„Stranger Things”, szczególnie sezon trzeci, można lubić za trzy rzeczy — wątek nastoletnich problemów, horroru lub estetykę i to jak zostały w nim przedstawione lata osiemdziesiąte.
Jeśli chodzi o wątek nastolatków, jest on dość przeciętny. W gruncie rzeczy nie odbiega bardzo od zwyczajnego, netflixowego przedstawienia świata osób młodych, nie porywa, ani nie bawi.
Części, która sprawia, że „Stranger Things” jest właśnie horrorem również nie można nazwać świetną. Strach budowany jest jedynie za pomocą makabrycznego wizerunku potwora. Poza tym, że z każdym odcinkiem wszystko staje się coraz bardziej brutalne i odrażające, twórcy nie mają do zaoferowania niczego.
Jedynie w ostatnim z kryteriów w jakich oceniam ten serial „Stranger Things” spisuje się znakomicie. Lata osiemdziesiąte, ich klimat i estetyka są w pełni oddane. Godne pochwały są też na pewno kostiumy i muzyka. Przyznaję, że "Stranger Things" można oglądać nawet i tylko dla nich.
Całość jest bowiem dobrze zmontowana i, jak na swój gatunek przystało, obfituje w naprawdę dobre efekty specjalne. Jeśli nie szukamy w nim głębszego znaczenia i zalet, serial ten ogląda się naprawdę przyjemnie. Netflix w końcu nie słynie z produkcji wybitnych filmów czy seriali młodzieżowych.