Dosyć dziwne zakończenie,na plus to zachowanie Gubernatora i Carla.
Nic dodać nic ująć, nie będę się rozwodziła bo mam podobne odczucia do Twoich.
To jak zachował się i zagrał David ( nie wiem czy dobrze pamiętam jego imię) łał !!!zwaliło mnie z nóg, obłęd, kwintesencja jego szaleństwa. Brakowało mi mojego idola R. który po raz kolejny pokazał jaka z niego zrobiła się wołowa dupa.
Mi się podoba, że dzieciak bierze sprawy w swoje ręce, rispekt za to dla niego.
No Rick niestety ostatnio zrobił się zbyt zamulały. Może jakoś młody nim potrząśnie.
Nom przydałaby się terapia wstrząsowa bo wstyd, żeby dzieciak miał łeb na karku bardziej niż ojciec.
To jak jest prowadzony Rick i jego powrót do osobowości z 2 sezonu (czyli kółeczko, zero progresu) uważam chyba za główne rozczarowanie obok śmierci Merla.
Wiesz co, powiem szczerze już go 1000x bardziej wolałam w dwójce, przynajmniej budził respekt, był pewny siebie a teraz szkoda gadać roztrojony, nudny, zero charyzmy.
Inaczej na niego patrzymy, hehe :)
Mój Rick, to Rick z końcówki poprzedniego (nie ma już demokracji) i początku tego sezonu. To był Rick pewny siebie, który zabiciem Szejna osiągnął pewien rodzaj uczuciowego otępienia. Już nie zabiega o uczucia i akceptację przede wszystkim Lori i reszty grupy. Już nie interesuje go, co myśli o nim Dziadek Hersh, nie zależy mu na pozytywnym odbiorze jako Dobrego Szeryfa, który służy lokalnej społeczności.
Ten właśnie Rick dziwnym sposobem sprawdził się jako lider, wtedy nikt nie zginął, udało im się przetrwać zimę w drodze, zdobyli więzienie. Lori spokorniała, kiedy straciła możliwość pomiatania mężem, syn podziwiał, grupa podążała i wykonywała karnie polecenia.
Kiedy Rick z Dyktatora stał się z powrotem Szeryfem, nawet na chwilę - wszystko poszło się yebać. I od tej pory każdy jego powrót do Szeryfowania kończył się czyjąś śmiercią i przeżywaniem na nowo.
Dlatego uważam, że to Carl jest wzorem Lidera Na Miarę Tamtych Czasów :)
Jeśli w ogóle ruszę czwarty sezon, to tylko dla Carla. Odbudowa prison-community oraz idące za nią wątki obyczajowe, romansowe, a tym samym bardzo prawdopodobne suchary o życiu średnio mnie interesują.
Sam odcinek:
+ Carl, w każdej scenie. Reszta bohaterów wesołej kompanii zlewała się z tłem.
+ akcja, jak Gubernatorowi odje bało
- wypłoszenie ludzi Gova przez Glenna i Maggie
- przeżycie Gova
- wyczuwalna lekka nuda, jak to na zakończeniu serii średnich odcinków
Przestraszony tłumek - gdyby Gov nie przeżył, serial mógłby się na tym skończyć, i byłoby to dobre zakończenie. A tak może być tylko dużo gadania i wyczekiwanie, kiedy zombiaki zakończą to gadanie.
Andrea - wnerwiała mnie przez cały sezon, ale ostatnio z powrotem jakoś ja polubiłam. Chyba wolałabym, żeby ją zostawili zamiast Michonne, która nad tematem zdrady szeryfa przeszła do porządku dziennego. Milton - może i był nijaki, ale na koniec odwalił kawał porządnej agonii :). Odcinek bez pier dolnięcia, spokojnie można zapomnieć o serialu do następnego sezonu.
to nudne będzie, ogólnie 3sezon jest najgorszym wg mnie
btw. ja za hu.. bym nie wziął tych ludzi z tamtego miasteczka, nawet tej Karen
A dla mnie świetny finałowy odcinek, ja jestem pozytywnie wręcz zaskoczona, super.
Nie będę odcinka rozbierała na czynniki pierwsze bo po prostu wszystko mnie zadowoliło :D
Finał jak dla mnie zrobiony z wyczuciem i smakiem. Jak dla mnie jeden z lepszych odcinków trzeciego sezonu, jak nie najlepszy :)
No i super - chciałem aby gubernator nie zginął jeszcze w tym sezonie. Jest zbyt dobry w byciu złym.
Sam odcinek: wycieczka do więzienia: efektowne rozwalenie wieżyczek i ... spier***my, oj zawiodłem się, liczyłem na zaciętą walkę. Andrea&Milton - szkoda mi MIltona, Andrea mnie irytowała. Co do gubernatora po rzezi na rozdrożach: myślałem, że znów jadą na więzienie, ewentualnie wracają do Woodbury - nic z tych rzeczy.
Jejku jejku. Andrea taka zahartowana w survivalu, walce z zombiakami i tak dalej, a tu ją taki frag Milton dziabnął. Milton, dżizas. Przecież on pewnie nawet jako zombiak był ciapą. Trochę to naiwne było...
trochę bardzo zważywszy ,że miała czym się bronić i już wolne ręce ale miała zginąć więc coś musieli wymyślić
Dla mnie to było bardzo zaskakujące, zwykle przy podobnych scenach (bohaterska próba uwolnienia się z więzów) postacie serialowe zdążały na czas. A Andrei właśnie go zabrakło, to było takie bardzo życiowe.
Sorry ale Gubcio zdarzyl dojechac do wiezenia, gdzie tam sie nie jedzie chyba 5min ... spenetrowal budynek, pozniej nastapila ucieczka, rozwalka na polu a Andrea w tym czasie dopiero noga zagarnela narzedzie i starala sie je podniesc aby chwycic je reka o_O ?? Mogla wiecej gadac z Miltonem ... w koncu kto by pomyslal ze 6czy8 kosc w bebechy moze sprawic ze ktos umrze, ja bym sie w zyciu nie domyslil ... nie mowiac o tym ze nie wpadlbym na to ze Milton po smierci zamieni sie w zombii, takie rzeczy tylko na filmach sie dzieja :D:D
Nie rozumiem prawie nic :( Aczkolwiek jeśli chodzi Ci o to, że zbyt długo się wahała, nic nie robiła, patrzyła na Miltona i gadała z nim - to tak, to było totalnie głupie, ale taki już był "urok" tej postaci, myślałam, że to jasne. Mi chodziło raczej o końcówkę tej sceny, jeśliby nie patrzeć na to, jak do niej doszło. Andrea się spóźniła, Milton jako zombie ją ugryzł - miłe i zaskakujące zakończenie sceny, którą wydawało mi się, że przewidziałam (byłam PEWNA, że Andrea się uratuje i przeżyje).
Dokladnie o to mi chodzilo ... ze tyle rzeczy sie wydarzylo po za Woodbury a w samym Woodbery Andrea gledzila z umierajacym Miltonem a pozniej starala sie przetransportowac kombinerki z za fotela do reki :)
Na TVN w programie rozrywkowym ludzie robia trudniejsze rzeczy manualne w 60sek :)
Zgadzam się, scena z jej próbą uwolnienia się była śmieszna, głupia i nielogiczna, dlatego tym bardziej spodziewałam się oklepanego zakończenia tej sceny (takiego, że Andrei się udaje w ostatnim momencie, po czym zabija zombie).
Dokładnie miałem to samo, myślałem że jak to w filmach "w ostatniej chwili jej się uda" ale jednak nie.. i dobrze
Irytowała mnie prawie od początku aż do samego końca, w ogóle nie spodobała mi się jakoś jej "gra aktorska" nie wiem może jej wyraz twarzy, po prostu jak ją oglądałem i słuchałem to miałem ochotę przewinąć dalej... ale nigdy tego nie robię, więc tylko się wkurzałem ;D
Scena w której gubernator wyciął na jednym magazynku tuzin (lub więcej) swoich ludzi popsuła mi odcinek . Do tej pory ciągle mi się chce śmiać.
Racja! Przecież tam była kupa ludzi i aż dziw bierze że nikt nie odpowiedział ogniem, tylko jeden pajac stanął i mierzył do Gubernatora czekając chyba na szczęście :)
Ogólnie odcinek był całkiem fajny, pomijając głupie przerywniki a Andreą, która nie mogła się uwolnić i wolała gadać z umierającym Miltonem niż ruszyć tyłek i odciąć te kajdanki.
W sumie to jej śmierć mnie troszkę poruszyła ze względu Michonne, strasznie ciężko mi było patrzeć jak biedulka tak płacze.
Jak na finał to całkiem nieźle, ale jestem ciekawa co się stanie z Gubernatorem...to że mu odbiło totalnie chyba nie jest niespodzianką :P Trochę głupie posunięcie Ricka odnośnie sprowadzenia staruszków i dzieciaków do więzienia. Tak bardzo im ciężko jeśli chodzi o żywność a on jeszcze takich ludzi sprowadza...rozumiem dobre serce, ale jak dla mnie to trochę naiwne.
W czwartym sezonie obstawiam, że gubernator wraz ze swoją kompanią wyruszy w poszukiwania legendarnego króla szwendaczy, który sprawuje magiczną kontrolę nad wszystkimi zombi w pobliżu. Gubcio zawrze z nim sojusz by zemścić się na Ricku, a sprzyjać będzie temu fakt, że król zna Ricka i ma powód by go nienawidzić, gdyż kiedyś wlepił mu mandat za oddawanie moczu w miejscu publicznym.
Będąc już poważnym, już chyba nic w tym serialu mnie nie zaskoczy. Generalnie nie miałbym do tego odcinka większych zastrzeżeń (no może poza rozciągnięciem na cały odcinek uwalniania się Andrei z okowów), gdyby zabito Gubernatora. Kurczę, co twórcy zamierzają zrobić z jego postacią w następnym sezonie? Bo temat się wyczerpał i poza jego śmiercią nic interesownego nie można wprowadzić do jego wątku.
Maja teraz "murzynow" to robienia w polu ... Ludzie z miasteczka beda mieli za zadanie obsadzic pole itp. czy pracowac nad umocnieniami ... W tym czasie stara grupa bedzie mogla smialo wyruszczac na male wypady w teren ... Przynajmniej ja sam tak widze wspolprace ...
W sumie dziwne, ale można też wziąć pod uwagę element zaskoczenia. Kto z nich spodziewałby się, że Gubernator zrobi coś TAKIEGO? Nikt, dlatego zanim ktokolwiek zdążył pomyśleć, żeby odpowiedzieć ogniem, dostał już kulkę. To nie byli żołnierze, tylko zwykli ludzie, nawet jeśli trenowali strzelanie. A Gubernator jest psycholem.
No ale nie zapominajcie, że niczym prawdziwy bezwzględny zabójca zrobił to w 10sekund dokładnie i ludzie do których strzelał nie byli mordercami... panika i ucieczka by ratować się to typowe zachowanie w takich sytuacjach, a ten ostatni co się zastanawiał był jego przydupasem i myślał pewnie, że jak nie zabije go i opuści karabin Gubernator go ocali.
Finał sezonu 3 znakomity ekipę się kruszy i no i nowi przybili będzie ciężko no ten cały Gubernator temu to już odbiło do reszty naprawdę widać że nie jestem stabilny psychicznie za byle co swoich pozabijał świr przy nim Rick to święty hehe ale na plus oceniam sezon cały .
Muszę przyznać, że finał bardzo mnie zaskoczył, w dodatku pozytywnie. Miało być wielkie widowisko batalistyczne, wybuchy, walka. Z jednej strony scenarzyści nas tym uraczyli, ale chyba nie tak jak się każdemu wydaje.
Spodziewałem się jakiejś rzezi, która zupełnie przerzedzi ekipę Ricka ale szczęście twórcy nie poszli tym torem, przynajmniej nie teraz. Najbardziej ujęło mnie to, co się stało w Woodbury, czyli zabranie tych najsłabszych do więzienia. Poprzednie odcinki a w szczególności scena z mężczyzną błagającym o pomoc przejeżdżającego obok Ricka, wskazywały na 'odczłowieczenie' naszych bohaterów. Emocje takie jak współczucie zaczęły jakby zanikać. Po takim finale zdecydowanie bardziej ciekawi mnie to, co wydarzy się w kolejnym sezonie.
Super zakończenie sezonu. Chyba jeden z lepszych odcinków tego sezonu jak nie najlepszy. Cały ten sezon się mega dłużył cały ten gubernator mega wkurzający czekałem na jego śmierć i się nie doczekałem. Uśmiercili Merla myślałem że twórcy w jakaś jego przemianę zainwestują i wpasuję się do ekipy na stałe. Mam na dzieje że nie będą wałkować tematu gubernatora w następnym sezonie i jeżeli nawet będzie to zabiją go na samym początku. Myślałem że te jego przydupasy mu w plecy strzelą jak egzekucję zaczął wykonywać ale nie:(. Fajnie że przygarneli tamtych ludzi i fajnie że do ekipy dołączył w końcu Tarance jak dobrze sezon pokierują to zastąpi Merla i wszystkie postacie poległe na koniec 2 i poczatku 3 sezonu. Choć obawiam się że wszyscy Ci bezbroni to mieso armatnie jak to było w przypadku więźniów choć mam nadziej że twórcy nie pójdą tą drogą tak czy siak nie moge sie doczekac 4 sezonu.
Odcinek finałowy mnie nie powalił, ale o ironio dał wielkie nadzieje na czwarty sezon. O tym jednak póżniej.
Na początek sama "bitwa o więzenie", bo przyznaję, że zdzwiona jestem opiniami. Co prawda to nie to czego się spodziewałam, ale w obliczu wydarzeń ją poprzedzających nie widzę w niej nic groteskowego a wręcz przeciwnie. Sprawę rozegrano tak jak nakazywała logika i na tle innych scen wyglądało to sensownie. Choć w gruncie rzeczy rozegrała się ona pomiędzy Merlem a opryszkami Woodbury, bo przecież wytłukł on ponad połowę ludzi zdolnych do walki, jeśli pominiemy przy obliczeniach mięso armatnie w postaci cywilów. Swoją drogą to zadzwiające z jaką łatwością wpakowali się w pułapkę.
O tym dobrze wiedzieli w więzieniu. W końcu Daryl spokojnie mógł określić ilu zginęło (strzały w głowę i zjedzenie przez szwędaczy, więc wystarczyło liczyć zwłoki, poza Merlem nie powinno być transformacji) a Michonne dobrze znała zasoby Woodbury. W dodatku jest świetnym obserwatorem: przejrzała Gubernatora, dotarła do Merla więc nie wierzę, że przerosłoją liczenie w zakresie dwudziestu. No i doskonale zdawała sobie sprawę, że mieszkańcy miasteczka są warci w najlepszym wypadku tyle co Beth. Stąd od niej wyszła myśl, że niepotrzebna będzie w ogóle walka a jedynie przestraszenie ludzi, bo przecież po ucieczce cywile raczej by nie wrócili choćby nie wiem jaką mowę walną Gubernatorek. Zresztą wątek mieszkańców poruszyła gdzieś w trakcie sezonu Andrea zarzucając mu, że ludzie nie tylko nie umieją się bronić w sensie umiejętności praktycznych, ale zostali wręcz znarkotyzowani poczuciem bezpieczeństwa, zagrożenie ze strony szwędaczy zostało strywializowane i ograniczone do zabawek na łańcuchu podczas wieczornych rozrywek. W konsekwencji stanowią sami dla siebie zagrożenie będąc oderwanymi od aktualnej rzeczywistości. I tacy ludzie zabrani od koszenia obrzydliwie równych trawników stanowili 90% szturmujących więzenie.
Zatem o ile z zabawkami na naboje w ręku i zwykłej walce ich obecność mogła mieć sens (po motywującej gadce Gubernatora rodem ze spotkania AA), tak w panice byli bezużyteczni. I na to postawili Rick z towarzyszami. Logicznie rozegrane. Pozwolenie na spokojny wjazd, pozbycie się szwędaczy w minutę dzięki świetnej broni, przemierzanie pustego więzienia i nagle ka bum: zamknięta ciemna przestrzeń, horda szwędaczy, granaty dymne a w dłoni tylko zwykłe pukawki i odpowiedzialność za siebie, bo nikt z karabinu i odległości ni będzie usuwał szwędaczy. W dodatku oprócz pobudki dotyczącej szwędaczy (o boże, oni jednak stanowią bezpośrednie zagrożenie) dochodziła świadomość, że jeszcze są ludzie. Uzbrojeni, znający przestrzeń, ukryci. Brak paniki byłby groteskowy, bo to nie tak miało wyglądać :) A że na stanowisku na zewnątrz tylko zakochani? A po co więcej? Przecież oni byli snajperką na (niestety nieśmiertelenego) Gubernatora gdy cywile wieją. Wystarczyło wyliminować jego, ewentualnie jeszcze Martineza, by było pozamiatane na amen. Zresztą podejrzewam, że gdyby nie udało się doprowadzenie tłuszczy do paniki widzielibyśmy najwyżej jak czmychają w stronę Hershela. Zakładam, że w związku z demokracją planem byłaby na 100% ucieczka, jedynie dzięki dokonaniu Merla i wiedzy Michone zdecydowali się spróbować tego planu (siły poza statystami się wyrównały), który zresztą też nie wykluczał ucieczki w razie niepowodzenia...
Przyczepić bym się jedynie mogła tutaj broni na aucie, która się zacięła ale z drugiej strony mamy przecież Ricka, Daryla, Michone i Carol. Nie wiemy czy wszyscy zajmowali się grantami (wątpię), możliwe że to właśnie ktoś z nich zajął się bronią, gdy armia Woodbury weszła do więzenia a czasu było na to sporo.
A pozytywy? Nie czytałam komiksu, więc nie darzę sympatią Adrei. Za Merlem warto uronić łezkę a nawet kilka. Jednak do śmierci każdego z nich doprowadził atak pojedynczego szwędacza. W końcu! Bo zaczynałam mieć wrażenie, że szwędacze przypominają komary. Pac i po sprawie chyba, że stosunek wynosi 20:1 to dopiero rodzi się delikatne zagrożenie z ich strony. I myślę, że to zapowiedź czwartego sezonu, żywe trupy wrócą na tapetę. Co prawda w tej chwili śmierć Adrei wydawała się dziwna, ale to przecież powrót do korzeni. Tak powinno być. Szwędacze powinny stanowić zagrożenie a niestety nie było chyba dobrego wyjścia by oddać im honory po tym co z nimi zrobiono w tym sezonie...
Rick jak Rick, mam nadzieję, że to początek jego końca tzn utraty władzy i zejścia na drugi plan. Przygarnięcie sierot i starców mnie nie dziwi, gdyż jest to postać zero jedynkowa. Rozmowa z synem tylko do tego mogła doprowadzić w rozumowaniu Ricka: bezwględny syn i jego złe zachowanie (zero) kontra odznaka przypominająca o prawości i odpowiedzialność za ludzi (1). To, że mały gadał z sensem... No i pewnie liczy, że równieśnicy sprowadzą go na drogę światłości.
A sam Carl- nic dodać nic ująć, jak nie zawrócą go na drogę różowych jednorożców będzie ok.
Gubernator. Niby fajnie, ale dziwi mnie jednak że Martinez i ten drugi zostali z nim. Panika tłuszczy i brak obrony dziwi mnie mniej. Tak czy siak wątpię by wrócił w czwartym sezonie, musi mieć czas na odbudowanie armii.
No i ulubieniec Daryl. Sądzę, że to co pominięto w finale wyjdzie z czwartym sezonie. Ze względu na to, że Carl jednak jest dzieckiem i mówimy o amerykańskiej produkcji to jedyny kandydat godny przejąć pozycję Merla. Jak opadną emocje zwiazane z Woodbury będzie musiał dojść do wniosku, że Merle zginął przez to, że był bardziej po ich stronie i pod wpływem Ricka. Całkiem możliwe, że obarczy go winą (oby!).
Podsumowując:
Liczę, że przez ciapowatość Rick zostanie obalony na rzecz Daryla, który przestanie patrzeć w niego jak w obrazek. Nie pomoże mu na pewno Karen, która stanie zapewne na czele starców i sierot (ach, ta demokracja), w końcu jego syn zabił jej syna. Glenn jest zbyt rozbity więc nie biorę go pod uwagę.
Pozostanie w więzeniu miało sens (bezpieczniejsze niż Woodbury), ale formuła się wyczerpuje. Utyliacja sierot i starców jest zbyt niepoprawna politycznie (nawet Gubernator ich oszczędził) a o pielgrzymce w takim składzie nie ma mowy. Zapewne część ruszy w drogę z jakiegoś powodu, część zostanie w więzeniu (stawiam farmerską rodzinkę i Glenna, który obejmie Prisonbury). Liczę, że w czwartym sezonie nie będzie tylko człowiek człowiekowi wilkiem lub zombie człowiekowi wilkiem, ale w końcu ruszy wataha :)
Finał sezonu zaskakujący! Na prawdę nie tego się spodziewałam. Spodziewałam się więcej walki i śmierci Gubernatora.
A tu mamy coś w rodzaju walki (w sumie nieźle to grupa Ricka rozegrała) i śmierć Andrei. Ktoś kiedyś pisał, że Andrea jeszcze długo będzie żyć, a tu się jej pozbyli. Niezbyt ją lubiłam, chociaż trochę szkoda jej. Ale i tak bardziej szkoda mi Miltona. ;/
Gubernatorowi całkiem odbiło, ale przynajmniej już wszyscy wiedzą jaki jest na prawdę. Ci dwaj co z nim zostali powinni go odstrzelić, ja nie wiem na co oni czekali i po co z nim zostali...
Nie znoszę Carla, mam nadzieję, że wkrótce się go pozbędą. A przyjęcie reszty gawiedzi z Woodbury w sumie ma sens, będzie miał kto sadzić sadzonki. Zresztą co mieli z nimi zrobić. Z drugiej strony Rick nie miał problemu z zostawieniem tego gościa na drodze, także lekka niekonsekwencja. Ale się cieszę, że Tyrese w końcu dołączył do grupy.
Jestem zrozpaczona przez śmierć Andrei. Gadajcie sobie na nią co chcecie, ja ją koniec końców lubiłam, to była klawa babka z jajami : / Zginęła, bo miała dobre pobudki, ale wykonanie było tragicznie. A w sumie to brak było wykonania, na samej teorii się skończyło. Głupio, strasznie głupio. Bardzo głupia śmierć. I trochę to dziwne, że Andrea - taka mocna babka, która za pomocą niemalże scyzoryka radzi sobie z kilkoma szwędaczami na raz, a tu nagle nie potrafi poradzić sobie z jednym Miltonem, chociaż przecież ma wyswobodzone ręce i desponuje narzędziem. Może dlatego, że Milton to był świeżak? Wszyscy wiemy, że świeże zombie są silniejsze od tych już błąkających się jakiś czas po lasach.
Brawo dla faceta grającego Miltona - to była jedna z najlepszych odegranych scen śmierci jakie widziałam! Ten fragment, kiedy miał drgawki i nie mógł się przez to wysłowić, jąkał się - coś zarąbistego! Bardzo fajnie zagrane! Jego sceny złapały mnie za serce bardziej niż Merle-zombie i płaczący Daryl.
Co do samego grand finale to słabo. Spodziewałam się czegoś większego i teraz odczuwam niedosyt, bo nie pokazali nam nic, czego już wcześniej byśmy nie widzieli. Byłam pewna na milion procent, że Gubernator nie zginie, ale ochhh, tak bardzo bardzo bardzo chciałam żeby zamknęli go na tym dolnym poziomie więzienia, żeby tam szczezł albo został pogryziony ;___;
Jak w czwartm sezonie znów dadzą nam wojnę Gubernator-więzienie to witki mi opadną. A jak zrobią ją na tym samym schemacie co w tym sezonie, czyli 'jedziemy zaatakować więzienie, ohohoh, strzelają do nas, odwrót', a potem 'ohohoh, jedziemy zaatakować Woodbury, jest ich za dużo, ohoho, odwrót' to idziemy tam i robimy im chrzest, niczym ojciec chrzestny. I nie ma zmiłuj, kurde.
Jak dla mnie ostatni odcinek dość fajnie zapowiada 4 sezon :) Na szczęście uśmiercili Andree!! Podobała mi się furia gubernatora (i tak długo wytrzymywał z ta hołotą). Teraz pewnie będą rozwijać wątek Daryl'a i Carol (cały czas coś jest między nimi, ale bez konkretów). Mam nadzieję że nie cały 4 sezon będzie się opierał o walkę o więzienie.
Zastanawia mnie też czy Lori dalej będzie wracała - mogliby ją odpuścić sobie :)
Lori chyba już nie wróci, na koniec pokazali krzyż i może to oznaczać koniec jej wizyt w więzieniu, chyba że był to krzyż nad grobem Andrei.
teraz się zastanawiam, że właściwie nie pokazano jak Andera ginie !!! ten grób to jest chyba symbol odejścia Lori - zwłaszcza widać to po zachowaniu Ricka, jak się uśmiecha patrząc na pusty mostek. Może Andrea wróci w kolejnym sezonie - nigdy nic nie wiadomo !!! Może jest odporna na ten wirus :D
To byłoby przegięcie - taki cud z dupy wzięty, lepiej, że już nie żyje.
Jeśli mówimy o odporności na wirus zombie, to chyba tylko jedna osoba byłaby w stanie dokonać czegoś takiego - nasz niezniszczalny Gubernator.
Przez chwilę też myślałem, że to może być lekka ściema. Rozważałem opcję taką, że twórcy zaserwowali nam coś w rodzaju snu. Wiecie, Andrea przeszła przez tortury więc może nie miała na tyle sił by pozostać przy życiu. Odpłynęła całkowicie i coś jej się wyobraziło. Byłoby to dobrym rozwiązaniem ponieważ odrobinę uratowałby to sytuację Mazzary jak i otworzyłoby możliwości twórcze na przyszły sezon. Jednakowoż w scenie kończącej jak Rick przyjeżdża do więzienia, na tym bagażniku auta, którym jechał Rick i Michonne widać ciało zawinięte w jakiś koc, więc jak szybko pomysł się zrodził tak szybko upadł. Niemniej jednak było by to dobre zaskoczenie w przyszłym sezonie.
równie dobrze mogłoby być to ciało Miltona którego Andrea chciała pochować w więzieniu ;)
lecz nie można oczekiwać aż takich niespodzianek w wykonaniu mistrza Mazzary. oczywiście poza takimi jak śmierć Ricka i Daryla w premierze czwartego sezonu, bo do tego ten pan pewnie byłby zdolny ;)
Poza tym Andrea zaczęła już mieć gorączkę, która jest objawem zarażenia. Nie ma co się zastanawiać czy ona może jeszcze żyć - to koniec dziewczyny.
Ja bym dodał jeszcze na plus smierc Andrea, mogli rowniez usmiercic Glenna i Hershela, ale moze w przyszlym sezonie gubernator sie nimi zajmie
Dużo osób krytykuje Carla że źle zrobił że zabił chłopaka.Moim zdaniem dobrze zrobił ze go zabił.Przeciez ten chłopak nie przyjechał aby sie z nim bawić tylko zabić kogo popadnie a że uciekł i chciał się poddac to powinien pomyśleć o tym wczesniej i nie jechac do więżienia,aby zabijać.Carl nie jest już dzieckiem ma broń i zabija, nawet swoia matkę musiał zabic.Gdzie na pewno miało ogromny wpływ na jego psychikę.Herschel jest wielce oburzony że zabił chłopaka który sie poddawał.A nie pomyślał że jak by Carl nie miał w ręku broni i ten chłopak zabił by jego córkę.Ciekawe co by wtedy powiedział,pewnie że Carl jest do niczego.Moim zdaniem Herschel powinien mu jeszcze podziękować ze bronił jego i córkę.Bo ten chłopak Z Woodburry mógł go zabić bez wachania.Gdyby miał okazję.Chłopak się poddał bo nie miał wyboru .Co do zakończenia 3 sezonu TWD było ciekawe ale tez troche mnie denerwowało to że Andrea uwolniła się od kajdanek dzięki kombinerką.Oraz że gubernator uciekł.Mam nadzieje ze w 4 sezonie sie nie pokaże.
Zgadzam sie , nawet gdzies napisalem to samo co Ty o Carlu tylko troche krócej. Gubernator mam nadzieje jednak, ze zostanie.