Nie jestem serialowym wyjadaczem, pewnie niewiele widziałem, jednak pokuszę się o stwierdzenie, że The Crown jest serialem który zaliczył spektakularny zjazd. Zaczęło się bardzo dobrze, pierwszy sezon, może jeszcze drugi, ale później ten niewydarzony casting, te przeciągnięte odcinki o niczym. Chyba w czwartym sezonie był odcinek w którym ten fotograf, narzeczony Kirby, współżył seksualnie z jakąś Azjatką przez 1/3 odcinka, no ludzie... 60 lat panowania Elżbiety II i oni nie mają czym zapchać odcinka, tylko Azjatką symulującą ruchy frykcyjne? No i ten ostatnie odcinki o ostatnich miesiącach życia i śmierci Diany. Takiego naiwnego, pretensjonalnego dziadostwa to bym się spodziewał może po telenoweli z Ameryki Płd. Straszne, ciary żenady.