Odcinek muszę powiedzieć świetny to lubię dużo akcji a nie hehe zaczyna się rozkręcać serial w
końcu .
Zgadzam się z Wami. Zaczynam już nawet liczyć na 3. sezon.
Jestem wielką fanką Westona a do tej pory można było go widzieć w kilku 30sekundowych scenach - ten odcinek jednak był miłą niespodzianką. Nawet jeśli ma trochę problemów z kontrolowaniem złości. Brakowało mi już duetu Mike&Ryan.
Zastanawia mnie tylko Max... Nie wiem czemu, ale jakoś jej nie ufam. Ktoś ma podobnie?
nie zdziwię się jeśli Max też jest followersem :P zawsze gdy Ryan albo Weston próbowali zabić kogoś z sekty zabraniała i krzyczała żeby tego nie robili. plus to, że Giselle jej nie zabiła choć mogła ;p
Dokładnie! Myślałam już, że nie jestem obiektywna, bo wyczuwałam w tym odcinku lekką chemię między nią a Westonem i stąd moja niechęć/nieufność, ale to wszystko ma sens.
Ona niby pomaga Ryan'owi, wsiadła wtedy do tego pociągu,itd.,ale jakoś cały czas wydaje się być taka... nieobecna.
W ogóle myślę,że utrzymuje kontakt z tą opiekunką Jeną, czy jak jej tam. Może pod koniec sezonu zobaczymy flashback i jej pierwsze spotkanie z Joe.
Bardzo dobry odcinek, który bardzo dobrze świadczy o scenarzystach tego serialu. Pierwszy sezon był bardzo często mdły i zbyt przewidywalny, drugi sezon zaczął się dobrze, ale 6 odcinek zasługuje na oklaski. Świętna robotę zrobili tworząc "większego" psychopatę od Joe, z którym sam Joe "walczy" - poprzez ten ruch, Joe staje się nam 'bliski' i kibicujemy mu. Z drugiej strony Hardy i Weston stają się coraz bardziej 'źli' i to Max pozostaje najbardziej 'dobra'. Bardzo fajne ewolucje bohaterów i do tego ten numer, gdzie widz zaczyna lubić Joe'a :-)