AMC rozpoczęło najnowszy sezon TWD, moim zdaniem fenomenalnie i to jedno słowo w pełni oddaje moje odczucia związane z odcinkiem oraz ogólną charakterystykę "Seed", jednakże by nie być gołosłowny, to jak zwykle napiszę swój króciutki elaboracik rozkładając na czynniki pierwsze nawet najmniejszy szczególik :D Czyli tradycja zachowana.
Zacznę może od tego, iż uważam, że stacja dołożyła wszelkich starań by zadowolić zarówno zatwardziałych fanów gatunku zombiestycznego, czytelników komiksu, oraz tych szarych zwykłych obywateli co to zielonego pojęcia nie mają o tym, iż takie "cusik" jak komiks, będący bazą dla serialu, w ogóle istnieje na rynku.
Rozłożenie ilościowe, o które tak zaciekle walczyli przeciwnicy serialu jest mniej więcej równomierne, czyli tendencja zapoczątkowana w drugim sezonie zachowano. Tutaj pokuszę się o stwierdzenie, że stosunek dramatu do horroru wynosi 50/50 i jest to chyba najsprawiedliwsza ocena. Wstawki typowo akcyjne/horrorowe dość swobodnie i lekko przeplatane są z problemami natury relacji i funkcjonowania grupy, przez co ja nie poczułem się pewnymi rzeczami przytłoczony, jak to miało miejsce np. w przypadku sezonu drugiego. Wszystko sprawne, w odpowiednim tempie, nienachalne, aczkolwiek nie znaczy to, że odcinek nie zaskakuje, ale to później.
Co do samej fabuły to chyba dla nikogo nie było odkrywcza i jakaś bardzo zaskakująca. Od dobrych 4 miesięcy wiadomo było nad czym skupi się ten epizod. Dostaliśmy trochę survivalu, zapoczątkowano nową lokację w sposób niesamowity, bohaterowie ulegli znacznej zmianie i to na ogromny plus. Ogólnie rzecz ujmując mieliśmy dość krótki wstęp gdzie to widzimy naszą grupkę usilnie starającą się przeżyć, po czym mam skok do więzienia w którym dzieje się cała oś serialu. W międzyczasie kilka odskoków do bohaterek odłączonych od Ricka. Chcę jeszcze zwrócić uwag, że między wydarzeniami z sezonu drugiego, a trzeciego minęło aż 6 i pół miesiąca. Ktoś tutaj może teraz powiedzieć, że takie rozwiązanie jest całkowicie "nudne" czy "nieznaczące" a ja powiem stanowczo "nie", gdyż twórcy postarali się przy innych aspektach urozmaicających "Seed" i w głównej mierze wpływających na odbiór odcinka. Tutaj jeszcze jedna rzecz, ale skierowana do określonej grupy użytkowników. No to co, BeeBee61, Gambit_s, elnika i Blondyna, wydaje mi się, że trafiłem z moimi przewidywaniami, i to chyba nawet w 100% :D
A teraz wracając do serialu, to ten akapit poświęcę bohaterom. Ewidentnie widać znaczną zmianę jaka zaszła, już nie u poszczególnych postaci ale u wszystkich. No za wyjątkiem T-doga.
Największą uwagę przykuł oczywiście Rick. Dostaliśmy pierwszy odcinek, ale już teraz czuć to jego odsunięcie się dosłownie od całej grupy. Chłód, ambiwalentny stosunek, bezgraniczne dążenie do zapewnienia schronienia nie zważając na bezpieczeństwo. Widać, że te rządy "niedemokratyczne" wzięły w nim górę. Widać u niego to przyparcie do muru, beznadziejność, zmęczenie odpowiedzialnością. Nie ma już Ricka kierującego się moralnością, jest Rick zimy, ślepo wierzący w swoje racje, a czy te racje są prawidłowe? O tym przekonamy się w dalszej części historii, kiedy to będą miały one swój odzew. Na razie cel wzięcia sobie więzienia za nowy dom jest jak najbardziej dobry. Widać również u niego zmianę w stosunkach z Lori. Ich nieprzerwana miłość, która to opierała się na ufności, i wierze w nich samych gdzieś się "nadszarpnęła". Ona próbuje się zbliżyć, on ją odtrąca i odwrotnie. Kiedy on wyciąga dłoń, ona sprawa wrażenie jakby w ogóle tego nie dostrzegała. On trzyma wszystkich w kupie, czego ona nie dostrzega i chyba nie docenia, przez co sama sobie szkodzi. Naprawdę jestem ciekaw jak dalej się to rozwinie, gdyż widać, że w ich relacjach twórcy znacznie odchodzą od komiksu.
Co do Lori to widać u niej totalną rozsypkę. Sprawia pozory stałej i jakość się trzymającej jednakże, jako członek grupy najbardziej emocjonalny zaczyna się ona sypać, dostrzegając beznadziejność sytuacji w której się znaleźli. Rick się od niej odsunął, może nie w pełni, ale znacznie, jej dziecku przyszło żyć w świecie, gdzie liczy się samo przetrwanie, gdzie ofiarą jest on, a do tego w drodze jest kolejne, które nawet nie wiadomo czy jest żywe, przez co krążą w jej głowie przeróżne, chore moim zdaniem myśli, jednakże są one jak najbardziej na miejscu. To, że każdy jest zarażony jeszcze bardziej ją dobił. Lori już nawet nie przejmuje się tym, co Rick każe robić Carlowi. Wcześniej przewrażliwiona na punkcie jego ochrony, teraz bez słowa zgadza się na wszystkie podjęte kroki.
U Glena tak naprawdę można powiedzieć, że znacznie się nie zmienił, choć to nie jest do końca prawdą. Nadal nieustannie dąży do zapewnienia bezpieczeństwa reszcie, ale tym razem jest to czymś motywowane, a mianowicie chodzi o Meggie. Na każdym kroku ją dogląda, stara się nie spuścić jest z oczu, zawsze blisko niej, przez podtrzymuje ją na duchu. Opieka pełną gębą i to widać w każdym jego czynie. To wszystko nadaje mu siły i dalszej chęci walki. Ma kogoś, kogo kocha i ta osoba w pełni odwzajemnia to uczucie.
Z Meggie jest dokładnie tak samo jak z Glenem. Te same priorytety, z tymże, dziewczyna całkowicie zmieniła swoje nastawienie do otaczającego świata. Twarda, silna, odpowiedzialna, gotowa do walki dziewczyna, ale jednak nadal kierująca się uczuciami wyższymi. Rodzina jest dla niej najważniejsza i tym nadal siebie motywuje. Uważam, że stała się naprawdę wartościowym członkiem grupy, pokazując, że potrafi poświęcić siebie samą dla dobra reszty.
Daryl natomiast to Dayrl jakiego znamy. Nadal jest postrachem leśnych zwierzątek, wciąż idzie na pierwszy ogień, ale jednak jest to jedno ale. Już teraz widać jakiej ogłady nabrał przez ostatnie wydarzenia, oraz jak silnie zżył się z grupą. To już osiągnęło maksimum. Pokuszę się o stwierdzenie, iż grupa zastępuje mu już w pełni rodzinę, którą formalnie miał, ale pod względem uczuciowym była kompletnie nieobecna. Czuje się wartościowy, potrzebny, jest w pełni oddany sprawie. Pełni rolę filaru na którym opiera się to co do tej pory wszyscy stworzyli. Stanowi fundament. Doszedłem również do wniosku, iż Rick i to w głównej mierze on i tylko on, zastępuje mu brata, z tymże, Rick mimo wszystko ma na niego pozytywny wpływ. Poza tym, kto jak nie ona dostrzegł plusy w działaniu Daryla? Jako pierwszy zrozumiał z czym tak naprawdę on się borykał przez całe życie. Stworzyli nierozerwalny duet co widać. Gdzie jakaś grubsza akcja tam oni i to uważam, jest świetne. Tutaj należy również zwrócić uwagę na jego relację z Carol. Tak się wszyscy spinali na myśl o tym, że między nimi coś się tam może pojawić, mówili, że nie niemożliwe, ale jednak. Przynajmniej ja to tak odbieram, po tym co zobaczyłem. Ich połączenie nie polega na "słodkich oczkach" ale jednak coś tam jest i uważam, że zmierza ku dobremu. Korzyści powinni czerpań obopólnie.
Skoro już wspomniałem o Carol, to i o niej coś tam więcej, skrobnę. No i już mamy potwierdzenie, że z szarej myszki nic już nie pozostało. Chętna do walki i obrony. Rick ponadto powiedział, że jest jednym z lepszych strzelców, co początkowo wywołało u mnie lekki uśmieszek, ale mimo wszystko pokazała co potrafi. Mówię to naprawdę szczerze, Carol pierwszy raz od początku emisji serialu mi zaimponowała i ma kilka punktów plusowych. Poza tym widać, iż zmieniła nastawienie do Ricka. Już chyba skończyła z okresem zapędów na maniplatorkę. Otwarcie przyznała, że ich lider zrobił o wiele więcej dla całości niż reszta razem wzięta.
Teraz czas na Carla, który to przeszedł gruntowną "renowację". Zahartowany, otwarty, walczący o swoją rodzinę. Ramię w ramę z dorosłymi dba o bezpieczeństwo. Też zawsze idzie w pierwszej linii. Może nie w przypadku grubszych akcji, ale w tych mniejszych już tak. Wydaje mi się iż okres "ciapy" ma już za sobą. Tutaj jeszcze chciałbym zwrócić uwagę na Beth, która to również uległa znacznej zmianie na przeogromny plus. Rozpisywać się nad nią nie będę, gdyż wolę skupić się nad jej relacją właśnie z Carlem. Czy Wy również odczuliście, że coś tam między nimi się pojawiło? Mówię tutaj o relacja na wzór Car-Sophie. Kiedyś znalazłem info jakoby Beth znacznie zbliżyła się do syna Grimesów. Podchodziłem raczej do tego z dystansem i lekką rezerwą, ale po obejrzeniu "Seed" wydaje mi się iż na coś się zanosi, choć to może tylko moje urojenia. Niemniej jednak różnica wiekowa między nimi to raptem dwa lata więc powinni się nawzajem rozumieć.
Hershel no to tutaj wyrósł na istnego Cruzoe :) Zmiana od drugiego sezonu całkowita, zarówno w nastawieniu jak i postrzeganiu świata. Kiedy czuje, że nie da rady się wycofuje, co nie znaczy, że stoi bezmyślnie z boku, a kiedy wie, że może coś zdziałać idzie na pierwszą linię. Dla mnie chyba największe zaskoczenie odcinka. Coraz bardziej go lubię, choć boję się, że jednak nie udało mu się przeżyć tego ugryzienia. Na stronie TWD Wiki znalazłem jedną wypowiedź Kirkmana, który powiedział, że to właśnie Hershel pierwotnie w komiksie miał stracić nogę, jednakże z tego powodu, iż uśmiercono mu córki zrezygnował z tego pomysłu. Boję się, iż przy serialu jednak ten pomysł zrealizowano. Byłaby szkoda gdyby się go pozbyli.
Andrea natomiast widać, iż jest kompletnie wycieńczona co nie znaczy, że się poddaje. Cała ta sytuacja dała jej się we znaki, ale nie złamała jej chęci przetrwania i bardzo dobrze. Jak widać nadal wierzy w swoje możliwości, i jest oddana osobie, która ją uratowała, oraz która tak o nią dba. Jej relacja z Michonne jest silna, wzajemnie na sobie polegają co mi się naprawdę podoba.
O Michonna natomiast nie można zbyt wiele powiedzieć, prócz tego, że jest bardzo dobrze przystosowana do obecnej sytuacji, oraz iż ma niesamowite umiejętności w posługiwaniu się kataną. Również oddana Andrei. Jedyne co mnie denerwuje to fakt, że tak na "odwal się" potraktowano tą postać. Niby nowa, ale jakoś nie zwrócono na nią aż tak znacznej uwagi. Oby się to zmieniło w nadchodzącym sezonie.
Skoro bohaterów już opisałem, to teraz powiem trochę o nowej lokacji. AMC więzienie odwzorowało fenomenalnie. Może nie jest kropka w kropkę takie same, ale zachowano klimat za co u mnie mają punkt. Klaustrofobiczne przestrzenie, gdzie leży pełno trupów świadczy o tym, że to miejsce przeszło, przez naprawdę wiele. Brud, zaciemnienie, ponurość świadczy o tym, że placówkę pozostawiono samą sobie. Na każdym kroku czyha niebezpieczeństwo, a to wszystko potęgowane jest tymi nie wiadomo skąd dochodzącymi pomrukami zombie i wszelkimi innymi odgłosami. Dla mnie mistrzostwo.
Jeżeli chodzi o pozostałe aspekty typu muzyka, reżyserka, scenografia, kostiumy, charakteryzacja to wszystko prezentuje ten sam dość wysoki poziom jak za czasów drugiego sezonu.
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na naprawdę dobre aktorstwo. Wszystko bez wyjątków co nieco pokazali. Nawet Callies. Moim faworytami w tym odcinku są Lincoln, Cohan, Holden, Yeun, Reedus oraz Wilson. Reszta była dobra, ale nie tak jak tak szósta.
Jeżeli chodzi o uczucia jakie odzwierciedlają bohaterzy to zaserwowano nam póki co największą ich gamę. Początkowo bezradność, brak wiary i nadziei, wycieńczenie, strach, po czym mamy przejście w znalezienie chęci do walki, ochrony, następnie mamy zadowolenie, radość, ulgę, po czym twórcy kończą na strachu i tragedii.
Reasumując, odcinek bardzo dobry, bijący poprzednie piloty na głowę. Z czystym sumieniem wystawiam za niego 10/10. Spełnił moje oczekiwania w 100% i dzięki temu ma jeszcze większy kredyt zaufania. Szkoda jedynie, że tak krótki. Liczyłem na coś rzędu godziny lub nawet półtorej.
Shane sobie sam tego nie ubzdurał. Jak dobrze wiemy przed pomysłem Shane na pozbycie się chłopaka, lori powiedziała mu o dziecku i możliwości jego bycia ojcem. Więc postanowił chronić swoje dziecko.
Shane poświecił Otisa, ale ocalił Karla co było konsekwencja błędu Rikca, który zabrał go na akcje. Shane miał wybór albo Otis albo on sam. Więc wybrał siebie.
To prawda, Shane był egoistycznym dupkiem, ale wybór wcale nie był koniecznością. Mieli jeszcze szansę. Gdyby Shane był normalny, nigdy by nie postrzelił Otisa. Ale już wtedy nie był, więc podjął taką właśnie decyzję.
Poza tym gratuluję konsekwencji. Carl to dla Ciebie złodziej, bo zabrał noże z porzuconego samochodu, a usprawiedliwiasz mordercę Shane'a.
Chłopie, nie chodzi o żadne noże tylko pistolet, który zabrał Darylowi. Jaką mieli szansę, nie mieli amunicji Shane kulał, przecież bez problemu by ich dogonili. Mógł przeżyć tylko jeden. Oczywiście Shane mógł się poświeć, tylko nie jest idiotą.
O nożach ty pisałeś, chłopie. A Shane nie jest idiotą, ale za to był mordercą i psychopatą.
O nożach pisałem w sensie prawdziwego życia do którego ty nawiązałeś. Tak jak Rick i inni którzy zabili żywych.
Ta wypowiedź jest niestety źle skonstruowana, a przez to kompletnie niezrozumiała.
Zapewniam Cię, że ten User nie jest dobrym partnerem do dyskusji. Oczywiście rób jak uważasz, ale naprawdę nie polecam. Kiedyś miałam z nim dłuższą pogawędkę. Skończyło się na tym, że zaczął mnie obrażać kiedy zabrakło mu argumentów broniących Shane'a : )
Cóż, nie jesteś sama :) Ode mnie tylko tyle. Po prostu chciałem poprzeć ogólną opinię. Tak naprawdę to jestem w szoku, iż w ogóle pojawił się z powrotem i jeszcze ponownie sprowadza rozmowę na temat Shane'a. Wychodzi mi już to bokiem.
Znalazłeś sobie dziewczynę, wreszcie. Prawie jak Shane.
https://www.youtube.com/watch?v=MYnghTpjwSc
Pozdrawiam serdecznie.
Nie przypominam sobie. Jak nie masz nic ciekawe do napisania do wy%#laj do garów, bo argumentów to żadnych nie przedstawiłaś zapewne jak teraz spamujesz i dyskredytujesz mnie.
Jukatos, chyba już wiem o co Ci chodzi z Shane'm. Oczywiście, że nie musiał zabijać Otisa, gdyż po dokładnym obejrzeniu tej sceny bardzo dobrze było widać, że nie spiesząc się spokojnie mogli zdążyć do samochodu. Mimo, że w serialu trupy poruszają się nieco szybciej niż w komiksie to Otis mógł jeszcze podeprzeć Shane'a. Dlatego scena ta moim zdaniem została zrobiona by jasno określić pozycję widza względem Shane'a - on miał być tym złym i kropka, a moim zdaniem wcale taki nie był. Taki miał być według scenarzystów, ale poprzednie czyny tej postaci i jej zachowanie wcale na to nie wskazywało (z wyjątkiem zachowań w stosunku do Lori), a tu nagle obrót o 180 stopni.
Jeśli idzie o błędy Ricka. Pierwszym jego błędem było to, że się urodził stosując Twoją metodologię. Można wrócić do Adama i Ewy takim rozumowaniem. To prowadzi zwyczajnie na manowce.
Jeszcze jedno. Shane'owi w głowie namieszała Lori, po swojej przemowie, przeprosinach i tak jak zauważyłeś po wątpliwościach co do ojcostwa dziecka.
Mówiąc krótko - Rick nie jest taki święty, a Shane nie jest wcieleniem zła.
Jak zobaczyłam jaka odległość dzieliła Shane'a i Otisa od samochodu, to aż się zaśmiałam.
Ja w sumie odbieram to inaczej. Scenarzyści jasno dali do zrozumienia jakoby mieli marne szansę na przeżycie, przez kończoną się amunicje jak i problemy z nogą Shane. Skoro zombi było daleko to dlaczego miałby go zabić? Bo był zły? Gdyby takowy był to z premedytacją sabotowałby śmierć członków grupy we wcześniejszych etapach, gdyby miał chwilowe żądze mordu.
Wiesz, to jakim człowiekiem staje się Rick jest koniecznością. Wystarczy uświadomić sobie z czym musi się zmierzyć. Myślę, że wiesz co mam na myśli. Dla mnie jednym z największych plusów w tym serialu są postacie, a właściwie ich zachowanie. Chodzi mi o realizm w ich zmianach. Gdyby Rick do końca pozostał człowiekiem o którym piszesz, jego postać byłaby zbyt bajkowa, utopijna. Musiał się zmienić, nie było innego wyjścia. Ba, myślę, że Rick z pierwszego sezonu nigdy by nie doprowadził grupy do miejsca w którym obecnie się znajdują.
I tak, jest w nim pewna bezduszność. Zachowuje się jakby został wyprany z emocji, ale moim zdaniem to maska, którą musiał założyć, aby stać się dla grupy silnym i bardziej zdecydowanym, który nie cofnie się przed niczym.
W każdym razie, jak już pisałam. Wciąż uważam, że Rick, choćby nie wiem jak bardzo się zmienił, wciąż jest lepszy od Shane'a, ponieważ kierują nim szlachetne pobudki, nie robi tego, co robi wyłącznie dla siebie.
Co do wspomnianej sceny... No cóż, może i masz racje. Ja to jednak odebrałam właśnie jako ulgę, że znaleźli w miarę bezpieczną przystań. Jasne, zabijanie nie robi już na nim takiego wrażenia, jakie robiło na początu, ale wątpię, aby tylko na nim. Chyba każdy w tym serialu przestał się nad nimi litować. Nawet Hershel ;p
BTW, gdzieś w tym temacie wspominałaś o tym, że biorą sporo z Tyreee'e kierując postacią Daryla i ja się z tym całkowicie zgadzam, dlatego też ostatnio pomyślałam, że interesujące byłoby, gdyby w serialu miała miejsce między nimi taka ''sprzeczna'' jak w serialu między Tyreese'em, a Rickiem.
Ale mimo wszystko będę tęsknić za starym Rickiem, chociaż wiadomo, jak pisałaś, na to jacy jesteśmy ogromny wpływ mają nasze doświadczenia, a one Ricka nie rozpieszczają. Nigdy już nie będzie taki jak kiedyś.
Czy Rick z pierwszego sezonu nie doprowadziłby grupy do więzienia? hmm, ciekawe, trochę jednak za mało materiału na dyskusję.
Nad zombie rzeczywiście nikt się już nie lituje, ale przypomnij sobie Philipa z Narodzin Gubernatora. On był w podobnej sytuacji. Jak się zachowywał wobec zombie, od konieczności do przyjemności, spodobało mu się to. Oczywiście nie porównuję obydwu postaci. Może na taką mą ocenę tej sceny miała wpływ sytuacja z książki? nie wiem. To jednak tylko taka moja myśl niewinna:)
O braniu do Daryla cech Tyreesa to nie ja pisałam:) chociaż ciekawa sprawa. Biorąc pod uwagę to, że Rick z Darylem się bezproblemowo dogaduje, tak jak w komiksie przez jakiś czas z Tyreesem, to jest szansa na sprzeczkę między oboma panami.
Rick i logika ehe. Wystarczy wspomnieć o akcji na farmie i tego chłopaka, którego najpierw uratował, potem chciał wypuścić na śmierć lub co gorsza dla grupy mógł zdradzić ich pozycję dołączając do swojej grupy, następnie zabić po głosowaniu a w końcu znowu wypuścić bo chciał spełnić wolę zmarłego dziadka, który skończył jak skończył przez dziecko wychowane przez super Ricka. Z tego wszystkie Shane oszalał, jeszcze swoje dodała Lori i musiał wziąć sprawy w swoje ręce co mu nie wyszło, bo za mocno uderzył głową w drzewo.
Przyznaję, że akcja z więźniem to jeden ze słabszych pomysłów, jednak tutaj akurat Rick jest kryty. Uratował go, gdyż działał odruchowo. Taki był. Później co prawda nikt nie wiedział co z tym fantem zrobić. Moim zdaniem scena z krzykiem "znałem Maggie" jest strasznie naciągana. Zrozumiałe, że więzień szukał jakiegoś kontaktu z oddalającymi się osobnikami by go nie zostawiali i plótł co mu ślina na język przyniosła, ale "znałem Maggie!" no proszę. Równie dobrze to mógł on całą listę uczniów z jego klasy wymienić i podobnie głupio to brzmi. Akurat Maggie mu do głowy przyszła. No chyba, że jak był na farmie to ją zobaczył ale w to nie wierzę.
Co do głosowania. Rick tutaj uległ raczej strachowi, obawie, że bezpieczeństwo grupy jest zagrożone. Jednak gdy przyszło co do czego, okazało się, że nie był mordercą. Nie wszystkie decyzje były słuszne i logiczne. My wiemy więcej bo sobie spokojnie oglądamy serial w ciepłym fotelu. To łatwa perspektywa i niewymagająca zaangażowania, ale po okazaniu odrobiny empatii i wczuciu się w rolę bohaterów, nie wiadomo jakbyśmy my zareagowali i jakie decyzje podjęli.
Błąd jaki popełnił Carl nie był mądry (a tak w ogóle znane są jakieś mądre błędy?), ale nie miał nic wspólnego z jego wychowaniem. Ot chłopak się nudził i łaził po lesie (już to słyszę, gdzie byli jego rodzice?), jeden drażni mrówki, drugi trupa. Zabawa ta sama. To nie jest mądre, ale nie wymagajmy od dziecka za wiele. Poza tym wiedział, że uwięzione zombie w bagnie jest niegroźne i same nie wyjdzie, a który mały chłopak nie ma natury eksperymentatora. Jednak jego późniejsza reakcja na śmierć Dale'a jasno wskazuje na to, że zrozumiał, że to przez niego. Źle wychowane dziecko odrzuciło by swoją winę, wyparło się jej (a po co on w ogóle wyłaził na tą łąkę, głupi staruch). On nie. Myślę, że to go wiele nauczyło. Szkoda, że za taką cenę, ale w tym Świecie nauka jest droga jak życie.
Natomiast Shane i bez walenia głową w drzewo już był nieźle w tym momencie świrnięty. Ja się z prowadzeniem tej postaci nie zgadzam osobiście, ale nie ma co z faktami dyskutować
Tak uratował go odruchowo, chłopak zawdzięczał mu życie. A on chce go wypuścić(na pewną śmierć lub do grupy bandytów) lub zabić. To dla mnie nie jest logiczne, bo powinni przyjąć go do grupy co jakoś nikt nie zaproponował. Jeśli podjął się zabicia go, po głosowaniu. To powinien to wykonać, tak okazał się mięczakiem co zmienia decyzje niczym chorągiewka. Każdy kto zabija człowieka jest mordercą, jeśli nawet w obronie własnej. Przecież jest tyle środków paraliżujących czy ogłuszających co dobry Rick powinien mieć przy sobie bo on tak bardzo szanuje życie.
Słabe usprawiedliwienie, gdyby Rick i Lori dobrze go wychowali to powinien ich słuchać lub znaleźć mu zajęcie. Nikt by mu nie pozwolił samopas łazić po lesie, gdzie niebezpieczeństwo czai się wszędzie. Z takim podejściem zginąłby wcześniej czy później jakby sobie biegał gdzie chce. Jeszcze miał traumatyczne przeżycie z postrzeleniem, gdzie Rick ze swoją logiką zabrał go na akcje, chyba szybko zapomniał jak skończyła dziewczynka.
Nie ma dzieci, które zawsze słuchają rodziców, więc zarzut, że "gdyby Rick i Lori dobrze go wychowali to powinien ich słuchać" jest po prostu absurdalny. Idąc tym tokiem myślenia na pewno dojdziesz do wniosku, że jesteś źle wychowany, bo zdarzyło Ci się nie posłuchać rodziców.
Tylko nie każde dziecko rzuca się pod samochód albo wpada do rzeki. Bo tak można nazwać chodzenie do lasu pełnego zombi albo jest złodziejem, które grzebie w czyiś rzeczach i biega z nożami. Tak jak Karl, który został wychowany na złodzieja przez szeryfa.
Farma Hershela nie była zazwyczaj pełna zombie. Przeciwnie, była miejscem raczej bezpiecznym, ponieważ była częściowo ogrodzona, a z jednej strony naturalną przeszkodą dla walkerów była rzeka i podmokły teren wokół niej. Poza tym Carl poszedł za ojcem i jego najlepszym przyjacielem. Oczywiście zrobił głupio, ale nie aż tak głupio, jak to przedstawiasz.
A to już jest zarzut idiotyczny:
"jest złodziejem, które grzebie w czyiś rzeczach i biega z nożami. Tak jak Karl, który został wychowany na złodzieja przez szeryfa".
Apokalipsa powoduje przewartościowanie pewnych reguł i zasad. Gdyby bohaterowie (nie tylko Carl) nie grzebali w cudzych rzeczach, to już dawno by ich nie było. I nawet nie można nazwać tego złodziejstwem, bo właściciele tych rzeczy dawno nie żyją. Ich spadkobiercy zapewne też.
Ale ok, rozumiem. Ty na ich miejscu nie wziąłbyś jedzenia z opuszczonego sklepu, bo jesteś dobrze wychowany.
Jeśli była ogrodzona to raczej wie, że nie powinien go przekraczać i znać miejsce, gdzie może się bawić. Widocznie nikt mu tego nie powiedział, bo ktoś nie nadaje się na ojca. Nie poszedł za ojcem bo oni w tym czasie zawozili chyba tego chłopaka.
Dlaczego idiotyczny? Tylko mowa jest o żyjących osobach lub bezpośrednio obecnych a tak należy nazwać Daryla i jego motor z, którego Carl wziął broń. W grupie chyba panują jakieś zasady czy mieliśmy samowolkę.
Jeśli mowa o złodziejstwie to strażnik moralności Rick powinien nie brać takowych rzeczy, ale nie o to mi chodziło.
"Jeśli była ogrodzona to raczej wie, że nie powinien go przekraczać i znać miejsce, gdzie może się bawić. Widocznie nikt mu tego nie powiedział, bo ktoś nie nadaje się na ojca. Nie poszedł za ojcem bo oni w tym czasie zawozili chyba tego chłopaka".
Mówimy o dwóch różnych sytuacjach. W odcinku 13. Carl wymknął się za ojcem i Shanem, którzy szukali rzekomego zbiega. Ty mówisz o zabraniu pistoletu. To prawda, Carl zachował się nieodpowiedzialnie, ale to nie czyni z Ricka złego ojca. Nastolatki zaczynają być samodzielne, pewnie coś o tym wiesz. Pilnowanie nic tu nie pomoże, zresztą Carl był pilnowany, a jeśli rodzice nie mogli się nim zająć, to zostawiali go pod opieką innych osób. To świat po apokalipsie, nie da się bez przerwy niańczyć dwunastolatka.
"Jeśli mowa o złodziejstwie to strażnik moralności Rick powinien nie brać takowych rzeczy, ale nie o to mi chodziło".
I to jest właśnie idiotyzm, bo apokalipsa zmieniła zasady i prawa własności. Te rzeczy były niczyje, więc nie ma nic złego w przywłaszczaniu ich sobie.
Mowa jest tylko o jednej sytuacji tej z trupem uwiezionym w bagnie. Druga też owszem dziwna i naciągana. Oni byli podobno daleko od farmy a tu nagle się Carl pojawia. Widać znowu nie nauczył się na błędach, że samemu nie wolno chodzić tak daleko.
Teraz Carl w nowym sezonie już wie co robić mimo, że nadal jest nastolatkiem. No ale to już jest kwestia scenarzystów.
Minęło pół roku. Carl nie był już trzymany z daleka od wszystkiego i sporo się nauczył. Nastolatek też jest w stanie zmienić się w ciągu pół roku - zwłaszcza przy tak ostrym treningu, jaki daje życie w takiej rzeczywistości.
Skąd ta pewność, przez te pół roku byli pod ciągła presją stada. Jak wiemy sezon 2 zakończył się z brakami paliw. Więc zamiast martwić się szkoleniem i wychowaniem Carla musieli zdobywać paliwo i prowiant. Natomiast sam zasugerowałeś jakoby nastolatkowie byli nie okiełznali, więc takowa bezmyślność Carla będzie ukazana w trzecim sezonie.
"Skąd ta pewność, przez te pół roku byli pod ciągła presją stada".
Z odcinka. Znajdowali się pomiędzy dwoma stadami, co wynika z ich rozmowy. Dodatkowo oczywiście musieli szukać żywności i paliwa, a zwłaszcza to pierwsze wiąże się z przeszukiwaniem ludzkich osiedli. A w tych oczywiście są zombie, co widzieliśmy niejednokrotnie.
"Natomiast sam zasugerowałeś jakoby nastolatkowie byli nie okiełznali, więc takowa bezmyślność Carla będzie ukazana w trzecim sezonie".
Nie użyłem słowa "nieokiełznani". Carl raczej wygląda obecnie na okiełznanego i przystosowanego, ale to nie znaczy, że nie zdarzy mu się chwila bezmyślności czy fanfaronady.
Postaram się krótko i zwięźle.
Oni chcieli go wypuścić, a zatem uratować, bo innym wyjściem było zabicie jego. Ta banda bandytów pewnie by prędzej puściła farmę z dymem gdyby chłopak do nich trafił i powiedział gdzie farma się znajduje niż chcieli rozmawiać z gospodarzami. To była prawdopodobnie grupa obiboków, którzy tylko patrzyli żeby ktoś o nich dbał i zapewniał im rozrywkę. Nie wzięliby się do pracy u podstaw o nie, a tego natomiast ten Świat wymaga. Nie tylko konsumpcjonizmu. Dlatego nie chcieli go przyjąć do grupy. Tego się obawiali. No i innych rzeczy, jeśli się domyślisz o czym mówię. Rick przekonał się o ich "dobroci" w barze.
"Jeśli podjął się zabicia go, po głosowaniu. To powinien to wykonać, tak okazał się mięczakiem co zmienia decyzje niczym chorągiewka."
No właśnie dlatego nie jest mordercą w znaczeniu słowa, które Ty rozumiesz. Czym innym jest zabicie człowieka w obronie własnej, albo przez wypadek, a czym innym zabicie z zimną krwią dzieciaka, który prosi o łaskę, płacze i tak bardzo chce żyć. Mordercą był Shane. Zamordował Otisa (chociaż bardzo mi się to nie podoba, jest to strasznie naciągane), a później chłopaka. Chciał też zabić Ricka i to po co? żeby cieszyć się super rodzinką? to jest morderca bez skrupułów idący po trupach do celu. Rick zachował się bardzo ludzko w tej sytuacji. To wymagało odwagi by pozostawić taką komplikację mogącą zagrozić bezpieczeństwu całej grupie, niż uprościć sobie wszystko jednym strzałem. Zachował się jak człowiek, a nie jak maszyna licząca i kalkulująca szanse. Rozwiązująca problemy najskuteczniejszym sposobem, bez względu na uczucia.
"Przecież jest tyle środków paraliżujących czy ogłuszających co dobry Rick powinien mieć przy sobie bo on tak bardzo szanuje życie."
Mam nadzieję, ze to ironia:)
Co do Carla. Słuchanie, a zajęcie i wychowanie to całkowicie różne rzeczy w konstrukcji zdaniowej, którą obrałeś. Przyjmijmy tu jednak, że uszanuję Twoje zdanie w tej kwestii, a ja wycofam się z dyskusji na ten temat zachowując swoje racje. Tak będzie lepiej.
Rick nie zabrał Carla na "akcję" np. w przeszukiwaniu domu, poszukiwaniu dziewczynki, czy likwidację zombie w okolicy, tylko wziął małego na polowanie, żeby dać mu jakieś zajęcie (na co przed chwilą narzekałeś, że nie dają). Oczywiście najlepiej by było żeby zamknął dzieciaka w sejfie i kazał mu oddychać przez dziurkę od klucza. Wtedy byśmy narzekali na to, że nie dba o syna, bo nie uczy go umiejętności przydatnych do przeżycia w tym Świecie. Innymi słowy w którą stronę się nie obrócisz to d. z tyłu. Niestety, w tym Świecie chłopak musiał się szybko uczyć, a jak już mówiłam w tych warunkach nauka dużo może kosztować. Poza tym z kim miał być bezpieczniejszy niż nie z własnym ojcem i Shane'em? kto mógł przypuszczać, że ktoś będzie latał po lesie z bronią? to był przecież pierwszy taki wypadek.
Tylko nie można wszystkich mierzyć miarą bandytów, nie każdy kto trafił do wiezienia jest zły i nie da się zresocjalizować. Chłopak zawdzięczał życie, a to jest bardzo dużo jeśli chodzi o zmianę charakteru i lojalność. Oni nawet nie dali mu szansy, chcieli go wypuścić co równało się śmierci( bo był kulawy). Więc o jakim ratunku tutaj mowa? Mógł też dostać się do swoich co równało się zagrożeniem dla farmy jak już wspomniałaś.
Sytuacja w barze to co innego tam mieli do czynienia z wyrafinowanymi ludźmi, a nie z młodzieniaszkiem, który został porzucony przez swoich.
Shane zabijał z wyższej konieczności. Otis wiadomo, mógł przeżyć tylko jeden. Kulawy Shane nie dotarłby do samochodu, oczywiście mógł się poświecić. No ale chciał bardzo żyć. Zabicie chłopaka było aprobowane przez grupę. Rick jeśli chciał zachować się ludzko i rozważnie to powinien forsować dołączenie chłopaka do grupy, tak to zmieniał decyzje jak chorągiewka i wyszedł na mięczaka.
To może Rick powinien zacząć go nauczać od użycia broni, aby sam mógł się obronić jak to robi teraz. Prawdziwy z niego rambo wyrósł. Niż wprowadzać go na głęboką wodę.
Co do grupy. Zauważ, że mogli dać chłopakowi tylko jedną szansę, a to wiązało się z ryzykiem, że mimo wszystko ich zdradzi. Nie mogli sobie pozwolić nawet na cień wątpliwości, stawka była zbyt wysoka. Poza tym jedni z jego grupy chcieli zabić z pewnością Ricka, chłopak też do nich strzelał, a to miało ogromny wpływ na jego ocenę przez grupę.
Wypuszczenie wcale nie musiało równać się śmierci. Chcieli dać mu jedzenie (przy drugiej próbie) i prawdopodobnie jakąś broń białą do samoobrony. Zachowaliby dzięki temu spokój sumienia.
Shane nie zabijał z wyższej konieczności. Otis mógł go wspomóc w marszu, to dla mnie nie jest logiczne.
Carl o ile wiem już umiał posługiwać się bronią o ile pamiętam.
Napisałaś o cieniu wątpliwości, a bierzesz pod uwagę to, że mógł dołączyć do swoich i jakie z tego zagrożenie płynie?
Może potrafił, ale z takową nie chodził.
Mini? Ja pitolę.
Nie, nie, nie, nie, sorry, ale nie. Ja się nie zgadzam na jakiś romans Carol-Daryl. Daryl się do takich rzeczy nie nadaje. Totalnie zgadzam się ze słowami Normana, o: http://ricktatorshipxo.tumblr.com/post/33554072897/i-just-cant-see-him-cuddling- not-yet
Ogółem się zgadzam z twoimi słowami, może bym nie nazywała odcinka fenomenalnym, ale bardzo dobrym.
Za to bardzo mi się podoba jak Rick polega na Darylu. Z postaci Tyreese'a biorą na prawdę dużo.
Tomb, w kilku miejscach pisałeś, że do więzienia mogły prowadzić tylko tory. Ponieważ traktuję ten wątek jako roboczy do pierwszego odcinka (miejsce na różne głupotki związane z odcinkiem) to jeśli pozwolisz ustosunkuję się do tej myśli tutaj. Otóż wg. mnie tory widoczne w scenach odnalezienia więzienia wyglądają na stare i dawno nie używane. Chyba, że przez jedną zimę tak wszystko zarosło, a tory zaczęły się rozpadać (podkłady). Moim zdaniem nie. Widziałam wiele tego typu nieużywanych torowisk np. pod Sokołowem Podlaskim jest ich pełno. Kiedyś tam był duży ruch pociągów, teraz raczej tylko jedna nitka tam prowadzi. Jest mnóstwo bocznic, torów do magazynów itp. nieużywanych już dziesiątki lat, a mimo to wyglądają jeszcze całkiem całkiem. Poza tym widoczna jest przewrócona ciężarówka czy furgonetka. Nie wydaje mi się żeby to był samochód jeżdżący tylko po terenie więzienia. To tyle jeśli chodzi o "czepianie się"
Zauważyłam ostatnio, tak na marginesie, znaczny wzrost ilości tematów, które są zakładane tylko po to by się swoim dowcipem popisać. Coraz trudniej tu się szuka interesujących wiadomości przez cały ten spam (nie chodzi mi tutaj o , że tak powiem mądre pytania, ale tych głupich jest już tyle, że najlepiej sobie jakieś schematy odpowiedzi potworzyć:)). Żeby coś przeczytać ciekawego, muszę się wręcz przedzierać przez te durnoty. I tak do końca pierwszej części trzeciego sezonu pewnie będzie, eech. Chyba powrócę do starej metody niewchodzenia na filmweb podczas oglądania serialu żeby sobie przyjemności z oglądania nie zepsuć. Nie chodzi o to, że się przejmuję, gdy ktoś w prymitywny sposób, świadomie lub nie obrzydza mi serial, ale przypadkowo trafiam na takie teksty i zaczynam się zastanawiać po co mi to?
Pierwszy sezon obejrzałam jeszcze przed czytaniem komiksu i bez wchodzenia na filmweb i mega bardzo mi się podobał. Nie musiałam tracić czasu na czytanie wypocin osób, którym trzeba wszystko pokazać palcem i jasno wytłumaczyć łopatologicznie. Co wynika tylko z lenistwa. Już nawet poszukanie w internecie kilku prostych odpowiedzi jest zbyt ciężkie i trudne. Co kiedyś wymagało więcej czasu. Internet rozleniwia ponad miarę jak widać. Już to jest za trudne, chociaż takie łatwe. Czekać trzeba na coś szybszego i łatwiejszego. Jakby był internet reagujący na myśli to nawet klawiatury nie trzeba by było dotykać:)
Przepraszam, że tak strasznie narzekam, ale w końcu i we mnie to pękło:) teraz już rozumiem BeeBee61 :)
Co do torów, to sugerowałem się tym, iż za więzieniem dość dokładnie zarysowania jest linia drzew. Ale tutaj zwracam honor. W jednej ze scen jest rzut na główną bramę, a za nią biegnie droga. Nie jest ona drogą asfaltową. Przypomina coś w rodzaju wyjeżdżonej przestrzeni, tak jak to miało miejsce w przypadku farmy Hershela czyli polna dróżka. Jednak to i tak nie usprawiedliwia tych wszystkich narzekań. Takie dojazdy jak ten w ogóle nie są zaznaczone na mapach więc równoznaczne jest to z tym, iż znalezienie tego więzienia było niewykonalne, kiedy to nasza grupa w głównej mierze trzymała się raczej obszarów dość dobitnie pozaznaczanych na wspomnianej mapie.
Co do narzekań, to nie przejmuj się, ulżyj frustracji :D Ja to się jeszcze jakoś trzymam, ale jak to nadal będzie trwało to naprawdę w któryś dzień założę nowy temat i walnę takie elaborat zawierający narzekania, że ludzie będą go przez tydzień czytać, z uwzględnieniem wszystkich userów, którzy zakładają te bezsensowne temaciki. Przed premierą trzeciego sezony, było koło 1180 tematów, a na dzień dzisiejszy jest ich o 100 więcej, z czego jedynie dwa są moje.
Zawsze można założyć prywatne forum, zaprosić kilka osób i dyskutować we własnym gronie.
Właśnie zastanawiałem się czy aby czegoś takiego nie zrobić. Mówię to naprawdę szczerze. Jeszcze za czasów przerwy między sezonami zdarzały się przebłyski, że ktoś założył temat naprawdę wymagający głębszego "wgryzu" w strukturę i to kiedy nie było w ogóle żadnego świeżego materiału. Niektórzy potrafili dokopać się do rzeczy, które można było wyczytać między wierszami. Fakt faktem była to jedna osoba na 20 pojawiających ale to zawsze coś. Jednak to co się teraz dzieje przechodzi wszelkie ludzkie pojęcie. Nowy odcinek, pełno pytań (które tak de facto rozłożyliśmy na czynniki pierwsze my, bo kto inny) a zewsząd same pytanka typu "kto według was najlepszy, moje Rick i Daryl" albo "jak zombie robią kupsztala" (szczyt ostatniego miesiąca). Dosłownie ręce opadają.
Ja się nie spodziewam poprawy sytuacji. Serial jest popularny, po emisji na jedynce lecą zapowiedzi trzeciego sezonu na FOX. To forum praktycznie nie jest moderowane, zresztą chyba żadne na filmwebie nie jest. Dlaczego? Brak ludzi? To co za problem dać uprawnienia sensownie aktywnym użytkownikom? Nie wiem.
Jeśli oprócz nas dwóch chęć pisania na takim forum wyraziłyby dziewczyny (Blondyna, Sylwia, elninka, Tortuga) to po prostu trzeba działać.
PS Zapomniałeś o tym:
"Mi się wydaje czy Rick
Zrobił się agresywny coś ostatnio dla grupy?? jeszcze tak wyjdzie na koniec serialu że sie wszyscy w niedołajdów pozamieniają ..."
Kolejny "kwiatek" który przejdzie do historii forum TWD. Wyobraź sobie, że co najmniej trzy godziny zajęło mi rozwikłanie, o czym tak naprawdę to zdanie mówi, i tak szczerze, to chyba nadal nie wiem co "autor" miał na myśli.
Co do forum to ja się piszę. Co BeeBee61 to jestem wręcz pewien, że na to pójdzie. Elninka raczej też zważywszy na poziom jej zirytowania. Tortuga też zaczyna tracić powoli cierpliwość. Co do Blondyny to nie wiem, jakoś nam tak ucichła. A powiedziała, że coś skrobnie we wtorek wieczorem :)
Muszę się dosłownie przygotować na nadchodzący dzień. Ilość "kwiatków" pewnie mnie przytłoczy do granic możliwości.
Ja też się piszę.
Wiecie, nie spodziewam się, że założymy kółeczko wzajemnej adoracji bo bywało różnie. Nie zawsze się po plecach klepaliśmy. Czasem dochodziło do ostrzejszej wymiany zdań, ale moim zdaniem zawsze były to spięcia, w których użytkownicy potrafili zachować kulturę wobec siebie.
Jeśli chodzi o rozmowy, to 70% cennych informacji uzyskałam właśnie z takich dyskusji. Nie powiem, jest sporo użytkowników, którzy mają coś fajnego do powiedzenia i w innych sytuacjach wymiana zdań z nimi byłaby czystą przyjemnością, ale giną oni niestety w ogromie durnot, która wylewa się wręcz z tego forum. Serial jest bardzo reklamowany i ma ogromną popularność, więc siłą rzeczy przyciąga rzesze osób, których w normalnym życiu nikt nie chce słuchać i tutaj się uzewnętrzniają. Pozdrawiam.
Też jestem za.
Dodam jeszcze że denerwuje mnie też osoby dla których dyskusja= kłótnia. Czyli coś nie pasuję, to od razu "ty taki, owaki". Niestety, często jest tak, że ktoś wręcz szuka tylko powodu do zaczepki.
Oczywiście jestem na tak. Sama wielokrotnie pisałam, że szukałam odpowiedniego forum, aby tam się trochę po udzielać, niestety, nic nie znalazłam.
Co do tematu ''jak zombie robią kupsztala'', naprawdę, brakuje mi słów...
Jestem świeżo po odcinku. Coś bym tutaj skrobnął (znaczy się w temacie z przewidywaniami, by było wszystko w jednym miejscu), ale zastanawiam się czy aby nie zrobić tego już na forum które zapodał nam Gambit_s15. Przenosimy się, czy jeszcze trochę zostajemy?