Trafiłem na serial zupełnym przypadkiem, bo Netflix nigdy nie poleca mi tego co dobre.
Wpadłem jak śliwka, wciągnąłem Żonę w kompot i po tygodniu jesteśmy po 3 sezonach.
Na minus:
- Średniej jakości aktorstwo (wyobrażacie sobie Andrew Scotta w głównej roli?)
- Niski budżet (95% zdjęć w lokacjach zamkniętych, średnia scenografia etc)
Na plus:
- wspaniała parodia wielu współczesnych trendów (twórcy bezustannie i w każdym odcinku nabijają się z bananowych dzieci, influenserek, bezglutenowych wegan, instagramowych ekshibicjonistów, samozwańczych guru i wielu, wielu innych)
- dobry scenariusz. Gdy już połapiemy się, że to nie jest żaden thriller lecz czarna komedia w stylu Braci Cohen, serial wręcz się połyka. Nie ma niepotrzebnych dłużyzn, niewiele jest nic niewnoszących wątków.
- Niezła reżyseria (długie odcinki, z których każdy mocno pcha akcję)
- Cudny klimat absurdu (morderca socjopata zakochuje się w morderczyni socjopatce, lecz kiedy się dowiaduje, że jest morderczynią, próbuje uciec :-)
Chcę więcej!