Jestem świeżo po obejrzeniu finałowego odcinka 6 sezonu. Śmierć Tary to dla mnie jakieś
sztuczne zagranie scenarzystów, próba wywołania w widzach szoku na krótką metę. Nie
zrozumcie mnie źle, nie jestem jakimś maniakiem happy endów, po prostu lubię jak seriale które
kocham dopinają się na ostatni guzik. Np. uwielbiam zakończenie Breaking Bad, choć wiemy co
spotkało Białego Waldka. Osiągnał on jednak swój cel, zapewnił rodzinie dobrobyt, a jak wiadomo
śmierci wisiało nad nim od pierwszego odcinka. Cała seria zamknęła się piękną klamrą. Nie
mam pojęcia jak zakończy się SoA, ale co by nie było w 7 sezonie, serial stracił wielkiego konia
napędowego i sensowne zakończenie. Rolą Jaxa w tym serialu było uratowanie klubu i
wyciągnięciu rodziny z tego szamba. Po śmierci Tary straciło to kompletny sens. Mam wrażenie,
że Sutter chciał pociągnąć to jeszcze trochę dłużej i się trochę pogubił. Mój znajomy powiedział
mi ostatnio, że sezon 7 się trochę zesrał. Dla tego pytam was, jest sens to dalej ciągnąć? Jestem
w statnie przekonać siebie samego ze 6x13 nie miało miejsca, Jax wyciągnał klub na prostą (bo
to już było prawie domknięte na 99%) i poszedł siedzieć by uratować Tarę i rodzinę. Dla mnie
ma to sens, serial kończy się pięknie, tak jak powinien. Co wy o tym myślicie i sezonie 7?
PS: Zawsze wyobrażałem sobie epilog w którym Tara daje już starszym dzieciom do przeczytania pamiętnik Jaxa, tak by zrozumieli kim był/jest ich stary.
PSS: Sorry za spoiler BB, chciałem edytować ale ten portal ma najgorszą opcje edytowania ever.
Doradzam założyć temat jeszcze raz, używając opcji "SPOILER", bo zdradzasz treść fabuły nawet bez wchodzenia do tematu.
Możesz usunąć treść wpisu, albo tylko przesuń dalej wzmiankę o Tarze, żeby nie było widoczna pod tytułem.