TWD osiągnęło apogeum śmieszności. Od dziś moim ulubionym momentem jest jak w około 14 minucie (dokładnie 14:18) Michonne z kamienną twarzą zsiada z konia, dostaje od swojej podwładnej torbę przyczepioną do konia...idzie w kierunku swojej grupy i nowych przybyszy...a następnie bez celu rzuca agresywnie tą torbą w bok poza kadr. Przecudownie zabawne. Można oglądać w nieskończoność tylko tą scenę. Co to za absurd. Polecam.
Kolejne zabawne momenty to: wszystkie gadki Ezekiela i Carol, Daryl aka skrzat leśny, "rada" miasta i smutne minki jej członków, dziecko które podejmuje decyzje o przyjmowaniu nowych ludzi do osady oraz nieskończone ilości paliwa, nowych ciuchów (swoją drogą, wszystkie są w kolorze granatowo-brązowo-czarnym), butów i koni.
Jak dla mnie to już koniec przygody z The walking dead, chociaż bardzo żałuję, bo był ze mną przez lata i pierwsze sezony miały "to coś".Sposób w jaki pozbyli się Ricka jest śmieszny. Przecież on wysadził most, żył, wszyscy go widzieli, byli niedaleko..jak to się stało że potem sobie leżał nad wodą...przecież krwawił i nie zaszedłby tak daleko. To jest nielogiczne. Nawet w filmowym świecie.
Z sentymentu ogląda się to dalej, ale konkurencja serialowa rośnie, a tutaj scenarzystom zaczęło brakować polotu i zwyczajnie pomysłów.