Ostatnie 5 minut ostatniego odcinka miazga. Świetnie pokazujące bezsensowność naszego istnienia, bardzo poruszające. Najlepszy moment całego serialu.
Stąd chociażby, że bez względu na to, co byśmy w życiu zrobili, a czego nie to i tak na końcu każdego z nas spotyka ta sama nagroda: ŚMIERĆ. Bezsensowność w sensie niewiedzy o tym czy jest coś później. Sensowność - w odniesieniu do tego, by życie to, które mamy teraz, przeżyć totalnie hedonistycznie, nie oglądając się na nic i na nikogo - tak jak chcemy i jak tego potrzebujemy pragnąć. Nic więcej się nie liczy - bo jakość życia nie wpływa w żaden sposób na ostateczną nagrodę, którą jest to, co wskazane powyżej.
Przecież widać co autorzy mieli na myśli dając takie zakończenie. I nie jest to to, co każdy ma w środku i tak to widzi, tylko po prostu - nasze życie na tej planecie jest pozbawione większego sensu, po za tym, by przeżyć je miło.
Zgadzam się w 100%. Właśnie obejrzałam finał 5 sezonu...
Ten serial jest mega głęboki i niesie w sobie tyle prawd, tak dobitnie ukazuje próby bycia szczęśliwym, pokazuje człowieka, takiego jakim jest, z jego słabościami i mocnymi stronami, w momentach, gdy zdarza się, że chcemy dobrze, a wychodzi źle.
Brawa dla twórców, brawa dla autorów! Będę o tym długo myśleć i z chęcią wracać do niektórych fragmentów. Jestem tak zafascynowana, że aż podniosłam mu ocenę, myślę, że słusznie!
Polecam ten serial wszystkim!
Bezsensowność? Wydaje mi się, że bohaterowie nadawali sens swojemu życiu, aż do samego końca. Jeśli coś ma kres to automatycznie jest bez sensu? Nie rozumiem czemu niby jest bez sensu? Śmierć nagroda? Hedonistycznie nie oglądając się na nikogo i nic? Dziwne wnioski... David umarł szczęśliwy otoczony najbliższymi, a on był osobą która liczyła się z wszystkimi w koło i ich uczuciami.