Zapamiętałem ten serial z dzieciństwa jako trochę śmieszkową opowieść o nerdzie Peterze Parkerze.
Obejrzałem całość jako dorosła osoba - i zupełnie inaczej spojrzałem na tą serię. Na pewnym etapie staje się depresyjna, przygnębiająca. Także Peter się zmienia - przestaje rzucać "śmieszne teksty", dojrzewa, momentami wybucha gniewem. W zasadzie, pod koniec, serial przedstawia koszmar Parkera. Na początku zmaga się ze strachem związanym z przemianą w pająka (co się urzeczywistnia). Gdy z tego wychodzi, jest rozbijany emocjonalnie. Najpierw ginie Mary Jane. Później zakochuje się w Czarnym Kocie, która wspiera go w okresie depresji po stracie MJ. Następnie jednak z nim pogrywa i finalnie wybiera Morbiusa - co jest kolejnym ciosem. Wraca Mary Jane, ale okazuje się, że jest ... klonem który ginie. W jednym z ostatnich odcinków znowu zalicza pocałunek z Czarnym Kotem, ale jednak na koniec rusza na poszukiwanie MJ. Łatwo o emocjonalne rozchwianie w takiej sytuacji.
Osobną rzeczą jest to, że w mojej ocenie sprawcą większości zła w tym serialu jest pośrednio ... Dr Connors. To on prowadzi bardzo nieostrożne eksperymenty z neogeniką (stawiając cele naukowe ponad jakimikolwiek zagrożeniami), co doprowadza do powstania Lizarda, Spidermana, Scorpiona i Morbiusa. Jego uczennica - Debrah - później sprowadza zahibernowanego Morbiusa do Nowego Jorku i jest w zasadzie odpowiedzialna za krzywdę jego ofiar - zaatakowanych po przebudzeniu wampira.