Jestem świeżo po obejrzeniu odcinka "Paterfamilias", uważam go za jeden z najlepszych ale i najbardziej smutnych. Pokazuje ciemniejszą stronę życia (myślę że większości) przyszłych władców w tamtych czasach. Sam książę Karol nazywał swoją szkołę istnym piekłem co dobitnie oddaje jej atmosferę. Ciekawe jak naprawdę wyglądały takie szkoły, może ktoś tutaj czytał coś więcej?
popłakałam się oglądając ten odcinek
Dla Filipa były ważniejsze jego ambicje i postawienie na swoim niż własne dziecko. Nie potrafił wyciągnąć żadnych wniosków z własnego dzieciństwa.
Ochroniarz okazuje Karolowi więcej serca niż jego własny ojciec.
"Nie potrafił wyciągnąć żadnych wniosków z własnego dzieciństwa." - ale przecież wybór tej a nie innej szkoły dla Karola był właśnie wyciągnięciem wniosków ze swojego dzieciństwa. Ta szkoła ukształtowała Filipa w pozytywnych sensie. Problem w tym, że Karol to nie Filip. Zresztą ten wątek jest bardzo silnie zaakcentowany w serialu. Kiedy Karol był dzieckiem, Filip postrzegał go jako miniaturową kopię siebie lub też plastelinę w której, owa kopia w końcu się wyłoni. Dlatego chciał posłać go do szkoły, którą sam uważał za bardzo wartościową (dla siebie). W sezonie trzecim widzimy, że takie egocentryczne postrzeganie swoich dzieci wcale się nie skończyło. Przybrało jednak nową formę - dorosły Karol jest wręcz nieakceptowany i deprecjonowany przez rodziców. I to jest niezwykle smutne.