Zaczynając serial "The Crown", aż chce się patrzeć na wszystkie jego postacie. Młoda królowa Elżbieta, księżniczka Margaret, książę Filip... wszyscy znakomicie obsadzeni, ich gra aktorska, która niemal idealnie oddaje zachowania pierwowzorów. Nie wspomnę już o John'ie Lithgow, który był dla mnie majstersztykiem w swoim wykonaniu (aż jestem zdziwiona, że nie zdobył żadnej innej nagrody oprócz Critics' Choice Awards za swój występ). Zaczynając sezon 3 poczułam... no właśnie co? Rozczarowanie no nie, bo serial nadal jest świetnie napisany, konsternację - możliwe, przez pierwsze odcinki nie mogę przeboleć widoku Olivii Coleman i całej reszty (książę Filip, księżniczka Margaret, jedyne co moim zdaniem jest miarodajne to Tony).
Mając świetny serial jak można postarzeć Elżbietę nie o 3 lata, jak powinno być według fabuły, a o 13? Olivia Coleman jest dobry wyborem na tę postać, ale na lata na końcówkę lat 70. 80. XX wieku. Podczas 3. sezonu bez problemu mogli zostać poprzedni aktorzy, ponieważ nie odbiegali by aż tak od wieku w serialu, a charakteryzacja potrafi zdziałać cuda.
Fabuła nadal świetna, oddająca co się działo w Anglii w tym czasie, dobór aktorów dla mnie nie do przebolenia...