Na wstępie pragnę zaznaczyć, że mogę być trochę nieobiektywny. W obliczu wydarzeń z Londynu, na których chorzy z nienawiści, niedouczeni ludzie dopuścili się aktow wandalizmu wobec pomnika Churchilla, jego przedstawienie w serialu "The Crown" na pewno jest jest w jakimś stopniu pocieszające dla kogoś kto żywi wielki podziw dla tej postaci.
W 9 odcinku obie izby brytyjskiego parlamentu zlecają wykonanie portretu Churchilla z okazji jego 80 urodzin. Do tego zadania wybrany zostaje angielski modernista, Graham Sutherland.
Standardem w tej produkcji jest aktorstwo na najwyższym poziomie, nigdzie nie ma fałszywych nut. Nie inaczej jest z postacią malarza. Stephen Dillane (znany z postaci Stannisa z GOT) jest niezwykle magnetyczny, a jego postać kontrastuje z wiecznie rozgadanym, emocjonalnym premierem. Obaj zaczynają studiować nawzajem swoje prace(Churchill ma na swoim koncie kilkaset obrazów) i zaczynają odkrywać dzięki temu przed widzem własne, nieprzeżyte jeszcze do końca traumy z przeszłości. Dzięki portretowi Churchill uswiadamia sobie, że przyszedł już czas złożyć urząd, że jest już za stary i zbyt zmęczony.