Otóż przed oglądaniem serialu nastawiłem się dzieło, które mocno zwichruję moje uczucia, skłoni
do zastanowień itd. Lecz gdy jestem po 4 odcinku 2 sezonu, nie odczułem praktycznie żadnej
rzeczy wartej zastanowienia lub skłonnej do rozmyślań czy nawet łez, jedyna scena, która mnie
poruszało to gdy był pogrzeb gangstera, a na koniec odcinka wszyscy razem modlili się za śmierć
ojca i owego przestępca. Czy warto nadal oglądać ten serial, jeśli po prostu nie trafiło do mnie
modlenie się Dave'a do Boga? Czy dalej będą naprawdę momenty, które rzeczywiście zaczną
dołować?
Dość dziwne podejście, jeśli oczekujesz koniecznie, że serial cie musi zdołować. Ale odpowiadając na twoje pytanie - pewnie. Będą dołujące momenty. Wydaje mi się, że kulminacją takich cięższych wątków będzie druga połowa sezonu 3 i sezon 4. Ja "Six Feet Under" odbierałem i nadal odbieram trochę inaczej mimo wszystko. Jeśli jesteś na 2x04 to bardzo blisko ci do jednego z moich najmocniej ulubionych odcinków "It's The Most Wonderful Time of the Year" (sezon 2, odc. 8).
Finał całości może okazać się najbardziej emocjonalnym przeżyciem, jakie będzie ci dane za pośrednictwem tv. Ale by o tym się przekonać trzeba obejrzeć wszystkie odcinki. Inaczej nie zadziała. :)
Trochę bezsensu. Miałbym usilnie oglądać cały serial, by tylko zobaczyć zakończenie, które mogłoby mną wstrząsnąć? Wolałbym, żeby było tak, że zakończenie będzie zwieńczeniem i wisienką na torcie całej opowieści. Zacznę oglądać dalej to się przekonam.
No to nie ogladaj jak do tej pory Cie nie porwało. Zeby przezyc ostatni odc emocjonalnie jak wiele osob w tym ja trzeba lubic ten serial i bohaterów, bo czując obojętność nie da on takich emocji.
Otóż to. Nie potrafię się zżyć z bohaterami jak z Walterem i Jessie'm z Breaking Bad, czy jak z Peggy z Mad Mena. Dlatego nie wiem czy jest dalej sens oglądania.
Na Twoim miejscu jeszcze bym spróbowała. Sama do połowy serialu (2,3 sezon) byłam słabo zżyta z bohaterami i oglądałam raczej z przyzwyczajenia. Nie było wielkiego oczekiwania na kolejny odcinek, raczej obojętność i chęć dokończenia czegoś, co już się zaczęło. Po skończeniu całości mogę szczerze powiedzieć, że naprawdę było warto. Przymierzam się nawet do obejrzenia serialu jeszcze raz, teraz bohaterowi są mi bardzo bliscy i myślę, że oglądanie będzie miało inny, głębszy wymiar. Z drugiej strony każdy jest inny, nie wiem czy Ty zareagujesz w ten sam sposób, ale warto spróbować, chociażby po to, by wyrobić sobie zdanie na temat całości serialu.
Kazdy ma inne oczekiwania. Ja zaczełam ogladac SFU po Bez Skazy i bylam negatywnie nastawiona, chcialam tego samego to w Nip Tuck ale juz od drugiego odcinka wiedzialam ze to jest to... I szczerze mowiac wydaje mi sie ze jak sie oglada bez takiego zachwytu juz tyele odcinow to nie ma opcji zeby ostatni odcinek tak poruszyl jak chocby mnie (chyba miesiac dochodzilam do siebie). Ogldalam kilka seriali po opiniach na Filmwebie ale w niektore nie umiem sie wciagnac, przebrnelam przez Med Mena do ost odc obecnie, Partnerki, Californication to wogle odpuscilam po pierwszym sezonie, jesli po pierwszym sezonie nie chwyta to chyba szkoda czasu, jest tyle fajnych seriali.... Teraz wydaje mi się że już nic dla mnie nie ma, chociaz skonczylam Parenthood (dla Nate'a sięgnęłam) i również uwielbiam ale myślę, że to niezbyt obiektywnie, poprostu oglądam to jak kontynuację SFU tylko w nieco optymistyczniejsyzm świecie. A co do wzruszeń w SFU, mimo Domu Pogrzebowego i umierania nie wzruszałam się aż do końcówki tzreciego sezonu, to mnie poruszyło no i ostatnie odcinki ost sezonu. A moja przyjaciółka płacze na każdym odcinku więc to też subiektywna sprawa.
Słusznie. Jeśli nie poczujesz czegoś, to czyjeś opinie Cię nie zmuszą do uwielbienia. Dodatkowo, nastawianie się, że ostatni odcinek będzie rewelacyjny odbiera tak naprawdę rewelacyjność temu odcinkowi, bo po pierwsze im bardziej się coś zachwala, tym większe ma się oczekiwania, a po drugie, im bardziej coś ktoś zachwala, tym bardziej nasze mózgi próbują się wyłamać i udowodnić, że mamy odmienne zdanie - taka natura ludzka. Ja robiłam kilka podejść do serialu. I nie byłam na niego gotowa, nie potrafiłam się wciągnąć na siłę. Aż przyszedł ten dzień, kiedy obejrzałam po raz kolejny pilot i serial pochłonął mnie w całości.
MsMcNamara... a może Shameless?
: ) Shameless juz ogarnięte i muszę przyznać, że obejrzałam dla odhaczenia z listy i się wciągnęłam. To nie mój ulubiony serial ale naprawdę wysoko w moim rankingu. I muszę przyznać, że jednak trochę mnie gorszy i uważam ich za straszną patalogię ale oglądam... pochłonęło mnie na maxa... Skończyłam w Ndz Braking Bad i z drugiego miejsca troszkę dalej poszedł, teraz oglądam nowe odc Dextera, Mentalistę i Revenge, oraz na szczęście Nata w Partenhood ale chciałabym jeszcze doznać czegoś jak SFU ale chyba już czegoś takiego nie doznam. Jak sięgnęłam po SFU to ogladalam bardzo powolutku miesiacami a w miedzyczasie zmeczylam po kilka sezonow Lostow, Mentaliste, Dextera itp, SFU zawsze na spokojnie jeden odc. DLa mnie to taki bardzo spokojny wyciszajacy serial. Podobał mi się od poczatku, od razu rodzina Fisherów mi przypasowała i nie czytalam na Filmwebie zbyt wiele opini. Myslalam sobie, ze ten serial nie moze sie skonczyc happy endem, nawet mialam pewne wyobrazenie jak sie skonczy a tu cos tak niezwyklego, no i nie zaden banał czy coś. Uważam, że żadni inni fani seriali nie dostali czegoś takiego jak ci co uwielbiają SFU. Ale skoro ktoś nie zżywa się z nimi to spłynie po tej osobie końcówka. Ja nie mogę się przekonać np do Bracia i Siostry wiec w sumie mam gdzies jak to sie skonczy, nie czuje ich, mimo obecnosci Brendy, Californication to samo, nie mam sympati ani do Hanka ani do nikogo, więc co mnie tam jak to się skończy...
A jeszcze co do pierwszego postu, ja zaczelam ogladac jak wspomnialam szukajac czegos co zagluszy pustke po Nip Tuck i ten serial mial podobnie kojarzacy mi sie opis, dwoch facetow, zamiast szpitala dom pogrzebowy, kazdy odcinek z historia innych ludzi.... Nie cyztalam opini na Filmwebie wiec tez absolutnie nie ogladalam go jako "Dziela" (w zyciu bym sie nie spodziewala ze sie okaze , ze to bedzie taka niesamowita przygoda z Fisherami itp). Po dosyc nerwowych sezonach innych seriali ogladalam sobie na spokojnie. Pierwszy raz wstrzasnelo mną pod koniec trzeciego seoznu, pierwszy raz sie wzrusyzlam. Ostani sezon juz mnie wzruszal na kazdym kroku ale juz mialam swiadomosc ze to "moj serial ever" i bałam się końca itd,Tak wiec nie mialam az tak wygorowanych oczekiwań bo nie znalam tylu opini o serialu, nie mialam swiadomosci istnienia takiego zkończenia, które poruszyło tyle ludzi i nie od pierwszego odc jak np Lost czy Gotowe wiedzialam ze to bedzie "TO", zoruzmialam to pozno bo w ok 4 sezonie, a wczesniej poprostu lubilam po to siegnac....Moze te pochlebne opinie narobily sporej presji.....
Według mnie masz złe podejście. Pomimo tematyki jaka jest przedstawiona w serialu, czyli dom pogrzebowy, zgon w prawie każdym odcinku itd., ma on mimo wszystko pozytywne przesłanie. Oswaja widzom śmierć, podkreśla kruchość naszego istnienia, dodaje odwagi...ale nie przygnębia, nie dołuje, nie doprowadza do depresji.
Trochę za bardzo się nastawiłeś/aś na wybitne dzieło, bombę emocjonalną, a to bardziej zniechęca niż przyciąga. Jeżeli nie przekonał Cię SFU, po pierwszym sezonie to daj sobie spokój, nic na siłę. Być może ten serial nie jest dla Ciebie.
Od kiedy ilość "dołujących momentów" świadczy o wartości filmu/serialu?
Zgadzam się z powyższą wypowiedzią, nic na siłę;)