Kontynuacja naszej kochanej telenowelki! ;D
Pobyt w Aleksandrii udany?
Cześć Emo.
A czemuż by miała być nie wiarygodna? OK, może ja się mylę. Ale.... Sasza w krótkim odstępie czasu straciła dwie bliskie osoby. Owe dwie bliskie osoby wpierw straciły jakieś tam swoje członki. Sama o mało co nie wylądowała jako pieczeń w menu termitów. Próbowała jakoś sobie poradzić ze stresem okazując ludzkie uczucia wrogowi. Nie może odzyskać Boba, ani pozbyć się koszamru. Może być „ludzka” dla człowieka. To się bodajże nazywa kompensacja w psychologii. Gówno wyszło, wróg ją łubudu w okno. Potem śmierć Beth, potem wspomniana śmierć jej brachola. Zamiast ukojenia, kolejne traumy.
Strzelenie w zdjątka to zachowanie psychotyczne – w kontekście tego, że zdjątka wyniesione z domku jak ze snów. Spokój, pokój i czysta pościel. Sasza nie pozwala sobie na uwierzenie, że to może być koniec koszmaru. I byłby to zdrowa postawa, ale osobowość Saszy nie jest zdrowa. Inaczej, jest bardziej chora niż pozostałej części grupy. Ponieważ wcześniej przeżyła traumy, jej stres się powiększał. Jest agresywna – na razie tylko wobec zdjątek....
Ja to kupuje.
Cześć.
I spoko, nie mam zamiaru walczyć o ocenę zachowania Saszy, nawet z ciekawością czytam opinie innych na jej temat :)
Bardzo możliwe, że Sasza jest po prostu ofiarą moich uprzedzeń - nie znosiłam jej brata, który cudował i teraz to cudowanie widzę w niej. On miał skłonności do dramatyzowania, tak jak ona teraz. W ogóle mam wrażenie, że ona jakoś nie postępuje wiarygodnie jak ją sobie przypomnę z czasów jej wprowadzenia do serialu, ale to moja prywatna opinia.
Kiedy spojrzę na jej poszczególne sceny, wątki: czyli bezsenność, ból na widok szczęśliwych (choć martwych!) rodzin, nerwowe ruchy, rozpaczliwe próby zajęcia myśli, ryzykanctwo, wybuchowość, halucynacje, obcesowość - to wszystko osobno jest dla mnie okej, ale NIE RAZEM W SASZY. Nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu nie mogę na tę kobitę i jej rzucanie się patrzeć. I ten wilczy wzrok, te miny, no nie mogę.
Tak samo Daryl - samookaleczenie jest przecież wiarygodnym postępowaniem dla bitych w dzieciństwie dorosłych, więc dlaczego scena przypalania się papierosem wzbudziła we mnie taki absmak? I z tego co widziałam nie tylko u mnie?
Druga rzecz, która mnie wkurza to całkowity brak wsparcia ze strony grupy. Oprócz jednorazowej akcji ze strony Maggie, nikt jej nie pomaga. Z resztą dla mnie już ta scena oznaczała początek końca żałoby i depresji, Sasza wprowadzając Aarona do stodoły jest aktywna i pro-aaronowa, nie zachowuje się jak świr. A tu w Aleksandrii pyk! i wracamy do punktu wyjścia.
Trzecią rzeczą, która mnie bardzo drażni, to fakt, że dopiero co: Maggie straciła siostrę i ojca, Tara ojca, siostrę i siostrzenicę, Rick, Daryl i Carl Hersha, Carol Lizzie i Mikę, Noah całą rodzinę, a jednak to Sasza dostała od twórców zaszczytu obskoczenia tematu PTSD. I to tak strasznie kuźwa razi - ona jedna obrabia ten zagonek, podczas gdy reszta ma ogólnie lajcik. I znowu - może gdyby problem PTSD został równomiernie rozdzielony, gdyby nie jedyna Saszka musiała swoją osobą odfajkować wszystkie objawy i gdyby obyło się bez strzelania do ramek - to może bym miała inne na nią spojrzenie :)
Ja mam ogólnie takie jedno, zasadnicze pytanie: Co właściwie mamy w tym sezonie? Termity, które się skończyły szybciej niż się zaczęły, szpital, który też okazał się jedynie zapychaczem - choć Dawn i doktorek byli ciekawymi postaciami, jedyny kto dołączył do ekipy to bezbarwny i bez....cokolwiek Noah. Potem znowu łażenie po dziczy, która w Walking Dead jest zwykle trzema/czterema tymi samymi miejscami i teraz mamy Aleksandrię, która po dwóch odcinkach już przynudza niesamowicie....
I obsada nam wciska w wywiadach, że to najlepszy i najbardziej crazy sezon do tej pory.
Ostatnio ponoć Norman Reedus powiedział, żebyśmy sobie przygotowali dużo chusteczek na finał sezonu.
Tak, na opłakiwanie zgonu TWD, a najbardziej jego postaci, która jest zwyczajnie śmieszna w tej swojej emo-brudnej otoczce.
Czyli są jeszcze ludzie którzy wierzą w zapewnienia "tfurcóf!" TWD :D Nie chcę Cię martwić, ale Twój gatunek jest na wymarciu ;]
A tak btw. wiesz, jaki epizod miał być zdaniem "tfurcóf" najbardziej epic, przerażający, najmocniejszy i w ogóle super, łokej, kuuul? Ten, w którym umiera Tajris ;] BADUM TSSS.... l]
W sumie to sensowne, bo Tajris umarł w pierwszym odcinku po przerwie zimowej, więc trzeba było zachwalać : P
Jakby jeszcze było co do zachwalania a nie omamy osławionego "Pączka" ugryzionego przez zombie-ninja :)
Bo te 16 odcinków to jakiś żart. Za mało mają materiału i robią z tego tasiemiec. IMO idealne jest 13 odcinków dla TWD- tak jak drugi sezon. Tak to się musimy męczyć i oglądać głupoty rozciągnięte do granic możliwości. A gdyby tak skumulować całą akcję 16 odcinków do 13 albo 10 mielibyśmy idealny serial -.-
Mówcie sobie co chcecie, ale postać Sashy jest przynajmniej wiarygodna. Bardzo podoba mi się jak jest przedstawiona w tym serialu. Jest słabość, niedowierzanie, złość na cały świat i chwile zupełnego poddania się. To przeciwieństwo Maggie która chyba jest dziewczyną kompletnie pozbawioną uczuć i jej jedynym zajęciem jest uśmiechanie się do wszystkich mieszkańców Alexandrii. Podsumowując. Szkoda, że Sasha odeszła, ale może będzie okazja żeby powrócić.
Co do reszty, to Lincoln jest absolutnie genialny w roli Ricka i podoba mu się jego nieco psychopatyczna postawa. Zwłaszcza gdy chciał odstrzelić głowę mężowi swojego obiektu seksualnego.
Potwierdzone, że Daryl chyba jednak jest gejem. Widać, że świetnie odnajduje się w towarzystwie Aarona i jego chłopaka, tak że może coś z tego więcej będzie. Czekam z niecierpliwością.
Ostatnia jest Carol i obawiam się, że jej postać powoli zacznie ocierać się o groteskę. Scena z chłopcem absolutnie mi się nie podobała. Może dlatego, że została źle zagrana.
Swoją drogą jednak mnie to dziwi. Że mieszkańcy kompletnie ignorują niebezpieczeństwo za murami. Przecież mają osoby z tzw "rekrutacji" które widziały, słyszały wiele. Trochę to mało prawdopodobne.
,,Podsumowując. Szkoda, że Sasha odeszła, ale może będzie okazja żeby powrócić.,, ona nie odeszła tylko poszła na patrol.
wiem już wiem. jestem debilem. oglądałem robiąc rosół i myślałem, że poszła precz.
słowo ,,debil,, niepotrzebne.
Czytając forum można wielu rzeczy się dowiedzieć i zostać uświadomionym co się widziało.
Hehe, to była chyba najlepsza scena Carol od jej występu w pierwszym odcinku tego sezonu. To dopiero przykład inwencji twórców, jak zrobić "coś z niczego". Ale po kolei.
Ricki konsekwentnie realizują plan selektywnego przestrzegania zasad panujących w Aleksandrii. Tajny spisek zawiązuje nasz eks-brodacz, kusznik i - kto by ją o to podejrzewał w pierwszym sezonie - Carol. Plan nie był zły, nie rozumiem jednak sensu wspominania na przyjęciu o Carol, która miała zniknąć i nikt nie powinien zauważyć jej nieobecności. Tylko czekałem, aż dzieciak krzyknie, gdzie jest cookie maker.
Deanna to dobrze zagrany polityk. Piękne wizje, obietnice, gruszki na wierzbie - wszyscy dobrze to znamy. Jednak jak przychodzi co do czego, to przywódczyni osady musi osobiście otwierać bramę wychodzącej na zewnątrz osobie - poważnie? Nie ma tam jakichś dyżurów dla dozorcy? Dziwi też zdumienie koniecznością obsadzenia wieży zwiadowcą. Wychodzi na to, że mieszkańcy mieli wiele szczęścia, tak jak stwierdza Rick, zważywszy na fakt, jak atrakcyjnym miejscem mogłaby być Aleksandria dla wygłodniałego degenerata z odpowiednia siłą ognia. Gdy pojawił się ten cały mąż architekt i został poruszony temat muru, miałem wrażenie, że Rick ma go ochotę zapytać, czy podpory nie powinny być w środku :D
Swoją drogą, jak oglądam tę wyludnioną Aleksandrię to przypominają mi się sceny z "Klątwy Czarnej Perły", gdy Will i Jack mają sami oporządzić olbrzymi okręt do rejsu.
Jeśli chodzi o relacje Ricka i Jessie - kobieta fajnie wyglądała z Judith na rękach. Twórcy zdecydowali, że Rick jako pierwszy po 2,5 sezonu przejawi występujące u dojrzałych samców ssaków objawy popędu płciowego - niesamowite :D Ale z męża blondynki zrobili lekarza - oj będzie ciężko. Trochę zaskakuje próba odruchowego sięgnięcia przez Ricka w kierunku broni na widok męża obejmującego kobietę - czyżby jego myślenie aż tak "zdziczało" na zewnątrz do poziomu w zasadzie jaskiniowego?
Na początku odcinka w scenie ze zdjęciową strzelnicą zastanawiałem się, czy zamiast przewidywanych losów komiksowej Andrei Sasha przypadkiem nie podąży torem komiksowej Carol. Gdy obserwowałem jej zbolałą minę, przyszło mi do głowy, czy ona nigdy nie porozmawiała poważnie z bratem na temat rozważenia ewentualnych "pokojowego trybu życia"? Ciekawe, jak rozwinie się jej schiza, ale obawiam się, że może niebawem podzielić los Tyreesa. Chyba, że ten Spencer ją trochę otrzeźwi podczas wspólnych dyżurów na wieży.
Daryl nie drażnił mnie tak jak ostatnio, bo postaci dano jakiś cel w tym odcinku i przypomniano, że coś potrafi. Nie ograniczono jego roli do poburkiwania z boku i oporządzania oposów, dano mu się wygadać, co jest fajne. Przyznam, że liczyłem też, że może umyje się po wizycie u Aaronów i pojawi się na chwilę na przyjęciu, ale nie można mieć wszystkiego. Jego nowa rola w dziale Human Resources może spowodować zniknięcie tej postaci na jakiś czas z ekranu. Tak czy inaczej, cały wątek Daryla w tym odcinku będzie pewnie niezłą wodą na młyn fanów teorii spiskowych o jego orientacji xD
To zabawne, ale scena z zagryzieniem konia była dla mnie smutniejsza niż niedawne parasamobójstwo Beth, czy eee... to coś, co nastąpiło w przypadku Tyreesa. Umownie nazwijmy to zimowym dokarmianiem zombie. Zwierzę dawało sobie radę, dopóki nie wtrącił się człowiek, nawet mimo teoretycznie dobrych chęci.
Tymczasem Noah siedzi pod ścianą i zamula, bo dobrze wie, że po odejściu Pączka teraz jego kolej do odstrzału :D Księdza pomijam, bo on ma chody u góry. Dostanie nawet trochę czasu w przyszłym odcinku, jak widać w teaserze, no i będzie jakaś grubsza akcja z trupami :)
Plusy:
- cała rozmowa Carol z nieletnim amatorem ciasteczek - "You will have lots of cookies" powinno dołączyć do memów z "Look at the flowers" :D Ciekawe czy Lizzie też tak zaczynała xD
- przemowa Abrahama, któremu wystarczy tylko kilka piw, by zacząć mówić coś z sensem
- komiksowa scena z odwieszeniem miecza na ścianę przez Michonne
Minusy:
- szkoda konia
Co mieliście na myśli odnośnie odświeżania Sashy podczas dyżurów na wieży, zboczony Ministreu? ;)
Scena z zagryzieniem konie była smutniejsza od większości scen śmierci w TWD, a już na pewno od tych z 5 sezonu. Ponieważ wiedziałam, że Daryl nie może mieć nic fajnego i miłego i dobrego, bo ma etat smutasa, to przewidziałam, że konik padnie, ale i tak było mi smutno :/
Daryl miał taki dobry kontakt z Aaronem, że aż sama się zdziwiłam - po raz pierwszy nie zwracałam uwagi na niechlujność Darylka, włosy w oczach i na chmurkę muszek unoszącą się nad nim (dam sobie moją BETTER NOGĘ uciąć - Sasza słyszysz?, że się nad nim muszki unoszą). Za to patrzyłam po prostu na niego i słuchałam co mówi. I to wystarczyło - spokojny Aaron, który mówi do niego konkretne rzeczy i Daryl równie spokojnie reagujący na te rzeczy. Te kilka scen dały Darylowi więcej do pokazania, niż całe odcinki z Karolinką i Becią. No ale skoro jedna scena z Rickiem tyle mu dawała, to co się dziwić.
"parasamobójstwo Beth, czy eee... to coś, co nastąpiło w przypadku Tyreesa. Umownie nazwijmy to zimowym dokarmianiem zombie"
LOL
Z tymi podporami to CHYBA nie jest tak, że one tylko podpierają ścianę - jakby tylko z jednej strony - i że pod naporem zombi ona się przewróci. One są z tego co widziałam umocowane tak, że one "ciągną" mur na zewnątrz, więc jeżeli one są nienaruszone, to ściana nie powinna się CHYBA tak łatwo przewrócić. Oczywiście dobrze by było, gdyby były takowe również z drugiej strony, no ale albo zabrakło podpór w castoramie, albo wewnątrz zakłócały feng shuei :D
A ja liczyłem, że uratują Buttonsa i to trochę podniesie Daryla na duchu po ostatnich rozwiązaniach fabularnych.
Co do podpór, wiadomo, że mur wygląda solidnie, co widać w scenie finałowej, są jakieś sensowne elementy szkieletowe, ale jednak jednak podpora w środku co 10 metrów by nie zaszkodziła. Choć ostatnio jak przejeżdżałem autobusem obok placu budowy, to też były drewniane podpory podpierające ogrodzenie tylko z zewnątrz.
Utrzymanie konika to coś, co by było pozytywnym motywem - a przecież Darylek NIE MOŻE nawet stać koło czegoś pozytywnego i niewinnego, no coś ty! Przy czym pisząc coś pozytywnego i niewinnego mam na myśli Judith i Guziczka, a nie jak to się uroiło tfurcom - Becię :D
Z tymi podporami to byłaby głupota, jakby to były takie prymitywne drągi wbite w ziemię i podtrzymujące ścianę (jak w pewnym momencie w więzieniu) - ale z tego co patrzyłam to są podpory innego rodzaju - które - wybaczcie brak odpowiedniej terminologii - stabilizują ścianę z dwóch stron. Przy czym jak wspomnieliśmy kilka razy, byłoby jeszcze lepiej, gdyby takie podpory stały również po drugiej stronie :)
Hmm ale Daryl naprawił pozytywkę, a więc Twój argument jest inwalidą :D
Podpory wyglądają na solidnie umocowane do muru, nie wiem jak z podłożem, no ale należy pamiętać, że spokojny stawik to i na desce można przepłynąć w teorii. Problemy mogą się zacząć, gdy trzeba będzie wystawić odporność muru na różne ataki, jak choćby materiał wybuchowy ;)
Ekskjuz ju mister gud sir, ale czy Daryl jest w posiadaniu owej pozytywki? Hm? No właśnie.
No ale, no ale co robiłeś jak pani sołtys mówiła, że w osadzie jest bezpiecznie? Paczyłeś razem z Rickiem w dekolt fryzjerki? Tak myślałam :D Jakbyś słuchał, to byś się dowiedział, że przesadzasz, a gadanie o materiałach wybuchowych to sianie trotylpropagandy i defetyzm. I w ogóle masz być dziś na party albo Karolinka nakarmi cię ciasteczkami :)
Prawdziwy pozytywista nie zachowuje naprawionej pozytywki, tylko daje ją komuś w celu dalszego rozsiewania pozytywnych fluidów, señorita.
Przy okazji wspomnienia dekoltów, zwróciłem uwagę, że Rick nie spojrzał jej na tyłek, kiedy odchodziła na przyjęciu. Prawdziwy dżentelmen na miarę czasów apokalipsy. Co zaś się tyczy propagandy, w więzieniu nikt nie siał rowopropagandy i czołgopropagandy, ponadto promowano idee przechadzek na świeżym powietrzu i proszę jak to się skończyło.
Buttons NOOOOOOOOOOOOOOOO! Ta scena mnie też poruszyła. Tak jak motyw psa, którego Daryl i Beth chcieli przygarnąć.
Najgorsze, że bez ich "pomocy" koń pewnie by nadal żył. Długo radził sobie sam.
Psa chociaż nic nie zjadło.. Do tego taką muzykę dali, że aż czuło się tą porażkę i rezygnację.
Ech, na pocieszenie znalazłem coś śmiesznego:
http://cheezburger.com/8458988544/funny-walking-dead-rick-grimes-wifi-password
:)
Co do Daryla i Aarona mam dziwne przeczucie że może być z tego gay romance,zwłaszcza jak przypominam sobie gadki twórców serialu o seksualności Daryla,i że w tym sezonie coś ma być o tym.
O. Może się wreszcie umyje - Aaron wygląda na takiego, co lubi umytych :D
Mnie się wydaje, że to z tą orientacja to była raczej podpucha i robienie dymu na konwentach, coby pisali na internetach. A pewnie po prostu chodzi o to, że Daryl będzie się szlajał z gejami *szok* po podejrzanych okolicach, a dla wielu co wrażliwszych widzów już samo przebywanie w promieniu dwóch metrów od osoby homo oznacza bycie też homo, więc Daryl obok Aarona to już taki prawie gej. Paragej :D
koń to symbol - możesz uciekać ale i tak na końcu dorwą cie trupy.Mina Arona wiele mówiła.
SPOILER Z KOMIKSU
Odwaliło jej w więzieniu, gdy Tyreese zdradził ją z Michonne. Przespała się z Billym (synem Hershela) i popełniła samobójstwo, dając się zagryźć szwendaczowi, który był trzymany przez Alice (pielęgniarkę zbiegłą z Woodbury) w celu testów. Ubzdurała sobie, że nikomu na niej nie zależy, zresztą tego trupa nazwała swoim przyjacielem.
I tak jedyne, co serialowa Carol ma wspólnego ze swoim pierwowzorem, to płeć. W oryginale jest młodszą o jakieś 20 lat długowłosą blondynką. Kirkman najwidoczniej uznał, że źle poprowadził tę postać; de facto mocno związaną z Tyreesem, który też się mocno zmienił, bo jego pierwotna rola w grupie rozlała się między Shane'a i Daryla i nie było sensu jej dublować.
http://img2.wikia.nocookie.net/__cb20120307195645/walkingdead/images/thumb/9/9b/ 683113-001.jpg/309px-683113-001.jpg
W przeciwieństwie do większości osób na forum- uważam że:
a. odcinek ze zgonem Tajrisa uważam za świetnie zrobiony, klimatyczny i poruszający
b. koń mnie nie ruszył, od kiedy tylko ukazała się szkapa na ekranie, wiedziałem że okoliczne szwędacze zakosztują koniny
c. wątek Saszy – co już pisałem Emo – uważam za sensowny, a samą jej postać za dobrze i konsekwentnie poprowadzoną przez scenarzystów
Natomiast bez sensu wydaje mi się cała Aleksandria. Pal diabli wałkowane w kółko podpory, pal diabli że sam mur wygląda jakby był robiony z puszek po napoju energetyzującym, ale nonszalancja towarzycha które jest w środku? Pomysł, że ktoś mógłby po dwóch latach apokalipsy zombi wieszać truposza za przegniłe jaja w „ramach zemsty” jest... no nie wiem. Brak całodobowej obserwacji terenu? Jezu, ja wiem że scenarzyści chcieli pokreślić złudne przekonanie aleksandryjczyków o bezpieczeństwie, ale to chyba przesada. Łopatologia, widzowie nie są idiotami. A może są?
Carol ma talent narracyjny! Świetna scena z nastraszeniem bachora, podobało mi się. W przeciwieństwie do jej ciągłego powtarzania jaka ona jest „niewidzialna”. Dopiero co przyjechali do miasteczka, cyrk niemal jak te friki z ostatniego sezonu AHS, ona z tego cyrku, a taka przekonana że nikt nie będzie zwracał na nią uwagi.
Angażowanie Deryla przy rozpatrywaniu aplikacji rekrutacyjnych ma sens niemal taki, jak posyłanie anorektyczki na grupy wsparcia dla grubasów. Facet z aparycją łajt trasza po 4 latach pobytu w Louisiana State Penitentiary, ma roztaczać przed ocalonymi uroki spokojnego życia w Aleksandrii?
A ksiądz proboszcz z kościółka w jakiejś dziurze na końcu świata zabitej dechami, to gdzie? No ten co musiał, jako niewierny Tomasz, zobaczyć zjedzoną nogę żeby uwierzyć że ją zjedli? Przecież to Carol miała być niewidzialna.
O tym nierealnym przedstawieniu Alexandryjczyków już żeśmy dyskutowali. Nie jest to wiarygodne, bo tam ludzie przecież giną, a ci w środku to co, nieczuli brutale i każda śmierć jest dla nich pffft? No i nie przemawia do mnie argument, że tam niby nie ma zombi, bo były ewakuacje, skoro Rick tylko wystawił nogę za płot i już go obsiadli, Daryl i Aaron też mieli w tym odcinku bliskie spotkania z walkerami, więc zombi są, są w okolicy, zabijają mieszkańców, a serial uparcie pokazuje Alexandrię na zasadzie jakiegoś prostackiego kontrastu z brudnymi dzikusami od Ricków. Ta imprezka była jak walenie łopatą po głowach widzów, z wbiciem czekana w głowę w scenie z Szaszą - widzicie na pewno, jak się różnicie, ale na pewno widzicie?
Czy zwróciłeś uwagę, że nikt, dosłownie nikt nie interesuje się nimi, co widzieli, co przeżyli, co tak naprawdę TAM się dzieje? Czy najważniejsze, co może zainteresować mieszkańców to broda Ricka i trzymanie Judith na kolanach dziadziów? Czy szczytem zainteresowania jest zapytanie o ulubioną potrawę? To jest totalnie z dupy, co wie każdy, kto kiedykolwiek pojawił się w nowym środowisku.
Wiem żeśta dyskutowali, ale ja jestem szybki niczym ślimak na klonozepamie i moje uwagi są równie świeże jak te szwędacze z magazynu żywności zalanego wodą. A czuje kompulsywną potrzebę dorzucenie swoich trzech groszy.
A tak, to jest totalnie z dupy. I to nie tylko ze strony aleksandryjczyków z dupy, ale i Ricków. Ok, brak symptomów PTSD u inszych członków trupy Ricka można tłumaczyć przyjaznym środowiskiem Aleksandrii które oni kupują, No, czuja się bezpiecznie, domki za 800 patyków, ślicznie czysto i przejrzysto. Takie otoczenie może działać terapeutycznie np. na Magi. Na Saszę nie działa, wręcz odwrotnie, na oblubienicę Azjaty akurat tak. Dobrze, ale w takim układzie, te osoby – na które Aleksandria działa kojąco - powinny czuć potrzebę podzielenia się swoimi doświadczeniami. Tak to działa, opowiadanie o traumie jest jednym ze sposobów radzenia sobie. Jeśli ktoś wychodzi z dołka, MA POTRZEBĘ mówienia o horrorze. I mam wrażenie, że twórcy zdawali sobie sprawę, że fajnie by było ten aspekt jakoś poruszyć, ale, kurde trzeba widzowi jakoś łopatologicznie wyłożyć kontrast pomiędzy Aleksandrią a nie - Aleksandrią. Toporne to i nie przekonujące.
Co mnie zadziwia w TWD to niesamowity kontrast pomiędzy genialnie zrobionymi odcinkami a źle zrobionymi. Raz mamy subtelne i sugestywne zagrywki narracyjne, raz mamy gupoty na poziomie fanifków pisanych przez gimnazjalistów. Mnie zachwyciła opowiedzenie historii terminusa. Zobacz, historia ta opowiedziana została lakonicznie i celnie: intro do odcinka (jedno ujęcie) epilog odcinka (drugie) i trzy zdania postaci czwartoplanowej w środku, i ja wiem wszystko. Znam historie grupy, która z przyjaznej społeczności ocalanych stoczyła się do poziomu postaci z powieści Edzia Lee. Jak dla mnie majstersztyk narracyjny. Subtelnie, i w taki sposób ze poczułem autentyczną grozę.
A w Aleksandrii? O Chryste Panie jakie to toporne!!! Tylko Saszy się nie czepiałbym.
Powinnam napisać, że TEŻ żeśmy dyskutowali, zły dobór słów :D
Słowo "toporny" idealnie odzwierciedla aktualne prowadzenie wątku aleksandryjskiego.
Zachowanie Maggie w osadzie mogłabym kupić, tylko że... jakie zachowanie? Dwa zdania na krzyż mają pokazać to, z czym się zmaga? Albo z czym się pogodziła? Poza tym różne formy przeżywania żałoby/ depresji/ PTSD mogłyby być świetnie pokazane w konfrontacji obu: Saszki i Maggie. Tak samo Karolinka zamiast straszenia dzieci, gadania o przejmowaniu osady i wywoływania pisku uwielbienia u swoich fanów mogłaby mieć przynajmniej jedną scenę z Saszą, wszak Siwa miała też skomplikowaną relacje z Pączkiem i na tej podstawie można by wysmażyć dobrą scenę.
Oj tak, nie wiem, jak to się udało twórcom, że Terminus był tak bardzo ciekawie pokazany przez te dwie mroczne sceny w kontenerze, przez te kilka zdań wypowiedzianych przez Panią naczelnik "mogłaś być jedną z nas" i przez Garetha. Ewidentnie niezamierzony fantastyczny efekt, który skończył się ledwo się rozpoczął. Zastąpiony szpitalem, no bo po co zrobić jeden makabryczny wątek a porządnie, skoro można zrobić dwa po łebkach. Chociaż dobrze pokazana zgnilizna moralna w szpitalu również miałaby szansę na poczesne miejsce w panteonie grozy TWD, no ale wyszło jak wyszło.
I to jest frustrujące. Bo mnie POMYSŁ na szpital się bardzo podobał. Sama postać Dawn – tej policjantki – też została dobrze pomyślana. Zestrachana, usiłująca ocalić siebie i swój autorytet, robiąca wszystko aby nie widzieć że jej pretorianie poczuli testosteron we krwi i władzę w rękach. Pretorianie zostali usunięci, więc jakby się miała zachować Dawn? Szczególnie w sytuacji kiedy jej autorytetowi zagraża grupa Ricka? Ano ni jak. Bach! Nagłe zakończenie wątku, jedziem dalej.
Ja uważam że wątek Terminusa został zrobiony świetnie – z wyjątkiem szturmu Brygady Uderzeniowej w składzie Carol i fajerwerki. Ale dooooobra, niech im tam będzie. Nawet obśmiany motyw w bobową nogą był mocny. Groteskowy, pełen czarnego humoru.... i byłby logiczny, gdyby nie nagłe zmaterializowanie się Boba pod kościołem!!! Albo mi co umknęło, albo... yyy... jak on tam się znalazł? Bo przecież nie przyszedł na własnych nogach? Ale dooooobra....
I tak cały czas. Widzę fajny pomysł, intrygujące rozwiązanie a potem jego popisowe spier. do. le. nie.
Ale doooobra.... i tak jest lepiej niż w The Strain.
"Ale z męża blondynki zrobili lekarza - oj będzie ciężko."
Zrobili? Pete Anderson zawsze był chirurgiem i dlatego też czuł się bezkarny, gdy terroryzował rodzinę.
To nie Andrea brała udział w scenie "That's what you worry about?!" w komiksie, gdy została zapytana o ulubioną potrawę? Pamiętasz może? Zresztą komiksowa Andrea po śmierci Dale'a zachowywała się identycznie.
Zapomniałem o tym, że Pete był lekarzem, pewnie dlatego, że nie zrobił niczego lekarskiego, a urząd aleksandryjskiego lekarza i chirurga zawsze kojarzył mi się z Denise. W serialu (jak na razie) jej nie ma, dlatego uznałem, że sytuacja z Petem może być znacznie cięższa.
Poza tym:
http://walkingdead.wikia.com/wiki/Denise_Cloyd
"She is also the only one of the three who is a surgeon"
O, faktycznie. Coś mi się musiało pomylić.
Molly też jeszcze nie ma (Heatha ma ponoć zastąpić Noah). Albo niedługo się pojawi (Tobin już jest), albo w AMC na głowy poupadali.
A jak z tą Andreą? Pamiętasz może?
Teoretycznie Molly w jej najwazniejszej scenie moglby zastapic kazdy np ta babka z magazynku albo Murzynka z przyjecia. Heatha szkoda, bo lubiem te postac. Andrea chyba nie miala takiej sceny, chociaz kiepsko pamietam watki poboczne z poczatkow Aleksandrii. Na pewno utworzyl sie krag jej adoratorow od razu. Mysle, ze takie watki jak Holly-Tobin czy Heath-Denise moga zostac pominiete z uwagi na fakt, ze byloby marudzenie a po co to, a nudne, a kogo te postaci obchodza itp...
Problem w tym, że Molly ma kilka tych ważnych scen, jest istotną postacią. W spory sposób wpływa przecież na Abrahama (i co za tym idzie, na Rositę i Eugene'a) czy Tobina. Poza tym, chyba nie wyobrażasz sobie Olivii (tej z magazynu) czy Murzynki z przyjęcia wjeżdżającej samochodem wiadomo gdzie. :P
Jeśli chodzi o ewentualne zastępstwo dla Molly, w pierwszej chwili pomyślałem o Carol, ale nie pasuje do wątków z Fordem. Zostaje więc możliwość, że AMC nie zrobi z Abe'a dupka i niejako w roli Molly pojawi się Rosita.
Do Andrei przystawiał się chyba tylko Spencer (i... Douglas :P) - ten sam, który w ostatnim odcinku zagadał do Sashy, która chyba faktycznie wchodzi w buty komiksowej Andrei. Oby tylko bez związku z Rickiem, on w oryginale był/jest bezsensowny i zbędny.
Btw, znalazłem tę scenę. To była jednak Michonne.
http://i.imgur.com/ycJF09P.png
" z uwagi na fakt, ze byloby marudzenie a po co to, a nudne, a kogo te postaci obchodza itp..."
Wydaje mi się, że jakby to obchodziło twórców, to oglądalibyśmy same emocjonujące odcinki, takie jakie tworzy się na (pół)finały sezonów. Przecież ludzie tutaj co tydzień marudzą, że nuda, że nie ma zombie, że fabuła nie posuwa się do przodu.
Ach, racja, Molly i jej Mollymobil :) Hmm jak widać co odcinek pojawiają się jacyś nowi statyści, może i ona się ujawni.
Serio uważasz ten związek za bezsensowny? Mi się on podobał i już jakiś czas przed jego pojawieniem przeczuwałem coś pomiędzy bohaterami :)
Aaaa, to stąd wzięli kwestię Sashy.
W sumie masz rację. Coś czuję, że Aleksandria może być jednak bardzo zubożona względem oryginału. Oby jej nie "sTerminusowali".
Zauważyłeś, że jak dotąd nikt nie robił nic z ogrodzeniem? W komiksie funkcjonowała cała grupa osób wzmacniająca płot, to tam Molly i Tobin pojawili się po raz pierwszy. Może w następnym odcinku coś pod tym względem ruszy.
Dla mnie Rick i Andrea zwyczajnie kompletnie nie pasują do siebie, a jak Carl (który podobno jest dużo fajniejszy od swojego serialowego odpowiednika, a któremu w #138 właśnie znowu odwaliło) zwraca się do niej per "mamo", to aż mi się twarz wykrzywia. Zresztą postacie w pierwowzorze mają w ogóle jakąś dziwnie silną potrzebę łączenia się w pary.
Jak do tej pory uważam, że zmiany wprowadzone w serialu, były w większości na lepsze, tak okresu aleksandryjskiego również się obawiam, bo to mój zdecydowanie ulubiony fragment komiksu. Niepotrzebną zmianę płci Douglasowi już AMC zafundowało.
Te wątki aleksandryjskie bardzo powoli się rozwijają. Skoro miasto jest tak wyludnione, to może nie będą wcale podejmować wątku rozbudowy. Widzowie narzekają na "nierealność" serialowej osady, ale zaczynam mieć wrażenie, że faktycznie coś jest na rzeczy, komiksowa Aleksandria mimo wszystko wydawała się taka jakaś bardziej "zaprawiona w bojach" - choćby takie inicjatywy, o których wspominasz. A nie siedzenie i czekanie na cud.
Dzięki za przypomnienie o #138. No cóż, hormony :) Mówisz, że postacie komiksowe mają dziwną potrzebę parowania się, ale równie dobrze można stwierdzić, że postacie serialowe mają dziwny niedobór wielu podstawowych popędów. Tak, można to tłumaczyć tym, że nie wszystko pokazują, że traktują się jak rodzina itp, ale jednak mimo wszystko przyzwyczajono nas do takiej obojętności, że gdy Rick nagle kogoś całuje, wygląda to nienaturalnie.
Ja bardzo czekam na najbliższe wydarzenia z Petem i następstwami jego wątku, oby nie zepsuli tego minimalizmem serialowej osady ;)
Hehe, jeszcze się pośmiejemy z serialowej Nancy z Lucjanem zamiast Negana :D
Nie wiem, co rozumiesz przez "wyludnione". Na ulicach nie ma tłumów, ale w komiksie było podobnie, bo tam na duże osiedle domków jednorodzinnych przypadły zaledwie - jeśli dobrze pamiętam - 74 osoby. Może odnosisz takie wrażenie, bo jednak telewizja daje szerszy obraz niż komiks i przez to stosunkowo niewielka liczba mieszkańców jest bardziej widoczna.
Nie zdziwię się, jeśli construction crew lada chwila się pojawi, a wcześniej po prostu zabrakło czasu antenowego lub te poboczne wątki zdecydowano się zrealizować w nieco zmienionej kolejności. Jakby nie patrzeć, Molly i Tobina poznaliśmy przy okazji odparcia ataku grupki zombie, a w serialu pod mury Aleksandii dotarł póki co jedynie jeden szwendacz.
"równie dobrze można stwierdzić, że postacie serialowe mają dziwny niedobór wielu podstawowych popędów"
Prawdę mówiąc, już takie głosy się pojawiły. Wiadomo, jak Daryl nie zaliczył Beth w "Still", to gej. Mało kto z komentujących pomyślał, że 2 razy starszy od Beth mężczyzna mógł traktować ją jak córkę.
Zresztą w serialu Rick zaczął startować do Jessie. W oryginale nic do niej nie czuł, dopóki ta go nie pocałowała - w dodatku już chyba po śmierci męża.
najwazniejsze dla mnie ze ( moze troche i nadinterpretuje sobie) to jak znajduja (rick, carol i daryl) zombiaka z wyrytym 'W' na czole, i ta ostatnia scena jak Rick spoglada na swoje 'A' po tej pieczeci na dloni- i chyba zaczyna cos kumac :) reszta to takie tam pieprzenie...
aaaa, no jeszcze byc moze pani senator ktora sie upiera ze nie potrzebuja straznika ktory by obserwowal 24/7 czy ktos sie nie zbliza - weird huh? od razu zapowiada sie interesujacy nastepny odcinek :)