The Crown
powrót do forum 5 sezonu

Jestem wielką fanką The Crown, ale 5. sezon to dla mnie niesamowite rozczarowanie. Odniosłam wrażenie, że scenarzyści nie mieli na niego pomysłu. A przecież pierwsza połowa lat 90. to był bardzo burzliwy okres w dziejach monarchii. Tu tymczasem było wiele wątków stworzonych jakby na siłę i bez polotu. Jedyne dwa odcinki, które wzbudziły u mnie jakieś emocje, to historia Dodiego i jego ojca oraz ponowne spotkanie Małgorzaty z Townsendem. Natomiast oglądanie głównych wątków było momentami torturą.

Królowa była mi całkowicie obojętna, Imelda zagrała ją zupełnie bez charyzmy. Zrobiła z niej taką zatroskaną poczciwinkę babuleńkę, przez co trudno uwierzyć, że ta kobieta cieszy się jakimkolwiek autorytetem.

Diana, choć najlepiej dobrana aktorsko, wydawała mi się miałka i żałosna. Podczas gdy w 4. sezonie jej historia mnie poruszyła, tutaj niesamowicie spłycili jej cierpienie. Scena z telewizyjną sondą i głosowaniem na „nie” żeby zrobić na złość (?) monarchii - jakie to było słabe. Może to był jakiś zabieg twórców, żeby pokazać niedojrzałość Diany, ale przy okazji odarli tę postać z jakiejkolwiek głębi i zrównali ze zbuntowaną nastolatką. Brakowało mi tego impetu, odwagi i pewności siebie Diany, którą zyskała po separacji. Nie było nic o jej działaniach charytatywnych, o jej walce z AIDS, podróżach do Afryki. Cały sezon snuła się głównie po pokojach Kensington, patrzyła melancholijnie przez okno, rozpamiętywała i szukała pocieszenia lub
pomocy u mężczyzn, którzy warunkowali jej poczucie własnej wartości. Bleh.

Dominic West jako Karol dowodzi tylko tego, że mechaniczne nauczenie się katalogu grymasów, gestów i tików odgrywanej postaci, nie przybliży cię do niej w żadnym calu. Musisz wykazywać minimum podobieństwa do pierwowzoru i mieć podobny vibe - natomiast wygląd i cała aura Westa to totalne zaprzeczenie flegmatycznej, neurotycznej natury Karola.

Ostatni odcinek już doszczętnie tę serię pogrążył. Jakby twórcy na ostatnią chwilę coś wycięli, aby nie robić przykrości rodzinie królewskiej po śmierci Elżbiety. W ogóle mam teorię, że weszła tam ostra autocenzura i dlatego historia straciła sporo dynamiki. Choć z drugiej strony - nie wiem, co by mogło ubarwić nudną i do bólu przewidywalną analogię, wokół której zbudowali ten sezon, czyli Elżbieta II/monarchia brytyjska vs. jej ulubiony statek, który odchodzi emeryturę. To jest zdecydowanie poniżej poziomu, do którego przyzwyczaił mnie ten serial.

Na plus świetna Camilla Parker Bowles i Dodi (wow, co za podobieństwo!). Poza tym czuję mega rozczarowanie