niesamowite jak intensywny jest 5. sezon. od sielankowego 1. sezonu serial przeszedl długą drogę, ewoluując niemal w każdym aspekcie. o ile konwencja 'dynastii na motorach', gdzie czasami ktoś strzela i ginie zaskakująco pasowała do serialu, o tyle urealnienie scenariusza, wrzucenie mięcha i, zdaje się, większa odwaga producentów tylko wydobyło dodatkowe zapasy frajdy dla widza. jedyne moje obawy wiązą się z przyszłością SoA - nie wiem czy herr Sutter zdoła utrzymać to napięcie w następnych sezonach - ten zapowiada się na całkowitą rozpierduchę, zarówno fizyczną (pewnie jeszcze kilka lubianych postaci odpadnie) jak i psychiczną (relacje Jaxa z szeroko rozumianą rodziną). trzymam jednak kciuki i, paradoksalnie, mam nadzieję, że sprawy nieco przycichną, bo w tym tempie w następnym sezonie będziemy mieli do czynienia ze stekiem nudy i bzdur a la Dexter, a zepsucia tego akurat serialu chyba bym nie zdzierżył.. ;)
Własnie jestem po obejrzeniu trzeciego epizodu i trudno się z Tobą niezgodzić :) Ja dodatkowo boję się, że obsada się może zbyt drastycznie uszczuplić :/
dokładnie to samo pomyślałem po obejrzeniu 3 odc. 5s. Tempo jest zawrotne i atmosfera się zagęszcza z odcinka na odcinek (a dopiero 3), ale drogi Panie scenarzysto!...jeszcze trochę i SOA zmieszczą się na motorze z koszem. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się takiej drogi już na wstępie i jestem ciekaw "kogo w zamian" film wprowadzi. Osobiście liczę na większy udział Happy'ego-trochę jest tu go za mało jak dla mnie.
Owszem, Happy chyba jest jedyną ciekawą postacią która doszła do oryginalnego składu z pierwszego sezonu. Jako tako był Kozik, mam nadzieję że coś ciekawego bedzie z Philem, ale Miles i ci trzej nowi w 5tym sezonie? Po co? Za dużo miejsca przy stole?
Bałem się, bo każdy serial, jaki oglądam (poza Breaking Bad, bo tutaj nieco odwrotne zjawisko) dotyka proces staczania się, pozbywania się klimatu, regres w kwestiach, w których producenci byli fantastyczni. Bałem się, że Sons of Anarchy powoli zmierza w takim kierunku; pierwsze trzy sezony były dla mnie mistrzowskie, czwarty natomiast zawiódł. Trzy epizody piątej części Synów utwierdziły jednak moją osobę w przekonaniu, że nie może być mowy o poruszaniu się tego show w złym kierunku; przeciwnie - to może być najlepszy ze wszystkich sezonów. Miazga.
Ten sezon zaczął się mocno po 3 odcinku 5 sezonu czuje gniew SOA już się nie mogę doczekać aż wyrżną całą masę czarnych i nie ważne jakim kosztem zemsta musi zostać dokonana.
Czemu wszyscy tak strasznie chcą zemsty na czarnych? Ja liczę na to, że Tig po tym jakie konsekwencje przyniosły jego poczynania będzie chciał mścić się na kimś innym. Na Clay'u. Przecież wszystko się od niego zaczęło. Ogólnie ten sezon zaczął się kapitalnie i mam nadzieje, że tak zostanie. Jeszcze 10 odcinków przed nami w tym sezonie i aż boje się pomyśleć co będzie dalej.
Powinien odjebać Claya i palnąć sobie w łeb, on zabił Done, przez niego było sporo problemów, najważniejsze że przez niego zgineła jego córka a także Ope nad czym bardzo ubolewam. A wszystko dlatego że braciszek Clay wiecznie nie może się nachapać. Cwel i frajer.
Niesamowita jest ewolucja Jaxa. Z chłoptasia, który zajmuje się nielegalną drobnicą, na prawdziwego, twardego przywódcę gangu. Nie pamiętam serialu, w którym głowny bohater aż tak bardzo dojrzewa (no, Breaking Bad jeszcze - ale tam jest zmiana, tu proces dojrzewania). Bardzo mi się to podoba.