SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE.
Przerwa w emisji serialu dobiegła końca, premiera nowego odcinka w USA za pasem, więc czas na zwyczajowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat dziewiątego odcinka szóstego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu. Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- Życie mrówek Davida Attenborough
- walka o przetrwanie w Aleksandrii opanowanej przez hordę martwych inaczej
- starcie sześciu Aleksandryjczyków z jednym Wilkiem zakończone rozbrojeniem pięciu osób i wzięciem zakładnika
- pokaz mody najnowszej jesiennej kolekcji ekologicznej odzieży przeciwtrupiej od Ricka Gucciego
Taka ludzka rzecz, pamięć na Filmwebie :))
Ale żeby błogostan? D: Ja to raczej jestem zdepresjonowany
Miałem nadzieję że Jessie przetrwa i będzie dziewczyną Ryka, ale niestety trochę... Ucięli jej rolę, no i szkoda trochę :( Myślałem że zrobią z niej zadtępczynię komiksowej Andrei
Ale z drugiej strony miło było oglądać jak mała grupka pokonuje duże stadko zombie, o czym pewnie wszyscy niedługo zapomną :)
Zapomną do następnej sceny, w której znowu ktoś albo wyjdzie bez szwanku z totalnego okrążenia, albo ktoś nie wyjdzie żywy z okrążenia jednego zombi :)
W TWD jak pasuje: albo jak Tajris wychodzisz cało ze starcia z minihordą, lub jak Tajris dajesz się capnąć małemu, pojedynczemu zombiakowi :)
Ta, albo jak Abraham z Sashą wybili kupę zombie dookoła Glenna serią z karabinków, a FTWD żołnierze stojący za płotem i mający bojowe wyposażenie zabili tylko kilka...:)
A Tajris... Biedak :(
No ale według wyliczeń pewnego youtubowego naukowca, opartych na obserwacji rozkładu zombie w TWD, za kilka miesięcy będą tylko kości :D
Myśle, ze FTWD jest jeszcze większym gniotem, niż TWD, a to już SPORY wyczyn. (przepraszam, jeżeli obrażam czyjejś uczucia religijne). Scena o której mówisz to było COŚ :D
No to jest ciekawe, bo: zombi jedzą mięso-> pożywienie przecież powinno służyć za budulec ciała-> ale zombi chyba nie trawią (więc po co jedzą?)-> więc w sumie... no dobra, nieważne :D
Po dwóch latach to zombi powinno już dawno nie istnieć, przecież to jest gnijące mięso na patykach, jak długo może się takie coś utrzymać "w kupie" w dodatnich temperaturach?
https://youtu.be/7xEJusROWN4
Mam nadzieję że link dobry jak nie, to trzeba spróbować w Google po prostu ,,film theorist the walking dead", I powinno być gdzieś na początku :)
FTWD lubię, chociaż zawiodło moje oczekiwania, bo wolałbym zobaczyć prawdziwą wojnę, poszukiwanie ocalenia i upadek naszego świata, a nie losy rodzinki, w której nawet broni nie umieją obsłużyć... No co to za Amerykańce?! :p
Ale niestety, zapewne nigdy nie doczekam się ,,World War TWD", bo sami twórcy nie chcą wyjaśnić podataw uniwersum, tylko skupić się na historiach, które się w nim rozgrywają... Popularny błąd w filmach post-apo sf, a w tym zombie movies typu TWD
A, no i z tym jedzeniem przez zombie, hm, chyba wiki podaje że jedzą bo mają ,,pociąg", a nie potrzebę, jeśli dobrze to zrozumiałem
Tak całkowicie z innej beczki - Tara chyba strasznie przytyła w tej Alexandrii. xD
Ona chyba w ciąży jest. Chyba. Ostatnio jak fakowała Rickowi to jej brzuch strategicznie zasłaniała deska.
Ale może faktycznie przytyła, w Aleksandrii dobrze karmią, makaronami, maszynę chyba już mają :)
Hmm, też mi przez myśl przeszło że może być w ciąży aktorka. Moment sprawdzimy... No i faktycznie: http://undeadwalking.com/2015/11/14/the-walking-dead-masters-of-hiding-actress-p regnancy-alanna-masterson-sonequa-martin-green-tara-sasha/
Heh, kiedy Sasha miała brzuszek nawet nie zauważyłam. :P
Naprawdę emocjonujący odcinek ! Akcja poszła bardzo sprawnie i nie było mowy o nudzie aż do samego końca. Mam tylko nadzieję, że następne odcinki nie będą zwykłymi zapychaczami.
GENIALNY odcinek. W momencie, gdy odstrzelono Carlowi oko, jawnie zacząłem krzyczeć "OU JESS!!! Normalnie, mieli jaja to zrobić!!!" xD Spodziewałem się, że wymiękną jak z Judith, ale - nie! He he, bedziemy jednak mieć badass Carla! :3
Już sam wybuchowy początek sprawił że zacząłem suszyć zęby :D
Masakra, nawet księżulek chwycił za maczetę :D
Teraz mam tylko jedno poważne życzenie. Niech tak w dziale scenarzystów nikt przypadkiem nie wpadnie na pomysł, żeby skończyć wątek Negana szybciej niż w końcówce 7 sezonu!!!
Hoho... Nigdy nie wiesz co scenarzystom przyjdzie do głowy. Wątek z Terminusem też zapowiadał się na coś grubszego jak np. Gubernator, a niestety szybko poszło. Tak samo z policjantami od Beth (chociaż ten wątek był niemiłosiernie męczący, więc może i dobrze w tym wypadku, że go nie przedłużali...).
Niby fakt, ale zarówno Terminus jak i stacja policyjna były dodatkami scenarzystów. Motywy z komiksu, typu Gubernator, na szczęście jak dotąd traktują z należytym rozwleczeniem :) Negan w sumie w oryginalne ma wątek chyba dłuższy od Gubernatora, więc co najmniej jeden sezon MUSI mieć! Już mnie nieco zirytowali tym, ze jak na razie napotkali już chłoptasiów Negana a Jesusa i osady rolniczej ani widu ani słychu... Ale powiedzmy, że daję im kredyt zaufania że osiągną to w drugiej połowie sezonu obecnego. Nie mogę się doczekać Jesusa i Ezechiela <3
Do komiksowego pierwowzoru się nie odniosę, bo niestety nie czytałem, acz wierzę na słowo.
Jeszcze co do Terminusa to strasznie ubolewam, że mimo wszystko nie wykorzystali potencjału tego wątku, bo był naprawdę ogromny, a akcja przeleciała tak szybko, że nawet nie zdążyłem w nią wsiąknąć. Dlatego też liczę na Negana ;) Brakuje w TWD, od czasów Gubernatora, takiego mocnego gruntu fabularnego, na którym wszystko by się zazębiało (chociaż, wbrew ogólnej krytyce motyw Aleksandrii i wprowadzenie nowych postaci bardzo mi się podoba).
No i Jesus!~~ Trochę o nim słyszałem. I czekam. Czekam z rozpostartymi ramionami xD
Ja akurat jestem jednym z tych, co łykają TWD całościowo, więc Alexandria jako całość mi się podoba (zresztą była w komiksie, oraz była prawie tak samo poprowadzona, nie wiem co by krytycy tego wątku chcieli wsadzić zamiast tej miejscówki) :D
Gruntem fabularnym jest w TWD przetrwanie w świecie zombich więc o ile oczywiście wprowadzanie kozackich czarnych charakterów i jakiejś bardziej wartkiej akcji oczywiście jest jak najbardziej na miejscu oraz w duchu całej opowieści, to dla mnie TWD to też te fragmenty, kiedy bohaterowie sadzą ziemniaki i rozmawiają ze zmarłymi przez telefon ;)
Ano pewnie, właściwie to w TWD najbardziej lubię te emocjonalno-psychologiczne elementy. Jedyny kryzys jaki przeszedł przeze mnie podczas oglądania serialu to mniej więcej w okolicach motywu ze stacją policyjną. Alexandria na nowo wykrzesała ze mnie miłość do TWD xD
Używając określenia "stały grunt fabularny" miałem na myśli ulokowanie akcji przez dłuższy czas w jakimś konkretnym problemie.
A, ok :)
Chyba jedyny moment w serialu, gdy te psycho-rozkminy nieco mnie nie zadowoliły, to był odcinek z Morganem-padawanem. Ale też tylko dlatego, że wcisnęli go pomiędzy intensywną akcję i wyrwał mnie nieco z rytmu. A tak to lubię te ich gadki o życiu i śmierci w czasach zarazy ;)
E, aikido-Morgan też nie był taki zły ;) Jego Yoda wzbudził nawet sympatię; szczególnie podobała mi się początkowa faza terapii, jaką przeprowadził na psychice swojego padawana. Może i odcinek był mocno oderwany od akcji, ale przynajmniej odpowiedział na pytanie, które mnie długo męczyło, pt. "co się do cholery działo z Morganem i czemu nagle nie zachowuje się jak psychopata".
Meh... Nie godzi się tak pomijać odcinki. Hańba!
A tak na serio to polecam go w takim wypadku przeboleć, bo wyjaśnia wszystkie te dziwne zachowania Morgana :) Wbrew pozorom całkiem wartościowy epizod.
Niby jest to jakiś argument, ale jakoś nie obchodzą mnie pobudki Morgana. xD No nie mogę się zmusić, żeby obejrzeć ten odcinek. Odrzuca mnie jakoś. :D To jeden jedyny odcinek, którego nie oglądałam. Chociaż pamiętam, że był jeszcze jeden odcinek z Gubciem (taki w roli głównej Gubcio), który mnie tak zanudził.
Szczerze? Odcinek z Beth Darylkiem i spirytusem w roli głównej był 100 razy gorszy. Jeśli go przebolałaś, to Morgana tym bardziej powinnaś :D
To było dziwne... ;-; Ale zakładam, że ten odcinek miał służyć udramatyzowaniu faktu, iż Beth zostanie porwana, bo Daryl poczuł się odpowiedzialny za "młodszą siostrzyczkę". Nie wyszło im.
Taak, no ja wiem, że to było po to. Po to, żeby Darylek później mógł nieść ją martwą na rękach i szlochać. Gdyby ich nie połączyli tym spirytusem, to ta scena niesienia na rękach nie miałaby sensu. Tak, czy siak, mimo, że nie byłam jakoś mega negatywnie nastawiona do Beth, to ten odcinek był po prostu nudny.
Hah, ten obejrzałam bo myślałam, że coś się zaraz wydarzy. Morgana nawet nie lubię i dlatego nie mogę się przekonać. :P Może kiedyś mnie coś nawiedzi i obejrzę xD
Nie interesuje Cię jak żądny krwi dzikus stał się mędrcem z kijkiem? xD
W sumie to zależy co kto lubi. Ja kocham filozoficzno-psychologiczny bełkot, nawet jeśli to Morgan wymachujący swoją laską. Że tak powiem... Lubię rozkładać psychologię postaci na części pierwsze, więc ten odcinek - choć przyznaję, że nie należał do najbardziej porywających - był jednak potrzebny.
Ten z Gubciem faktycznie był odrobinę męczący. Tym bardziej, że nie przepadam za aktorem... Równie dobrze w tym odcinku mogłaby go zastąpić kłoda. Tylko taka zdubbingowana. Bardziej nudnym motywem wg. mnie był ten o policjantach- właściwie niewiele wniósł. (I popieram PsychopatycznoOdwetową~~)
Też popieram :D Odcinek z Morganem nie należał do tych emocjonujących, ale w sumie fajne psychologiczne przemyślenia. Takie trochę oderwanie, spojrzenie z innej perspektywy. Ukazanie, że w świecie zombie są różne osobowości, nie tylko waleczne Ryky, ale też ludzie, którzy maja inną filozofię życia i podchodzą do tematu z innej strony. Takie ukazanie różnorodności jest na plus, bo jest bliższe życiu. Morgan przeszedł taką psychoterapie, nawet nie było to głupie.
Ja zdecydowanie bardziej męczyłam się oglądając odcinki z Gubernatorem i te z Beth, gdy była w tym szpitalu. Tak naprawdę to mam jedną czarną dziurę, kompletnie nie pamiętam co ona w tym szpitalu wyprawiała, przewijają mi się tylko jakieś urywkowe sceny.
Ano, otóż to :) Historia Mistrza Aikido (nie pamiętam jak miał na imię...) w sumie też mnie zainteresowała. Morgan dobrze trafił, bo inaczej pewnie nadal nabijałby ludzi na pal xD
A z tych odcinków o szpitalu też mam totalną lukę w pamięci. Pamiętam tylko coś, że oglądała z doktorem jakiś obraz... Wiem, że to cholernie prozaiczne, ale to był taki miły element, że ktoś jeszcze pamięta o sztuce, gdy świat się wali xD I pamiętam, że jakiś zboczur chciał zgwałcić Beth. Średnio ją lubiłem, ale wtedy akurat się o nią trochę wystraszyłem.
Mi nożyczki najbardziej zapadły w pamięć :D Ale ogólnie rzecz ujmując bardzo niemrawy był to sezon.
Trzeba przyznać; wałęsanie się po opuszczonym mieście też nie było jakieś ekscytuające. Na szczęście potem robiło się znowu ciekawiej~~ Szczególnie od spotkania Aarona (z początku wydał mi się trochę podejrzany, bo był czysty i ogolony xD).
Mi się wydaje, że gdyby to był pierwszy sezon, to i to wałęsanie po mieście byłoby dla nas ekscytujące. Bo jeszcze takie nieznane, jeszcze nie do końca byśmy wiedzieli czego możemy się spodziewać po zombie. A teraz to jesteśmy już tacy zaprawieni w boju, niemal jak sam Ryk :P Mało co nas zaskoczy. To jest właśnie cena jaką się płaci za tak długie ciągnięcie serialu. Człowiek ogląda, bo to zawsze przyjemnie i ciekawym się jest co u bohaterów, ale nie ma już takich emocji jak na początku. Kiedyś wszystko spowijał taki płaszczyk grozy, tajemnicy, napięcia. Ta pamiętna ucieczka z farmy jakie emocje budziła, albo ta stodoła Hershela jakie napięcie i atmosferę tajemnicy budowała. Albo nawet to samo chowanie się pod samochodami na autostradzie, gdy maszerowało stado zombie. Teraz takie coś nie wzbudziłoby u nas emocji. Widz też się w pewnym sensie wyeksploatował. Chociaż to też może wina gorszego scenariusza, scenarzystów. Nie wiem, pewnie jedno i drugie.
Myślę, że jednak głównie to pierwsze. O ile na samym początku czuło się jakieś napięcie, czy odrazę widząc choćby jednego zombie to teraz trzeba (wystarczy spojrzeć na komentarze do tego odcinka) sieczki z hordą sztywnych, najmniej czterech zgonów i Daryla z bazooką zamiast kuszy :P Chociaż przyznam szczerze, że dla mnie TWD nie doskoczyło do podniesionej wcześniej poprzeczki tylko w tej części ze szpitalem. Poza tym fragmentem, TWD wielbię w każdym calu. Może po prostu przez przywiązanie do postaci.
Poza tym czeka nas Negan, co może oznaczać koniec "spokoju" (bardzo wątpliwego) w serialu.
Ja też zawsze wychodzę z tego założenia, że ciekawe co tam u bohaterów. Raczej ich wewnętrzne wędrówki interesują mnie najbardziej i chyba to trzyma mnie najbardziej przy serialu. Zombie dodaje tylko czasami dynamiki. A tak przy okazji, Carol jest już bardzo przerysowana. Czuję, że niedługo musi wydarzyć się coś, dzięki czemu choć trochę zmięknie, znormalnieje i przestanie być takim robotorem. W końcu te jej wszystkie maskowane i dokładnie skrywane uczucia i emocje muszą się wyłonić.
Co do Negana, jakoś się na niego nie cieszę, bo kojarzy mi się z Guberantorem, a jego nie lubiłam. Nie chodzi o to, że był negatywną postacią, bo takie też nieraz bardzo lubię. Po prostu był negatywną postacią, która niesamowicie mnie irytowała. Ale mam nadzieję, że w przypadku Negana będzie inaczej i jego chory charakter bardzo przypadnie mi do gustu :D
Carol... Może przerysowana, bo czasami budzi się w niej prawdziwy terminator, a co najlepsze - nie dość, że wychodzi cało z opresji to jeszcze wszystkich ratuje. To jest z lekka nierealne. Natomiast jej stan psychiczny, nawiasem mówiąc kiepski, ma swoje korzenie w utracie córki. "Zmotywowała" ją do przerodzenia się w kogoś zimnego i silnego, co całkowicie abstrahuje od jej dawnego wizerunku popychadła swojego męża. W pewnym stopniu rozumiem jej przemianę i to jak się w sobie dusi. Z drugiej strony, w całej swojej wyrozumiałości, zirytowała mnie tymi groźbami do Sama. To było podłe; dzieciak nabawił się przez to choroby psychicznej. Już pomijając, że przez to zginął xD I jego najbliźsi.
Wg. mnie podstawową wadą Gubcia był dobór drewnianego aktora. Np. taki Shane - choć szczerze gościem gardziłem - był perfekcyjnie zagrany, co automatycznie podnosiło autentyczność i wartość tej postaci. Jak patrzyłem na Gubernatora to widziałem sąsiada z klatki obok, a nie psychicznego twardziela xD Był śmieszny, szczególnie po oglądnięciu "The Walking (and Talking) Dead" xD Btw. polecam ogarnąć te filmiki na yt. W którymś na końcu śpiewa Gubernator. I jeszcze "Carl Poppa". Padłem jak to zobaczyłem. A wracając do tematu czarnych charakterów- wierzę w Negana z całego serca.
Właśnie oderwałem się od ekranu i na świeżo muszę przyznać, że odcinek miażdży.
Naprawdę szkoda mi, iż ten pan, który z początku wymachiwał pistoletami przed Sashą i Abrahamem, zginął śmiercią tak rychłą, bowiem - chociaż przez niego na moment serce mi się zatrzymało - zacząłem gościa cenić za aktorstwo oraz za to, że strollował nie tylko swoje niedoszłe ofiary, ale i mnie. By the way...
Daryl i jego nowa zabawka mają u mnie plusa. Jest moc.
Śmierć kochanego przez wszystkich blond-trio była jak domino. Nie sądziłem, że twórcy zdobędą się na krok tak śmiały, więc gdy kolejny klocuszek od domino padał na ziemię to ja mialem coraz większe oczy. Szczerze to nawet ta scena nie wywarła na mnie większych emocji- po prostu mnie zamurowało. Wyglądała zbyt nieprawdopodobnie jak na ten serial, toteż chwilę byłem przekonany, że dzieje się ona w czyjejś wyobraźni... heh.
Cudowna akcja z siekaniem zombie. Generalnie wolę w tym serialu elementy psychologiczne, aniżeli krwawą rozwałkę, acz ta konkretna rozwałka miała w sobie... TO COŚ. Taką uroczą, jednoczącą aurę, że oglądałem ten fragment z uśmiechem na twarzy, jakby wszyscy szli na rodzinnego grilla, a nie z maczetami na sztywnych. Naprawdę to było w pewien sposób słodkie.
Końcowa przemowa Ryszarda wycisnęła ze mnie łzę.
Z czystym sumieniem nazywam ten odcinek mianem zajebistego.
Trudno coś napisać... byłam w takim szoku co się dzieję, że nawet przez sekundę pomyślałam czy przypadkiem nie uśmiercą Ricka :/ Ale wtedy serial nie mógłby istnieć. Scena gdy Glenn miał umrzeć po raz drugi też przyprawiła mnie o zawał... szok, niedowierzanie. Mobilizacja mieszkańców i dramat, który Andrew Lincoln wymalował na swojej twarzy - złapały mnie za serce.
Heh, też przez chwilę bałem się, że ta scena zamieni się w totalny łańcuszek śmierci. To by było nierealne, zważywszy, że Rick jest kluczową dla serialu postacią, ale przez chwilę mój mózg wyparł to z podświadomości i wbrew wszystkiemu i tak wystraszyłem się o szeryfa.
Za to o Glenna się po ostatniej akcji nie boję. Chłop oszukał przeznaczenie, przy czym autorzy dali niezły popis braku realizmu xD Nie oszczędziliby go tylko po to, by kilka odcinków później miał zginąć.
Co do Twojego ostatniego zdania- w pełni podpisuję się pod tym.
Przynajmniej póki co :) Komiksu nie czytałem, ale gdzieś mi się obiło o uszy w jaki sposób Glenn zginął w oryginale (nie będę pisać, żeby nie spojlerować). Tak czy owak, możliwe, że w serialu też przyjdzie na niego pora.