Jak wyżej, ostatni sezon jest tak słaby, że całkiem zmieniłem podejście i ocenę tego serialu. Fabuła
i akcja jak z filmu z Arnoldem albo Jean'em Claude'm.
Sezon się jeszcze nie skończył. Dobrą opcją byłoby wstrzymanie się z przedwczesnymi ocenami. Wciąż wierzę w obrotność scenarzystów i niewykluczone, że będziemy świadkami suspensu w fabule, która się w moich oczach trochę pogubiła i straciła wartość merytoryczną. Niemniej jednak, jak wcześniej wspomniałem, wciąż wierzę w scenarzystów.
Jesteś motocyklistą i masz jakieś pojęcie o klubach w USA, Australii, na zachodzie? Jeśli nie, to trochę słabo. Ale rozumiem, że może jesteś po prostu fanem seriali i dlatego bardziej pozytywnie się o tym wypowiadasz.
Teoretycznie rzecz biorąc gdyby to miał być film o gangach tego typu to zyskałby miano dokumentalnego, czy chociażby opartego o jakieś fakty, a tak nie jest. Tasiemiec jest czysty fabularnie i ma dostarczać tylko rozrywki. A optymizm w mojej wypowiedzi nie był tak oczywisty, ponieważ mnie również jak wielu innych odbiorców serialu irytuje fakt początkowych "głębszych" wniosków Jaxa i kontemplacji o jego ojcu, czy próba wyprostowania klubu na legalną ścieżkę, zlepek tych myśli można już nazwać wątkiem pobocznym ze względu na dalsze poczynania naszego antagonisty. Dlatego też wciąż wierzę w scenarzystów.
niestety sie zgadzam, ze poziom mocno spadl, niektorych scen nie da sie ogladac bez zazenowania
-chwile szczerosci Venus i Tiga)
-wszechobecne 'I love you brother', ale to juz w sumie od dawna
w ostatnim odcinku podklad muzyczny w scenie ucieczki Jaxa dodgem mnie dobil - sprawial, ze scena nabierala takiego niepowaznego charakteru, jakby miala byc w zamysle tworcow komediowa
gdyby dali jakis mocny kawalek to od razu inaczej by to wszystko wygladalo
Też byłem gotów powiedzieć, że to jest najsłabszy sezon, od dawna serial miał swoje słabsze momenty ale jednak zawsze miło się do niego wracało. Choćby aktorsko poza pewnymi wyjątkami zawsze było super, potwierdziła mnie w tym przekonaniu choćby ostatnia scena między Jakcsonem a Juice'em w pokoju przesłuchań, ja to kupuję.
przecież sceny między Tigiem i Venus, a szczegółnie wyznanie były genialne. Generalnie nie jestem za związkami homoseksualnyi (czekam na lincz?) ale trzeba naprawdę nie mieć w sobie ani poczucia ironii żeby nie zobaczyć jak bardzo spaczona, a przy tym również i genialna jest ta scena ^^ uśmiałem się jak nigdy, przy tym przy okazji w pełni kibicując ich patologicznemu związkowi, Sutter po raz kolejny udowadnia nam jak bardzo 'inny' od wszystkich jest Tig :D
a scena Jaxa z Juicem w pokoju przesłuchań lub scena Nero z Gemm po rozmowie telefonicznej z Jaxem.... geniusz. Gra aktorska tych ludzi to coś pięknego. Niesamowicie dramatyczny epizod za nami, a przed nami jeszcze 2, pewnie jezscze mocniejsze.
Nero jego reakcja na informację - mistrzowska gra. Tak wogóle postać Nero jest najlepsza ze wszystkich. A scena Juica i Jaxa - to od wielu odcinków naprawdę bardzo dobra scena, oczywiście gra aktorska także.
Nie obrażaj "Terminatora 2", to jeden z najlepszych filmów akcji w dziejach kina, czego nie można powiedzieć o "SoA" jako serialu :-) Sezon nie jest słaby, jest po prostu bezdennie głupi i irytujący, zresztą jak poprzednie serie. Mam już dość, tego że motocyklistom wszystko się udaje i uchodzi na sucho, mam dość tego, że postacie zachowują się jak po porażeniu mózgowym. Taki Juice, ok, zdradził klub, ale zamiast spier....ć z Charming chował się w mieszkaniu narkomanki a potem polazł do Majów prosić o pomoc. Rozumiem, czuł się samotny i a utrata motocyklowej kurteczki stała się życiową tragedią na miarę nieuleczalnego nowotworu. Wiedział, że jak kumple go dorwą to go żywcem obedrą ze skóry. Każdy zdrowo myślący człowiek już dawno by zaszył się w innym stanie. Sonsi to nie yakuza ani sycylijska mafia, więc żadna armia płatnych zabójców by go nie ścigała za zdradę. Nie miał kasy? W świecie Sonsów strzelanie i zabijanie ludzi na środku ulicy w biały dzień uchodzi na sucho, więc gdyby po drodze ograbił parę stacji benzynowych pewnie i tak nikt by go nie złapał a kasy by mu starczyło by się jakoś tam skromnie ustawić na początek. Teraz jest dymany w tyłek przez nazistę i jeszcze się cieszy, że może odkupić swoje winy. Żenada, parodia kryminalisty. O Jaxie to już nawet szkoda pisać. Rozpoczął wojnę z Chińczykami nawet nie próbując dokładnie ustalić czy faktycznie stali za zbrodnią. Złapał gościa wskazanego przez Gemmę, torturował go, ale nawet nie przesłuchał. Gdyby mu zdjął chociaż głupi knebel z gęby to by dowiedział się, że facet był wtedy w Las Vegas na wytrzeźwiałce. Sprawdzenie tego przez Unsera i potwierdzenie, że mówi prawdę to już formalność, ale nie, Jax, Napoleon wśród amerykańskich gangstetów nie potrafił zrobić tak prostej rzeczy, ma którą by wpadł byle nędzny zakapior w dresie. No i oczywiście mały klubik motocyklowy jak zwykle rozpie....la potentatów takich jak Pope i Marks, organizuje zasadzki, w które ci pakują się jak małe dzieci. Marks oczywiście za karę nie zabija przywódcy Sonsów, tylko cyklopa Bobbego Elvisa, który i tak po okaleczeniu jest całkiem bezwartościowy. Głupota głupotę pogania, choć nie powiem, że bardzo czekam na finał. Śmierć Gemmy przyniesie mej zmęczonej duszy ukojenie, choć obawiam się, że niestety babsko jak zwykle się jakoś wywinie. Trudno to przyznać, ale z całego towarzystwa jest chyba jednak najsprytniejsza.
Amen.
Sonsi są niezniszczalni i żadne kule w nich nie trafiają (przynajmniej w trakcie 'ulicznych' strzelanin).
Nie mogłam się zabrać za ostatni sezon, ale z nudów się przemogłam.
Ogląda się to mniej więcej jak "Z kamerą wśród zwierząt". I w sumie muszę to zaliczyć Kurtowi Sutterowi na bardzo duży plus.
To spore osiągnięcie w ciągu 7 sezonów tak obrzydzić widzowi klub motocyklowy, który na początku przypominał współczesną "Drużynę Pierścienia", a teraz właściwie wszyscy są tacy 'fajni', że życzę im krwawego końca. No może mam trochę miłosierdzia dla Tiga (rozkoszny jest z tą swoją Venus) i dla Nero, który jako jedyny zachowuje się jak człowiek.
Babci Gemmie nie wiem czego życzyć... Chyba powolnej śmierci w samotności. Kobita może nie ma długiej listy 'bezpośrednio zamordowanych' na swoim koncie, ale jest Cesarzową Hipokryzji.
Zawartość ostatniego sezonu można było przyciąć o połowę, a z premedytacją zrobiono 'ciężkie gatunkowo' epizody na 70 minut.
Pomimo tego, że z chcę się dowiedzieć, jak się TO skończy, bez żalu pożegnam SoA.
"Kobita może nie ma długiej listy 'bezpośrednio zamordowanych' na swoim koncie, ale jest Cesarzową Hipokryzji."
oj swoje ma. Na krzesło elektryczne by stykło.
Serial już chyba osiągnął dno. Już ostatnie sezony gdzie wychodzili obronna ręką w genialnym zakończeniem były kpiną, a sezon 7 to żenada. Oglądam już z przyzwyczajenia, bo seriale tak mają. Jax stał się gorszy od Claya a miał "uratować klub". Mam nadzieję, że skończy na krzesełku z dużym amperażem.
Na amperaż sama Tara wystarczy. Jednak ilościowo babcia Gemma pewnie nie przekroczy 10 ofiar, które padły z jej własnej ręki. Tak na moje oko może zabiła ze 3 osoby.
Nie mówię tutaj oczywiście o zabitych w wyniku jej intryg.
Jest to słaby wynik przy osiągach "podstawowych" członków SoA, którzy prawie codziennie posyłają kogoś do piachu.