Połączenie latynoskiej szmiry z lewacką ideologią. Jak zwykle ten sam schemat. Perypetie na styku bajońskiego bogactwa z uliczną biedotą podlane sosem z młodzieńczego buntu wobec rodziców, LGBT i miłości do muzułmanów. Budowanie napięcia z odcinka na odcinek by w ostatnim w końcu domyślać się, że może będzie następny sezon. To jak kryminał bez zakończenia. Bez sensu. Wolę konkrety od naciągania mnie na oglądanie w nieskończoność.