Szadź
powrót do forum 1 sezonu

Nierealne

ocenił(a) serial na 5

Bardzo nierealny wydaje się status finansowy Piotra. Takie ubrania, samochód, dom i niepracujaca zona a to wszystko z pensji wykładowcy? Strasznie mnie to kłuło w oczy

Zzz777

Zgadza się. Ogólnie status finansowy wszystkich w tym serialu.

Zzz777

jestem w trakcie 3 odcinka dopiero,ale fakt - musiałby mieć gdzieś zainwestowane pieniądze lub dostał spadek czy wygrał na loterii. Lub - może nagrywał swoje poprzednie ofiary i sprzedawał filmy na darknecie lub robił z tego live transmisje? - taka luźna teoria ;)

MegaTM

Znam też takich, którzy mają niezła brykę, np Tesla, chata wyglądająca z zewnątrz jak marzenie, zdjęcia w necie jak u królowej brytyjskiej, telefon z owocem to minimum, musi być coś najdroższego i najlepszego. A w rzeczywistości: po spłaceniu kredytów zostaje na dzień 20-50zl, w domu nie ma mebli, z sufitu zwisają żarówki na kablach, śpią na materacu na podłodze lub na palecie, zakupy robią w sklepie na dziale wyprzedaży i zastanawiają się nad każdą rzeczą. Kupują co najtańsze, zepsute warzywa, takie z pleśnią, ale przecenione, wędliny po terminie ważności, maślące się, ale przecenione. Ważne, aby pokazać innym swój status i nie wypaść z grona znajomych. Czasem meble i inne bibeloty pożyczone ze sklepu, zakup z możliwością zwrotu. Robi się wystawie, aby zrobić nowe zdjęcia lub rolki, albo mały pokaż przed gościem, później towar do zwrotu, materace też można oddać. Najlepszy numer to samochód z wypożyczalni, który bierze się na weekend, tak aby sąsiedzi widzieli gablotę. A później tłumaczenia, że praca w delegacji albo samochód został pod firmą, bo wyjazd zablokowany, lub po kieliszku nie chciało się jechać. Da się dogadać z wypożyczalniami, na ten sam samochód co weekend. To znowu kilka stówek do tysiąca, ale poziom w oczach innych rośnie ;) Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego gościu wyglądający jak Bond, co on robi w Biedrze czy Lidlu, dlaczego bierze spleśniałe jedzenie, dlaczego w wózku ma wszystko z przeceny? Nie chcę, aby się marnowało? Później wsiada do super bryki, taki jednak smutny, pieniądze przy kasie też oglądał zanim zapłacił. Kolejne przypadki, rozmowy z innymi, wyjaśnienie w mediach i wszystko jasne. Maksyma polaków: zastaw się, a postaw się. ;)

Zzz777

Cześć. Nie znamy się, więc nie chciałbym Ciebie obrażać. Po prostu nie znasz się na temacie. Wykładowca to była i jest jedną z najlepszych fuch w kraju. Pominę na początku kwestie nieoficjalne, za przepuszczenie kogoś, albo uzyskanie dyplomu przez ducha, osobę która ani razu nie pojawiła się na uczelni :) Oprócz pensji wykładowcy mamy jeszcze: udziały w projektach, pracę "rozwojowe" artykuły dla pism i wydawnictw uczelni, ekspertyzy dla firm z zewnątrz itp. itd. Piszę z punktu widzenia absolwenta uczelni technicznej. Miesięczny przychód w granicach 10 średnich krajowych. Uczelnie prawnicze czy związane z przedsiębiorczością - to samo. Sam zazdrościłem kolegom, którzy wkręcili się na uczelni na doktorat, głównie to zależało od znajomości z promotorem i braków kadrowych uczelni.  Niektórzy bali się rynku pracy i woleli zostać na dłużej w szkole pod ciepłą pierzynką. Podstawowa pensja, to była przewidziana z ustawy, spokojnie wystarczyła na samodzielne życie dla singla, parka też by się utrzymała. Dodatkowo można było się zapisywać do projektów, niektóre istniały na papierze, nigdy nawet nie miały szansy ruszyć, robić nic nie trzeba było, tylko raz na jakiś czas iść na spotkanie, tak dla protokołu, aby nie zostać wykreślonym. Za każdy projekt było więcej niż średnia krajowa i więcej niż zarabiał inżynier mający papiery i jakiś już staż, nie świeżak. Średnio chłopaki zapisywali się do 5 projektów. Jedyny minus doktoranckich, to trzeba było w tygodniu mieć kilka godzin zajęć ze studentami, laborki lub podobne. Kasy mieli tyle, że nie byli w stanie tego przejesc. Piszę to z punktu widzenia  absolwenta uczelni technicznej, studia skończyłem już parę ładnych lat temu. Jak wykładowca się zakręcił, to miał niezły biznes. A jeszcze większość prowadziła na terenie uczelni własne firmy, odpadały czynsze za lokal, sprzęt biurowy, materiały, narzedzia czy sprzęt do zrobienia czegoś. Syn jednego wykładowcy prowadził duża znana firmę. Jak potrzebował projekt, to podawał dane tatusiowi, ten zlecał studentom opracowanie projektu, oczywiście z różnymi danymi, aby przećwiczyć różne wersje i wybrać najbardziej optymalną.byly wszystkie obliczenia, rysunki, literatura, wszystko. Później na tej podstawie były robione inwestycje (po zmianie autora na projekcie lub przybiciu kilku pieczątek dla jego legalizacji). Projekty takie też były sprzedawane innym firmom, kiedyś to było kilkanaście tys. do 25 za projekt. Sam byłem świadkiem sprzedaży takiego projektu przy mnie, telefon stacjonarny był zbyt głośny i "wykładowca" zajął się rozmowa tak, że zapomniał że ja jestem w pokoju i mogę wszystko słyszeć. Tak działają przedsiębiorczy (czasem można nazwać cfaniakami, nastawieni tylko na kasę)  wykładowcy itp. Z drugiej strony mamy paździerzy, którzy odpykaja kilka godzin bez wysiłku, coś za to dostaną, siada w kapciach na fotelu i czas im mija, najczęściej tacy, co dostali mieszkanie po dziadkach czy rodzicach, zero ambicji.  Tak więc, poziom życia w filmie jest w 100% wiarygodny. A z drugiej stronie, jakby jeździł rowerem i miał podarta marynarkę, to oglądalność by spadła i miałaby się nijak do jego intelektu. A główny bohater miał IQ wyższe od średniej. Takie seriale już są, nawet o księdzu, który rozwiązuje zagadki w najbardziej niebezpiecznym mieście :)