drugi sezon bije na łeb jedynkę !
Synu Summy się wyrobił, ma wreszcie jakiś pomysł na siebie
Molly ciągle jeszcze się opiera prawnikowi, teraz będzie się zamartwiać synem może i ona pojedzie do war zone?
Leila jak zawsze w formie- nikt ciebie nie obwinia,ale wiesz musimy mieć dziedzicea więc won - w sumie synowa raczej nie powinna z tym mieć kłopotu (ten drugiemu synowi się spodobała,może z tego coś będzie?)
No i Barry z Jammalem- w sumie zaskoczyli mnie ,że rozmawiali. Wydawałoby się że Barry powinien odmówić (nie jako brat,ale przywódca opozycji do tych rebeliantów i jednocześnie do Alfaaidów)
Tak czy siak odcinek dobry
Zgadzam się, że postać Samm'iego (czy jakkolwiek się to po polsku pisze) przestaje być nijaka. Coś zaczyna sobą przedstawiać, poza byciem rozwydrzonym dzieciakiem, ale co mnie nadal w nim denerwuje to, że nie ma żadnego szacunku do żadnego ze swoich rodziców. Od samego początku największy szacunek okazuje Jamal'owi i Ahmed'owi, czyli teoretycznym wrogom. Z nimi jest w stanie normalnie porozmawiać, bez oburzania się, krzyków i tej denerwującej miny. Wiem, ze wychowanie w Stanach jest zupełnie inne niż w Polsce, ale jak można tak traktować swoich rodziców? (I nie mówię tu tylko o 2 sezonie tyrana)