Jestem ciekaw, jak potoczyłaby się fabuła, gdyby Ci dwaj panowie mieli okazję się spotkać...a wy?
Bzdura. Prawdopodobnie ale to moja sugestia. Jeśli Shane by przeżył zamiast Ricka to prawdopodobnie zabiłby gubernatora bez problemu i zabrał Andree. Rick oszalał wszyscy to widzimy a Shane był hamulcem dla Ricka. Kolejna wersja jest taka że Shane mógł nawet w drugim sezonie odejść, ale nie zrobił tego. Co do kolejnego odcinka mam tylko przypuszczenia że Merle i Daryl wrócą do więzienia i pomogą. Nie wiem jak wy ale nie sądzę aby Andrea zabiła kogokolwiek z grupy więziennej. Znowu dwie opcje albo wróci do Ricka, albo zostanie w miasteczku. Ta druga ma większe szanse na realizacje. Mam tylko jedno pytanie czy ktoś wie jaki los spotkał tego ojca i dzieciaka z pierwszego sezonu ? Uratowali Ricka i dostali snajperkę. Bo ciągle czuję jakiś niedosyt tego wątku. No może już mam się pogodzić że nie żyją i dać sobie spokój ?
Morgan, czyli ten czarnoskóry mężczyzna, który pomógł Rickowi na początku, ma powrócić bodajże w 12 odcinku tego sezonu.
No nie powiedziała bym...Szejn był typem psychola- furiata, nie myślał do końca nad tym co robi, był wybuchowy, nie zważał na konsekwencje. Philip to typ psychola-inteligenta. On najpierw myśli, potem działa.
Wg mnie też. Wystarczy zobaczyć jak Rick łatwo przejrzał jego zamiary, a co dopiero Philipek..
Nijak. Przy pierwszym lepszym spotkaniu Shane zarobiłyby kulkę i tak skończyłyby się jego wojaże. Jak już tutaj inni wspomnieli, Gubernator może i jest socjopatą ale z wykształceniem i umiejętnościami taktycznymi. Wie co, jak, gdzie i kiedy zaplanować.
Oboje posiadają w jakichś dziedzinach przewagę. Gubernator jest inteligentny i posiada zdolności przywódcze. Na pewno prędzej wymyśliłby jakiś chytry plan niż Shane. Z kolei Shane świetnie dostosował się do zaistniałych sytuacji (nie mówię tutaj o emocjach, które nad nim górowały, tylko umiejętnościach bojowych). Na pewno to on miałby większe szanse na przeżycie niż Gubcio, gdybyśmy mieli okazje ich obu wysłać do jakiegoś lasu z truposzami.
Zestawianie Gubernatora z Shanem mija się z celem. Umiejętności bojowe Walsha ograniczały się tylko do posługiwania się shootgunem, kiedy wszyscy w około łazili z bronią białą. Ani razu nie widziałem go używającego jakiegoś młota, toporka itd. No dobra, za wyjątkiem jednego odcinka. Prawda jest taka, że Shane bez broni palnej w tym świecie byłby nikim. Tylko ona sprawiała, że jakość sobie radził. stąd też jego chorobliwa uwaga skierowana na wór z bronią. Problem jedynie polega na tym, że ta pukawka szybko ściągnęłaby na niego uwagę sporej gromady zombie. Przykładem niech będzie Andrea, której każdy kolejny wystrzał naprowadzał w jej stronę wszystkie zombie z okolicy. Zresztą ona posiadała takie same wyszkolenie bojowe jak i Shane. Sama przecież brała od niego lekcje, przy czym sama Andrea byłą sprawniejsza, szybka, subtelniejsza w ruchach. Gubernator miałby przewagę o tyle większą, ponieważ on planuje każdy swój ruch z dużą dokładnością. Jakbyś nie zauważył oczyścił prawie całą ulicę, przekształcając ją w osadę. Shane by nigdy tego nie dokonał. Sama Carol potwierdziła ten fakt, mówiąc iż Shane nigdy nie dokonałby tego co Rick. Do tego spora doza innych cech przemawiających na korzyć Blake'a.
A gubcia pobiła kobieta, bo nawet pistoletu trzymać nie umiał. ;] Jak napisałem, Shane ma doświadczenie bojowe, a by machać siekierą nie trzeba mieć doświadczenia. Gubcio bez swych ludzi nic by nie zrobił, taka prawda.
Nie zamierzam po raz enty wdawać się w dyskusję z wielkimi obrońcami Shane'a. Odbyłem ich tyle, że ma serdecznie dość. Powiem Ci tylko tyle, że wybielanie tej postaci nie ma najmniejszego sensu, skoro nawet przez twórców serialu została określona mianem głównego antagonisty. Tyle w temacie.
Ale ja go nie wybielam. Ja go po prostu tak widzę. Ja go tak po prostu odebrałem. Nie musisz się oburzać.
Shane, to typ takiego bezmyślnego zabijaki, nad którym górę biorą emocje, a tacy najszybciej przegrywają.
nie wiem nie czytałem komiksu i nie wiem kim był wcześniej Gubcio ale Shane ma ta przewagę że potrafi sie posługiwać bronia palną shotgun itd jako policjant pewnie tez potrafi czyścic rozkładac itd poprostu sie na tym zna tak jak Rick , a troche zabawne jest jak np taka Maggie beztrosko sobie biega z automatem i za kazdym razem robi haedshota a wczesniej nigdy pukawki na kapiszony nie trzymała .
Gubcio może i potrafi planowac , oszukiwać , zwodzić ale jakby staneli twarza w twarz Shane by go pozamiatał
Gubernator, tak samo jak i Rick, zawsze mają plan zapasowy. Wiedzą jak zwodzić przeciwnika, co pokazano nie raz. Wystarczy spojrzeć na to, jak Shane dał się podejść w odcinku "Better Angels". Zwykłe zagranie taktyczne ze strony Ricka. Shane jest typem osoby, która najpierw robi później myśli i już na tym polu ma osłabioną pozycję.
Maggie? Maggie do czynienia z bronią miała nieraz o czym wspomniała w odcinku "Bedside the dying FIre". Potrzebowała jedynie wprawy, którą otrzymała dzięki ośmiomiesięcznej tułaczce z miejsca na miejsce.
strzelanie z wiatrówki na farmie a posługiwanie sie M16 to różnica
Shane zachowywał sie normalnie do czasu :D , a Rick pokazał w ostatnim odcinku jaki z niego trzeżwo myślący facet :D
A kto powiedział, że Maggie strzelała z wiatrówki? :D Jak widać miała do czynienia z kilkoma rodzajami broni.
Co do Ricka. Jego pogłębiająca się psychoza wynikła z faktu posiadania całej grupy na głowie, plus do tego ciąża Lori. Niemniej jednak na pewno myśli o wiele bardziej racjonalnie niż Shane, który na wieść porwania Maggie i Glenna zapewne nie ruszyłby nawet palcem.
eee tam miała na oddalonej od świata farmie. Jasne codziennie strzelała z M16 do ruchomych celów , z tego co zauważyłem to tą broń skombinowali z wiezienia wiec raczej poza Rickiem nikt nie powinien zbyt dobrze sie tym posługiwać , a tu nawet Glenn dostawca pizzy wymiata .
Shane bezmyślny zabijaka? Nie zgodzę się. Ale masz rację, tego typu ludzie szybko przegrywają. Dlatego Shane'a nie mamy już w trzecim sezonie. A szkoda, bo serial stracił na tym wiele w moich oczach.
Bezmyślny, bo wiele rzeczy robił tylko i wyłącznie pod wpływem impulsu, nie myśląc o konsekwencjach. Mnie osobiście Go nie brakuje.
Pod wpływem impulsu działał już wyłącznie pod koniec 2 sezonu, kiedy czuł, że traci kontrolę. To fakt. W pierwszym sezonie radził sobie bardzo dobrze.
Mi go bardzo brakuje.
Gdyby nie ten "bezmyślny" to Rick, Lori, Carl i cała reszta już dawno gryzłaby piach, więc trochę szacunku dla tej tragicznej postaci... zresztą tak jak Shane powiedział - Rick nie jest w stanie swoim zachowaniem ochronić bliskich - i co? przepowiednia się spełniła, Lori nie żyje, T-Dog nie żyje, Hershel bez nogi... A na pewno dałoby się uratować Lori, gdyby tylko wybrał inne miejsce, niż głupie więzienie śmierdzące trupami z psycholami wewnątrz, wiedząc, że jego żona ma lada chwila rodzić. Nie wiem jak wy, ale ja bym na pewno starał się znaleźć jakieś bardziej odpowiednie miejsce.
Oczywiście, że Shane także na początku zrobił wiele dla grupy, ale potem działał tylko i wyłącznie pod wpływem impulsu i reszta wcale Go nie interesowała. Rick robi co może żeby zapewnić przyzwoity jak na apokalipsę zombie byt i to, że wybrał więzienie wcale nie przyczyniło się do śmierci Lori, bo równie dobrze mogło stać się to gdziekolwiek. Shane to typowy bezmyślny (czyli działający w emocjach, a nie bezużyteczny) furiat.
Ale jak gdziekolwiek? Gdyby był jakiś sprzęt medyczny, w miarę spokojniejsze miejsce do osiedlenia na pewno Lori by przeżyła. Hershel jakoś sobie by poradził. A tak jak widać, musiała umrzeć rodząc dziecko w międzyczasie spieprzając przed zombie...
Gdyby nie załamanie psychiczne, Shane nadawałby się bardziej na przywódce niż Rick.
Bo tak łatwo znaleźć jakieś miejsce z medykamentami itp. Więzienie było na tamtą chwilę najlepszym rozwiązaniem i każdy miał świadomość, że Lori zapewne tam urodzi i gdyby nie najazd zombiaków mogłaby przeżyć poród. Moim zdaniem Rick dużo lepiej nadaje się na przywódce niż Shane.
Przecież co chwilę potrafili zdobyć jakieś potrzebne rzeczy, czy to Hershel potrzebował przy postrzale Carla, czy to jedzenie dla dziecka (sztuczny pokarm). USA to nie takie zadupie jak Polska, gdzie czasem można pół godziny jechać i nie znaleźć sklepu. Tam co chwile są jakieś przydrożne bary, hotele, motele i sklepy.
Ale w więzieniu mają to wszystko, więc nawet gdyby byli w jakimś domu czy w innym miejscu, to tam także mogły napaść Ich zombiaki i Lori by zmarła.
A czy zdajesz sobie sprawę, ze cesarka w warunkach polowy równa się śmiercią? Nie ma możliwości odratowania takiej pacjentki.
Chcę zaznaczyć, że Lori nie żyje przez Shane'a. Dla niej nie było już ratunku, gdyż od początku było wiadomo, że cesarka w jej przypadku jest ostatecznością, a tak się składa, że to Shane z nią sypiał, więc tym argumentem strzeliłeś sobie, przysłowiowo w stopę. Co zaś się tyczy Hershela. Został ugryziony poniekąd przez własną nieuwagę. Przepraszam Cię bardzo, ale ona ma 60 parę lat na karku wiec jest to wiek, który wymaga odrobiny rozwagi. Rick nie może latać za każdym i mówić mu gdzie ma stawać. Zresztą gdyby nie szybka akcja Ricka, dziadek już by nie żył. To samo tyczy się T-dog'a, który zamiast sprawdzić teren w około, poszedł jak w dym, nie patrząc co się dzieje. Dał się zajść i tyle w temacie. Poza tym on również brał udział w oczyszczaniu więzienia. Dlaczego nie posprawdzał dokładnie każdego kąta? Wina leży po obu stronach, ale najlepiej zwalić wszystko na Ricka.
Co do tego, czy miejsce jest odpowiednie. Nie wiem jak Ty, ale dla mnie więzienie jest schronieniem wręcz idealnym. Po pierwsze ma ogromny spacerniak więc jest miejsce na sadzenie roślin, a co za tym idzie są większe szanse na przetrwanie. Nieopodal, a może nawet i w samym kompleksie znajduje się zbrojownia. Wszystko otoczone jest grubymi ścianami i ciężkimi do sforsowania przez zombie siatkami. Wewnątrz znajduje się kantyna z jedzeniem jak i lecznica. Do tego pokoje nadzorcy więc można wprowadzić jakąś normalność. Na dłuższą metę jest to placówka idealna, co potwierdziła cała grupa godząc się na jej przejęcie. Sam Gubernator, którzy przecież przejął część miasta wyraził podziw nad dokonaniami Ricka i reszty.
"Gdyby nie ten "bezmyślny" to Rick, Lori, Carl i cała reszta już dawno gryzłaby piach". Proszę Cię, nie bądź śmieszny. Ile razy Shane naraził grupę? Ile razy miał ludzi w głębokim poszanowaniu? Ile razy był skory do zamordowania najbliższych? Ile zresztą sam osób zamordował? Liczne kłótnie, awantury, obiekcie, awersje, kwestionowanie autorytetów, zastraszanie, podburzanie itd. Wszyscy w około mieli go dość i taka jest prawda. W obozie jeszcze jakoś się trzymał, choć i tak trzymanie ludzi na otwartej przestrzeni i zabezpieczeniu obozu puszkami było wraz z używanie kijów do bejsbola było irracjonalnym pomysłem. Miał do dyspozycji prawie 20 chłopa, a siedział na dupie i nic nie robił. W tym czasie Gubernator budował sobie miasto. Tak to oto wyglądało "przywództwo" Shane'a. Nie dziw się więc, że ludzie tak rzewnie się od niego odwrócili.
Ojj Tom muszę wręcz zainterweniować. Totalnie nie zgadzam się z bardzo śmiałym stwierdzeniem z Twojej strony: ,, Lori nie żyje przez Shane'a". Tak, sypiała z nim i tak, możliwe, że to On jest Ojcem dziecka, ale NA PEWNO po odnalezieniu Ricka sypiała też z Nim, inaczej nikt nawet nie podejrzewałby, ze to może być dziecko Ricka. ta kwestia oczywiście zostanie nierozstrzygnięta. Kwestia tego, ze Rick wiedział o tym(domyślał się) ale mimo wszystko głęboko wierzył, ze to jego plemniczek trafił do komórki jajowej żony. Poza tym, jak już dowiedziała się, ze jest w ciąży to podjęła próbę aborcyjną i.. zaniechała. Jej decyzja. Tylko jej decyzja czy chce utrzymać to dziecko. Potem dopiero powiedział o tym mężowi, razem postanowili wnieść choć trochę słońca do szarej rzeczywistości. A tak już w ogóle, to Lori doczekała swojej własnej śmierci tylko i wyłączenie dzięki Shane'owi.
No argument z podaniem śmierci innych nietrafiony.. każdy z osobna idąc na walkę z zombiakami naraża życie, więc sekunda nieuwagi i konsekwencje są jakie są, Temat więzienia wałkowany już był, jejuuu ustalmy raz na zawsze, że więzienie był idealną hermetycznie zamknięta przestrzenią, dużą przestrzenią z ogromnymi możliwościami.
W obozie trzymał się dlatego, że nie miał rywala do przywództwa i miał ukochaną kobietę przy sobie, a pomysł z obozem w zasięgu miasta dobry jak każdy inny na pierwszy okres apokalipsy i jedną wielką neiwiadomą. Te 20 chłopa niewiele by zdziałało, bo większość z nim, a pewnie i wszyscy liczyli na ratunek i czekali na niego a jeszcze nie myśleli o tym, ze jedyny ratunek jaki mogą sobie zapewnić płynie od nich samych. Nie twierdzę, ze mimo wszystko byłby kiedyś tam dobrym przywódcą ale ciekawą osobowością był, a jakże.
Problem w tym, że Lori spała z Rickiem na około tydzień (a nawet mniej) sprzed momentu kiedy odkryła iż jest w ciąży. Z tego względu, że poród nastąpił osiem miesięcy po wydarzeniach z farmy Lori musiała odbyć kontakt fizyczny z drugą osobą miesiąc wcześniej. Rick jest wykluczony, gdyż był w tym czasie w śpiączce, więc jak dla mnie wybór "winowajcy" jest tutaj oczywisty. Czysta kalkulacja. Oczywiście Lori też po części wydała na siebie wyrok, jednakże nie zmniejsza to winy Shane'a.
Co do Shane'a. Oczywiście ja również nie neguję jego osoby, jeżeli mówimy o portrecie psychologicznym, gdyż dostarczył nam niemałego pola do analizy zachowań itd. Jednakże problem leży w tym, że te jego zachowania do normalnych i trafnych nie należały. Nie mówię tutaj o wszystkich, ale znaczna większość.
Kwestia obozu. Proszę Cię, kiedy wszystko w około budowali zapory (patrz Vatos) oni siedzieli na otwartym polu. Tak się składa, że taki Guliremo miał mniejsze doświadczenie, a jednak zapewnił bezpieczeństwo. Miał też tyle chłopa ile Shane. No może odrobinę więcej. Problem Shane polegał na tym, że był aż nadto zapatrzony w swoją wizję. Narażał innych ale siebie już nie. Taka jest prawda.
Uzupełniając kwestię ciąży. Gdybyśmy przyjęli, że to Rick jest ojcem dziecka, to można by również uznać, ze Lori miałaby jeszcze co najmniej miesiąc do porodu (obóz około 3 dni, pobyt na farmie prawie półtora tygodnia, ciąże statystycznie można wykryć po 6 dniach). Niestety tak nie było, gdyż poród był kwestią dni. Sam Hershel nie wykrywał jakiś większych anomalii więc przedwczesny poród również można wykluczyć.
"Chcę zaznaczyć, że Lori nie żyje przez Shane'a. Dla niej nie było już ratunku, gdyż od początku było wiadomo, że cesarka w jej przypadku jest ostatecznością, a tak się składa, że to Shane z nią sypiał, więc tym argumentem strzeliłeś sobie, przysłowiowo w stopę."
Raczej Ty sobie strzeliłeś w stopę :) Czy Shane siłą zaciągnął do łóżka Lori? Zagroził jej, że jeśli nie da mu dupy to ją odstrzeli? Nic z tych rzeczy. Jeśli już kogoś oskarżamy o ciążę to wina leży w 90% po stronie Lori. Ledwo co myślała, że jej mąż nie żyje, a ta już daje tyłka. Tylko proszę nie pisać, że szukała w ten sposób ochroniarza bo zwyczajnie tego nie kupię. Powinieneś napisać, że Lori do momentu farmy przeżyła dzięki Shane'owi co zresztą sama przyznała w przedostatnim odcinku za co mu podziękowała :) Lori mogła odmówić Shane'owi, że jest za wcześnie i nie dotarło do niej to, że jej mąż nie żyję. Come on! Przecież sama mu się pchała. Daję sobie rękę uciąć, że to ona pierwsza zaproponowała mu seks. Później jak pojawił się Rick to od razu seks, seks, seks. Gdyby Shane nie wyprzedziłby szeryfa to co wtedy? :D Kto by odpowiadał za śmierć Lori? Tak naprawdę wiesz kto odpowiada za śmierć Lori? Rick. Tak, tak nie przesłyszałeś się. Gdyby Rick zabiłby tego małego murzyna nie doszłoby do paniki. To przez Ricka T-Dog nie żyje.
Co do Twojego przelicznika ciążowego przestań...Zanim 3 sezon się zaczął to napisałeś (po obejrzeniu zwiastuna), że wraz z Tortugą tak przeliczyliście, że jest to 5 albo 6 miesiąc.
Co do zachowania Shane, a dokładnie o jego szaleństwo:
Etap 1: spacer z Rickiem w lesie, ale wtedy był jeszcze normalny. Zresztą nawet nie wystrzelił więc było z nim wszystko okej. Chwilowe zawahanie.
Etap 2: Postrzelenie Otisa. Tutaj zaczął świrować, ale potrafił jeszcze w miarę funkcjonować. Początek końca.
Etap 3: Wyjazd Shane'a i Ricka z więźniem. Tutaj już całkiem stracił rozum i nie było dla niego ratunku.
Zanim pojawił się Rick, Shane był w porządku. Zaopiekował się Lori oraz Carlem i dzięki niemu, tylko niemu tak długo przetrwali. Bez jego wsparcia już dawno by kopnęli w kalendarz.
Co do pojedynku Shane i Gubernatora. To w pojedynkę wygrywa oczywiście Shane. OGROMNE doświadczenie z bronią palną daje taką miażdżącą przewagę, że Gubcio by się zesrał. Gubernator jest cwany i silny jak ma przy sobie ludzi. Bez nich wiele by nie zdziałał.
Co do szaleństwa Rick jest na wyższym poziomie niż był Shane. Zwidy, telefon. Oczywiście wszystko spowodowane dobrem grupy i utratą Lori.
Pozdrawiam :)
Masz rację Rick oszalał. Gubcio także. Bo kto o normalnych zmysłach ukrywa dziecko - córkę zombie? Dalej tutaj także masz rację rację długo by nie wytrwali i nie przeżyli bez Shane. Jednak to Rick im załatwił wspaniałe miejsce na ochronę na gospodarstwie Herschela. Dalej To Rick zaplanował częściowe przejęcie więzienia. Owszem Daryl je znalazł podczas wspólnego "polowania" . Wracamy do pojedynku ? Nadal uważam że Shane wygrałby z Gubernatorem. Gubernator to jak wspomnieliście - wykształcony i strategiczny człowiek. Jednak tacy szybko tracą opanowanie kiedy jakiś plan nie wypali. Tutaj wkracza Shane - człowiek chaosu i czynu. Widzę że istnieje większa przepaść tematu gdybyśmy przeciwko Gubernatorowi mogli postawić Ricka. Jeden nie moze drugiego sądzić bo obaj są wariatami. Rozumiem każdy z nich ma swoje wytyczne i zasady. Pytanie jaka jest wielka cena przestrzegania tych zasad ?
Nie wiem o jaki rodzaj konfrontacji miałoby chodzić? Walka 1 na 1? Bo inaczej nie widzę w tym temacie sensu.
A ciężko stwierdzić co by było gdyby Shane wraz z Rickiem i drużyną nawiedził osadę. Miałby takie same duże szanse umrzeć jak i przeżyć, jak wszyscy którzy się tam do tego osiedla udali.
Shane jest nienawidzony przez wszystkich, ale trzeba zauważyć, że Gubernator bez swych ludzi jest nikim. Shane posiada duże doświadczenie bojowe (używał głównie pistoletu, ale kobieto proszę, kto by nie umiał machać toporem? Zwłaszcza jeśli jest się policjantem) i jeśli chodzi o to, to gubernator by skończył z połamanym karkiem gdzieś w lesie.
Siła gubcia polega tylko na perswazji i ludziach, których przyciąga właśnie nią.
A do zjednoczenia dwóch niepoczytalnych by nie doszło. Shane'owi zbyt bardzo zależało na grupie.
Nie wiem czy zależało bu na grupie czy bardzie na wspólnych spacerkach z Lori. Tylko że po ostatnim odcinku to Andrea wkupiła się w łaski osady a gubernator traci nie tylko szacunek ale także pozycję. Zawsze chciałem zobaczyć Ricka jako wariata, bo zawsze był opanowany i zrównoważony. Teraz mi tamtego Ricka brakuje.
Nigdy się nie dowiemy, to jest pewne. Obydwoje Panowie są przeze mnie odbierani bardzo pozytywnie, ale każdy w zupełnie inny sposób. Na ocenę Gubcia wpłynęła przede wszystkim książka, ahh jeśli metamorfoza to tylko z Briana w bezwzględnego Philipa! Świetnie zarysowana czarny charakter, taki typowy. A Szejn? Nie będę Go specjalnie bronić i szukać tysiąca argumentów, ponieważ zdecydowana większość odbiorców i tak uważa go za bezmózgą masę mięśni, pchającą się w zaobrączkowane krocze(o czym świadczy chociażby ranking, Shane bodajże ostatnie miejsce, a udział brało naprawdę sporo osób). Nikt nie zaprzeczy, ze Shane był cholernie wazną postacią. W stosunku do Andrei- moim zdaniem to On nauczył ją survivalu i chęci przetrwania, w stosunku do Ricka- najlepszy przyjaciel, najgorszy wróg, Lori- osoba, która uratowała jej i jej synowi życie i inne. Jednakże najciekawsze stosunki były na linii Shane- Shane. Tata malutka refleksja. Troszke chyba nie na temat. No nie mniej jednak spotkanie tych Panów nie wiem jak mogłoby wyglądać i nie żałuję, że się nie dowiemy. Przyznam się nawet, że był taki moment, kiedy na polanie Rick vs Shane.. moje myśli krążyły koło stwierdzenia ,,strzelaj Shane..", ale oczywiście dobrze, że tak się nie stało. Miło powspominać jedynie, a jesli zatęsknie za jego wyczynami to włączam jakiś odcinek z Jego udziałem, tyle.
Pamiętaj, że gdyby nie Shane, to Rick również by nie przeżył... zresztą nie rozumiem, dlaczego każdy go tak bardzo nienawidzi. Facet myślał, że jego przyjaciel nie żyje, rodzina tak samo, więc starał się jakoś wiązać koniec z końcem, zaopiekował się Lori i Carlem, a potem zakochał. Skąd miał wiedzieć, że nagle Rick wstanie z łóżka w szpitalu opanowanym przez zombie i wróci? Myślisz, że tak łatwo można się odkochać? Szczególnie, jak jedyną rzeczą, która utkwiła mu w pamięci po własnej ukochanej jest kłótnia? A chwilę potem wiadomość, że nie żyje...inni mieli przynajmniej jakieś oparcie w kimś, a Shane pozostał sam sobie.
Dokładnie myślę tak samo. Shane jest odbierany źle głównie przez trzy powody:
1. Przespał się z żoną najlepszego przyjaciela.
2. Komiks
3. Poświęcenie Otisa.
I to są główne powody, dla których ludzie nie potrafią czysto myśleć, tylko skrajna nienawiść w ich pustych głowach.
1. Można powiedzieć, że Shane stracił wszystko. Również swojego najlepszego przyjaciela. Jedyne co mu pozostało to w formie długu zaopiekować się jego synem i żoną w której się nieszczęśliwie zakochał. Shane widział, że Rick żyje? Bzdura. Sam mówił, że nie słyszał bicie serca - i to adresuję to użytkownika Tomb który twierdzi, że trzeba było sprawdzić puls. Bzdura. Nie sprawdza się pulsu, to tylko w hollywoodzkich filmach. Ludzie często mylili puls własny z pulsem i ofiary i przez to dochodziło do tragicznych zdarzeń. Jeśli chcemy sprawdzić czy ktoś żyje, to przystawiamy głowę do klatki piersiowej i nasłuchujemy (tak jak to zrobił Shane) albo nadstawiamy policzek do nozdrzy w celu wyczucia oddechu.
Dlatego jeśli o czymś nie masz pojęcia to nie pisz wcale.
2. Tego chyba nie muszę tłumaczyć? Negatywne nastawienie w komiksie odbija się w serialu. Ot tak.
3. Póki nie znajdziemy się w takiej sytuacji, nie mamy prawa oceniać. I nie da się sobie czegoś takiego wyobrazić. To trzeba przeżyć. Śmierć musi w oczy patrzeć.
Jednak jak mi pokazały pewne gry komputerowe, ludzie są w stanie zabić drugą osobę tylko po to, by mieć lepszy karabin (DayZ), więc gadanie typu "ja to bym na pewno nie" wsadźcie sobie głęboko w cztery litery, bo zachowanie ludzi wychodzi na każdym kroku.
Shane poświęcił człowieka, co odbiło się mocno na jego psychice. Żal mi Otisa, jednakże 1 śmierć - 2 życia. Bo zawsze mogły by być 3 zgony.
Dziwne też jest to, że ocenia się Shane'a jako bezmózga nie umiejącego myśleć strategicznie. No ja bym się w ogóle nie zgodził. Nikt już nie pamięta, że Shane zgromadził wokół siebie grupkę, ochraniając ją i stworzył obóz, w którym ludzie sobie naprawdę dobrze radzili? Obóz który dobrze działał i współpracował? Kłopoty pojawiły się dopiero wraz z przyjściem Ricka.
W żadnym innym serialu nie czułem tyle współczucia co właśnie do postaci Shane'a. Jego śmierć bolała, ale na szczęście ma już spokój w świecie serialu.
A durnie niech się męczą dalej.
"1. Przespał się z żoną najlepszego przyjaciela.
2. Komiks
3. Poświęcenie Otisa."
Uważasz, że głównie przez te trzy? Ja Ci mogę podać kilkanaście kolejnych.
4. uważał, że obroniłby obóz kilkoma kijami bejsbolowymi
5. irracjonalny pomysł z zostaniem w obozie i rozwieszeniem dodatkowych puszek
6. próba gwałtu
7. próba zamordowania Jennera na oczach całej grupy
8. kwestionowanie autorytetu wszystkich w około
9. próba zamordowania Ricka x3 (las, miasto, farma)
10. ubzduranie sobie, iż będzie żył sobie długo i szczęśliwie u boku Lori
11. przeinaczanie faktów
12. nieprzestrzeganie granic wyznaczonych przez Lori
13. rodeo pod stodołą
14. okłamanie Lori o rzekomym powrocie Ricka, kiedy ten w rzeczywistości był nadal na akcji
15. arogancja
16. natarczywości
17. impulsywność
18. agresja
19. brak umiejętności podziału dobra na zło
20. wybujałe ego
21. romans z Lori jeszcze przed apokalipsą
22. kłamstwo w sprawie Otisa i udawanie, że wszystko jest pięknie, ładnie
23. zastraszanie ludzi w około
24. ubliżanie członkom grupy (patrz Daryl)
25. ciągłe gloryfikowanie swojej postawy, kiedy ta była jednoznacznie negatywna
26. potrzeba ciągłego wyładowania na kimś swoich emocji (patrz Ed, Rick, stodoła, Randall)
28. ciągłe szopki oraz teatrzyki, co zresztą wypomniała mu Andrea
29. jedna motywacja, czyli zabezpieczenie własnego tyłka, nie zważając na dobro pozostałych
30. idealizowanie swojego punktu widzenia, kiedy to było jednoznacznie negatywne
31. wychodzenie na przeciw demokratycznym wyborom grupy
32. powód licznych konfliktów
33. był przyczyną ciągłego wahania się decyzji Hershela w sprawie zostania Ricka i reszty na farmie
34. obłuda
Czy nadal mam wymieniać? Wierz mi znalazłbym tego więcej, znacznie więcej.
Daj spokój, Szejn jest super tylko wszyscy się na niego uwzięli nie wiedzieć czemu, biedactwo...
No tak, całkowicie zapomniałem. Nawet twórcy się na niego przecież uwzięli. Uznanie go za antagonistę to po prostu grzech. Przecież to tak dramatyczna postać (nie wykluczam), emanująca tylko zdrowym rozsądkiem.