a z omegami to nie jest tak, że są najsłabsi w stadzie? bliźniacy byli przecież omegami, nie dlatego że byli sami, ale dlatego, że nie potrafili kontrolować mocy i przez to byli słabi
Musiałam się cofnąc do 2x01 , gdzie Gerard tłumaczył czym sa Omegi. Omegi to najczęściej samotnicy , wykopani ze swoich watach . Wilkołaki mogą być same zostać Omegami przez ich wybór , albo wyrzucone przez Alfy ze stada .
4. Jennfier/Darach będzie miała taką moc, że będzie w stanie zabić wszystkie Alfy. Dlatego też one chcą to zrobić wcześniej.
Mam podejrzenie, że jest jakiś zdrajca, który pomaga Jennifer. Wcześniej był nauczyciel do chemii, który został złożony w ofierze. Jednak nadal sądzę, że ktoś inny poza podejrzeniem jest po stronie Jennifer.
dzieki wielkie za wyjasnienie....co do pomocy to chyba nauczyciel od chemi nie pomgał Jennifer....chyba ze ja cos pominelam?
"ta zmiana była dość nagła (jakby w znanym schemacie Od-Zera-Do-Bohatera pominięto tą najważniejszą, środkową część i po prostu dali nam w jednej minucie zero, a w drugiej już bohatera). "
ależ owa środkowa część to dwa poprzednie sezony - przynajmniej ja to tak odbieram :) Scott został capnięty w 1 odcinku 1 sezonu i w przeciwieństwie do pewnego capniętego przez pająka młodzieńca nie urosło mu mięso prze noc, nie utracił swoich mankamentów zostając bogiem i nie popisywał się szybkością w stołówce. Wręcz przeciwnie, miał widoczne problemy z opanowaniem nowych mocy i dostosowania się do nowej sytuacji. I TO BYŁO ZAJEBISTE.
Scott tak naprawdę dopiero teraz czai czaczę, a fakt, że jest taki do przodu ze wszystkim, z nauką, treningami, mamą, pomaganiem innym - to jest efekt tych wszystkich zawirowań z ostatnich 2 sezonów i fantastycznej zdolności Scotta do wyciągania z nich wniosków i samo-ogarnięcia się.
Muszę właściwie stwierdzić, że Scott jest w kwestii od zera do bohatera stworzony bardziej w stylu japońskim, niż usańskim. W komiksach bohater zazwyczaj zyskuje moce i od razu jest niesamowity. W mandze bohater - nawet jak ma już moce (Naruto), do super wyników dochodzi ciężką pracą, posłuszeństwem sensei i dyscypliną (Scott trenujący, wkuwający słówka i słuchający się mamy^^).
Ciasteczko za Dzwoneczka <3
To prawda, że Scott rozwijał się już wcześniej, a zmiany zachodziły w nim już od ugryzienia, a więc od pierwszego odcinka, nie mniej były to zmiany bardzo delikatne bądź serwowane na raty i widz naprawdę mógł albo je przeoczyć, albo uznać w pewnym momencie, że to zupełnie naturalne i je zbagatelizować.
Scott w pierwszym sezonie to ciepła klucha, która na przemian gra rolę zakochanego kundla i Petera Parkera na stypie wuja. Użala się nad sobą, że został ugryziony, ale korzysta ze swoich nowych możliwości by zdobyć to, na czym mu zależy (np. miejsce w drużynie). Boi się, że może zostać mordercą i nie słucha dobrych rad Dereka. Działa nielogicznie, porywczo a czasami najpierw robi, a potem myśli (choć nie raz odniosłam wrażenie, że nie myśli wcale). I dobrze. To czyni jego postać wiarygodną. Mimo wszystko to TYLKO nastolatek, którego życie wywróciło się do góry nogami (to nie sprawiało, że był moim ulubionym bohaterem, ale nie działał mi na nerwy).
Na koniec sezonu drugiego załamie jakby jedną ze swoich świętych zasad by nikomu nie szkodzić i doprowadza Gerarda do stanu bliskiego śmierci (nie wiem czy Scott wiedział, że Gerard przeżyje, ale na pewno wiedział, że bardzo mu zaszkodzi). Wciela swój niecny plan w życie bez dzielenia się tym sekretem z najlepszym przyjacielem, któremu zawsze wszystko mówił. I TO jest już ZMIANA. Porównanie Scotta z początku pierwszego sezonu i końca drugiego robi wrażenie. Zmiana ta nie jest ogromna, ale dostrzegalna. I jest swoistą zapowiedzią tego, co otrzymaliśmy w sezonie trzecim.
Więc tak, masz rację i do tego punktu całkowicie się z tobą zgadzam.
Mnie chodziło bardziej o to, że mimo wszystko przez dwa sezony Scott był postacią stonowaną, wciąż w fazie rozwoju, ale nie porywającą. Czasami udało mi się zabłysnąć, ale tylko czasami. Był raczej nieświadomy wielu rzeczy i wielu prawd, dotyczących jego nowej natury. To nie on był postacią, której przypisano rolę myśliciela i stratega. Scott po prostu siadał do stołu, na którym karty zostały już dawno rozdane i jedynie wybierał ile obstawiać i czy na pewno warto.
W sezonie trzecim już w pierwszym odcinku Scott jest ukazany jako ktoś, kto myśli, rozważa, decyduje. To on tasuje i rozdaje karty. Wie rzeczy, o których istnieniu wcześniej nawet nie wiedział, a które teraz okazują się przydatne (np. wygląda na to, że kształtował się w mitologii). Nie działa już nielogicznie, a jego młodzieńcza miłość nie zaburza mu osądu. To jakby pięciolatek obudził się na drugi dzień siedmiolatkiem. Albo jakby uczeń jadący w szkole na dwójach i trójach nagle zaczął dostawać same piątki.
Scott teraz potrafi wybierać mniejsze zło, ma ostry umysł i pozostaje czujny. Wciąż jest troskliwy wobec ludzi mi bliskich, ale w kryzysowych sytuacjach potrafi chłodno kalkulować. Wciąż prze do przodu i nie traci determinacji. To czyni go świetnym materiałem na Alfę. I takiego go lubię.
Ale wciąż chciałabym wiedzieć, słyszeć i widzieć, jak uczy się tego wszystkiego, jak jego przekonania się kształtują i nabierają na sile. Mam wrażenie, że pozbawiono mnie przynajmniej paru miesięcy z życia tej postaci i to jest właśnie 'środek', o którym mówiłam. Brakuje mi tego, ale nie jest mi to niezbędne do akceptacji. Bo jak pisałam, jestem zdecydowanie na tak, z Scottem jako bohaterem. I niech już sobie jest Spidermanem, tak długo jak sercem pozostanie tylko Peterem Parkerem.
Co do Naruto to nie wiem czy można powiedzieć, że od zawsze miał moc. To raczej Kurama ją miał. Naruto był raczej słabym dzieciakiem, który z czasem nauczył się czerpać chakre od kyuubiego oraz korzystać z własnej. Plus, hej, nie nazwałabym go posłusznym nauczycielom! Haha. "Naruto, nie rób tego" a co na to Naruto? Oczywiście to robi :D
Ale wiem dokładnie co masz na myśli ;) Z Naruto to kwestia poglądów. Z Teen Wolfem myślę, że się rozumiemy.
Wiem o co ci chodzi w takim razie w kwestii Scotta :)
Jak zobaczyłam go na początku tego sezony na drążku czytającego literaturę piękną to najpierw się ośmiałam, a potem zdenerwowałam, bo jak to: mój Scotek-kotek, wesoły, głupiutki chłopina nagle się zrobił taki dorosły i nawet taki... doskonały? Ale potem z czasem, kiedy sytuacja się rozwijała i wszyscy po kolei dawali dupy, Scott coraz bardziej mi się podobał i imponował. Im bardziej Derek dawał ciała i mnie wkurzał, tym bardziej Scott wysuwał się na prowadzenie w moim osobistym rankingu popularności. I teraz to on jest moim ulubieńcem i to jemu kibicuję (Stiles rozumie się samo przez się, nawet się nie tłumaczę).
Wydaje mi się, że ciebie zadziwił właśnie ten przeskok z końcówki sezonu 2 na początek 3. Tak samo mnie - ale znalazłam sobie wytłumaczenie, czyli owo wyciąganie wniosków oraz pierwsze oznaki dojrzałości u Scotta. Poza tym końcówka 1 sezonu nijak ma się do jazdy z końcówki 2. O ile wtedy Scott mógł jeszcze udawać, że wszystko jest mniejszą lub większa zabawą (bo był - jak słusznie prawisz NASTOLATKIEM mającym siano w głowie), to rok później nie mógł już dalej unikać odpowiedzialności. I stąd wg mnie ta drastyczna zmiana.
Co do Naruto - moja myszka miał w sobie kyuubi - co już samo stanowiło potężne źródło mocy - które jednak musiał dopiero opanować - tak jak Scott swoje wilkołactwo. Ale za co pokochałam Naruto, to że harował, trenował, zdobywał swoje miejsce w społeczności oraz nowych przyjaciół. Nie był wcale posłusznym uczniem, ale jednak przykładał się do treningów ze swoimi nauczycielami i tworzył z nimi specjalne więzi (ERO-SENIN).
W każdym bądź razie ani Scott ani Naru-chan nie zostali Masterami w ciągu nocy, popełniali pomyłki, uczyli się na błędach, ale i tak nie wydorośleli do końca, no i są zdolni do niewiarygodnych poświęceń dla bliskich. To właśnie chęć pomocy oraz ochrony innych kieruje nimi i czyni z nich głównych bohaterów :3
Acha, jeszcze zapomniałam odnieść się do jednej części twojej wypowiedzi :)
Również uważam, że Scott - jak na głównego bohatera - był stonowaną postacią w poprzednich sezonach. Wręcz średnią! U mnie na tapecie byli Stiles i Derek i nawet Jackson rozbił większe wrażenie, mimo że za nim nie przepadałam. Scott (oprócz tego, że doceniałam fakt, że nie był bogiem), był fajny jak był BEZ Allison. Niestety ten pożałowania godny romans spłycał go, nudził straszliwie i odpychał.
Pozbycie się Allison w tym sezonie sprawiło, że Scott skupia swoja uwagę na czymś innym i tym samym automatycznie staje się jakiś milion razy ciekawszy niż poprzednio - czym szokuje spodziewającego się kolejnego pierdu-pierdu niewinnego widza :)
Ta dramatyczna zmiana o której piszesz, jest między innymi wynikiem tego, że nie musimy być katowani niekończącymi się scenami wzdychań i wyznań oraz Scotta żołądkującego się Allison to, Allisona tamto, Allison sramto. Chłop (baba też), który zaczyna myśleć i mówić o innych rzeczach, niż o koffaniu i dupie, od razu wydaje się dojrzały i poważny. Każdy z nas zna takie infantylne albo zbereźne osoby, które na dłuższą (krótszą też) metę są uciążliwe w obcowaniu :) I taki właśnie był Scott.
A teraz proszę, przestał latać za spódniczką, skierował swoją młodzieńczą energię na inne tory, jest konsekwentny i - co niestety zostało pominięte i mamy od razu przeskok do wersji Scott 2.0 New Model - sukcesywnie się rozwija, dojrzewa, żeby pokazać w nowym sezonie stunningowanego Scotta.
Wydaje mi się, że wiele mówi o nim scena z początku sezonu, kiedy Scott wkuwa nowe słówka. Wydaje się tym zajęciem wręcz opętany, jakby chciał nadrobić szczenięcy, beztroski czas, jest w tej kwestii śmiertelnie poważny, i tak jakby... sfiksowany na punkcie tego, że ma być teraz dobrym uczniem i dobrym synem, bo to wszystko ma uchronić bliskich w przyszłości. Poza tym Scott stara się wynagrodzić mamie troski, które jej sprawił - za to ma u mnie wielkieeeeeego plusa. To są takie małe scenki, które mi się teraz przypominają i nabierają nowego znaczenia.
Scott to dobry chłopak, ale faktycznie może brakuje tego pokazania Scotta biorącego się w garść i ustawiającego sobie nowe cele. Pozostaje nam sobie dopowiadać i to też uczyniłam, bynajmniej nie narzucając swojego zdania :>
Nawiasem mówiąc dziur w fabule w tym sezonie jest pełno jak w starych gaciach. Czytałam ostatnio ciekawy mini-esej na tumblru opisujący fatalnie prowadzoną fabułę z punktu widzenia pisarza (masa usańskich uczniów ma zajęcia z pisarstwa). I jest to tylko jeden z wielu wpisów jadących po TWD od strony opowiedzianej historii - przy czym dotyczy to tylko sezonu 3!
to prawda. naruto to bardzo schematyczna postac ale przy tym niepowtarzalnie sympatyczna wiec nawet jesli widz sie domyśla ze w koncu pokona przeciwnosci losu i zrobi to z uśmiechem na twarzy a nawet jego wrog w koncu zostanie jego przyjacielem to nie da sie go nie lubic. o ile sasuke morduje w myslach o tyle naruto u ielbiam. o! taka sakura jest podobna do scotta w pewnym sensie. na poczatku byla zakochana w sasuke i swiata poza nim nie widziala a to tlumilo jej potencjal i czynilo z nij postac co najmniej slaba i wnerwiajaca a jak sobie troche odpuscil z sasuke tak i stala sie znosna, silna i niezalezna.
z ta brakujaca czescia to w sumie tez sobie dopowiadam rozne powody i wtedy nie rzuca mi sie to w oczy. no i jak pisalam wczesniej choc scott w tym sezonie zachowuje sie jam Łoś super Ktoś to sercem jest nastolatkiem ktorego znalismh wczesniej. teraz po prostu ma mniej wad i jest dojrzalszy a nie biegajac bezmyslnie za nasza mala xena wojownicza ksiezniczka nagle poszybowal w rankingu moich ulubiencow.
ja mam pytanie... dlaczego tworcy nie moga sparowac Lydii i Stilesa tylko tak zostawili ten watek i dają jej jednego z blizniakow Scavo z "Gotowych na wszystko"? xD Przeciez to by bylo swietne jakby byli razem ;<
Mam pytanie apropo tego co zauważył Stiles w karetce. Podpis rodzica lub opiekuna prawnego na arkuszu. Czy to znaczy, że skoro Jenifer zbiera teraz Guardianów to ojciec Stilesa i matka Scotta nie są ich prawdziwymi rodzicami tylko opiekunami prawnymi? Nie daje mi to spokoju. Czy istnieje taka możliwość?
Mozliwośc zawsze taka istnieje ;p
Nie , oni sa ich rodzicami. Mellisa raczej dla Issaca była by opiekunem.
To sa ich prawdziwi rodzice ale przeciez rodzic może być równiez opiekunem i na odwrót tak wiec skoro Jennifer potrzebuje opiekunów to poprostu porwała dwójke rodziców bo rodzic jest nie tylko rodzicem ale równiez i opiekunem. Ale jak ktos jest wychowywany przez inne osoby np. babcie ,siostre lub kogos innego to równiez jest to opiekun <prawny> czyli odpowiedzialny za osoby niepełnoletnie. Tyle , że w tym przypadku skoro matka Scota jest pielegniarka to opiekuje sie chorymi a ojciec stilsa jest szeryfem wiec opiekuje sie społeczeństwem w sumie tak tez mozna to sobie tłumaczyc.
Rozumiem wszystko ale czemu Stiles był taki zaskoczony/zszokowany, gdy zobaczył ten arkusz w karetce? To musi coś znaczyć. ;)