ale jakoś pierwszy odcinek du.py nie urywa, ani nie wciąga. Może potem będzie lepiej. Przede wszystkim denerwuje rola Charlie Hunnam - według mnie gra tragicznie. Parodia twardziela, ten jego chód, zero mimiki, pozer, emo - mnie osobiście koleś przypomina Kurta Cobaina, a nie twardziela, którym chyba powinien w zamyśle twórców być. Daleko mu do Perlmana, który wypadł bardzo naturalnie. No i ten wątek z dzieckiem...niesamowicie infantylna próba wywołania współczucia co do głównego bohatera.
Jeszcze nie oglądałem serialu, który wciągnąłbym mnie po pierwszym odcinku...daj mu szansę, zobaczysz, że Jax "zmężnieje".
Cóż...właśnie większość seriali ma to do siebie, że pierwszy odcinek zaciekawia i wciąga...vide Spartakus, Gra o tron, Prison Break... Obejrzałem drugi odcinek sonsów...jeszcze gorzej...i te teksty i akcje : zrobisz mi dobrze, to ja zrobie dobrze jemu ( dziwka do Jaxa)...jak dla mnie serial/film musi miec albo zajebistą akcje, albo zajebistą fabułę, charyzmatyczne postacie itp. Ten serial jest momentami żenujący, niektóre postacie tragicznie zagrane (Jax, jego stara), infantylny i zwyczajnie nudny.
Niedawno też zacząłem po raz pierwszy to oglądać. Po kilku odcinkach też nie byłem zachwycony jednak zawsze oglądam przynajmniej jeden sezon serialu zanim go przerwę. No i wyszło ttak że obejrzałem wszystkie 4 i na pewno nie żałuję. Serial jest interesujący i po prostu jest serialem akcji i idealnie spełnia swoją rolę. Obejrzyj cały 1 sezon i wtedy się zdecyduj.
Jeśli ci się nie spodobało po pierwszym odcinku, to nie ma co się męczyć, daj sobie spokój. Mnie właśnie początek pierwszego sezonu wciągnął najmocniej.
W przypadku Sonsów miałem tak, że dopiero od trzeciego czy czwartego odcinka serial mnie zainteresował. Przez pierwsze dwa nie mogłem się połapać, kto jest kim, co utrudniało oglądanie. Gdy potem to wszystko się układa, serial robi się niezły i wciąga. Może po prostu wolisz inne typy seriali. Sons nie wciągnęli mnie tak jak Breaking Bad, natomiast oglądam z ciekawością. A co do Hunnama, to widziałem go jedynie w Hooligansach (podobała mi się jego rola), tutaj jest trochę gorzej, natomiast nieźle, dla mnie postacią fajnie zagraną jest Clay. Pomimo tego, że jest to na wskroś negatywna postać, przeszyta złymi uczuciami, to Ron Perlman do takich chyba jest stworzony.