To przykre, jak wiele kobiet jest współuzależnionych, nie robi z tym nic i gotuje sobie, a przede wszystkim dziecku taki los. Wszystko w imię czego? Wstydu przed innymi? Rodzinnych „wartości”?Tyle odcinków, a pod koniec ma miejsce identyczna sytuacja jak na początku. Jak można być tak całkowicie zależną od męża? Gdzie leży granica którą musi przekroczyć oprawca? Główna bohaterka i jej irracjonalne wybory wkurzają, o ile na początku miałam dla niej nić sympatii i zrozumienia tak na dłuższą metę nie mogłam się już zdobyć na współczucie.Rozumiem, że sama nie miała łatwo w życiu i powiela znany schemat, ale jednak przykro się na to patrzy jak Alex kontynuuje „tradycję” słabych i oderwanych od rzeczywistości kobiet. Dziecko nie doceni tego, że było wychowywane w patologii, tylko działanie by wprowadzić w życie bezpieczeństwo i stabilizację. Scenarzyści dopięli swego, dawno żadna postać serialowa nie wywowała we mnie tylu emocji.