SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE (JUST KIDDING).
Forumowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat piętnastego odcinka siódmego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu.
Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- wizyta "Trevora" w Hilltop celem uzupełnienia braków w kadrze medycznej Sanktuarium;
- realizacja samobójczej misji Sashy i Rosity wysoce angażującej widza pod względem emocjonalnym;
- ułańska szarża Sashy na Sanktuarium pod osłoną nocy.
W ogóle, interesuje mnie, w jaki sposób działały te "punkty". No bo taki Judżin dostał ważną funkcję, i zaraz mógł brać co chciał. Podejrzewam, że bycie "żołnierzem" Negana też było bardziej opłacalną fuchą. Ale co ze zwykłymi ludźmi, którzy nie mieli ciągot do broni (nie umieli/ nie chcieli się nauczyć nią posługiwać - nie każdy musi się do tego nadawać), nie posiadali jakichś ważnych dla Neganowa umiejętności. Ot, byli zwykłymi "szarakami" w strukturze. Tak sobie myślę, że właśnie te kobiety, które zostały żonami, musiały należeć do tej "warstwy", skoro nie miały innej możliwości zdobycia tylu punktów, aby wystarczyło na leki. W takim systemie siłą rzeczy ci "słabsi" (nie posiadający ważnych "umiejętności"), jeśli nie poświęcą się jak żony, są skazani na gorsze życie.
Pewnie tak, ktoś kto posiadał określone umiejętności lub atrybuty np. wiedzę, siłę fizyczną lub urodę, mógł awansować z tej grupy. Reszta w zasadzie była więźniami w Sanktuarium. Muzyczna wstawka z Dwightem robiącym kanapkę pokazuje że ludzie ci byli ciągle okradani, bici i żyli w strachu. Coś jakby prywatna osada wykorzystywana tak jak okoliczne społeczności. Skoro system punktowy został ustalony, to można założyć, że zgodnie z nakazem Negana wszyscy go przestrzegali i pracą można było zarobić na jedzenie itp.
Wiesz co, teraz mi tak przyszło do głowy, że Ricki powinny taki system punktów już dawno wprowadzić w więzieniu - może wreszcie ktokolwiek wziąłby się do roboty, a nie tylko krążył bez celu :D Lider grupy z synem uprawiają pomidory a nikt nawet nie myśli o umacnianiu płotu itp. To samo w Aleksandrii - czasem ktoś stoi na warcie, czasem nie, spiżarnia jest ciągle okradana... Porażka organizacyjna!
Zapewne każdy miał jakąś szansę na "zarobienie", tylko właśnie niektóre grupy mieszkańców miały pod tym względem lepiej. System punktowy - tak, tylko bez takich patologii jak w Neganowie ;)
Czym właściwie różnią się Ricki od Negana?
Negan zabrał broń Alexandrii, Rick zabiera ją innej osadzie...
Oba wymuszenia pod groźbą śmierci, co najwyżej Ricki są bardziej humanitarne bo zabijaniu...chociaż nie, akcja z kanibalami nie odstaje od zabijania kijem bejsbolowym.
No ale Ricki są dobre a Negany złe.
Nie ma tam czegoś takiego jak dobro i zło. Ricki są z nami dłużej i zawsze były kreowane na te dobre, ale oni nie są dobrzy, nikt nie jest dobry podczas apokalipsy zombie.
Jak to nikt nie jest dobry podczas apokalipsy zombie? Oczywiście, że są dobrzy ludzie. Rickowi już dawno zaczęło odwalać.
Ezekiel jest dobry. Gość od koziego sera też był dobry. Także masz racje dobrzy ludzie są, ale są w mniejszości.
Hersh był dobry, Dale miał również swoje ideały, których nie potrafił się wyrzec. I tak jak piszesz, nie można powiedzieć, że Ezekiel jest zły, tak samo jego bezpośredni podwładny, ten co lubi jeść :)
Tak że są dobrzy ludzie, tacy po prostu bezinteresowni. Z resztą Ricki do pewnego czasu też takie były, przypomnę Carla, który optował za ratunkiem dla Gabryjela, tylko potem, już w Aleksandrii ta dobroć wyparowała, a przyszło "jakby co, to zajmiemy tę osadę, bo ci ludzie są jak dzieci, nie to co MY, apokaliptyczna szlachta".
W sumie to śmiesznie by było jakby Ricki przegrały wojnę, wyginęli i akcja serialu toczyła się dalej z Neganem w roli głównej:)
W sumie co za różnica na której grupie skupi się serial, i tak wszyscy po prostu walczą o przetrwanie kosztem innych grup.
Ej no, ale oni ją tylko pożyczali,jedynie na chwileczkę, tylko pójdą szybko pozabijać Neganów i już lecą oddać ;)
Jestem zdegustowany, aż mnie mdli. Nie wiem co się dzieje z twórcami TWD, ale to co robi Ryszard jest po prostu niesmaczne. Przedkłada swoją prywatną wojenkę ponad bezpieczeństwo osady pełnej kobiet i dzieci. Osada nie ma ogrodzenia i to głównie broń dawała im bezpieczeństwo, a teraz Rysiek niczym Barak Obama stwierdził, że obywatelom jest ona zbędna. Ja przepraszam, ale co te kobiety i dzieci będą z tego miały? Żyły sobie spokojnie, dobrze zorganizowane z dostępem do świeżych zoombie ryb i zoombie owoców morza. Załóżmy, że Rick wojnę wygrywa i co? Mają tam wracać by żebrać? Co mają tam czego nie miałyby nad oceanem?
Ta cała akcja została poprowadzona tak nieudolnie, że teraz Rysiek od Negana różni się tylko tym, że ten drugi w ramach otwarcia znajomości zabija kogoś baseballem.
Czekam na finał i cieszę się z przerwy. O ile finał sezonu będzie... Obstawiam, że odcinek z butów nas nie wyrwie. Rysiek zamelduje się u złomiarzy, a ci zabiorą dopiero co skradzioną skrzynię broni i powiedzą - Masz tu drugiego kota i przynieś więcej!
Bo tak się zastanawiam kto doniósł Neganowi o planach Ryszarda i wychodzi mi na to, że tylko złomiarze mogli to zrobić. Negan jest zbyt spokojny, nie rusza na wyprawę, tylko sobie czaka. Musi więc wiedzieć o tym, że Rick realizując swoje niecne plany dokonuje jednocześnie samorozbrojenia xD
O ile dobrze pamiętam, to Negan zabija wtedy, kiedy ktoś mu się sprzeciwi. Tak jak Rychu teraz "nikt nie musi umierać, ALE...". Wiesz jak to jest, "ale" neguje wszystko, co się powiedziało przed :)
Jeżeli spojrzymy na Ricków i Neganów, to Rychu zabił nieporównywalnie większą liczbę Neganów, niż Negan Ricków.
To co Rick z ekipą zrobili w Oceanside uważam za skandal. Rick nie zostawił im nic z broni.
Ktoś już raz tak zrobił w TWD :)
"Rysiek zamelduje się u złomiarzy, a ci zabiorą dopiero co skradzioną skrzynię broni i powiedzą - Masz tu drugiego kota i przynieś więcej!"
- I am altering the deal. Pray I don't alter it any further... :D
W celi czekał On. Pan Żelazko. Ryszard Grymas, człowiek, który przeżył tak wiele i zabił tak wielu przechylił lekko głowę jak w zwyczaj miał robić.
- Witaj Grymasie.
- Witaj Żelazko.
Dwight zerknął przez chwilę na Daryleu, widział że ten unikał jego wzroku.
- Nawet na mnie nie spojrzysz?
- To przez włosy. Są... Długie są... Pryh.
Szeryf alexandryjskiego miasteczka mlasnął z niesmakiem, dając tym samym znak by wszyscy wyszli. Pomieszczenie opustoszało. W celi pozostała gwiazda serialu, naczelny prychacz oraz facet z pękniętym sercem.
- Do rzeczy. Czego chcesz?
- Chce byś kiedyś też cierpiał, tak jak ja cierpię, Rick - podniósł się z ziemi ex-kusznik negański - Lecz nie teraz. Nie teraz, Rick.
- Kogo straciłeś Żelazko? - spytał szeryf wyjmując piersiówkę z whisky i po zwilżeniu ust wręczył ją poparzonemu.
Żelazko wziął głęboki łyk szkockiego trunku.
- Straciłem żonę. Straciłem przyjaciela.
Alexandryjski kusznik milczał, nadal unikając spojrzenia człowieka, od którego się oddalił.
- Moja żona puściła się z moim najlepszym przyjacielem. Obydwoje nie żyją. - skontrował Ryszard Grymas zakładając przeciwsłoneczne okulary. Dwight nie wiedział czy dlatego, żeby ukryć swoje łzy? Czy dlatego, żeby spoko wyglądać?
- Spoko wyglądasz.
- Wiem. Nie Tobie jedynemu pękło serce, Żelazko - Grymas wycelował do niego z rewolweru - Ostatnie słowa?
- Nie oglądaj "Fear the Walking Dead".
- Czekaj! - krzyknął Daryleu w momencie gdy Grymas miał już pociągnąć za spust.
Dwight spojrzał na swego utraconego przyjaciela.
- To jak? Mogę nazywać Cię człowiekiem, który starał się wyleczyć tak wielu, a spalił sobie twarz i stracił tak wiele? Pryh.
Pan Żelazko uśmiechnął się delikatnie spoglądając w ziemię
- Skończ.
#taGbyło
I mamy wyjaśnione, w jaki sposób nawiąże się nic porozumienia między Rykiem a Żelazko ;)
Włosy i okulary - da best :)
FTWD ma większe absurdy niż TWD :)
Obejrzałem tylko pierwszy sezon i tam była akcja, że dziadzio chciał odbić z obozu wojskowego swoją żonę i kogoś tam jeszcze? Co w tym celu zrobił? Uwolnił hordę zamkniętą na pobliskim stadionie piłkarskim :D
FTWD miał ogromny potencjał, ale fabuła podążająca przez kameralne lokacje może sugerować, że przeznaczony budżet prędko podciął mu skrzydła. Jak dla mnie cały 1 sezon powinien rozgrywać się przed globalnym wybuchem epidemii i podtrzymywać klimat niepewności i zagrożenia. Zamiast tego dostaliśmy proces:
Normalny świat > LOADING w jednej kryjówce > LOADING w drugiej kryjówce > Zombie Apokalipsa.
Obejrzałem do połowy 2 sezonu i póki co nie mam ochoty wracać do tej fascynującej rodzinnej dramy.
Ja skłoniłbym się ku teorii, że jeśli ktoś uważa, że TWD jest ostatnio nudne, to powinien zmierzyć się z FTWD o ile ma parę godzin z życia, których nie będzie mu żal bezpowrotnie stracić :)
Ja cały zamysł powstania FTWD uważam za wymysł producentów oryginału, którzy wpadli na pomysł, jak wyciągnąć więcej kasy od reklamodawców - szkoda tylko że tempo fabuły w tym spin-offie posuwa się wolniej niż żywy trup w ostatniej fazie rozkładu.
Mówiono coś o możliwym crossie fabuł obu seriali - widząc to zabójcze tempo akcji w FTWD podejrzewam, że nawet jeśli kiedyś do tego dojdzie, to prawdopodobnie to zdarzenie będzie miało miejsce na długo po zakończeniu emisji TWD :)
Jedyny crossover jaki by mnie usatysfakcjonował, to rodzinka z FTWD w formie zombie zastrzelonych przez Ricków :D Potem mogliby rzucić takim dialogiem:
"Gee, I wonder who they were?"
"Who cares..."
Osobiscie obejrzałam trzy odcinki i nie wiem w którym momencie, ale wywiesiłam białą flagę. Rozciągnięte bardziej niż sezon 4. TWD.
A ja serio myślę, że na reddicie powinna powstać inicjatywa crowdfundingu, której celem miała by być zrzuta hajsu od fanów na to, by zapłacić haracz za licencję dla AMC, by ta stacja zgodziła się odstąpić od praw autorskich i przekazać je Darabontowi, by ten mógł zrobić serial z tymi samymi aktorami w HBO, jak pierwotnie było to zakładane.
(nie ma to jak proste, krótkie zdania wyrażające myśl!)
Biorąc pod uwagę marketingowy POTENSZJAL TWD na całym świecie to będzie "zaledwie" parę(naście?) okrąglutkich milionów dolarów ale chyba warto?! :D
A propos HBO, na świecie są ludzie, którzy serio twierdzą, ze TWD jest ich produkcją. Ostatnio zanurkowałam do Empiku w filmy i wzięłam do rąk horror "The Boy", w którym gra Lauren Cohan (Maggie). Z tyłu w opisie mamy napisane "gwiazda serialu HBO "Żywe Trupy"".
Gdyby TWD było w HBO i w związku z tym nie byłoby problemów z kasą, to ten serial wyglądałby zupełnie inaczej.
Tzn. pewnie też byłyby odcinki będące zapychaczami, z tą jednak różnicą, że jak obecnie mamy fillera w postaci "Donatello strory" z kozą, serami i kratami w rolach głównych, tak Darabont planował odcinek o historii żołnierza, którego RYYYYK! znajduje w czołgu pod koniec pierwszego odcinka - no takie coś bym oglądał!
AMC swoim chytrym ruchem obcięcia budżetu na odcinki strzeliło sobie w obie stopy, przy okazji odstrzeliwując fiuta, bo po pirmo, nie mają już zacnego reżysera który mógłby zrobić coś epickiego a po drugie, bujają się teraz z Frankiem po sądach bo ten był zakontraktowany na kilka sezonów do przodu, a w związku z tym, miał (czy może wciąż ma?) prawo do zysków z tychże, tylko czy to wciąż obowiązuje, skoro Frank zrobił out? O tym zadecyduje sąd ;)
Czytałam o tym, to chyba miał być pierwszy odcinek drugiego sezonu. Fajnie by to wyglądało. Nawet specjalnie do tej roli zatrudnił upatrzonego przez siebie aktora. Byłoby wtedy na pewno więcej głębi, nie przeczę.
A poza tym odcinek z przemianą Morgana nie był najgorszy (były gorsze). Po prostu dali go w najgorszym możliwym momencie.
Dla mnie jednym z najlepszych w kategorii "najgorsze epizody TWD" był odcinek poświęcony śmierci Pączka.
Potem odcinek z obecnego sezonu, poświęcony Judżinowi a potem odcinek w którym RYYYYK! walczy w śmieciach z potworem, wcześniej wpatrując się w green screen na którym zaprezentowano nam jakże profesjonalne efekty specjalne z panoramą śmietniska ;]
Tak tak, śmierć Pączusia i odcinek ze Złomiarzami to były nieporozumienia. Judżina w Sanktuarium lubię.
Ale spoilerowałam sobie, ze podobno tworcy szykują równie nudne pożegnanie ze światem Saszy, jakieś wizje Abrahama i płaczę.
CZEMU O RODZEŃSTWO JEST TAKIE SKOPANE?
>>szkoda tylko że tempo fabuły w tym spin-offie posuwa się wolniej niż żywy trup w ostatniej fazie rozkładu<<
http://www.memegen.com/meme/z819ff
"- Nawet na mnie nie spojrzysz?
- To przez włosy. Są... Długie są... Pryh"
Hue hue, to było szczególnie udane :D
Maggie - ciąg dalszy Świętej Męczennicy, która w przerwach między rzucaniem ostrymi przedmiotami, wpierniczaniem za trzech i szkicowaniem w notatniku, oświeca prosty lud w kwestii okopywania zagonów kartofli.
Gregory - wkurza mnie prowadzenie postaci. O ile dobrze pamiętam, początkowo kolo się czaił z pomocą Rykom, bo miał swoją własną strategię przetrwania, może nie tak godną jak Maggie-auerola-nad-głowę-i chorągiew-w-dłoń, ale działającą. Mógł być z tego ciekawy wątek o dwóch różnych punktach widzenia, sposobach na przetrwanie, starcie równorzędnych racji itp. Zamiast tego z Grega zrobiono małego, wstrętnego oligarchę, kurczowo trzymającego się stołka. I ta akcja z zombie... pomiłujcie :/
Szyszka i jej wybitna gra aktorska. Chylę czoła przed warsztatem. Aktorki i scenarzystów.
Negan. Facet jest definitywnie trzepnięty i nie byłoby w tym ostatecznie nic dziwnego, bo różni psychole dochodzili do władzy, ale w tym szaleństwie po prostu nie ma metody. Decyzje, które podejmuje ten koleś są śmieszne. Toż Joffrey i Cersei lepiej zarządzali swoim królestwem.
Ryku miszcz dyplomacji. Najpierw strzela, potem pyta. Co szkodziło podesłać paru posłów do Nathani, z jakimiś nie wiem, podarunkami na dobry początek? Propozycjami? Co to kuźwa, za negocjacje pod lufami broni? Ogarniam, że Ryki za bardzo nie mają wyboru, ale wkurza mnie, że w serialu mówi się, że okej jest napad na inną osadę i ograbianie jej, jeśli robią to Ryki. Bo Ryki to Ryki. Jezus Jest z Nimi. Stażysta od filozoficznych dialogów ewidentnie zaspał, bo jeśli gdzieś by się przydało parę rozkmin o życiu, to właśnie tutaj. Całe to wydarzenie, które powinno być przecież dramatyczne, pełne etycznych wątpliwości, zostało skwitowane radosnym fakiem wykonaniu Tary. Ot, Dobra Zmiana zapukała do Amazonek.
No i strasznie wkurzające, że grupa ogarniętych lasek w starciu z Awesomnością Ryków momentalnie zmieniła się w bandę owiec, potykających się o własne nogi... Jakim cudem oni je w ogóle zaszli? Czemu zamiast walczy panie rzuciły się do bezładnej ucieczki, skoro wcześniej było pokazane, że są całkiem dobrze zorganizowane? Czemu ta cała Cindy, czy jak jej tam, jest aż taka naiwna??????? Czy ktokolwiek poza Carol zajmuje się w tym serialu Przystosowaniem Dzieci do Życia w Apokalipsie?
Czy tylko ja zaczynam chcieć, żeby Ryki przegrały?
Myślicie, że od teraz Ryk każe każdemu przed sobą klękać i powtarzać "Jestę Rykię"?
"No i strasznie wkurzające, że grupa ogarniętych lasek w starciu z Awesomnością Ryków momentalnie zmieniła się w bandę owiec"
Po namyśle i przeczytaniu kilku dłuższych opinii o tej akcji muszę przyznać, że naprawdę zubożyli tu inteligencję postaci na rzecz doprowadzenia określonych wydarzeń do określonego statusu przed finałem. Kilka poprzednich odcinków skupiających się na jednej osadzie spokojnie mogło mieć wątki poboczne z Oceanside, które mogłyby choć trochę złagodzić wrażenie naciąganego scenariusza. Poprzednio Tara ledwo przeżyła wizytę w osadzie, tym razem w okolicy nie było JEDNEJ wartowniczki z bronią, nikt nie znajdował się przy zbrojowni. Na upartego Ricki mogły wejść od tyłu, wyrwać parę desek i wynieść wszystko bez żadnych negocjacji xD Brakowało tylko dialogu między Randomką A i Randomką B przed eksplozjami:
"Kurde, nie lubię tych dni inwentaryzacji, gdy zanosimy całe uzbrojenie do zbrojowni i jesteśmy całkowicie bezbronne"
"Nooo.. Ja też..."
Cała akcja byłaby bardziej w stylu Ricków, gdyby zostawili kobietom choć trochę broni do obrony. Grabież całego uzbrojenia była niepotrzebnym zabiegiem machania transparentem "PACZCIE! TOŻ TO CZARNE CHARAKTERY NICZYM NEGAN! SUCH KONTRAST! MUCH GŁĘBIA!!"
A ja nie rozumiem tej troski o laski z Ołszynsajd. Zostawmy im trochu broni, po co? :D Przecież w odcinku o Tarze udowodniły, że jedyne co potrafią trafić, to ziemię i drzewa (chociaż te ostatnie to i tak przypadkiem, gdy stoją na linii strzału ;D)
"Negan. Facet jest definitywnie trzepnięty [...] w tym szaleństwie po prostu nie ma metody"
No mnie się zdaje, że Negan jest zwyczajnie stworzeniem chaosu. Na pozór ma plan. W rzeczywistości chodzi o to, by gra była ciekawa, a życie w apokalipsie zawsze ekscytujące i pełne nowych wyzwań i wrażeń. W jego szaleństwie nie ma metody i ja myślę, że on całkiem zdaje sobie z tego sprawę.
Np. przecież wiedział chyba, że Dwight kręci w sprawie ucieczki Daryla, że żony nie zabił, że wrobił lekarza, błędnie zakładając, że Negan lekarza nie ubije. A tu Negan miał to wszystko głęboko w nosie. Mayhem, chaos itd. - tak moim zdaniem.
W takim wydaniu Negan jest nico komiksowy, ale cóż ...
A co do braku negocjacji ze strony Ryków - wodzowi się spieszyło bardzo, bo odczuwał smoczy oddech na karku. Sasha z Rositą wykonały ruch. Niezależnie od rezultatów ich samowolnej akcji trzeba się przygotować na to, że oto wojna zaczyna się już, teraz, natentychmiast! Nie ma czasu na herbatkę. Jak dziewczęta ubiją Negana, to będzie odwet. Jak nie ubiją Negana i wpadną, to będzie odwet. A jak zrobią kółeczko i grzecznie wrócą do domu - no to cóż ... jak czynili pradziadowie - wytargać za uszy i przez kolano. Ktoś dzieci musi nauczyć rozumu. W końcu apokalipsa to twardy świat i nie ma tu miejsca na bezstresowe wychowanie.
Prawda jednak, że wątek Oceanside był nieco dziurawy :)
... i nieco niepotrzebny imo. Jak dla mnie mógł się zadziać nieco offscreen. Mieliśmy już mnóstwo podobnych, mamy dość materiału.
Przyjmuję taką interpretację zachowania Negana, bo mnie też się ona wydaje najsensowniejsza. Facio po prostu lubi życie na krawędzi ;) Aczkolwiek uważam, że taki brak konsekwencji i fanaberie dobre są dla Jokera, nie dla kogoś kto buduje armie, jednoczy rozbite grupy i stara się zapanować na buntowniczymi osadami. Mnie się to nie klei. Ale podejrzewam, że winne są tu raczej warsztatowe braki scenarzystów, którzy nie umieli wiarygodnie przedstawić "stworzenia chaosu" w akcji. Kurcze, tyle jest w serialach dobrze wykreowanych psycholi, Ramsay Bolton z GoT, chociażby: stosował całkiem podobne metody zastraszania, co Negan, ale bijącą od niego grozę po prostu się czuło, czuło się że facet ma nierówno pod grzywką, przerażenie i zeszmacenie innych bohaterów było zupełnie zrozumiałe. Jak widzę i słyszę Negana, to tylko sobie myślę "ale że co?"
Ale czy Wódz aby na pewno wiedział o ruchu Szyszki i Seniority? Bo wydaje mi się, że tą wiedzą dysponował głównie Dżizas i Darylek i jakoś nie podzielili się nią z Ryktatorem. A Rysio jeszcze niedawno deklarował, że tym razem wszystko będzie załatwiał po cichutku, powolutku, jedną ręką podając Neganowi melony, drugą oliwiąc rewolwer. Więc mnie się wydaje, że najrozsądniejsze było poświęcić trochę energii na poznanie potencjalnych aliantów, zjednanie sobie ich sympatii i przedstawienie wymiernych korzyści związanych z walką z Neganem. No bo spójrzmy jak Ryk nawiązuje stosunki dyplomatyczne:
w przypadku Złomiarzy: heja, jesteście bandą niepokojących psycholi, którzy żyją na wysypisku śmieci, odzywają się monosylabami i trzymają zombie w charakterze zwierzątek domowych i w ogóle pierwszy raz się widzimy na oczy, ale czy nie zechcielibyście przyjąć od nas wielkich ilości broni i walczyć z gościem, o którym nigdy nie słyszeliście? Będzie fajnie, promise...
w przypadku Oceanside: <bum, bum, bum, dynamit, ostrzał, kule sypią się gęsto> no siema, na początek zaznaczę, że macie wolny wybór. Nie chcemy nikogo zabić, ale zabijemy jak nam nie oddacie swojej broni, która jak wiemy jest Wam potrzebna do polowania i bronienia się przed zombie, których całe hordy prawdopodobnie właśnie ściągnęliśmy do Waszej osady. Jak już mówiłem, macie wybór. Wciąż możemy zostać najlepszymi przyjaciółmi, mimo że ostrzelaliśmy Waszą osadę, napadliśmy na przywódczynię, kradniemy Wam broń i szantażujemy. Aha, rzecz jasna, nothing personal i WCALE NIE ZACHOWUJĘ SIĘ JAK NEGAN!!!
Pewnie, że Szyszce i Rosicie należy się przez kolano, ale jak już wielokrotnie było mówione Ryk kompletnie nie panuje nad swoją gromadką ;) A w dodatku teraz Rosita ze swojej wycieczki przywiozła suwenir w postaci Dłajti-Boja, więc kwestia jej samowoli w ogóle nie zostanie poruszona ;)
Panowie się nie podzielili wiedzą? Jezu, ja bym zaraz naskarżyła! Wszak to istotna kwestia. Zamiast pomóc, Rosi i Sasha mogą głownie napsuć. Ruch oporu nie jest gotów na takie posunięcie.
... ale faktycznie oni (Jezu z Darylem) coś tam mruczeli między sobą ... i tylko między sobą. Założyłam, że ma być to dziwna, niezbyt udana, sporo opóźniona kontynuacja sceny końcowej z poprzedniego odcinka ... żeby widzowie wiedzieli, że tak - oto Jezu prawidłowo odpowiedział na pytanie Daryla o miejsce pobytu Sashy (gdzieś tu widziałam, że kwestia opóźnień - innego typu - była omawiana na przykładzie Carla).
Nie ma dowodów na to, że Rick wie ... czyli, że wódz nie jest świadom! To zmienia postać rzeczy.
Złomiarze to była katastrofa. Porównując ten wątek z Oceanside widać podobieństwa.
A wracając do Negana, masz rację - nie klei się potrzeba siania zamętu z budowaniem społeczności i sprawowaniem rządów, nawet autokratycznych.
Można to jednak wytłumaczyć tendencją do uproszczeń, albo lenistwem, czy brakami warsztatowymi scenarzystów (albo tym, że nie mam racji :D).
Ramsay lepszy. Joker to czysta klasyka gatunku. Negan zostaje w tyle :)
Scenariusze do TWD ostatnio piszą jacyś stażyści za ciepły posiłek albo rundkę autografów od obsady. Inaczej się tych wszystkich uproszczeń, przeskoków i naciągnięć czasoprzestrzeni wytłumaczyć nie da. Poza tym, wydaje mi się, że aktorzy odgrywający Gregorego i Simona improwizują większość rzeczy w swoich scenach, bo to niezwykle mało prawdopodobne, żeby ci sami ludzie pisali na przykład foszki Rosity, Maggie przenajświętszą i genialne momenty Simona czy Grega ;P
Wiesz co jest w tym najgorsze? Że jak się porozmawia o tych dziwnych rozwiązaniach na forum, to zaraz człowiekowi przychodzą do głowy proste zabiegi, które mogłyby znacznie poprawić fabułę.
Przykład: Rick dowiaduje się od Tary o Oceanside. Grupa jedzie na negocjacje, planują tylko porozmawiać i dojść do jakiegoś porozumienia. Po dotarciu w pobliże osady zaczynają układać konkretny plan. W tym momencie następuje rozmowa Daryla z Jesusem o akcji odwalonej przez Sashę i Rositę. Rick to słyszy (lub Carl, który potem przekazuje to ojcu), denerwuje się i stwierdza, że w każdej chwili może nastąpić odwet Negana na pozostawioną bez większości obrońców Aleksandrię, więc decyduje się na plan B, czyli przejęcie broni kobiet siłą w jak najszybszy sposób. Pośpiech i obawa o dziecko przesłaniają mu troskę o dobro obcych, przez co dla widzów Ricki mogą wyglądać jak drudzy Zbawcy.