Sama nie wiem, co myśleć o tym serialu. Zapowiadał sie bardzo dobrze, tajemniczo, intrygująco, wciągał od pierwszych minut. Niestety im dalej, tym coraz wieksze absurdy i naciąganie fabuły.
Bardzo mnie zirytowało to, że zniknął Benji i nikt go nie szuka? Koleś ma bogatą, wpływową rodzinę, znajomych itd. nagle zapada się pod ziemię i nikt sie tym nie interesuje? Wiele osób wiedziało, że się spotyka z Beck, a tu żadna policja nie przychodzi jej przepytać? Co za bzdura! Tak samo z tym konkubentem mamy Paco, znika i tyle...
Wygląda na to, że w Nowym Jorku można sobie po prostu zniknąć i nikt się tym nie zainteresuje...
Tak samo denerwująca była "ślepota" wszystkich, koleś za nimi łazi, stalkuje i nikt go nie wdzi chociaz przechodzi obok? Tiaa...
Podobało mi się natomiast, że serial kończy się inaczej niz byśmy tego chcieli i oczekiwali. Pewnie większość zakładała, że Joe pójdzie siedzieć, a tu mamy coś innego. To uważam za plus mimio, iż ja też chciałam, by poszedł siedzieć.
Zastanaiwa mnie jednak to, że tak wiele osób tu pisze, że cały czas sympatyzowało z Joe i życzyło mu dobrze. Ja przez cały czas liczyłam na to, że w końcu wpadnie. Nie rozumiem jak można sympatyzować z takim świrem. Oczywiście współczuję mu tego, co przeżył w dzieciństwie, bo prawdopodobnie dlatego jest taki porąbany, ale to go nie usprawiedliwia. A Beck, no cóż święta nie była, ale że aż tyle osób cieszy się z jej śmierci?
Po wsyztskich za i przeciw, nie wiem jak mam ocenić ten serial.