Serial bardzo dobrze się zapowiadał, pierwsze odcinki z pomysłem, ale zaczęli przeginać
pałkę. Absurd goni absurd i tak, mamy tutaj bandę psychopatycznych morderców, którzy są
diablo inteligentni i każdy ich demoniczny plan wychodzi w 100%, a nawet jak nie wyjdzie, to
zawsze mają plan B w zanadrzu. Po drugiej stronie barykady mamy agentów FBI, którzy swoją
inteligencją, pomysłowością dorównują naszej rodzimej straży miejskiej. Owi agenci nigdy nie
wpadną na to, że w razie zagrożenia można wezwać wsparcie, które jest 100 metrów dalej i nie
trzeba we dwójkę mierzyć się z całym oddziałem, że można użyć nadajników GPS do śledzenia
delikwenta i że nie trzeba zabijać każdego, kto może ich doprowadzić do kryjówki. Oni za to
konsekwentnie utrudniają sobie życie i wyżynają każdego kto może cokolwiek wiedzieć, tak
jakby ciężko było użyć pięści, pałki, sztachety, ewentualnie strzelić w inną część ciała niż głowa
lub serce. Takich absurdów jest w każdym odcinku coraz więcej i zaczyna to przypominać film
instruktażowy dla młodych adeptów FBI o tym jak nie powinien działać i myśleć przyszły agent.
Żeby idiotyzmów nie było za mało, nasz główny świr Joe Carroll jest przerysowany do granic
możliwości, więc bardziej przypomina to parodię psychopaty, normalny człowiek w kontakcie z
gościem by się raczej nie bał, za to miał by ubaw po pachy.
Generalnie z odcinka na odcinek ręce opadają mi coraz niżej i zaczynam się zastanawiać, po
co ja to oglądam, chyba dla niezłej muzyki.
Absolutnie nie, ja zamierzam pociągnąć do końca, ale tylko żeby zobaczyć czy bohaterowie osiągną najwyższy stopień zidiocenia. Niewiele im brakuje.
Mam podobnie - po 1 odcinku byłam strasznie ciekawa co z tego wyjdzie, bo zapowiadało się nieźle. Niestety trochę to sknocili, a po 6 odcinku to już wogóle straciłam chęci do oglądania... Jeden z nielicznych plusów w tym serialu - Weston :D
Też się zastanawiam po co to dalej oglądam, ale chyba dlatego, żeby zobaczyć jak dalej się cały ten cyrk potoczy.
I TU WŁAŚNIE TKWI MEZALIANS TEGO SERIALU....POMIMO TYLU "GŁUPICH",NIEWYOBRAŻALNYCH ZDARZEŃ Z ODCINKA NA ODCINEK WIDZ JEST CIEKAWY JAK DALEJ SIĘ POTOCZY AKCJA........
W pełni zgadzam się z Twoją opinią. Obejrzałem kilka pierwszych odcinków i... przestałem. Dla mnie całkowicie nieznośny jest schemat tego serialu polegający na tym, że FBI musi cały czas pozostawać jeden krok za "Kulciarzami" po to, aby trzymać w napięciu widza. Przy czym to "dreptanie po piętach" wymaga nieprzeciętnej głupoty agentów, nieprzeciętnej nawet jak na nasze czasy. Jedni potrafią przejść obok tego i w tych oparach absurdu znaleźć drogę do szczęscia widza, który jest trzymany w napięciu, innych wnerwiają te naciągane epizody czyniące niemożliwym oglądanie tego serialu.
Należy dodać, że cały ten "The Following" od samego początku jest zbudowany na dziwnym fakcie, iż Psychopatyczny morderca będąc w "Dżejlu" może zbudować tak zorganizowaną grupę, a Federalne Biuro Śledcze nie potrafi uzyskać chociażby informacji o ludziach z którymi się Joe kontaktował, żadnych numerów ip i tym podobnych, dziwne, bardzo dziwne. Chciałbym jednocześnie nadmienić, że na przykład gdzieś na peryferiach świata gościa co wrzuca koziołka matołka do sieci, można złapać bez problemu.
Można ciągnąć wyliczankę absurdów dalej, ale w zasadzie po co i na co.
Rzeczywiście, mimo szybkiej akcji i nieźle podtrzymywanego napięcia, ogarnia uczucie znużenia.
pierwszy odcinek mnie zachwycił, teraz oglądam, bo oglądam, ale nie jest źle, bez wnikania, analizowania, no musi być akcja, no to jest:) w prison break też było pełno absurdów, i w ogóle serial typu - zabili go i uciekł - . da się oglądać.
Trzeba przyznać, że potencjał jest... Sekty zabójców złożonej ze zwykłych obywateli, nie przypominam sobie z żadnego serialu czy filmu (jak ktoś coś zna w tym temacie to będę wdzięczny za info). Postaci dobrze wykreowane i stosunkowo dobrze zagrane. Główny antagonista jest charyzmatyczny, budzący grozę lub podziw u zatwardziałych fanów motywu zabójcy (jak ja :P). Widać więc tu połączenie (ciekawe czy świadome) kilku motywów. Seryjny zabójca np. z Dextera, grupa wyznawców z "codziennego świata"np. z Fight Club, aspekt kryminalny do wyboru z CIA i innych tego typu produkcji, motywy religijne, kontrowersyjny protagonista (chory na serce, alkoholik jednak z dużym stażem w kwestii łapania przestępców).
Ogólnie może się podobać ale tylko do czasu. Twórcy nie wycisnęli z serii tego co najlepsze. Najmroczniejsze postaci pojawiają się i znikają bez słowa podczas gdy na śmierć pozytywnego bohatera musieliśmy czekać 15 odcinków, co świadczy o hmmm..moim zdaniem, dziecinnym podejściu do kwestii zła i dobra....(dobrzy zawsze muszą wygrywać ? :P ). Poza tym główny plus serialu jakim jest sekta został potraktowany bardzo po macoszemu... Niby zetknęliśmy się z głównymi członkami i ich historią..ale o strukturze grupy czy jakimkolwiek elemencie strategicznym nie wiemy niemal nic. Największe kontrowersje budzi we mnie gwałtowna zmiana sposobu bycia Joe Carolla... utalentowany mówca i bezwzględny zabójca dwukrotnie daje się zaskoczyć kobiecie, traci kontrole nad kluczowymi sojusznikami i niemal fanatycznie czepia się swojej wizji, która w sumie rzeczywiście jest "predictable" :P. Natomiast Ryan przerasta wszelkie oczekiwania i staje się jak dla mnie zbyt skuteczny...Zakończenia nie skomentuje bo to zupełna tragedia moim zdaniem... Widać pozostawioną przez twórców furtkę do kolejnego sezonu, jednak nie spodziewam się po nim niczego specjalnego... a szkoda. Mniej więcej do 7 odcinka byłem przekonany że znalazłem godnego zastępce Dextera na światowej scenie seriali...Nic bardziej mylnego