Obejrzałam już The Sopranos, mój faworyt, babskie Sex and the city, też świetny i ostatnio oglądam Six feet under, również jestem pod wielkim wrażeniem, szczególnie Michaela C. Halla i jego rewelacyjnej kreacji geja, gra to cholernie wiarygodnie:) Z racji tego, że zaczynam właśnie 4 serię, pomyślałam o nowym serialu. I stąd moje pytanie czy po SFU przypadnie mi do gustu Dexter? Ktoś z fanów SFU oglądał? Nie ciężko było się odzywczaić od widoku słodkiego Davida?
Jakiś miesiąc temu skończyłam SFU (najlepszy serial jaki widziałam dłuuugo nic go nie przebije, o ile cokolwiek, kiedykolwiek go przebije) obejrzałam już 2 odcinki Dextera i szczerze mówiąc cholernie ciężko jest mi się odzwyczaić od Michaela C. Halla jako Davida. Przez pierwszy odcinek tylko kręciłam głową na widok napakowanego i jakoś nienaturalnie opalonego Halla. W drugim było już lepiej. Za parę odcinków pewnie już się całkiem przyzwyczaję. Myślę, że to całkiem naturalne. Pewnie dla ludzi którzy oglądali Dextera i zaczęli oglądać SFU też było szokiem, że zabójca z kodeksem, bezkompromisowo eliminujący złych ludzi gra szczupłego, nieco zamkniętego w sobie homoseksualistę, oddanego pracy za którą nie przepada, i który, w swoim czasie, nie postawił się ojcu (grał niesamowicie wiarygodnie!) Za wcześnie by oceniać czy Dexter przypadł mi do gustu- tak jak pisałam, jestem po 2 odcinkach, na pewno jest bardzo ciekawy i intrygujący.
Dla mnie top nie był szok ale bardzo zabawna niespodzianka. Nie widzę w tym nic dziwnego jest aktorem i gra różne role.
Nawiasem mówiąc jestem ciekaw dlaczego uważasz że SFU jest najlepszym serialem?
Ja Dextera zacząłem oglądać właśnie dla Halla. Warto go obejrzeć chociażby z tego powodu, aby zobaczyć go w zupełnie innej roli, w której jest równie przekonujący. A sam serial dobry, nawet wciąga, ale to zupełnie inna półka niż genialne SFU.
Nie wiem czy jeszcze Cię obchodzi opinia nt. przerzutki z SFU na Dextera, ale zaryzykuję :P
Obejrzałam całego Dextera, potem SFU i od kilku dni znów Dexter, więc przeżyłam tak jakby 2 etapy: z Dexa na Davida i odwrotnie.
Moim zdaniem jeśli Dexiu Ci się spodoba to jedyne co będziesz widziała w Hallu to geniusz :) Role Davida i Dextera są tak skrajnie różne, że naprawdę nie masz wrażenia, że oglądasz po raz kolejny to samo. Dexter jest zamknięty w sobie, serial ma raczej mroczną atmosferę - innymi słowy, ta rola jest bardzo specyficzna. David to człowiek z krwi i kości, raz poszaleje po ecstasy, innym razem zje ze swojej ulubionej żółtej miseczki. W Dexterze jest to raczej ograniczone - nie ma takich scen jak np. zamieniane się w gwiazdę, takie odpały to chyba tylko w naszym kochanym SFU :)
Wiadomo, Sześć stóp pod ziemią to arcydzieło jeśli chodzi o stronę psychologiczną bohaterów, ale cały Dexter też w głównej mierze opiera się na tego typu zagadnieniach + ma trochę bardziej wartką akcję. Do tego dochodzi fajna rzecz: przez dużą część czasu Dexter mówi z offu i prowadzi swoisty monolog. To bardzo pomaga w zrozumieniu postaci - wiemy wszystko, co myśli, ale jednocześnie pozostawia duże pole do interpretacji jego zachowań. Poza tym, Dexter przez swoje monologi nie jest "kolejną serialową postacią" tylko kimś w rodzaju kumpla, któremu paradoksalnie kibicujemy.
Hall zmienił się diametralnie pod względem fizycznym i raczej nie na gorsze. Ma zdecydowanie bardziej groźny wygląd i moim zdaniem ta metamorfoza bardzo pomaga w odcięciu się od widoku Davida. Naprawdę, czasem można by było pomyśleć, że to ktoś inny :) A przy okazji, jeśli lubisz jego głos to będziesz w 7. niebie :P
I dobra rada, jeśli weźmiesz się na poważnie za Dextera to nie wchodź na forum serialu, bo wszędzie czyhają megaspoilery :)
dzięki:) z tymi spoilerami zdążyłam już zauważyć to samo na forum SFU:P I btw wspomniana scena z Davidem w roli piosenkarza, podczas odkurzania, była przegenialna:D
A niski głos Michaela niczego sobie,przyjemnie się go słucha :) A no i jeszcze jedno, do kobietek, nie uważacie, że Nate wyglądał o niebo lepiej z nastroszonymi włosami? Teraz (4 sezon) mam wrażenie, że zrobił się z niego taki typowy tatusiek a szkoda ...
Tak naprawdę każda scena gdzie śpiewali była świetna, gdyby zrobili SFU w formie musicalu to obejrzałabym jako pierwsza :P
Nate wg mnie wygląda zawsze nieziemsko, ale chyba najbardziej podobał mi się w 5. sezonie, więc teoretycznie najlepsze ciągle przed Tobą :) Też myślałam, że zostanie takim lekko ciapowatym tatusiem i tylko czekałam aż zacznie hodować brzuszek, ale na szczęście było inaczej niż się spodziewałam. Na którym odcinku 4 serii jesteś?
Bardzo fajnie, że ktoś założył taki temat akurat jak zaczęłam oglądać Dextera. Rzeczywiście Hall bardzo się zmienił fizycznie do roli Dextera (chociaż z wyglądu bardziej podobał mi się w stylizacji Davida, chociaż cieszę się, że Dexter nie ma takich ulizanych włosów) i bardzo dobrze bo to pozwoliło mu się odciąć od wizerunku Fishera. W ogóle Hall jest jednym z nielicznych serialowych aktorów, którego nie udało się zaszufladkować w jednym typie roli, Dexter jest zupełnie inny od Davida, ale Hall jest tak samo wiarygodny, czasem trudno nam uwierzyć, że ten sam aktor grał geja. Uwielbiam głos Halla, widzę, że nie tylko ja, ale przede wszystkim jego oczy, nie chodzi o to, że są ładne, ale o to jak on potrafi oczami i mimiką wyrażać emocje (David) lub brak emocji, opanowanie (Dexter). To naprawdę nie jest łatwe.
Również kocham sekwencje musicalowe w SFU, są surrealistyczne, ale zagrane z wielką powagą co wzmacnia efekt komiczny .
Wychodzimy na fanatyczki Halla, ale co tam :P
Fizycznie podoba mi się bardziej jako Dexter, nie wiem czemu, ale chyba im starszy tym lepszy ;) W SFU jedynym obiektem westchnień był oczywiście Nate, ale lubiłam też sceny z Davidem - chyba bardziej przez sympatię do postaci niż wygląd.
Hall nabierał masy już chyba pod koniec SFU, bo już wtedy był lekko przypakowany, przed Dexterem to chyba tylko rzeźbił :P Nie odniosłam się jeszcze do opalenizny - no cóż, to Miami, więc takie coś jest uzasadnione. Mnie to wcale nie przeszkadza, a na dodatek większość postaci jest śniada, więc Dexter zbytnio się nie wyróżnia.
Bardzo uderzyła mnie zmiana ruchów Halla, chyba dzięki temu zdobył moją sympatię. Jako David był świetny, te ciągle smutne oczy, zmartwiona twarz, no po prostu było widać, że jest pełen sprzeczności i problemów. Do tego "gejowskie" ruchy typu siedzenie z kolanami blisko siebie. Widać, że rola jest strasznie dopracowana, lubię zwracać uwagę na szczegóły, a on jest zagrał perfekcyjnie. W Dexterze jest bardziej męski, mogłabym tu wypisać szereg zachowań, ale nie chcę spoilerować i przynudzać.
Nie oglądałam zbyt wielu seriali, więc nie chcę rzucać hasłami typu "najlepszy aktor ever", zdam się więc na Twoją opinię ;)
Oj tam, zaraz fanatyczki, ;P to po prostu dobry aktor. Powinno go być więcej na dużym ekranie.
Nie napisałam, że to "najlepszy aktor ever"- jestem daleka od tak bezkompromisowych sądów. Pisałam tylko, że SFU to najlepszy serial jaki widziałam. Zresztą obsada w SFU jest genialnie dobrana. Zresztą SFU cechuje dopracowanie w najmniejszym szczególe i perfekcjonizm (obejrzałam za mało odcinków "Dextera" żeby ocenić go pod tym kątem)
Masz rację Już w 5 sezonie Hall był bardziej napakowany. Wspomniałam o tym że opalenizna jest nienaturalna, trochę źle się wyraziłam. Chodziło mi o to, że byłam przywzyczajona o bladej twarzy Halla. Specyfika miejsca (Miami) musi być uwzględniona to jasne. Też zauważyłam zmianę ruchów :) Ruchy Davida były raczej gwałtowne, a Dextera są bardzo przemyślane, wręcz mechaniczne.
Ja w SFU lubiłam najbardziej Davida i Nate'a. Bo byli najbardziej skomplikowani i przedstawiono doskonałą analizę ich postaci (chociaż w przypadku Nate'a czuję niedosyt. Ciągle się zastanawiam co by było gdyby). W każdym razie ich relacje między sobą są przedstawione genialnie, szczególnie w pierwszym sezonie. (żale, wzajemne wzbudzanie poczucia winy itd).
Przepraszam, że odeszłam od tematu :)
Ojć, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało, oczywiście, że nic takiego nie napisałaś, przepraszam :(
SFU jest świetny pod względem castingu, jak już gdzieś wspomniałam, Billy i Brenda mogliby być faktycznie rodzeństwem. Bardzo miło ogląda się produkcję, gdzie zadbano o każdy szczegół i każda scena oddaje klimat serialu.
Jestem dużą fanką Dextera i zdarza mi się bardzo bronić serial, ale czasem zdarzają się jakieś luki fabularne. Zwalić to można jedynie na specyfikę serialu - więcej postaci, szybsze tempo i ogólnie sama tematyka zmuszają do namnożenia wątków, a jak wiadomo - im więcej wątków, tym trudniej to logicznie splątać. Moim zdaniem Dexter radzi sobie z tym b. dobrze, a większość tych ubytków można racjonalnie wytłumaczyć.
Wracając do SFU - mnie poruszyły relacje Davida z Claire i Keithem. Nie będę ukrywać, że David to jedna z moich ulubionych postaci. Do tego oczywiście Nate, Fisher senior i w piątym sezonie Brenda.
Eeeee tam, dopóki nikt się nie czepia za offtop to nie przeszkadzajmy sobie :P
Nic nie szkodzi. :) Jeszcze odejdę na chwilę do "Dextera"Jego monologi to mistrzostwo. Kopalnia cytatów. Dość specyficznych, czasem przerażających obserwacji. Obsadzenie Halla po tak ogromnym sukcesie SFU w roli tak różnej od poprzedniej było ze strony twórców "Dextera" było ryzykowne, ale opłaciło się.
A co do naszego ukochanego SFU. Fisher senior! Jak mogłam zapomnieć! Świetnie wykreowane postacie zmarłych które pozwalają widzowi poznać i zrozumieć lęki i rozterki żyjących bohaterów to rozwiązanie genialne i nowatorskie rozwiązane.
Relacje między rodzeństwem Fisherów są jednymi z najciekawszych relacji przedstawionych w serialu, a niestety bardzo mało ludzi zwraca na nie uwagę, większość skupia się na związkach głównych bohaterów. Dla Claire wzór i guru to najstarszy brat Nate. Paradoksalnie jednak to David bardziej się o nią troszczył tyle, że raczej jej tego nie okazywał wprost, często mu to nie wychodziło. Jak sam stwierdził "nie rozumiem... dzieciaków". :)
Co za różnica czy offtop czy nie ;P Gdy wywiązuje się ciekawa wymiana opinii każda wypowiedź jest wartościowa ;)
Najbardziej wartościowe i takie odkrywcze w stosunku do całej sylwetki Dextera to zdecydowanie monologi na początku każdego odcinka. Te teksty typu "W życiu nie ma sekretów. Są tylko ukryte prawdy, które leżą pod powierzchnią" (pisane z pamięci, chyba niedokładne, ale zdecydowanie moje ulubione) to po prostu mistrzostwo i faktycznie kopalnia cytatów, dobre określenie.
Nathaniel to mistrz czarnego humoru, ale dodatkowo świetny człowiek, który w pewnym momencie, brzydko mówiąc, przestał ogarniać.
No cóż, David nie dość, że ją kochał, to jeszcze obdarzył ją sporym kredytem zaufania, nie wiem jednak czy było to zauważone przez Claire, która podążała za starszym bratem trochę bezrefleksyjnie.
Z ostatnim zdaniem zgadzam się w całej rozciągłości :) Niestety, za moment wyruszam w dwunastogodzinną, pasjonującą podróż pociągiem, więc z przyczyn oczywistych temat dokończymy troszkę później :)
a nawiązując do relacji Nate-David wprost genialne było nieustanne przezywanie Nate'a przez młodszego brata w stylu "you fu_ckin moron" :D
W Dextera zaczęłam się trochę wciągać dobry znak (jednocześnie dosyć niepokojący bo za miesiąc zaczynam studia i nie będzie czasu na seriale :) ). A ten cytat który podałaś to chyba z pierwszego odcinka pierwszego odcinka.
Pierwszy sezon SFU to kwintesencja inteligentnego, nie chamskiego i nienachalnego czarnego humoru. Zresztą pierwszy odcinek jest tego doskonałym przykładem jest pierwszy odcinek i jeden z moich ulubionych cytatów czarnego humoru, który niezmiennie mnie rozwala:
-Wygląda tak spokojnie...
-i spoczywa w pokoju
-Jeśli istnieje sprawiedliwość we wszechświecie to przerzuca teraz gnój w piekle
No i oczywiście Rico ze swoim: "...a potem ich skremowali... Co za fatalna strata!"
Nie mamy co się dziwić Claire, że była taka wpatrzona w Nate'a. Zwykle za tą osobą z najbliższej rodziny którą rzadko widujemy tęsknimy bardziej i raczej zapominamy o jej wadach. Inaczej jest gdy mamy z kimś do czynienia na co dzień. Wady wtedy bardziej rzucają się w oczy. Claire była młodą osobą, imponowało jej to, że Nate miał odwagę wyjechać z domu tak młodo, postawić się ojcu, to, że mogła z nim palić i gadać. On jest jej bliższy charakterem i temperamentem. Natomiast troska Dave'a nie była zauważone przez Claire. Davida traktowała jako pedantycznego, nudnego "harcerzyka". który próbuje ją kontrolować. Zaczyna się to zmieniać w momencie gdy SPOJLER David nie mówi matce o tym co się stało na obozie (świetna scena, dość wymowna). I już wcześniej kiedy Nate wypytuje brata o nową dziewczynę, a Claire, która domyśla się, że David jest gejem, każe Nate'owi się odczepić.
Mimo, że na początku nie mamy takiego wrażenia to rodzeństwo Fisherów jest ze sobą bardzo zżyte. Stoją za sobą murem (zwykle bracia za Claire :) ). Skoczyliby za sobą w ogień. Któreś zawsze jest przy tym, który akurat potrzebuje wsparcia czy po pomocy (nie będę spojlerować, ale mnóstwo było takich sytuacji).
I bardo dobrze. :)) Offujemy na maksa, ale warto sobie czasem podyskutować całościowo o serialu, a często w temacie o konkretnym aspekcie nie ma na to szansy lub akurat w tym momencie brakuje weny albo czasu. ja na przykład uwielbiam wszelkie analizy psychologiczne bohaterów (to właśnie najbardziej cenię w SFU), chyba założyłam nawet kiedyś podobny temat.
Właśnie najlepsze przed Tobą, nie dość, że jeszcze miesiąc wakacji to czasem specyfika studiów i planu zajęć pozwala mieć duuużo wolnego, jestem przekonana, że znajdziesz czas :) Wybieram się teraz do 2 liceum i odkąd odkryłam Dextera nie mogłam pozwolić sobie na chociaż dzień przerwy w oglądaniu, na szczęście udało się połączyć to z nauką :) Mam nadzieję, że wsiąkniesz, bo 6. sezon Dexia już w październiku :D
O czarnym humorze w SFU to można książkę napisać. Często bardzo śmieszyły (i przerażały) mnie okoliczności śmierci bohaterów. Do tego te ich wizje i pogawędki z seniorem, no po prostu momentami nie wyrabiałam ze śmiechu, mimo że teoretycznie powinnam siedzieć z poker face :P Ciężko przytoczyć mi jakiś pojedynczy dialog, być może dlatego, że było ich tak wiele :) Ten, który podajesz był faktycznie zacny, pokazuje chyba całą przewrotność serialu: Fisherowie starają się jak mogą by ulżyć rodzinie w cierpieniu, lecz nagle okazuje się, że tylko im zależy na zmarłym.
Do tego co napisałaś o Claire dodałabym jeszcze, że była zafascynowana starszym bratem (piszę tak, bo nie wiem jak odmienić Nate ;p), bo tak naprawdę go nie znała. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej ojciec umarł, a ona nie miała zielonego pojęcia jaki jest. Może nie chciała popełnić tego samego błędu? Dlaczego więc "wybrała" Nate'a, a nie Davida? Chyba przez to, co napisałaś - wydawał jej się kimś, kogo należy naśladować, kimś trochę egzotycznym. W sumie się jej nie dziwię - David był ciągle w domu, do tego wydawał jej się "pusty": trochę bez życia prywatnego, całkowicie poświęcony pracy. Więź między nią i Davidem była widoczna i dosyć silna, jednak uważam, że Claire mogłaby inaczej zachowywać się wobec niego. Zwierzał się jej z najbardziej intymnych rzeczy, ona jednak ciągle trzymała go trochę na dystans. Widać było doskonale, że zależy mu na zrozumieniu, pocieszeniu, czego nie dostawał ani u Keitha, ani Nate'a, a tym bardziej od Ruth. Claire jednak zawsze zamiast stanąć na wysokości zadania myślała głównie o sobie. Takie odniosłam wrażenie i zawsze mnie to ogromnie smuciło.
Te relacje między Fisherami bardzo mi się podobały - dzieliło ich mnóstwo rzeczy, ale niezależnie od charakteru, sytuacji czy własnych poglądów wiedzieli, że rodzeństwo to najbliższe im osoby. Fajnie, gdyby sprawdzało się to też w prawdziwym życiu :)
Czasem brakuje takich ogólnych rozmów, luźnego wymieniania spostrzeżeń, bo faktycznie sztywne trzymanie się tematu bywa męczące. Ja lubię analizować moich kochanych Fisherów, ale jednak więcej do powiedzenia mam o bohaterach Dextera, nie mam pojęcia czemu. Może jestem zbyt niepewna czy moje teorie mają sens w przypadku SFU?
O Dexterze możemy pogadać na forum o nim jak obejrzę już więcej odcinków :) Chociaż póki co boję się wchodzić na filmwebowskie forum w obawie o spojlery. Nie chodzi o to, że ludzie ich nie zaznaczają, ale o to, że często widać "podgląd" postu. Jestem na 6 odcinku pierwszej serii. I praktycznie w każdym odcinku w którymś momencie mam takie "łooooł!" (okrzyk wyrażający zdziwienie :D). Chyba nie wyrobię się do października. xD Za dużo odcinków.
Tak, dokładnie! Była zafascynowana. On jest taki niezależny, wolny, palił trawę, jak był młody grał w zespole rockowym. To było dla niej takie super. Nie dziwię się. Nasz drogi David miły dobry człowiek, ale niesamowity sztywniak (przynajmniej przez większość życia). W dodatku Claire jest dość otwarta, bezkompromisowa w opiniach i dyskusjach, zupełnie jak Nate.
Myślę, że to nie o to chodzi, że chciała nie popełnić błędu związanego z ojcem (to znaczy to też), ale przede wszystkim oboje cierpieli z powodu tego, że nie poznali ojca. Tak, David zawsze potrzebował zrozumienia i akceptacji, z powodu tego, że przez większość swojego życia musiał się ukrywać, wydaję, się bardzo zamknięty w sobie, ale tak naprawdę, chce się zwierzać najbliższym, potrzebuje poczucia więzi. Zresztą miał dość niskie poczucie własnej wartości (widać tą radość i zaskoczenie gdy ktoś go docenia) zawsze czuł się tym gorszym synem czy bratem. Nate zauważył to wszystko szybko i zaczął go bardziej wspierać, po jakimś czasie zauważyła to też Claire. Tak ogólnie to bardzo żałuję, że tak mało jest scen gdzie występują razem (we trójkę). Oczywiście moją ukochaną jest nieśmiertelna "loney little petunia" :).
Cieszę się, że mogę wreszcie podyskutować z kimś o ich wspólnych relacjach. Zwykle fani skupiają się na innych wątkach. Zresztą nawet naa YouTube jest chyba tylko jeden filmik dotyczący tylko rodzeństwa. Sama zrobiłam drugi, ale YT zablokował go we wszystkich krajach poza Kanadą z powodu praw autorskich ścieżki dźwiękowej. :( "Co za fatalna strata!". A tak świetnie mi wyszedł...
To czekam na Ciebie, tam też dosyć często się udzielam :) Miło słyszeć, że Dexter Cię wciągnął, po Twoim pierwszym poście tutaj myślałam, że tak się nie stanie. Przed dosłownie paroma dniami odświeżyłam sobie 1. sezon i nie dziwię się tym reakcjom, aż jestem ciekawa co krzykniesz na koniec sezonu :D
Chyba lubię Davida za to, że bardzo przypomina mnie. Doskonale potrafię zrozumieć tą jego nieśmiałość, ciągłe poczucie winy. Ze mną oczywiście nie jest tak źle jak z nim, ale nie da się ukryć, że doskonale się z nim utożsamiam. Myślę, że David jest bardzo rodzinnym człowiekiem i było mi go szkoda, kiedy na początku nie mógł znaleźć wsparcia w ukochanych osobach. Masz rację, sytuacja się zmieniła i to na lepsze. Faktycznie, te ich wspólne sceny to można policzyć na palcach rąk, fajnie, że chociaż przed śmiercią Nate'a twórcy to nam wynagrodzili :) Tej piosenki szukałam niezbyt skutecznie na yt, ale że tak zacytuję Reni Jusis, kiedyś ją znajdę :)
Masz gdzieś ten filmik na kompie? Chętnie bym obejrzała, a do Kanady się nie wybieram :(
Prawda. Po 2 pierwszych odcinkach, jest zbyt chora jak dla mnie, ale przekonałam się do "Dextera". za długo by tu gadać dlaczego. Najlepszym przykładem, że się wciągnęłam jest to, że teraz jestem już na 10 odcinku pierwszej serii. (z każdym odcinkiem "Łoooł" przybiera na sile xD)
Ja też utożsamiam się trochę z postacią Davidem. Głównie jego poczuciem niższości i potrzebą akceptacji, pewnie z powodu tego, że poruszam się na wózku i czasem borykam się z nietolerancją.
I to że młodzi Fisherowie nie mogli się porozumieć z ojcem i/lub go dobrze nie poznali jest tak dobrze, nietuzinkowo przedstawione. Ten temat jest dość uniwersalny, często przedstawiany w filmach, mimo to nie czujemy znużenia oglądając to w SFU.
Tu masz link do "loney little petunia": http://www.youtube.com/watch?v=9e-99Dw7qFE
A mój filmik oczywiście mogę przesłać na mejla, jeśli mi podasz adres jest ubogi w efekty, tworzyłam go w Widows Movie Maker. Bardzo żałuję, że YT mi go zablokował :(
Zauważyłam, że nie każdy łapie klimat Dextera, ale jak trafi na podatny grunt to już samo leci... :)
To jest właśnie piękne w SFU - fakt, że absolutnie każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Rzecz, która mnie urzeka: u każdego z bohaterów widzisz cząstkę siebie, ale jednocześnie są szalenie charakterystyczni i każdy z nich jest osobowością, o której można mnóstwo napisać.
Totalnie nie mam pojęcia jak możesz się czuć i nie chcę zbytnio filozofować, ale myślę, że to wielkie szczęście, że oglądasz SFU. Sama też mam niezbyt ciekawe przygody ze zdrowiem i naprawdę, taki prozaiczny serial potrafi nieźle zmobilizować i pozwolić się ogarnąć, dobrze, że ma się takie coś :)
Wiesz, ten motyw jest przedstawiony w filmach, ale w życiu także jak najbardziej. Bardzo kocham mojego tatę, ale podobnie jak Fisherowie, totalnie go nie znam. Uświadomiłam sobie to po obejrzeniu SFU i poznania pewnej traumatycznej historii z jego udziałem - jest to ogromny szok, bo mimo, że mieszkasz z kimś w domu przez 17 lat, to nie wiesz o nim niczego. Bardzo smutne i beznadziejne, bo nie mam zielonego pojęcia jak się do niego zbliżyć, ale to już temat do pani psycholog na kozetkę :P
Dzięki bardzo za link, a adres to zhicongwenju@gmail.com (nie pytaj, czemu... ;p)
Oczywiście, że jest też w prawdziwym życiu. Fakt to jest temat na kozetkę u psychologa. Myślę, że dla wielu ludzi w naszym wieku i starszych. :) Filmik wyślę w wolnej chwili. :)
Skończyłam wczoraj pierwszy sezon "Dextera" W sumie ciężko mi jest powiedzieć cokolwiek. Mam totalnie zrytą banię, że tak powiem kolokwialnie.
Niestety nie każdy sezon Dexa jest dobry. Zdania są podzielone, mnie odpowiadały pierwsze trzy, kolejne są już niestety dużo słabsze. Ale to tylko moje zdanie. Seriale które trzymają poziom od początku do końca to The Wire i The Shield. Breaking Bad jest niezły ale nie wiem jeszcze jak ocenić 4 sezon.
No wiadomo, jak większość seriali ma wzloty i upadki. Wzięłam się za Breaking Bad i wystawiłam ocenę, ale jakoś mnie nie porwał. Sam Walter jest świetny itp, ale atmosfera w BB jest dla mnie duszna i trochę się męczę jak to oglądam. Być może dlatego, że oprócz Walta i Jessego nie ma tam dla mnie ciekawych postaci, nikogo do polubienia czy utożsamienia się.
The Wire? Ciągle słyszę, że arcydzieło, ale nigdy nie mam motywacji, żeby się za to wziąć :(
Nie powiem że arcydzieło ale dobry serial. Za pierwszym podejściem odpadłem ponieważ znudziło mnie dość powolne tempo ale wróciłem i zobaczyłem wszystkie sezony. Chyba podobnie będzie z Six Feet Under.
O tym pisałem już wielokrotnie na tym forum. Odsyłam też do notki na moim blogu: http://bryka-brak.blogspot.com/2008/11/six-feet-under.html
Fajnie to ująłeś, całe mistrzostwo SFU skondensowane w ciekawym i niezbyt długim tekście :) Mam identyczne odczucia, ale nigdy nie miałam weny, żeby to jakoś spisać. Najgorsze chyba jest to, że mimo genialności serialu ciężko jest opisać go tak, by nie używać patosu, jakiejś żenady. Widzę, że bardzo chciałeś tego uniknąć i się udało :) A do bloga wrócę, jak będę miała troszkę więcej czasu, bo miło się czyta.
No ja na przyklad naleze do osob ktore zaczely ogladac SFU po ogladnieciu pieciu serii dexa... Wedlug mnie Dexter jest najlepszym serialem jaki kiedykolwiek powstal. Glownie z racji tego ze jest niesamowicie oryginalny i trzymajacy w napieciu. Kreacja Halla w dexerze rowniez duzo bardziej mi pasowala do jego wygladu niz postawa geja ktory nie umie sobie poradzic z otaczajaca go rzeczywistoscia. SFU jest dobry, lecz jak dlamnie za bardzo depresyjny, bolesny i za duzo w nimklimatu grobowego. Po prostu kazda postac nie widzi nic poza problemami, uzalaniem sie nad soba i swoja egzystencja ;)
Tja to bywa męczące. Najbardziej męczyła mnie Brenda Chenowith i jej głupia rodzina. Ani to zabawne ani emocjonujące. Przynajmniej tak było w pierwszym sezonie, w drugim chyba się przyzwyczajam (chyba).
Ja po obejrzeniu SFU obejrzałam pierwszy sezon Dextera i podobał mi się. Jednak nie tak bardzo jak SFU. W sumie to zupełnie inna bajka.
A co do postaci SFU to praktycznie wszystkie uwielbiam. Jest kilka, które mnie irytują - Lisa i George szczególnie - ale mimo to są w jakiś sposób ciekawi.
Lubię moment z Davidem jak (w pierwszym sezonie) po mszy spotyka tą gadatliwą adoratorkę, po czym następuję dialog:
Ruth: She seems nice.
David: She seems nuts.
:)