Typ House of Cards - choć po 3 odcinku mało widzę intryg.
Opowieść ładnie i spójnie prowadzona - dobry scenariusz.
Bardzo dobra gra aktorska - kolejny plus.
Muzyka to klon Ostatniego Samuraia - od pierwszych dźwięków słychać Hansa Zimmera - właśnie po 3 odcinku jako przerywnik po raz któryś obejrzałem Toma Cruis'a w jego jednej z najlepszych ról, wracając do muzyki epicka - ale nie pasująca rozmachem do rozmachu serialu....
Jest to kolejna wysokobudżetowa produkcja Netflixa, droższa od Marco Polo i The Get Down, ale jako jedyna produkcja z wymienionych nie wygląda na taki budżet, nie ma tu gwiazd - acz w epizodycznych rolach rozpoznawalne twarze, nie ma tu efektów specjalnych i scen batalistycznych, choć scenografia i stroje z epoki - na bogato.
Ogląda się przyjemnie, nie męczy, nie nudzi, ale też nie porywa - mimo wszystko skończę sezon i wtedy, choć subiektywnie to uczciwie ocenie - na razie 7/10, jako zapchaj dziura w oczekiwaniu na HoC, nowe Narcos, GoT, kolejne odcinki Wikingów i wielu innych dobrych produkcji ujdzie - jako odrębna pozycja, wątpię by trafiła na moją listę 10...