PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=547035}
7,8 177 tys. ocen
7,8 10 1 177422
6,6 38 krytyków
The Walking Dead
powrót do forum serialu The Walking Dead

W związku z opóźnieniem kolegi Valdoraptor (why? :D , mój poniedziałkowy poranek nigdy już
nie będzie taki sam... ) korzystam że mogę ;) i zakładam co poniedziałkowy temato . Kto oglądał ,
zapraszam do opinii .

A tymczasem previously on AMC the Walking Dead :

- Judżin wyjawia swoje wielki kłamstwo , po czym gaśnie mu światło (awaria generatora
spowodowana pięścią wkurzenia Rudego Amierykańskiego Żołnierza)
-Poza tym niewiele ponad to ; woda z toalety smakuje nieźle , włosy pomimo apokalipsy nadal
pozostają wdzięcznym tematem do rozmów, nikt nie tęskni za nikim, itd itd ....
-W zasadzie w sumie tyle....


Jak obejrzę najnowszy odcinek a stanie się to zapewne w przeciągu paru chwil , to nie
omieszkam się uzewnętrznić .




Ciciu30

Zgadzam siew 100%. Odcinek bardzo dobry, nie przegadany. Była czas na refleksję, dzięki czemu lepiej było czuć wiszącą w powietrzu apokalipsę. W mojej ocenie 8 na 10.

Rażący minus, to mało walkersów jak na miasto no i upadek samochodu. Z tej wysokości powinien dziobem uderzyć o ziemię. Ale to zapewne zasługa Doktora Who (ok 28 minuty i 20 sekundy na moście bez wątpienia stała TARDIS ;)

Walking_TedCommingtoBad

Zaczyna się nieźle... ładną nutą i towarzyszącymi jej (nucie) retrospekcjami z tego co robiła Carol zanim stala się badassem z petarda w dłoni , czyli wtedy kiedy Rick podziękowął jej za wspólpracę i zostawil samą na tym pięknym zombie osiedlu . Karolka widać nie odnalazła się z dala od grupy bo postanowiła wrócić dow ięzniea...lecz nie było już do czego wracać. Ok, ładny zabieg tfurców -co niektórzy spragnieni wiedzy na temat co robiła Carol gdy jej nie było będą zadowoleni. Plusz jest - ładny oppening . Niech będzie. Potem akcja przenosi się do teraźniejszości.
Lukamy na Carol i Daryla w samochodzie gdy wyruszyli bohiatersko śledzić automobil krzyżowców ze znanego nam już ośrodka wypoczynkowo-wykorzystującego siłę roboczą szpitala, rządzonego przez niespełnioną ( w każdym możliwym aspekcie) królową lubującą się w grach sado -apokalipso-maso typu "Plaskacz w pyszcza".
W tym momencie Jegomość Pluszość poczuł był że BYĆ MOŻE odcinek będzie fajny.
Jednakże czy był?

Plusz darzy sympatia tandem Carol i Daryl. Nie ze względu na tablicę mendelejewa między nimi, czy możliwy romance bara bara ale po prostu zwyczajnie , za przemianę tych bohaterów . I tak w tym odcinku zyskali dla Plusza na "osobowości". I wreszcie Daryl nie pełnił roli statysty i przydupasa Ricka ale kogoś kto kuma co i jak , podejmuje decyzje, akcje itd. Dzięki temu razem z Carol w pewnym momencie obronili dla mnie ten odcinek. Żeby odczucia nie przypominały streszczenia , zabawa w plusy i minusy:

Plusy :

- Daryl i Carol, rozmawiający ze sobą. Niesamowite ! Ona pyta, on odpowiada... i nawet wspominają o tym co się stało z dziewczynkami . I refleksje Carol pod wpływem emocji , mile dla ucha , takie ludzkie ... no z całym szacunem ale wreszcie coś dopasowane do apokalipsy Z , a nie coś co ma wspólnego z brakiem professional pielegnacja włosia . I tak naprawdę nie były to dłuuugie dialogi , ale za to konkretne.

- Nastepny plus... Carol i Daryl... no jednak , w odróznieniu od Beth wzbudzają emocje i przykuwają do ekranu . Nawt jak mija 28 minuta emisji, i huhu się dzieję (mieliście nadzieję na coś innego? ) Plusz zagapiony spogląda w ekran i kibicuje " znajdzcie Beth, znajdzcie Beth " "zabijcie Zombie" "wyjdzcie z tego cało".... etc.
- Murzynek Noah - kawał gnoja w pewnym momencie ale mogę go usprawiedliwić (obejrzyjcie sobie) , I po Darylu też sie niespodziewałam :D takiej reakcji ale z drugiej strony rozumiem ją - i popieram. Tak samo jak Carol ratująca Noah - próba odkupienia - ok , przyjmuję - podobało mi się.
-Akcja z ciężarówką :D fruuuuunacą w przepaść... przypomina pokonanie zombie armatką wodną:D ale co tam :D deszcz zombie zrekompensował absurd :D poważnie ;D
- scena jak Carol trafia do szpitala, reakcja Daryla , Pluszowi też się podobała.



Na minus;

- Plusz łapie wkurfa potężnego że tfurcy przeciągaja akcję i pewne rzeczy do granic.... rozumiem pragnienie kolejnego sezonu ale kurka jasna... w tym odcinku można było domknąć pewne wątki , posunąć coś do przodu a nie tylko bazować na Daryl i Carol poszukujących Beth i spotykających Noah. Bo wyszło na to że o tym jest ten odcinek. Znowu taki "zapychacz" , trochę- pseudo -odcinek , troche retrospekcji z zycia Carol zanim została petardą Carol, trochę szlajania się pary po Atlancie , trochę rozmów ( co akurat wypada n a plus jak wspomniałam) i znowu najwięcej dzieje się w końcówce odcinka .... i oczywiście standardowo Daryl pędzący do Ricka z problemem szpitala, Beth i Carol z Noah pod pachą . ..
I znowu coś przeleciało przez ekran ...i niby się podobało- ale niedosyt został.
I takie wrażenie że ... to co najlepsze zachowano na koniec serii , a to taka gra nie fair trochę . Ale ok, póki co to kupuje to jeszcze , na razie. Daje ten kredyt zaufania. Przyjmuje że taką strategię obrał ten serial . I tak musi być.

Na razie pierwsze spostrzeżenia z odcinka- być może obejrzenie go za drugim razem przyniesie więcej refleksji i , na razie oceniam Pluszowo na 7 .

Walking_TedCommingtoBad

Pozwolę sobie sprostować tylko jedno,Carol nie wróciła do więzienia,bo chciała albo było jej ciężko (choć pewnie było) ona tam wróciła,bo jednego ranka zobaczyła przez okno dym i w jego kierunku pojechała (to jest jedna z początkowych scen). U źródeł było palące się i napadnięte więzienie,z tego względu wyrusza ona w poszukiwaniu ocalałych przyjaciół i odnajduje Tyreese z dziewczynkami.
Wynika z tego,że przebywała lub się osiedliła bardzo blisko więzienia.

:)

Ciciu30

Aha to sorki , musiałam to źle zrozumieć z tym dymem:) dziękuję za sprostowanie:) zalukam sobie jeszcze raz :)

Walking_TedCommingtoBad

Spoko.Ja tak wywnioskowałem ponieważ jak tylko widzi dym to wsiada do auta i jedzie w jego kierunku ;)

Ciciu30

W sumie masz racje :D teraz udało mi się wyłapać tą scenę.

Wzruszające jest to że mimo wszystko nie oddaliła się od Ricków ... jest to jakieś uproszczenie fabularne ale z drugiej strony , czy nie postąpilibyśmy tak samo?
I na pewno wytłumaczy malkontentom dlaczego Carol trafiła na Tyreese'a .


Walking_TedCommingtoBad

Nie oddaliła się,a nieświadomie stała się backupem dla Ricka.Z drugiej strony,trzeba to sobie powiedzieć,decyzja Ricka o jej wygnaniu też nie do końca była właściwa.Po za tym Carol wspomina w tym odcinku,że w więzieniu czuła się na swoim miejscu,więc stąd pewnie trudno było jej zostawić to miejsce i pozostał w pobliżu.

Ciciu30

Hm decyzja o wygnaniu Carol przez Ricka to taki temat wiesz... z jednej strony było to uzasadnione, z drugiej nie. To tak samo jak ocena tego co carol zrobiła w więzieniu - dla jednych będzie to coś złego , okropnego, dla innych postąpiła tak jak postąpić się powinno.
Z mojego punktu widzenia Rick uratował jej życie, bo sądzę że Tyreese w tamtych emocjach na wieść o uczynku Karoly nie zawahałby się użyć miażdżących pięści...

A pozostała w pobliżu - ja tak uważam - nie tylko że w więzieniu czuła się na swoim miejscu , ale ciężko zostawić wiedząc że nie ma się dokąd pójść ludzi z którymi się zżyło , którzy jako zwarta grupa zapewniają sobie wzajemnie społeczność i enklawę bezpieczeństwa jako takiego. Ostatecznie wyszło to Rickowi i reszcie na dobre.

Walking_TedCommingtoBad

Tak to prawda, decyzja Ricka była nie jednoznaczna,bo kierował się z jednej strony dobrem grupy,ale z drugiej powinien wziąć pod uwagę ile ona zrobiła wcześniej dla niego i całej grupy.Pewnie w tej kwestii zdania będą zawsze podzielone,dlatego najsensowniejsze jest wyjść z założenia,tak jak napisałaś,że kierował się tym,żeby uchronić ją przed Tyreese,bo z pewnością by doszło do jej śmierci.Nie mniej jednak dzięki niej Rick z resztą przeżył.
A co do drugiej rzeczy,to tak,z pewnością trudno jest pozostawić ta grupę i próbować przeżyć samemu.

Walking_TedCommingtoBad

A mnie się wydaje, że nie ma co dorabiać teorii do decyzji Ricka, który wprost powiedział, że nie może mieć morderczyni niewinnych ludzi koło swoich dzieci. Koniec :D
A tak poza tym to stanę w kontrze do was obu i powiem jasno, że decyzja Carol była zła i nieludzka i nie ma żadnego wytłumaczenia na mordowanie niewinnych, cierpiących, znanych sobie ludzi w ich łóżkach. Carol mogła sobie dorabiać do tej decyzji ideologie i usprawiedliwienia jak stąd do rzeki Ob, ale to nie zmienia faktu, że zamordowała kogoś niewinnego.

emo_waitress

Co do tego zgoda,w ogólnym świetle etycznym jej postępowanie było niewłaściwe,bo poszła po najniższej linii oporu,w imię niby wyeliminowania zagrożenia zabiła dwójkę niewinnych ludzi.Nie wiem czy taka rtyka jednak obowiązuje w świecie TWD,ale to już nie mnie rozważać,biorąc ostatnie przemiany bohaterów stawiam na to,że w tym świecie nic już nie obowiązuje.Myślę jednak,że wygnanie było trochę za surowe,ale ostatecznie gdyby nie to,to akcja w Terminusie była by końcem bohaterów.

Ciciu30

Oczywiście pewne zachowania są inaczej postrzegane w czasie "normalnym", a inaczej w czasie wojny, czy apokalipsy.
Są jednak pewne nadrzędne, uniwersalne zasady, które niezależnie od okoliczności, od kontekstu są naganne.
Zabicie niewinnych ludzi w takich okolicznościach, jakie były w TWD było naganne. Rozumiem jeszcze jakby pierwsi przywlekli tę zarazę z zewnątrz i stali skrwawieni pod jej celą chcąc się dostać do środka, albo jakby ukrywali choróbsko. Ale tak nie było.
I generalnie głupia ta akcja była, jak się prześledzi rozwój choroby w więzieniu, no ale Karolcia do tytanów intelektu nie należy :)
Na miejscu Ricka też nie chciałabym mieć osoby o takiej moralności jak Carol w swoim otoczeniu. Nigdy nie wiesz co uzna w tobie za zagrożenie dla grupy i czy nie obudzisz się w końcu z nożem w plecach :D

emo_waitress

Wiadomo,w ekstremalnych warunkach każda mała grupa czy społeczność ludzi zaczyna działać na zasadzie instynktu kierować się przede wszystkim chęcią przetrwania.Zachowanie Carol było również ekstremalne,ale nie w tym sensie,ona chciała zapobiec chorobie w bardzo prosty sposób,zadźgać i po sprawie,widać tutaj,że kobitka inteligencją nie grzeszy.Przecież chwilę potem zorganizowano blok dla chorych i ich odizolowano od reszty,tak trudno było na to wpaść.
Rozumiem tutaj Ricka,ale jednak jego decyzja trochę mnie zaskoczyła,bo w końcu jakby nie było ona nie zrobiła tego w dozie szaleństwa,a w bardziej przez strach i bezmyślność.Generalnie to całe zdarzenie jest trudne do zdefiniowania.Pomijając kwestie tego,że Rick nie chciał by mieć kogoś takiego przy sobie,bo mógłby stanowić zagrożenie,to jednak ten Rick założył,że Tyreese jak się dowie o całym zajściu to ją zabije,a Tyreese na końcu tak nie zareagował i po prostu jej wybaczył.

Ciciu30

Poprawka: oddział dla chorych został zorganizowany PRZED, nie potem, zabici chorzy byli już w izolatkach. Daryl zorganizował wyprawę po leki, potem Hersh z poświęceniem leczył i ratował chorych dosłownie, jak i dodawał otuchy. Na tym tle akcja Carol zyskuje dodatkowe znaczenie - bo jako jedyna wyłamała się z ogólnego schematu: ratujemy wszystkich. Dla Carol było to niebezpieczne: ratujemy wybranych (bez tych już chorych).

Decyzja Ricka to była pierwsza scena Ricka w 4 sezonie, które zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i przywróciła mi wiarę w jego przywództwo. To nie była łatwa decyzja. Obejrzyj sobie jeszcze raz ten odcinek - Rick bierze Carol na przejażdżkę i ją testuje - i Carol każdy test oblewa spektakularnie. Pierwszy test oblewa już w momencie zabrania na wycieczkę - Carol badass madafaka się wzbrania i podsuwa inną kandydatkę. Potem w aucie zamiast przeprosić, wyrazić żal i przyznać się do błędu i zaćmienia umysłu - czegokolwiek, idzie w zaparte. Mina Ricka jest wymowna.
Carol mogło odbić. Można nawet wytłumaczyć - nie usprawiedliwić - ale wytłumaczyć te pokrętną logikę. Ale ona swojego czynu nie żałuje. Moim zdaniem Rick nosił się z zamiarem wywalenia jej, ale postanowił dać jej ostatnią szansę na skruchę, na wyrzuty sumienia, na "spowiedź". Nic z takich rzeczy nie nastąpiło. Nawet w momencie, kiedy Rick ją wyrzuca, Carol się stawia, chociaż już beczy. Ale dalej idzie w zaparte - nawet pyskuje do Ricka zarzucając mu dyktaturę.
W tym wszystkim zabrakło zwykłego przepraszam.

emo_waitress

Powiem szczerze,że oglądałem tamte odcinki dość dawno i stąd,aż tak dobrze ich nie pamiętam,ale skoro piszesz,że izolatka była przed to wierzę na słowo,a więc trochę za myliłem w mojej poprzedniej wypowiedzi.Pamiętam natomiast bardzo dobrze,to co piszesz,te momenty kiedy Rick do samego końca ją testował,pamiętam,że wtedy Carol mnie nawet zaczęła wnerwiać z tą swoją próbą udowodnienia własnych racji na siłę i cieszyłem się,że Rick tak postąpił.
Właściwie w mojej obronie Carol chodziło tylko o to,że ona nie zabiła tych osób z premedytacją,a najzwyczajniej z głupoty i bezmyślności.Dlatego też,zastanawiałem się czy taka osoba nie zasługuje na inny werdykt niż wygnanie.Oczywiście jeśli idzie całą resztę to postępowanie Carol jest złe i nie usprawiedliwione,z resztą przypomniałaś mi bardziej tą całą sytuację i stąd moja opinia w tej kwestii uległa lekkiej zmianie ;)

Ciciu30

Och, ja również nie posądzam jej o zuo :D Chociaż coś z nią musiało być nie tak, gdyby była normalna, nie udałoby się jej wbić noża w tych ludzi i potem ich spalić.
Dla mnie ludzie, którzy czynią zło z tzw. "dobrych pobudek" są gorsi od zwykłych kryminalistów. Po takim wiesz, czego się spodziewać. Po wszystkich Carol tego świata dowiadujesz się kto zacz, jak już jest za późno :)

emo_waitress

Carol z serialu jest dla mnie zagadką,bo trudno przewidzieć jej działanie i zrozumieć jej intencje.Z jednej strony uczynna,niby twarda,ale z drugiej strony właśnie nie przewidywalna.Ta z komiksu przynajmniej okazała się psychopatką.Myślę,że mamy tu do czynienia ze swego rodzaju psychozą,niby człowiek jest normalny,ale w określonych sytuacjach zachowuje się jak ktoś zupełnie inny niż mogłoby się to wydawać.Daje to do myślenia.
Podobne przemyślenia miałem,jak Rick szlachtował terminusa w kościele.

Ciciu30

Nie była psychopatką, była chora psychicznie. Ze swoim serialowym odpowiednikiem łączy ją zresztą tylko płeć.

Evangarden

Może użyłem nie odpowiedniego słowa,ale chodziło mi oczywiście o to,że po prostu była wariatką.

emo_waitress

nie mam opinii co do decyzji Carol, za to jestem pewna, że Rick wyrzucający ją był jeszcze innym Rickiem niż Rick po przegryzieniu tętnicy i rozpruciu brzucha gwałcicielom jego syna.
Wtedy przeszedł na następny podlejszy i bezwzględniejszy level i nie oceniłby czynu Carol w ten sam sposób.

Wcześniejszy Rick także nie zatłukłby pałką błagającego o litość kanibala.

Stawiasz zabicie morderców, gwałcicieli, pedofilów i kanibali na równi z zabiciem chorych członków grupy Ricka, którzy krzywdy nikomu nie robili i mieli tylko nieszczęście posiadania niskiej odporności? :O

emo_waitress

Nie no, przecież trzeba za wszelką cenę wybielić Siwą.

nietuzinkowo

:D
To, że mnie nie zdrażniała w tym odcinku jak zawsze nie znaczy, że ZAPOMNIAŁAM :D niGDY NIE ZAPOMNĘ.
Biedna Karolcia nihihihi
To nie jest pierwszy raz, kiedy na forum pojawia się zestawianie Ricka z Carol w tym kontekście. Było. Nie raz.

emo_waitress

Przerażasz mnie :D

tokarz85

Gooood >:D

emo_waitress

Może to niefortunny i niezbyt właściwy przykład, ale pointa celna - zarówno w komiksie, jak i w serialu moralność Ricka zmienia się na przestrzeni czasu. Stary Rick w życiu nie zaszlachtowałby tak kanibali, nawet jeśli wziąć poprawkę na to, jak złymi ludźmi byli. W pierwszych odcinkach dobrze widać było, że to Shane podejmował trudne decyzje, a Rick starał się zawsze załagodzić sprawę i nie zawsze sobie radził z kontrolą sytuacji. Najlepiej widać to było w sprawie szwendaczy zamkniętych w stodole - przecież gdyby wydarzyło się to w V sezonie, Rick byłby pierwszą osobą, która poszłaby ją otworzyć.

SPOILER Z KOMIKSU

Co się zaś tyczy moralności w komiksie, dla przykładu Rick w więzieniu ustala zasadę "zabijasz - zostajesz zabity" (coś w ten deseń, nie pamiętam dokładnie), a gdy przychodzi co do czego, to popełnia morderstwo jako pierwszy - z przymusu. Grupa ma zresztą do niego o to pretensje (między innymi o to, to długa historia; to zresztą odpowiednik narzekań grupy z drugiego sezonu, które skończyły się płomienną przemową Ricka i zmianą ustroju grupy na "dyktaturę"). Potem m.in. z zimną krwią wykonuje wyrok śmierci na towarzyszu z grupy, który oszalał i dopuścił się zabójstwa. Wcześniej zresztą pobił go za to, że zdradzał swoją żonę.

emo_waitress

"decyzja Carol była zła i nieludzka i nie ma żadnego wytłumaczenia na mordowanie niewinnych, cierpiących, znanych sobie ludzi w ich łóżkach."
Toć sama Carol po pewnym czasie doszła do dokładnie tego samego wniosku. :P Miała dobre intencje, ale dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. To właśnie m.in. z tego powodu ma te wszystkie wyrzuty sumienia. Wydaje mi się, że właśnie w tej scenie, w której się popłakało dotarło do niej, co zrobiła.

A co do decyzji Ricka, to dla mnie jest zrozumiała, choć w pewnym sensie można uznać, że serialowy Grimes... nie czytał komiksu.

emo_waitress

Szanuję Twoje zdanie;) Każdy ma swoją moralność. Ktoś nie dopuszcza czegoś uznając za jednoznacznie złe, ktoś inny będzie się zastanawiał czy aby na pewno. Ja dopuszczam myśl że na postępek karol można popatrzeć z wielu pkt widzenia , mimo że uważam go za zło. :)

Walking_TedCommingtoBad

Czy nie potwierdziłaś czasem tego, co napisałam w rozmowie z kolegą wyżej? :) Czyli obie ozumiemy pobudki Carol, niemniej ich nie usprawiedliwiamy i uważamy za złe.

W swoim poście odniosłam się głównie do tego:
"To tak samo jak ocena tego co carol zrobiła w więzieniu - dla jednych będzie to coś złego , okropnego, dla innych postąpiła tak jak postąpić się powinno."
Sorry, wiem, że do tej pory zgadzałyśmy się w swoich opiniach :D ale tu muszę się odezwać :D Moja moralność jest jasna pod tym względem, Carol postąpiła tak, jak się postępować NIE POWINNO.
Podsumowując: rozgraniczam pobudki Carol od oceny jej postępowania. Na jej motywacje można patrzeć z różnych punktów widzenia, ale już na to co zrobiła uważam, że należy patrzeć tylko z jednego punktu widzenia. Bo jej ofiarami byli niewinni ludzie. Szarości moralnej nie widzę we wbiciu noża w kogoś, kto nic nie zawinił, nikogo nie skrzywdził i na dodatek jest ci bliski i oczekuje od ciebie pomocy i wsparcia. Nie odejścia do krainy wiecznych łowów w dymie na zapleczu :)

emo_waitress

:)
Nie no , spokojnie , nic sympatii ( jeśli mogę sobie pozwolić) pozostanie zawsze , nawet jeśli opinie będą w rozjazdach:D W końcu na tym to polega, żeby popluszować , do czego jest to forum - nawet mając odmienne zdania :D

Ale do rzeczy...
Czytam i oczywiście rozumiem o co Ci chodzi, i rzeczywiście... zabicie niewinnych osób niezdolnych do obrony jest złe, i nie akceptuje tego, co zaznaczyłam powyżej ale... Po prostu spoglądam na to z perspektywy kogoś kto może uważać że Car postąpiła słusznie, mając swoje powody - czy też wybrała mniejsze zło- dla dobra większego ogółu.
( Być może nie zawsze udaje mi się zgrabnie w słowa ubrać to co myślę, bo mam taki myślotociąg- no my psychiczni pluszowi tak mamy czasem...)

A wiem z luźnych rozmów z ludźmi nie udzielającymi się na tym forum a serial oglądający , że mają opinie różne na tamta sytuację. Nawet takie że Petarda zrobiła dobrze. Że właśnie "wybrała mniejsze zło". I takie mniejsze zło jest dla mnie świetnym zagadnieniem do poznania mechanizmów ludzkiego myślenia i tym jak różni ludzie się od siebie różnią i od czego to zależy, czy od wychowania, czy od wartości wyniesionych z domu z otoczeni etc. takie tam brednie psychologiczno-socjologiczne... taki mój pól zawodowy konik :D I nawet że jeżeli czegoś się " nie powinno" robić to i tak się robi , często z cichym przyzwoleniem lub pod pełną akceptacją.
To tak jak sytuacja w szpitalu gdzie rządzi Dawn. Wiemy że nie powinno się gwałcić kobiet , bo moralnie jest to złe , ale wiemy też -że nie jest to złe i niedopuszczalne - dla wszystkich. Mimo że cała moja osoba krzyczy że zaciukała by za coś takiego. Ktoś inny powie że oddanie się pączowatemu policemanowi to tak naprawdę mała cena ze przetrwanie w zombie świecie. Tak w skrócie myślowym (pluszowym - nie mogę się powstrzymać, sorki :D ) to podając.

A jeszcze do sytuacji z Carol.
Nie zgodzę się z Tobą tylko w radykalnym stwierdzeniu : "Na jej motywacje można patrzeć z różnych punktów widzenia, ale już na to co zrobiła uważam, że należy patrzeć tylko z jednego punktu widzenia." - ale nie zgodzę się nie dlatego że tak nie myślę i pochwalam kaput biednych chorych , ale dlatego że spoglądając na moralność jakieś tam szerszej grupy ludzi - taki radykalizm nie ma racji bytu, ponieważ ktoś inny powie że uważa (i to jest kluczowe słowo) inaczej. I co zrobisz...nic nie zrobisz. Ważne to trzymać się tego kim się jest- i tych wartości które sprawiają że osobniczo właśnie tacy jesteśmy.

Hm... miło od wątku z furgonetką ( na którym nadal rozlega się chichot Plusza )oderwać się do jakiegoś poważniejszego :) dzięki.


Walking_TedCommingtoBad

"Po prostu spoglądam na to z perspektywy kogoś kto może uważać że Car postąpiła słusznie, mając swoje powody - czy też wybrała mniejsze zło- dla dobra większego ogółu."
"Nawet takie że Petarda zrobiła dobrze. Że właśnie "wybrała mniejsze zło"."
"I nawet że jeżeli czegoś się " nie powinno" robić to i tak się robi , często z cichym przyzwoleniem lub pod pełną akceptacją. "
"Wiemy że nie powinno się gwałcić kobiet , bo moralnie jest to złe , ale wiemy też -że nie jest to złe i niedopuszczalne - dla wszystkich."
"spoglądając na moralność jakieś tam szerszej grupy ludzi - taki radykalizm nie ma racji bytu, ponieważ ktoś inny powie że uważa (i to jest kluczowe słowo) inaczej. I co zrobisz...nic nie zrobisz. Ważne to trzymać się tego kim się jest- i tych wartości które sprawiają że osobniczo właśnie tacy jesteśmy. "

Wybrałam cytaty, które przyznam się szczerze najbardziej mnie zbulwersowały :D Bo odniosłam wrażenie, nie wiem czy słuszne, że jakoby należy spoglądać na pewne złe zachowania z pewną dozą akceptacji/ pobłażliwości, bo tak się po prostu dzieje i nie dla wszystkich zło jest złem. No więc - oczywiście że nie dla wszystkich. Ale czy w związku z tym, że nie dla wszystkich np. gwałt jest złem - czyli dla gwałcicieli, to mamy na gwałt spoglądać ze zrozumieniem w pewnych okolicznościach? Co z tego, że dla wielu kobiet na świecie oddanie się oprawcy jest ceną za ochronę (proponuje poczytać historie kobiet z Sarajewa lub z gułagów), skoro moralnie jest to to złe. Poza tym nie wiem czy dobrze zrozumiałam - i mam nadzieję że źle - że pisząc o oddających się kobietach zrównujesz pozycję kata i ofiary? Bo kobiety się GODZĄ?

Generalnie z twojego wpisu zrozumiałam tyle, że radykalizm moralny nie ma racji bytu, bo skoro zło istnieje, to przez sam fakt istnienia powinno być akceptowane i tłumaczone okolicznościami, mniejszym złem itd. Bo nic nie zrobisz. Otóż mogę robić i robię :)

Wiadomo, że motywacje do zła są fascynujące, stad taki hajp na tych wszystkich Lecterów i we wszystkich powieściach i filmach kryminalnych jest fascynacja przestępcą i przestępstwem (im bardziej chore tym lepiej). Ofiara (zazwyczaj młoda dziewczyna) jest nieistotna. Można siedzieć do usmarkanej śmierci i analizować motywy kryminalistów, można tak samo do usmarkanej śmierci siedzieć i dywagować na psychologicznymi, socjologicznym, filozoficznymi i innymi "cznymi" motywami postępowaniami Carol. Ale ocena jej zachowania, ocena zachowania kryminalistów powinna być właśnie radykalnie moralna, bo jeżeli nie będzie, to wejdziemy wszyscy na grząski grunt usprawiedliwienia krzywdy niewinnych, bo sprawca chciał dobrze, bo dla większego dobra, bo sam kiedyś był skrzywdzony, bo zaistniały specjalne okoliczności, bo to, bo tamto. I tylko ci niewinni i ich krzywda gdzieś giną w Wielkich Przemyśleniach. Na krzywdę usprawiedliwienia nie ma i być nie może.

Sorry za mój radykalizm. Ale nie jestem w stanie przejść obojętnie obok hasła, że na krzywdę, śmierć, gwałt niewinnych można spojrzeć w jakiś inny sposób, niż negatywny, że w tym są jakieś moralne odcienie. Krzywda niewinnych jest zawsze złem, bo po prostu jest złem.

Radykalizm moralny ma rację bytu w zróżnicowanym w szerszej grupie ludzi, w społeczeństwie. Takie społeczeństwo chroni siebie nawzajem i jeżeli jednostki "uważające inaczej" wprowadzają swoje uważanie inaczej w czyn, zostają wyłapane i ocenione. A istniejący radykalizm pozwala na wprowadzenie norm i zasad, które to społeczeństwo chronią. Oczywiście nie mogą go chronić przez każdym "uważającym inaczej", ale lepsze to, niż całkowita swoboda moralna, która jak się kończy można poznać z historii.

Tl:dr
http://media.tumblr.com/440a7cee5d8e588f3d40da93c11d10a5/tumblr_inline_n6kh4v5ef s1qaob1m.gif

emo_waitress

Aaaa...Nieeee! absolutnie nie z tymi gwałtami i w ogóle...matko - brrr... w życiu nie zrównałabym kata i ofiary, nie m u mnie takiego pojęcia, z tym godzeniem się na gwałt również ... troszkę się nie zrozumiąłyśmy, jutro uściślę konkretniej i krócej :) Na razie tylko w palącej kwestii przemocy wobec kobiet; radyklane, absolutne, niepodwazalne nie!

Walking_TedCommingtoBad

Oki, poczkam ;)

emo_waitress

:) Wybacz jeśli moja wypowiedź Cię zbulwersowała -chodzi mi o te cytaty, absolutnie Pluszowi nie o to chodziło....Moja myśl była znacznie prostsza; ja jako osobnik przed trzydziestką mam już swój ukształtowany światopogląd na wiele spraw, z którego jestem dumna i zadowolona gdyż wiem że trzymam się swoich (SWOICH) surowych kwestii moralnych i dlatego; nie akceptuję i nie zgadzam się na żadne formy przemocy wobec kobiet czy dzieci , czy to gwałt czy nękanie w inny sposób, nie ma dla mnie usprawiedliwienia dla świniactwa ,brutalności, etc. Dla mnie jest to złem nie do przejścia. Tutaj mogę wtrącić że interesuję się tym co się dzieje na świecie i te historie kobiet które przeżyły (lub nie) doznając przemocy ze strony mężczyzn ,systemu, podczas wojen i nie tylko, są mi znane i zawsze tak samo wstrząsające. Nie ma we mnie akceptacji na takie zło.
Chodziło mi tylko o te że to moje zdanie i w tym przypadku Twoje zdanie. I nasza wspólna w tym wypadku moralność i jej poczucie. Patrzac z szerszej perspektywy, obserwując innych , dostrzegam że dla każdego MORALNOŚĆ MA INNE ZNACZENIE. I nie zawsze pokrywa się z moją. Może mi się to nie podobać i nie jednokrotnie nie podoba , ale czasami - i tak nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Nie ma to jednak nic wspólnego ze zgodą na takie postępowanie. I jeśli obserwuje to na własnym podwórku w moim małym polskim świecie obok mnie i mogę się temu przeciwstawić to to robię. Na świat wielki - jestem za małanie mam wpływu na pewne rzeczy. A kariery politycznej nie planuję. I z tym się pogodziłam.
Zaznaczyłam tylko że to co dla mnie niedopuszczalne, ktoś inny dopuszcza, usprawiedliwia,nawet gloryfikuje.

Heh... i oczywiście że na zło powinnyśmy reagować negując go i piętnując. Bo zło to zło. Ale co dla kogo jest złem a co dla kogo nie jest? Czym jest dobro dla Ciebie może nie być takim samym dobrem dla mnie. Chodzi o to że jako ludzie jesteśmy płynni w swoich przekonaniach , patrzymy na rzeczy inaczej . Ja to dostrzegam , i czasem mnie to przeraża, czasem bawi a czasem bulwersuje. Bo na pewne sprawy patrze przez swój pryzmat poczucia sprawiedliwości, niesprawiedliwości , przez swoje ja. Ale to moje "ja" , nie będzie czyimś "ja".

To co piszesz w swoim ostatnim akapicie... nasunęło mi się od razu że ok ale...

"Radykalizm moralny ma rację bytu w zróżnicowanym w szerszej grupie ludzi, w społeczeństwie. Takie społeczeństwo chroni siebie nawzajem i jeżeli jednostki "uważające inaczej" wprowadzają swoje uważanie inaczej w czyn, zostają wyłapane i ocenione. A istniejący radykalizm pozwala na wprowadzenie norm i zasad, które to społeczeństwo chronią. Oczywiście nie mogą go chronić przez każdym "uważającym inaczej", ale lepsze to, niż całkowita swoboda moralna, która jak się kończy można poznać z historii. "

To z jakim realizmem ,normami i zasadami mamy do czynienia np. w Korei północnej? Dla nas to społeczeństwo to jest kosmos, idealny przykład uciśnienia,ogłupiania, i wyrządzania ludziom krzywdy poprzez władzę, i system polityczny. Dla tego społeczeństwa (może nie całego ale sporej większośći)z kolei to będzie ład i porządek , poczucie dobra i bezpieczeństwa zapewnianego przez władzę. Dwa odmienne pkt widzenia. Tylko o to mi chodzi. Nie zawsze czarne dla nas , pozostaje czarnym dla kogoś innego.
A pojęcie moralności z kolei jak wiemy z historii zanim dotarło do nas w takiej formie jaką jest dzisiaj , musiało przeżyć wiele zmian . To co kiedyś uznawano za ok , dziś jest przestępstwem . I na odwrót. Tym samym wydaje mi się że nie możemy zakładać że to co dzisiaj uznajemy (uproszczę trochę, upluszę) za zło (ZŁO) bezie za złe uznawane w przyszłości (ileż już filmów i książek o tym powstało...).

Tylu :D


Walking_TedCommingtoBad

Hm, o systemie panującym w Korei Północnej możemy powiedzieć z pewnością, że jest radykalny, ale daleka jestem od nazwania tego radykalizmu moralnym :D

Myślę, że nie zrozumiałyśmy się prawdopodobnie w punkcie, w którym rozgraniczamy fakt, że są ludzie i parapety oraz fakt, że nie akceptujemy zachowań nagannych. Czyli jeżeli chodzi o Carol to odpowiednio: można mniej więcej wytłumaczyć pokrętną ścieżkę jej myślenia, które doprowadziło do morderstwa, ale oceniamy jej zachowanie negatywnie. Czy dobrze myślę?

Wracając do radykalizmu moralnego w społeczeństwie jako gwarancji spokoju i bezpieczeństwa. Podam ci przykład z małej społeczności. Bardzo małej :D Więzienie w TWD! Radykalizm moralny gwarantuje tym ludziom, że nie zostaną sami, że ktoś przyjdzie im na ratunek, że ktoś pomoże, ochroni. Kiedy Karen i ten drugi zaczynają chorować, bez oporów poddają się kwarantannie dla - UWAGA - większego dobra, chociaż nie ma osoby na świecie, której coś takiego by się podobało. Ale jednak robią to dla innych. Równocześnie radykalizm moralny nakazuje reszcie grupy szukanie lekarstw i pomocy. Później w przypadku Hersha nakazuje stać obok potrzebujących i ich wspierać - również psychicznie.
Podsumowując: mamy poświęcenie, mamy pomoc, mamy równość (przecież ci ludzie nie byli nawet z oryginalnej grupy), mamy kolektywne działanie dla dobra wszystkich.

I tu wchodzi Carol z jej dzieleniem ludzi na wartych ratowania i nie wartych ratowania, na bardzo niebezpieczne stawianie się w roli boga i szafowanie cudzym życiem wg własnego uznania oraz na jeszcze bardzie niebezpieczne dorabianie ideologii do zbrodni.

I teraz pytanie: wyobraź sobie, że żyjesz w społeczeństwie, w którym istnieje radykalizm moralny. A teraz wyobraź sobie żywot w społeczeństwie, w którym istnieje ktoś pokroju Carol.
W której grupie poczujesz się bezpieczna, w której nie zamkniesz drzwi na klucz, w której pozwolisz sobie na zaufanie, w której pozwolisz sobie na słabość bez strachu.

Gdyby zabrakło owego radykalizmu w grupie Ricka, Daryl i Mich nie pojechaliby po lekarstwa, Hersh nie wszedłby między chorych, nie wyszedłby z Carlem szukać ziółek dla nich - i nikt (łącznie z chorymi) nie mógłby w sumie nic im zarzucić. Bo każde z tych działań narażały ich zdrowie i życie. A jednak to właśnie ów radykalizm kazał im się narażać dla innych, tak jak współcześnie nakazuje strażakom ratować ludzi z płonących budynków, lekarzom ratować zarażonych wirusem Ebola, czy wchodzić starym Japończykom w czynie społecznym na teren Fukushimy, żeby nie musieli tego robić młodzi.
Chociaż nikt ich do tego nie zmusza i NIE MUSZĄ tego robić. Robią to dla większego dobra ludzi w społeczeństwie zbudowanym na fundamencie owego oklepanego radykalizmu moralnego.
Bo jeżeli zaczniemy dopuszczać do siebie wyjąteczek od radykalizmu tu, wyjąteczek tam, jeżeli zaczniemy dodawać do sytuacji gwiazdkę* i "nie dotyczy takich a takich sytuacji", to możesz ty, albo ja znaleźć się kiedyś w sytuacji, kiedy nie zostanie nam udzielona pomoc, albo zostaniemy wyeliminowane bo jakaś Carol tego świata tak akurat sobie wymyśliła :D

Już nawet nie mówię, że Hersh, Daryl i inni powinni się poświęcać dla chorych w taki sposób. Wcale nie musieli się narażać. Mogli zwyczajnie pozwolić chorym umrzeć z godnością, wśród bliskich i nawet to by wystarczyło.
Carol nawet z tego ich odarła.

Poza tym radykalizm moralny nie jest niczym skomplikowanym na tyle, żeby nad nim prowadzić rozważania, dzielić na czworo i dorabiać kolory. To jest bardzo proste, w wielu religiach, systemach filozoficznych jest sprowadzone do jednego zdania :)
W przypadku Carol byłoby to zwykle: nie krzywdź niewinnych. Ona skrzywdziła. Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy jej działanie uznają w jakimkolwiek momencie za "słuszne".

Może i jestem w tym radykalna, ale jak wybuchnie zombi apokalipsa, to wolałabym mieć kogoś takiego jak ja w swojej grupie, niż kogoś, kto spogląda w inny, niż radykalny sposób na Karolcię :D

emo_waitress

:D heh dobra , tak rozumiemy się ; są ludzie i są parapety. To jak są ludzie korzy łapią czyjeś pluszowe poczucie humoru i tacy co ich denerwuje. I co i żyje się dalej...:P (tak to do Was!)

Czytam , i się z Tobą zgadzam, a jednak odnoszę wrażenie że Tobie się wydaje że musisz mi udowodnić tą Twoją -rację- którą ja podzielam. Wiadomo że jak ktoś jest słaby to chcemy mu pomóc, a przynajmniej spróbować bo wiemy że tak postąpić się powinno i że to jest dobre. Mnie tylko chodzi o to że co osoba to punkt widzenia. Po prostu. Mogę czegoś nie rozumieć,nie akceptować ale nie mogę negować że to nie istnieje " bo tak".

A odpowiadając na Twoje pytanie...rzadko pozwalam sobie na zaufanie - no życie mnie zdążyło nauczyć ( ale to wynurzenia nie na forum o serialu) a tym samym rzadko sobie pozwalam na słabość. Gdyby mnie dopadła zombie apokalipsa albo przyszło żyć w społeczeństwie osób takich jak Rick i Carol... to niestety (dla mnie stety) stawiam na siebie w tym momencie. Nie polegam na społeczności której różne rzeczy mogą się "zawidzieć " nagle i to rzeczy które niekoniecznie muszą być dla mnie dobre. Oczywiście żyję w niej, zachowuję swoje zasady postępowania,krzywdy nie wyrządzam, nie bawię się kompleksem boga tego czy tamtego, ale znając siebie nie sądzę abym aż taaak polegała na łasce i nie łasce kogoś. Trzeba zachować swój rozum. Ale to teraz taka moja osobnicza prywata co by było gdyby...i przyjmuję że możesz się z tym nie zgadzać, Jesteś inną osobą,masz inne priorytety,osobowość etc. :) I to jest fajne, to jest ok.


A co do Carol...ciekawi mnie inna rzecz. Uczepiłyśmy się sytuacji w więzieniu. A co powiesz o zabiciu dziewczynki? Strzał jak na egzekucji. Pach. Świadome działanie. Wybranie mniejszego zła? Czy co...? No i akceptacja tego faktu przez Tyreese'a . Jak wielu ludzi w tym momencie uważa że Carol postąpiła słusznie?







Walking_TedCommingtoBad

Lizzie była pomylona - a jej psychozę pogłębiła właśnie Carol jeszcze w więzieniu.
Co do zabicia Lizzie: Carol zaskakująco szybko podjęła decyzję o jej uśmierceniu. Sama wyhodowała tego potwora, a kiedy potwór zrobił potworną rzecz, Karolcia szybko się uwinęła z pozbyciem się problemu (ale łezkę uroniła, więc wszystko ok). Dla niej jedyne rozwiązanie problemu, to zabić, zniszczyć, rozwalić - ale też w wybranych momentach. Mordercy dzieci już ukatrupić jej się nie chciało :D
Lizzie prawdopodobnie była już nie uratowania - ale tak jak piszę: prawdopodobnie. Ale co zastanawia, to że Carol raz dwa wystawia diagnozę (skąd to znamy) stwierdza, że Lizzie jest niebezpieczna, więc trzeba ją zabić, a Tyreese zaciska zemby ponóro i... godzi się. Żadne z nich nie podejmuje wysiłku pomocy dziecku, nawet nie PRÓBUJE. Jest ich dwójka dorosłych ludzi, którzy mają to nieszczęście biedactwa, że dostał im się problematyczny bachor. Jako dorośli, są za dziewczynkę odpowiedzialni i kiedy odpowiedzialność przerasta ich wątłe barki, to pozbywają się problemu (ale mają smuteczek, wiec jest ok).
To było zabicie dziecka, strzelenie mu w tył głowy. HARDKOR. Scenę poprzedza jedna, JEDNA krótka rozmowa. Ciężar tego, co zrobili (lub czego nie zrobili) powinien ich wgnieść w ziemię. Ale tego nie widać po nich, na koniec dziarskim krokiem opuszczają Dom Zbrodni i dwa małe groby. Tyreese dostaje zasłużone bęcki od widzów, ale Karolcia jest uważana za cudo, bo już nie jest zahukaną ofiarą przemocy domowej i ma karabin. Jakoś nikt z jej fanów nie zauważa, że ona tak jak nie rzuciła się na pomoc własnej córce, tak nie rzuciła się na pomoc przyszywanej córce. Zwyczajnie pozbyła się odpowiedzialności za obie.

Tak więc oczywiście jestem w stanie zrozumieć zachowanie Carol - ZNOWU :D Komu by się chciało targać problematycznego gówniarza przez lasy, czuwać nad nim, pilnować, pracować nad nim, pomagać, chronić dzieciaka, siebie i innych przed nim samym. Przynajmniej PRÓBOWAĆ. No i kto by chciał żyć w strachu, że się obudzi z nożem w plecach i sprawcą, który przecież chciał dobrze >:D
Lepiej zabić w kwietnej scenerii.

emo_waitress

Wyczuwam ironię:D
I podoba mi się stwierdzenie o pozbyciu się odpowiedzialności bez podjęcia próby pomocy temu dziecku. I nawet to że świat się end , tego nie tłumaczy. To było dopiero złe. Najpierw zaniechanie, potem ciach i " po problemie". A to że w sumie nic z tego nie wyniknęło głębszego, oprócz "dupowatości" Tyreese'a - to już ubogość tfurców , ich zaniechanie, albo ja nie wiem co - bo pamiętam jak mną wstrząsnęło to rozwiązanie fabularne i dopuszczenie takiego rozwiązania do łepa w ogóle. A przecież tylko oglądałam serial .

Nie wiem tylko czy mogę się zgodzić z tym że to tylko Carol wyhodowała potwora jak to ujęłaś. Ona była już taka tykającą bombą. A odpowiedzialność za to że nikt tego nie widział ponosi dla mnie cała grupa.
I możemy się domyślać że to najpierw ojciec nie potrafił pogadać z córką i wytłumaczyć co się dzieje ze światem , czym są zombie, a reszta ludziów oczywiście standardowo jak to w TWD zaniedbała takie niuanse jak rozmowy z dziećmi....matko, w ogóle rozmowy jakiekolwiek. Nikt tam nie pomyślał że nie wszyscy są jak Carl i ogarniają umysłem to co się dzieje....


No:) Czyli ok, zło to zło. :) Podaję rękę:D



Walking_TedCommingtoBad

Szczerze powiedziawszy sytuacja z dziewczynkami rozwiązana w serialu była tragicznie. Z dorosłych zrobili idiotów bez skrupułów. W komiksie, gdy jeden brat zabił drugiego to nie wiedzieli co począć i mieli podjąć decyzję dnia następnego. Tyle co ich Carl wyręczył nocą, bum i już (nie muszę dodawać, że grupa była tym przerażona i zdenerwowana?). Komiksowego Carla można było zrozumieć (komiksowy jest młodszy jak serialowy) w końcu dziecko, któremu nikt dobrze nic nie wyjaśnił (potem go pilnowali, ech), ale taka dorosła i dojrzała Carol? Bezsens. Czasem mam wrażenie, że twórcy serialowi adaptują wątki komiksowe na łapu capu.

Badly

Dla mnie to w momencie sceny, kiedy Carol odkłada książkę i wyciąga noże zaczyna się ten najbardziej kuriozalny motyw TWD - czyli Karolcia i jej cud-przemiana. Potem jest ta scena, kiedy namawia Carla do utrzymania sekretu, makabryczna scena nad truchłem ojca dziewczynek i gwóźdź programu, czyli zabicie chorych.
Nie ogarniam tego ni uja :D
Po czym następuje dalsza zabawa w Sędziego i Kata nad pomylonym dzieckiem. Gdyby to jeszcze miało jakiś efekt, to rozumiem, ale efektu nie ma. Jeszcze po królewsku przyjmuje hołd pruski Ricka i nawet jej powieka nie drgnie. Siwy babsztyl zabił trzy osoby z własnej grupy (to chyba więcej niż wszyscy pozostali razem!), ale mentalnej zmiany nie ma, krycie się po kątach ze swoimi zbrodniami jest, miłość fanowska kwitnie :D

A co do sytuacji z zabiciem Lizzie - no właśnie zabrakło zwyczajnego: co mamy teraz zrobić? Zabrakło bezradności. Szast-prast po sprawie, a scena zaistniała wśród fanów jako kwietny mem.
Dla przypomnienia - chodzi o strzał w tył głowy dziewczynki.

Badly

Raczej na szybciora i bez pomyślunku... a można było z tego było zrobić ładny głęboki wątek, jakąś decyzję moralną która miałaby zapaść w całej grupie ... Zamiast tego proponuje się rozmowy o niczym pól gębkiem i kilometrowe spacery przez las. Jeszcze żeby to było uzasadnione tym że akcja musi pędzić do przodu, są inne wątki itd, to można to zrozumieć- ale tu tego nie ma.
Jak to się tu mófi? Indżoj or livit it?:)

Walking_TedCommingtoBad

Nie wiedziałam, że jest potrzeba podawania ręki :D No chyba, że w tej ręce są śmiejżelki, wtedy poczeba JEST :D
Dzięki tej rozmowie przynajmniej ten wątek nie umarł. Z odcinak na odcinek jest coraz mniej postów, bo też i gadać za bardzo nie ma o czym (sam fakt, że dyskutujemy o poprzednich sezonach o czymś świadczy ^^).

Ja na Lizzie patrzę tak (uwaga, będzie moja opinia, ze względu na nędzę materiału źródłowego co jest zmorą TWD, dużo opieram na domysłach):
Lizzie jako dzieciak prawdopodobnie dość mało zobaczyła apokalipsy (w porównaniu do np. Carla). Domyślam się, że widziała śmierć matki, która zostawiła w niej skazę i zakładam, że po tym szybko znalazła się w Woodbury, gdzie owa skaza zostawiona w spokoju "przyschła" - ale nie zniknęła. Myślę, że tak właśnie było, bo mimo wszystko jej ojciec nie zachowywała się jak zatwardziały w bojach surwiwalowiec, co świadczy raczej o tym, że szybko znalazł schronienie i nie musiał się wysilać.
Potem mamy zawirowania Filipo-więzienne, eskalację agresji, dziecko zostawione samo sobie z widokiem przemocy i śmierci, na koniec mała ląduje w więzieniu. Gdzie ma na widoku szlachtowanie zombi wyglądające jak ludzie i gdzie dostaje się pod opiekę Carol - która uczy zachowania związanego z przemocą, ALE nie uczy jak oswoić przemoc. To można przyrównać do uczenia dziecko obsługi pistoletu, bez uczenia konsekwencji użycia go. Na dodatek dzieje się to w atmosferze konspiracji, co pozytywnego wpływu na małoletnia psychikę na pewno nie ma (odwieczne "to nasz sekret, nie mów rodzicom" brrrrr).
Na pewno nie można obarczać CAŁĄ winą Carol - tak samo zawinił ojciec Lizzie oraz reszta dorosłej grupy, której nie przyszło do głowy uczenia dzieci rozsądnego surwiwalu, żyjąc mrzonkami, że nigdy nie będą tego potrzebowały. Nawet nie wspomnę o tym, że nikomu nie zaświta w głowie myśl, że młody umysł może zwyczajnie nie ogarniać "idei" zombi. Że dziecko może na swój sposób wyjaśnić sobie nieznane, straszne, trudne do ogarnięcia - co też Lizzie sobie wytłumaczyła.
Ale przynajmniej reszta dorosłych nie podsycała psychozy Lizzie.
I tak mając nożową Carol za mentorkę, zombi na widoku, zabijanie zombi na widoku, brak spokojnej, rzeczowej, pozytywnej osoby w otoczeniu, ogólną ślepotę dorosłych, skaza na duszy Lizzie się powiększała. Nikt jej nie widział, nikt nie leczył, okoliczności tylko ją powiększały.
Do tego dochodzi pamiętna scena wymuszenia na niej zabicia truchła ojca. Bez wytłumaczenia, tylko że tak TRZEBA i że MUSISZ.

Carl mimo wszystko miał szczęście do Szejna, Lori (która dbała o normalność wokół Carla, chociaż to denerwowało), Hersha no i ojca. Bliskie mu osoby potrafiły dostrzec w odpowiednim momencie wszelkie niebezpieczne odchyły i ukierunkować Carla. Zwróć uwagę, że te ukierunkowania szły w anty-przemoc. To było grzebanie w ziemi, opieka nad świnkami, odebranie broni (nawet za cenę bezpieczeństwa), w najbardziej dramatycznym momencie ostatniego sezonu Rick troszczy się o bezpieczeństwo syna. Nie wkłada mu noża do ręki - każe mu zostać w domu :D
Hersh z nim rozmawia, Mich daje komiksy i się z nim bawi. Normalność.
Lizzie tego nie miała. Być może zawsze była w niej ta słabość, która w normalnych warunkach nigdy by się nie pojawiła. Ale nie było normalnych warunków, a potem nikt się nie troszczył nawet o to, żeby te warunki chociaż połowicznie zapewnić. I tu winę ponosi jej ojciec przez zaniechanie (chociaż poznajemy go w momencie, kiedy umiera, wiec w sumie trudno się tu wypowiadać), ale głównie Carol, bo to ona uczyła bezsensownej przemocy, nie zważając na jaki grunt padają jej nauki.
O tym jak to dziecko było niewidoczne niech świadczy fakt, że szwędała się po więzieniu po nocy i nikt tego nie widział.

emo_waitress

Taaak....Dużo mam śmiejżelków:D w misiowej łapie. Skąd wiedziałaś?:P :D

Po a - tak. Serial zrobił się taką wydmuszką co to sprawia wrażenie i na tym się kończy, więc i dyskusja o nim zamyka się w plusach i minusach oraz kogo jeszcze nie zabili, kto kogo lubi lub nie, i dlaczego furgonetka spadłabyła na cztery łapy mimo że widzieliśmy jak pikuje na pysk.

Po b - to co napisałaś o Lizzie jest takim scenariuszem na który ja przystaje. Ponieważ tylko w taki sposób można wytłumaczyć co Lizzie zrobiła potem swojej siostrze. Jakie było jej myślenie. I czyja to wina.Natomiast brak pomyślunku u Carol przy nauczaniu przemocy bez wyjaśnienia jej celu i sensu , i to w konspiracji.... na ja jestem w stanie pojąc- gdzieś tam- że robiła to w dobrej wierze, tylko od dupy strony się za to zabrała. Możemy sie domyślać dlaczego tak. Bo oczywiście sama fabuła nam nie wyjaśniła.
A powodem tego jest jak to ujął kolega Badly powyżej ; łapu capu. I to łapu capu scenariusza, zarysu postaci, prowadzenia serialu. Bo ja nie wiem czy będąc w takiej sytuacji realnie nikt z nikim o niczym nie pogada? Dziećmi się nie zaintersuje? Drogi nie wskaże? Śledztwa o tym kto zostawił w piwnicach szczura dla zombie nie przeprowadzi? Nie zwróci uwagi co mała siostrzyczka mówi o swojej siostrze? (taka migawę mam że ta mała gdzieś po drodze zaznaczyła że z siostra jest coś nie teges ten). Pod tym względem sezon 1 i 2 i może trochę 3 to zupełnie inny level.... I szkoda.

Po c- z mordką wypchaną żelisiami czekam na drugi sezon Penny Dreadful :D (Domy grozy...a tfu).




Walking_TedCommingtoBad

Sorry jeden dom:D

Walking_TedCommingtoBad

O tym, że sytuacja dzieci w zombi apokalipsie została olana w serialu było sporo dyskusji na forum. O tym, że fabuła wiele wątków traktuje po łebkach i zlewa je na cześć spektakularnych scen też mówiono.
Oczywiście Carol prawdopodobnie popadła z jednego ekstremum w drugie, prawdopodobnie uroiła sobie, że prawdziwa siła bierze się z trzymania noża w garści, że ten nóż ochroni nową małą Sophie przed zombi i to nóż zastopuje zarazę - i nie widzi nic poza ten fizyczny dowód siły.
To wszystko pozostaje w sferze "prawdopodobnie", bo zabrakło Karolci w innych scenach, niż te "z dupy". Zabrakło wypowiedzi sugerujących popadanie w urojenia, zabrakło przejścia między robieniem prania a tą fascynacją nożami.
Niech mi ktoś wytłumaczy, jak osoba, która nigdy nie wyjechała poza granice kolejnych obozowisk, nigdy nie walczyła , która ma bodajże jedną scenę kiedy zabija zombi przez siatkę nagle morduje ludzi żeby niby ratować resztę przed chorobą. To się tak kompletnie kupy nie trzyma.
W Karolci jest tyle głupot, nieścisłości i nielogiczności, że jest ona w tym momencie najbardziej dziwnym stworem istniejącym w TWD. Oczywiście dla mnie, piszę, żeby uniknąć ataków fanów Karolinki :D
Karolcia z tą swoją jazdą mogła wbrew pozorom być bardzo ciekawą postacią. Ale nie jest :D

Walking_TedCommingtoBad

co to jest Plusz i Pluszość? :/ Wybacz gościu, jesteś irytujący. Kto o sobie mówi w trzeciej osobie??

Prawda!!! Jak zaczalem czytac jego kom. to mi sie od razu odechcialo i przeszedlem do kolejnych. Czy tylko ja tak mialem??

Deathstrroke

Nie tylko Ty.

Deathstrroke

Momentalnie przestałem. Co za bełkot.

Ktoś, kto próbuje naśladować Einshaewa.