S sobie tylko wyobrazil ja taka silna w Narzeczonej. Nie widze jednak czemu jego wyobrazenie czy tez jego podswiadomosc genialna mialaby byc bardziej bledna niz przedstawianie Molly jako przeciwienstwo tej z Narzeczonej.
Dlaczego uwazasz, ze obecny dostep do zrodel wiedzy o ksiazek jest mniej wartosciowy od jak rozumiem literatury akademickiej? Obecnie to sie przenika i jest rownie fachowo pisane, nie dla pensjonarek, problemem moze byc jedynie przeklad i korekta. Posilkuje sie kazdym dostepnym zrodlem, jedynie biore poprawke na to czy rzeczywiscie jest rzeczowe. a autor nie pisze czegos bez zrodel. Ot taki Gladiatrix. Wlasciwie jedno z glownych jak nie jedynych zrodel o kobietach gladiatorach.
Tak, tez lubilam pisac, ze cos jest tak, a nie inaczej bo mam z tego magisterke i 3 podyplomowki, ale kontkat z amatorami-pasjonatami, obalanie niepodlegajacyh dyskusji teorii oraz konwentami skutecznie ostudzily mnie w tym zakresie, bo zobaczylam, ze tez maja wiedze i wcale nie mniej konkretna i prawdziwa. :) Ale nadal nie powiedzialas, ze nie ma ziarna prawdy w tym co autorzy danego okresu pisza w swoich utworach. Jezeli masz wiedze o tym okresie, to jak bardzo tkwia w czyms co dzis nazwalibysmy fanfikowaniem?
Chociaz chyba i wtedy i teraz sa autorzy opowiadan, ksiazek, ktorzy. piszac jednak sprawdzaja fakty.

alisspl

"O nie, nie, nie ma nigdzie potwierdzenia, ze brala udzial w sfingowaniu. Nie wyjasnili tego nijak,"

???
Nawet jeśli nie uznajesz wersji, którą Sherlock przedstawił Andersonowi (akurat dla mnie prawdopodobnej, ale nie należę do fanatyków serii wiedzących "co autor tak naprawdę miał na myśli" - świetnie swoją drogą pokazane w reakcji Andersona :-))) ) to rozumiem, że nie uznajesz też słów podziękowania dla Molly od Sherlocka:
"Moriarty slipped up, he made a mistake. Because the one person he thought didn't matter at all to me was the one person that mattered the most.
YOU MADE THIS ALL POSSIBLE. But you can't do this again, can you?"

Swoją drogą to widzę teraz, że można się tam doszukać wyznania - Molly jest dla niego ważniejsza nawet od Johna, a Irene nie wspominając. I to w trzeciej serii już. :-)

Nie widzę sensu jednak w dalszej dyskusji - przecież nie będę udowadniać, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Męczy mnie to już trochę.

Tak myślę tylko, że chyba ciężko oglądać film, jeśli nie wierzy się w nic co jest pokazane lub wyjaśnione tylko wciąż doszukiwać się drugiego dna, podtekstów i że to na pewno blaga.
Myślałam, że ze sceną z Molly w ostatnim odcinku to jednen przypadek, ale widzę, że masz tak z innymi też i to z tymi oczywistymi - z czym już mi ciężko dyskutować.

"Ale nadal nie powiedzialas, ze nie ma ziarna prawdy w tym co autorzy danego okresu pisza w swoich utworach. Jezeli masz wiedze o tym okresie, to jak bardzo tkwia w czyms co dzis nazwalibysmy fanfikowaniem?
Chociaz chyba i wtedy i teraz sa autorzy opowiadan, ksiazek, ktorzy. piszac jednak sprawdzaja fakty."

Poważnie? Chyba nie oczekujesz, żebym Ci na to odpisała na forum filmwebu. Przecież to jest temat na co najmniej kilka godzin dyskusji czy pracę magisterską. :-)

Miłego weekendu i mniej podejrzliwości przy oglądaniu "Sherlocka" - myślę, że twórcy nie chcą nas robić w balona przez cały czas, a tylko od czasu do czasu "puszczają oko". ;-)

ocenił(a) serial na 8
mtx

Późno, ale dziękuję za ten post. Fajnie, że można takie wypowiedzi spotkać na FW.

ocenił(a) serial na 7
charmingasia

W czwartym sezonie wcześniejszy klimat serii zwietrzał jak przebrzmiały piard...

ocenił(a) serial na 4
charmingasia

Zdecydowanie NAJGORSZY odcinek ze wszystkich sezonów dotąd.
Pierwszy raz wyłączyłem w trakcie. Wytrzymałem do czasu gdy powrócił ten "straszny" arcywróg Moriarty.

Może i scenarzysta pisał to na prochach, ale producent powinien pamiętać, że ludzie zwykle oglądają ten serial na trzeźwo.

ocenił(a) serial na 7
charmingasia

Ogólnie serial bardzo fajny. Mnie się po prostu podobał, a ostatni sezon dla mnie był bardzo w porządku wcale nie gorszy od poprzednich. Co do ostatniego odcinka najbardziej mi się z sezonu podobał ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones