PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=742260}

Upadek królestwa

The Last Kingdom
2015 - 2022
7,9 24 tys. ocen
7,9 10 1 23695
10 2 krytyków
Upadek królestwa
powrót do forum serialu Upadek królestwa

No jako fan książki muszę powiedzieć, że pierwsze wrażenia jak najbardziej pozytywne. Porównując z pierwszym sezonem Vikings, widać od razu różnicę w budżecie, na korzyść TLK. Scena batalistyczna zrobiona bardzo w porządku. Aktorzy też wywołali raczej pozytywne wrażenie. Ogólnie nie mam się do czego przyczepić. No może tylko o ile pamięć mnie nie myli Uhtred powinien być blondynem. Podsumowując: zapowiada się na naprawdę ciekawy serial.

ocenił(a) serial na 9
per333

serial na podstawie książki a tam jest więcej opisane co jak i dlaczego, a tutaj jest sporo ucięli i wychodzi nie logicznie

ocenił(a) serial na 4
per333

Trochę usprawiedliwię małolata opierając się na wersji książkowej, nie serialowej.

On doskonale zdaje sobie sprawę, że guzik wie o taktyce, a za eksperta uchodzi dlatego, że 1. robi dobre wrażenie, udaje pewność siebie i nie okazuje- na zewnątrz- strachu; 2. właściwy wódz jest tchórzem.

ocenił(a) serial na 6
Psychooll

Jaka "klimatyczność"?!
To tandeta.
Nie wytrzymuje porównania z "Wikingami" pod żadnym względem - zdjęć, obsady i scenariusza.
Produkcja dla kucharek.

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

No tak najbardziej wiarygodne o adaptacjach są opinie osób, które nie czytały książek dlatego ośmielę się nie zgodzić z Tobą. Seria Cornwell'a 'Wojny Wikingów' całkiem niezła i bynajmniej nie dla hmm kucharek. Dla tego typu odbiorców/odbiorczyń (bez urazy dla nich) są dzieła typu "Zmierzch", Grey itp. Jakoś nie widzę podobieństw :P.
Cornwell w notach historycznych dość wyraznie zaznaczył, które postaci są historyczne, z jakich zródeł korzystał starając się jak najbardziej trzymać tychże zródeł (vide postać króla Alfreda) a które fikcyjne, gdzie miał pole do popisu jako pisarz.
Co do samego serialu, to cóż może być. Miły w odbiorze, aczkolwiek odchodzenie od pierwowzoru literackiego powoduje jak ktoś słusznie wyżej zauważył nielogiczności fabuły i spłycanie motywacji bohaterów. Ale jakoś to przeżyję mimo, iż czytałam 'Wojny..."
Nie widzę też żadnego sensu w porównywaniu TLK do "Vikings". Jedynym wspólnym mianownikiem jest Anglia i najazdy nań rzeczonych wikingów.

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Wybacz. Nie czytałem i nie przeczytam, bo masowa produkcja mnie nie pociąga. To, ze Conwell najął sobie resercherów jakoś mnie nie wzrusza. Fabuła jest do bólu głupia, nieprawdopodobna i tandetna, a żadne listki figowe tego nie zasłoną.
Polecam "Rudego Orma" (https://pl.wikipedia.org/wiki/Rudy_Orm) - taką pojedynczą książkę. Ma wiele wdzięku i... nie wku.wia.

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Wybaczam :) każdy czyta to, co lubi, ale jeśli nie czytałeś to nie potępiaj w czambuł. To tak jakbym ja powiedziała o Tobie, że jesteś głupi, choć Cię przecież nie znam :). Więc nie oceniam ludzi ad hoc ani książek po okładkach, bo można się zdrowo pomylić :)
Czy Cornwell miał resercherów (czy też nie miał, bo tego nie wiem, chyba, że Ty gadałeś z gościem i Ci się do tego przyznał), to jest zarzut? Bo naprawdę nie wiem.
A i "Rudy Orm" (który wcale pojedynczą książką nie jest) i "Wojny..." to zwykłe beletrystyki, czyli książki lekkie, łatwe i dla wielbicieli przyjemne. Cornwell wymyślił sobie Uthreda, umieścił go w barwnej epoce i twórcą będąc popuścił wodze fantazji. Mógł to zrobić, bo powieściopisarze zazwyczaj tak mają :). Poza tym skąd wiemy, że taka historia nie mogła się zdarzyć?
To czy jakaś fabuła jest głupia, tandetna czy nieprawdopodobna to, uważam rzecz poza wszelką dyskusją, a to dlatego, że książki np. z gatunku fantastyki należałoby rzucić w kąt, bo te to dopiero są nieprawdopodobne, czyż nie? Każdy gatunek rządzi się swoimi prawami no i najważniejsze: <de gustibus non disputandum est> :)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Nie twierdzę, że fantastka musi być z definicji nieprawdopodobna. Może być logiczna i zachowująca prawdopodobieństwo psychologiczne. I przeciwnie, można coś "oprzeć na faktach" i... uwalić kasztana.

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Fantastyka z założenia ( z definicji) jest nieprawdopodobna bo... jest fantastyką :). Co innego gatunek sf, gdzie mamy i science i fiction. To tak moim skromnym zdaniem :).
Co do reszty się zgadzamy. Spieprzyć można wszystko. Czy "Wojny..." są? Nie twierdzę, że to jakaś wybitna powieść, ale naprawdę fajnie się to czyta. Bywa i strasznie i śmiesznie i smutno, więc spełnia swoją rozrywkową rolę.
Mam wrażenie, że Ty nieco pochopnie i baaaaardzo surowo oceniasz książki na podstawie serialu. A żaden serial ani film będący adaptacją nigdy do pierwowzoru literackiego nie doskoczy. Mogą się tylko zdarzyć lepsze ekranizacje, ale nie ma co się oszukiwać najczęściej są znacznie gorsze .

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Ależ fantastyka może być wiarygodna, ba nawet MUSI, bo inaczej nie przejmowalibyśmy się losami bohaterów. Stworzone światy powinny być SPÓJNE, a bohaterowie WIARYGODNI psychologicznie (nawet, jeśli to psychologia elfa czy krasnoluda, a nawet... gadającego psa czy kołatki:):):)) .
Owszem, oceniłem serię książek "bardzo "pochopnie", podejrzewając, że tandeciarstwo serialu jest... hmmm... genetyczne.
Nie zgadzam się z tezą, że filmy "nigdy nie doskakują do literackiego pierwowzoru". Znam dowody na to, że i "doskakują" i "przeskakują"... W książkach po prostu jest więcej słów:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Racja, ale ja nie mówiłam o wiarygodności bohaterów ale o prawdopodobieństwie jakiegoś wydarzenia. Wiarygodność bohaterów to w ogóle podstawa każdego gatunku literackiego. I to nie podlega dyskusji, prawda? To, od czego zaczęliśmy, to Twoja krytyka "Wojen..." jako słabych, głupich i tandetnych, bo serial taki jest (jednocześnie dałeś tylko oczko mniej niż ja :)). Przyznałam, że serial nie jest najwyższych lotów i nie może być, bo w stosunku do książki jest mocno okrojony i (chyba w ramach oszczędności i niedużego budżetu) zmieniany. To nie serialu bronię, ale książek właśnie. Książek, których nie czytałeś :P :):):). Książkowy Uthred zdecydowanie się broni, serialowy trochę mniej (choć wydaje mi się, że ten mało znany aktor robi co może, a nie tylko wygląda ;)).
No, ale jestem szalenie ciekawa, które ekranizacje uznasz za te "przeskakujące"? Tak sobie pomyślałam i doszłam do wniosku, że dobrą, nawet bardzo dobrą ekranizacją jest "Imię róży". Więcej nie wymyśliłam. Czekam zatem na te 'dowody', o których wspomniałeś.

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Najpierw "doskakujące":):):) Na przykład "Skazani na Shawshank", "Zielona mila" i może jeszcze kilka innych ekranizacji Kinga, którego uważam za świetnego pisarza (w czym nie przeszkadza mi jego zaszufladkowanie, z którym się pogodził). Czy się mylę, czy je cenisz?:):):) Były w nich odstępstwa od oryginału, ale raczej niczego nie psuły.
Jest kilka doskonałych, klasycznych już adaptacji Forsytha. W tej chwili przychodzą mi na myśl trzy: "Psy wojny", "Dzień szakala (ale nie kretyński, spie.dolony "Szakal") i "Czwarty protokół. Autor sam uczestniczył w pisaniu scenariuszy (wycinając sam sobie jakieś... 25 procent książki - w przypadku tej ostatniej) i razem z ekipa potrafił "przeskoczyć" sam siebie. Gratulacje!
A co powiesz o adaptacjach Philipa. K, Dicka? Facet był... regularnym wariatem, ale mocno i dobrze zapłodnił kinematografię... (mam tu szczególnie na myśli "Blade Runnera").
Ech, mógłbym wymieniać i wymieniać:):):)
PS
"Gra o tron" też jest bardziej niż OK, choć coraz bardziej "rozjeżdża" się z cyklem książek.
Nic dziwnego, bo choć literatura i kino (seriale TV) to - wspólnie - gatunki epickie (narracyjne), to jednak - całkiem inne media.

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Ach! King, dobry stary King :):):) jakże ja tego gościa lubię! No i tak podałeś udane przykłady hmm, że też sama na to nie wpadłam..? Może dlatego, że więcej było złych?
Pan Fijut rzeczywiście niezwykle płodnym autorem był, ale już z ekranizacjami trochę gorzej, poza wspomnianym "Łowcą..." może, ale tylko może "Raport..." ujdzie. Jeśli chodzi o pana Fryderyka, to niestety wiele powiedzieć nie mogę a to z tej przyczyny, że czytałam go na tyle dawno, że nie połączę z żadnym filmem poza "Dniem..." "Szakala" z Bruce'm W. nie skomentuję wcale :):):). Ale fakt, że pan pisarz sam siebie tnie ma sens i dlatego takie ekranizacje mogą się udać, jakkolwiek wspomniany Steven K. nie posiadł tej sztuki, bo w wielu swoich ekranizacjach maczał palce i wychodziło jedno wielkie G.
"Gra o tron" jest o tyle szczególna, że autor jest jednocześnie scenarzystą (współ- czasem) i to tylko potwierdza casus Fryderyka, czyż nie? Ale oczywiście zarówno serial jak i książki są świetne!
PS. wytłumacz mi proszę, skąd 6/10 w przypadku serialu, który nazwałeś cyt: "g...em"? :):):)
Poczytałam sobie Twoje posty :)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Bo mnie rozzłościł z czasem (to już drugi komentarz), a oceny nie zmieniłem.
Mam zmienić?:):):)
Ale musiałbym się wtedy nasłuchać...:):):)
PS
Nie każdy pisarz potrafi robić scenariusze z własnych książek.
Scenariusz to baaaardzo inna para kaloszy niż powieść czy opowiadanie, a wielu pisarzy broni swoich dzieł (albo.... "dzieł":):):)), każdej literki, do upadłego.
Na przykład Lem w ogóle nie znał się na filmie (co wiem bo..... rozmawiałem z nim - dawno temu)...
KIng był ekranizowany tyle razy, że jakieś wpadki musiały się trafić, a i on rozwijał się z czasem..
Ale-ale... przy okazji przypomniało mi się "Lśnienie" Kubricka (nie ta druga, marna wersja z jakimiś serialowymi aktorami). Film jest świetny i... znacznie lepszy niż książka (mocno przegadana - moim skromnym zdaniem). To samo mógłbym powiedzieć o "Misery", choć to już nie ten sam pułap. I tak dalej...
A Forsytha serdecznie polecam (zarówno książki, jak adaptacje).
Na razie trafiłaś fatalnie:(:(:(

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Ahaha to o nasłuchaniu to do mnie? ;). Chcesz to zmień ocenę, ja Ci nic nie powiem, bo akurat serialu nie cenię tak, jak książek :P. Dla mnie książki zawsze były są i będą najważniejsze. I nie zgodzę się, co do "Misery", a tym bardziej "Lśnienia". Przy czym Kathy Bates była taka, jak sobie wyobrażałam psychofankę ( w filmie nie ma tego klimatu jednak, pamiętasz choćby krowę, albo figurki na stoliku?). Natomiast w "Lśnieniu" King głównym bohaterem uczynił małego chłopca, a w filmie gwiazdą był jego ojciec, bo Jack Nicholson wielką gwiazdą jest i dla niego ten scenariusz został rozpisany, a to już mi nie podeszło absolutnie. Dziecko, zwłaszcza dziecko- medium inaczej patrzy na świat i uważam, że King fantastycznie to ukazał zaś demoniczny, opętany dorosły, to kolejny, cóż kolejny demoniczny dorosły jakich wielu, tak w filmach jak i w książkach. Dlatego jakkolwiek obie ekranizacje niezłe nie dorównują literackim oryginałom.
Co do pana F.F., to jak wspomniałam czytałam dawno temu i podejrzewam, że wówczas mój wiek nie pozwolił mi w pełni cieszyć się tym, co miałam w ręku więc może idąc za Twoją radą powrócę do lektury :)
A teraz wyrażę moje zaskoczenie- łoł! :) rozmawiałeś z Lemem?! Zatkało mię :).

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Co do Lema, to wspomniałem go nie po to, żeby się chwalić (bo i czym?) tylko jak najbardziej na temat. Jemu nie podobała się żadna adaptacja, a za najlepsza uważał... "Test Pilota Pirxa"... Hmmm... Może dlatego, że był najwierniejszy wobec literackiego oryginału? Ja zaś sądzę, że film Piestraka był marny.
To było jeszcze zanim Lem sprzedał, za grube dolary (czego akurat nie mam mu za złe i co rozumiem) prawa do WSZYSTKICH swoich książek jakiejś amerykańskiej wytwórni. Potem oczywiście nadal narzekał. Na przykład na "Solaris" (nowa wersję, chociaż film Tarkowskiego także bardzo go irytował). Cóż, moim zdaniem ten, ostro skrytykowany i mało ceniony film ma, moim zdaniem, wiele zalet, a "Solaris po prostu nie da się przenieść na ekran "jak leci". No nie da się i już:):):)
Wiesz, ja bardzo dużo czytam (i nie tylko literaturę "rozrywkową", ale, chyba się powtórzę, nie zaryzykowałbym twierdzenia, że książki z definicji są lepsze niż filmy.
Owszem, są pisarze, których trudno adaptować. Taki jest na przykład Vonnegut (chyba tylko adaptacja "Rzeźni numer pięć" była w miarę udana), taki (z drugiej strony) jest Pratchett - może dlatego, że w ich książkach najważniejsza jest nie akcja, tylko narracja, a znalezienie dla niej filmowego ekwiwalentu wymagałoby jakiegoś genialnego, bardzo odważnego pomysłu (fani, szczególnie tacy, którzy znają się na filmie jak... Lem:):):)), byliby wtedy oburzeni "świętokradztwem").
Na koniec słówko o "Lśnieniu" - to rewelacyjny film i, za przeproszeniem, g.no mnie obchodzi, że stawia inaczej akcenty niż oryginał literacki. Adaptacja jest rodzajem tłumaczenia, często - wolnego przekładu. I bardzo dobrze, bo w innym wypadku byłaby... zbędna

ocenił(a) serial na 6
candn_filmweb

Znów coś mi się przypomniało:):):)
"Ojciec chrzestny" ("jedynka, ale też "dwójka") jest jednym z najlepszych filmów w historii kina. O kilka długości przeskoczył "oryginał" (dobry, ale przegadany i pełen zbędnych wątków).

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Akurat nie pomyślałam, że się chwalisz, po prostu uznałam, że fajnie jest spotkać na swojej drodze takich ludzi :). Ha! O "Solaris" miałam napisać, ale tak naprawdę nie wiem, co mam myśleć o tym filmie więc zmilczałam.
Wiesz ja też dużo czytam ;):):):), nie tylko dla rozrywki (niestety) i mimo wszystko uważam, że w kwestii ADAPTACJI (ekranizacji) pierwowzór zawsze stoi wyżej choćby dlatego, że jest własnie pierwowzorem, czymś na czym się trzeba oprzeć. I mówię tu tylko o takich filmach, bo czym innym jest scenariusz zaadoptowany a czym innym oryginalny, zgadzasz się prawda? W tym pierwszym książka jest zawsze wyżej. I choćby nie wiem jak wybitna była ekranizacja siłą rzeczy książki nie przeskoczy. Język filmu sprawia, że pewne rzeczy podane są nam na tacy, są znacznie prostsze w odbiorze, czasami bardziej zrozumiałe, bo ktoś za nas dokonał wstępnej obróbki, że się tak wyrażę. Mamy więc pokazany widok miejsca akcji, mamy aktora, który jak jest dobry to ciałem, twarzą pokaże emocje, których wyrażenie słowami bywa złożone, mamy wreszcie skróty, dzięki którym jest jeszcze łatwiej wszystko ogarnąć (ile czasu potrzeba na spojrzenie na daną rzecz, a ile na jej opisanie tak, by czytając taki opis widzieć tę rzecz?) Czytając trzeba się wysilić, nie zawsze autor podaje wprost wszystko ( stąd chyba zarzut, że "przegadana"? hmm). Obraz generalnie jest łatwiejszy do przyswojenia niż słowo, a jak tych słów jest bardzo dużo, tym ciężej się robi. I tutaj potwierdza się to, co powiedziałeś, są pisarze nieprzekładalni na język filmowy. Nawet z tymi narzędziami jakimi operuje, film nie jest w stanie wygenerować tego, co z taką łatwością czyni słowo w odpowiednich rękach.
Wracając do "Lśnienia" wybacz, ale pamiętając wszystko to, co czułam gdy czytałam powieść byłam po prostu rozczarowana. Dla kogoś, kto książki nie czytał będzie naprawdę świetnym filmem lecz nie dla mnie.
No a na koniec pokornie proszę o wybaczenie ponieważ do "Ojca chrzestnego" nawet się nie zbliżyłam. W żadnej formie zatem nie mogę się na ten temat wypowiedzieć :)
PS. żeby nie generalizować są oczywiście "dzieła", gdzie króluje przerost formy nad treścią, dużo słów i zero znaczenia - od takich trzymam się jak najdalej :):):)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Wiesz, ta Twoja.... hmmm... ortodoksja jest bardzo zabawna (piszę to z sympatią).
Już powiedziałem, że gdybyś miała rację, robienie filmów nie miałoby sensu. Przynajmniej dla mnie, bo nie jestem analfabetą, a nawet tysiąc stron mnie nie przeraża:):):)
Prawdę mówiąc, nie miałoby też sensu większość spektakli teatralnych, bo dramat też można sobie przeczytać. OK, wiem, że Szekspir nie pisał "do druku", tylko "na scenę", ale i tak nikt nie wystawia go "po całości".
Cenię, rzecz jasna, oryginalne scenariusze, ale nawet w ich przypadku mamy do czynienia ze... swego rodzaju adaptacją.
Słowo zawsze jest wieloznaczne - czytelnik nawet "stół" (nawet dość dokładnie opisany) wyobraża sobie po swojemu. A co dopiero mówić o postaci literackiej...
W filmie mamy konkretny stół i konkretnego... aktora w konkretnym kostiumie i konkretnej charakteryzacji. No, nie zawsze, bo można tak pokazywać, żeby za dużo nie pokazać. Niemniej wspomniana różnica, fundamentalna, prowadzić może do rozczarowań: "Nie tak sobie wyobrażałem!".
Z drugiej strony "obraz znaczy więcej niż tysiąc słów".
Określenie "język filmu" uważam tylko za, bardzo odległą, metaforę.
Istnieją pewne (nawet dość liczne) związki kina z literaturą, ale to jednak całkiem inne "cuś".
Na literaturze warto się znać, ale na kinie - też, a wiedza wcale nie odbiera przyjemności odbioru. Moim zdaniem - wzmacnia ją.
No więc w przypadku adaptacji ja też miewam reakcje "nie tak sobie wyobrażałem", ale zawsze wcześniej ciekaw jestem "jak on to sobie wyobraził". Jak to "ugryzł", co z tym zrobił, jakich środków użył, dokonując, tak, tłumaczenia między mediami?
Przyznam, że literalny przekład (pomijając już to, że jest on niemożliwy:):):)) wydaje mi się nudny.
Znam wiele fatalnych "przeniesień" (a nudzą mnie one lub złoszczą - szczególnie jeśli ktoś spie.dolił dobry materiał), ale też wiele dobrych, właśnie, adaptacji.
W takim wypadku powieść, nowela czy opowiadanie jest "kanwą", stanowi inspirację dla nowego dzieła.
Czasem naprawdę jest to dzieło.
Owszem, bywa tak, że ktoś jest zachwycony filmem, bo nie czytał książki, ale, uwierz mi, bywa też odwrotnie.
Ale już samo porównanie może dostarczyć wiele rozrywki (także intelektualnej).

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Ojej wyszłam na ortodoksa :O hahah nic bardziej mylnego! Chyba się nie do końca zrozumieliśmy. To, że bardziej cenię sobie książki nie oznacza, że uważam robienie filmów za bezsens. Ba! jestem bardzo za, choćby dla rzeszy ludzi, którzy nie czytają. Chodziło mi o to, że książkę zawsze będę cenić wyżej nizli jej ekranizację. Jednak jedno nie wyklucza drugiego! Przecież sama chętnie oglądam i nie boję się, że mi filmowiec zabełta w głowie swoją wizją. I tak, czasem oglądanie ekranizacji jest niezwykle ciekawe, ale dla mnie po prostu wtórne i tyle.
Natomiast zupełnie nie rozumiem Twojego wrzucenia w wir tej dysputy sztuk teatralnych wszak sztuka TEATRALNA z definicji jest tworzona na deski sceny teatru, więc to chyba logiczne, że pisana jest po to by ją wystawić, czy coś pokręciłam?Bo może intelektualnie odstaję od Ciebie i nie ogarniam tego co mówisz ;)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Nooo, bywały dramaty niesceniczne, bywały...:):):)
Dlaczego piszę o ortodoksji?
Muszę Cię chyba po prostu zacytować:
"Chodziło mi o to, że książkę ZAWSZE (podkreślenie moje) będę cenić wyżej niźli jej ekranizację. Jednak jedno nie wyklucza drugiego! Przecież sama chętnie oglądam i nie boję się, że mi filmowiec zabełta w głowie swoją wizją. I tak, czasem oglądanie ekranizacji jest niezwykle ciekawe, ale dla mnie po PO PROSTU WTÓRNE I TYLE"(j.w.).
Aha, tak sobie postanowiłam i... i już.
Jeśli nie jest to ortodoksja, to czym toto jest?:):):)

ocenił(a) serial na 6
candn_filmweb

Nie rozumiem, dlaczego adaptacje zawsze muszą być gorsze.
Jest ryzyko, jest zabawa:):):)
PS
Ale, tak na marginesie, muszę się przyznać, że sam czasem dostaję ataku wścieklizny, kiedy jakaś banda scenarzystów (w bogatych produkcjach może być ich więcej niż dziesięciu, a bywa nawet kilka razy więcej!!!) przerabia książkę tak, że nie sposób jej rozpoznać.
Swego czasu ostro przejechałem się po "Ostatnim Mohikaninie" (tak uwielbianym ("genialna rola Day-Levisa, wspaniałe krajobrazy, przepiękna muzyka..."). A propos - zobacz sobie ilu scenarzystów znalazło się w czołówce (a ilu się nie znalazło, wie tylko wytwórnia i prawnicy).
Skoro już jesteśmy przy wikingach, to (w bardzo starym) filmie "Długie łodzie wikingów" z "pierwowzoru" literackiego (czyli "Rudego Orma") zostało aż... jedno imię (Ylva - i to nadane komu innemu - nie żonie bohatera a, wzmiankowanej tylko, "starej piastunce") i dzwon (ale za to sto razy większy, wielki jak cała kaplica... i, też "ale za" to, cały ze złota).
Ci dopiero mieli zabawę i ostro "pojechali"!

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Hahaha dobrze, że mogę się poszczycić chyba niezłym poczuciem humoru, bo dyskusja z Tobą to lawirowanie pomiędzy tymi szpileczkami, którymi mnie z wyższości swojej pozycji próbujesz niemiłosiernie pokłóć.
"Aha, tak sobie postanowiłam i...i już" a więc do ortodoksa dołączyłeś małą rozkapryszoną dziewczynkę, co to tupie nóżką i różowieje na buzi jak jej się coś nie podoba, czy tak? :lol
Absolutnie nie wypieram się tego, co napisałam wcześniej. Dalej tak uważam, wyżej cenię książki aniżeli ich ekranizacje, ale rzeczone ekranizacje oglądam, czasem nawet łaskawie (hihihi) przyznaję, że jakiś filmowiec zrobił dobrą robotę wciąż nie zdradzając ukochanych książek.
O! a przykład Mohikanina jest świetny, bo akurat mimo, że Ciebie wk...ło odejście od pierwowzoru o tyle ja przeszłam nad tym do porządku dziennego tak mnie Daniel Day-Lewis zachwycił i cudownie piękna Madalene Stowe i muzyka i nawet ten małomówny Unkas był boski! Także jak widzisz mogę i potrafię zapanować nad swoją okropną ortodoksyjnością :P
Poza tym sam wskazujesz, że czasem człeka krew zalewa na to, co jakiś dureń (lub kilku durniów) potrafi zrobić ze wspaniałą książką. No i skąd to dość śmiałe przypuszczenie, że ja każdą(sic!) ekranizację uważam za zło?! Owszem podchodzę do nich nieufnie, ale już mówiłam, że nawet powinno się to robić.Ot i cała tajemnica mojej hmm ortodoksji.Czy może znów nie ogarnęłam Twojego zamiaru, panie...?

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Nie używałem żadnych szpileczek, choć podyskutować rzeczywiście lubię.
I nie widzę u siebie żadnej "wyższości swojej pozycji", słowo:):):)
Czy to jednak nie Ty użyłaś sformułowania "zawsze" (co zacytowałem)?
Ja bym się na tak kategoryczne sformułowanie nie poważył, ale ja piszę za siebie, Ty za Siebie:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Och, chyba jednak trochę użyłeś, ale luz hahaha Ty na wyżynach (intelektualnych), a ja na nizinach (tychże), ale za to jaka zwinna jestem :):):). Poza tym uśmiecham się więc jest dobrze :). Też lubię dyskusje, ale tutaj czasem strach się odezwać. Dlatego najczęściej siedziałam i czytałam, żeby się na wiadro pomyj za nic nie narazić.
Wracając do nas, Ty na strachliwego mi nie wyglądasz :) a ja ortodoksem będąc jestem zdecydowana i stanowcza więc tak, zawsze. Zawsze, bo odkąd nauczyłam się czytać, to moja pasja, której z dziką rozkoszą się oddaję kiedy tylko mogę :):):) .Czy zatem będzie mi wybaczony ten upór w nieustępliwym trwaniu przy swoim, panie..?

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Ale z Ciebie kokietka!:):):)
Fakt, miło jest trafić na kogoś, z kim można się fajnie pospierać (mam na myśli Ciebie), ale też, kiedy trafi się jakiś idiota, miło mu w zęby dać:):):)
Wiem, że to perwersja, ale jak piszą do mnie (siwego faceta - 198 cm, dobre 100 kilo żywej wagi) per "gimbazo", albo lecą tekstami: "Pewnie oglądasz horrory z mamusią przy zapalonym świetle", to się nie obrażam, tylko... skręcam ze śmiechu.

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Ja kokietka?! Ło matko! W życiu mnie tak nikt nie nazwał hahahah po czym wnosisz drogi Watsonie?! Bom ciekawa okrutnie :O
Uznaję, że to miłe spieranie za mną Ci służy, zatem przyjmuję, iż właśnie strzeliłeś mi komplement i zań dziękuję miło ;)
A poważnie siedzę sobie tutaj już czas jakiś i nie raz mnie korciło, żeby się odezwać, ale ilości szamba, jakie się tutaj leją odrzucają skutecznie, bo nigdy nie wiesz na kogo trafisz. A ja z natury łagodna jestem niczym jagnię... dopóki się nie wkurzę :):):) i choć mnie jest dokładnie połowa Ciebie też bym po zębach dała hahah O! takam odważna :)
PS. A oglądasz horrory przy zapalonym świetle? ;)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Oglądam horrory dla rozrywki (dawkując oszczędnie).
Są śmieszniejsze niż komedie romantyczne:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

A ja uwielbiam horrory! :):)
Nie udzieliłeś mi odpowiedzi, drogi Watsonie :P.

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Oglądam po ciemku.
W ogóle nie lubię "rozświeconego" mieszkania.
Nie organizuję balów:):):)
Lampka wystarczy (na przykład jak chce się poczytać książkę).

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Aahhaha czyli jak w grobowcu?! No tak, do oglądania nędznych ekranizacji świetnych książek należy pogasić wszelkie światła, żeby ten wstyd ukryć :P ;):):)
PS. nie to pytanie miałam na myśli :)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

A co?

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Co, co?

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Jakie pytanie miałaś na myśli?
Nie siedzę w Twojej głowie, więc...:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Jeszcze tego by brakowało, żeby do mojej głowy doszedł kolejny głos hahaha wtedy już kompletnie nie wiedziałabym kogo słuchać :lol
Echh z wami mężczyznami to tak jest trzeba wszystko jak na tacy podawać :):):):) .... widzisz a kobiety zawsze wiedzą, nawet jak nie wiedzą to wiedzą, mężczyzni tego nie rozumieją, a kobiety tak, bo one wiedzą... :D
Pytanie jest proste, zakończone znakiem pytającym, znajduje się kilka pięterek wyżej, wiec drogi Watsonie do dzieła! :):):)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

"PS. A oglądasz horrory przy zapalonym świetle? ;)"

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Buahahaha :) na to pytanie akurat odpowiedziałeś :). Ale ok dam już temu spokój ponieważ wiem, że Ty wiesz dokładnie o które pytanie mi chodziło :P :) A jeśli gdybyś jednak nie wiedział, to trudno :) przeżyję jakoś tę niewiedzę, choć byłoby miło wiedzieć (więcej wszak kobiety wiedzą, czyż nie?) :):):)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Nie wiem.
Słowo.
Mężczyźni czasem nie wiedzą:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

No tak, to racja - nie wiedzą hahaha :):):) ale ok, pytałam a właściwie zastanawiałam się nad tym jak mnie nazwałeś,zaintrygowało mnie to. Ale mniejsza z tym... :P.
Czytałeś może o podejściu do ekranizacji "Kociej kołyski" Kurta V.? W artykule na ten temat padło stwierdzenie, że poprzednie dwie (innych powieści) były złe, czyli po pierwsze Kurt V. nieprzekładalnym na język filmu autorem jest ( co ustaliliśmy oboje), a po drugie miałam rację, że ekranizacje zazwyczaj są niedobre, choć niech tam filmowcy próbują. A nuż powstanie jakieś arcydzieło filmowe, kto wie? :):):)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Arcydzieło jest klasą samą w sobie, więc trudno zrobić na jego podstawie inne arcydzieło. Arcydzieła są rzadkie jak białe kruki. My rozpoczęliśmy rozmowę od ekranizacji cyklu powieściowego, który arcydziełem raczej nie jest (tak sobie spekuluję, bo przyznałem uczciwie, że nie czytałem). Moja tezą jest, że wszystko można spieprzyć, ale też z czy to z arcydzieła, czy świetnej książki, czy całkiem niezłej książki, czy wreszcie z ostatniej grafomanii można zrobić film co najmniej tak samo dobry, a może i lepszy.
Nie rozumiem, przy czym się upierasz.
No, chyba, że uważasz kinematografie za coś z natury gorszego.
Niższy gatunek?
To tak, jakbyś mówiła, że proza SF m u s i być gorsza od dowolnej powieści (opowiadania, noweli...) obyczajowej czy psychologicznej, czy.... jakiejkolwiek poza kryminałem:):):)
Ba, to jakbyś mówiła że dowolna aria operowa m u s i być lepsza od jakiejkolwiek ballady czy pieśni barda (brzdąkającego na gitarce:):):)).

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Oj teraz to pojechałeś :) nie upieram się przy niczym, ba! zasadniczo to się z Tobą zgadzam, poza jednym, kiedy mówimy o ekranizacji danej książki to uznaję wyższość tej ostatniej jako bazy i filaru, na którym ekranizacja się opiera i tyle.
I powtórzę: film i książka to dwa różne gatunki, których nie porównuję. Ani jedno ani drugie nie jest gorsze, jedno i drugie rządzi się swoimi prawami. Powiem nawet więcej, to działa w obie strony, bo kiedy czytałam książkę opartą na scenariuszu to miałam dokładnie te same odczucia i tutaj lepszy okazał się film. Chyba czasami lepiej jest zostawić rzeczy takie jakie są, lepsze jest wrogiem dobrego.
A teraz cyt: "z ostatniej grafomanii można zrobić film co najmniej tak samo dobry, a może i lepszy" hmm naprawdę z grafomanii można coś zrobić? A to ciekawe :):):) Ciężko mi to sobie wyobrazić i powiem dlaczego.
Jakiś czas temu moja koleżanka zachłysnęła się 'dziełem' o niejakim Grey'u i nawet mi to paskudztwo do domu zniosła w ilości tomów sztuk 3. Z zachwytem mi to wręczyła, że niby taki hit. Ten hit, którego przeczytałam ze 100 stron (żeby sobie jakieś zdanie wyrobić, o 100 za dużo brrr) przyprawił mnie o mdłości, dosłownie. Oddałam i powiedziałam, że to nie hit, ale shit totalny do wyrzygania, ohyda nie z tej ziemi, słów brak, żeby to 'dzieło' opisać. I cóż się wydarzyło? Ano postanowili to g..wno zekranizować. Obejrzałam ( z tą samą wielbicielką ) raptem 15 czy 20 min filmu i dałam sobie spokój. Także nie, z g.na nie zrobisz niczego innego jak g.no pod inną postacią :)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Jasne, że z g.na można ukręcić bacik:):):) Liczy się efekt, nie inspiracja.
W przypadku "Graya", "Zmierzchu" i tym podobnych - nie wyszło.
Ale popatrz na "Wywiad z wampirem".

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

"Zmierzchu" nie czytałam ani nie widziałam :) to nie moja bajka. Wiem, że to książeczka dla dzieciaczków tudzież tzw. znudzonych kurek domowych. Więc nie bardzo umiem się do tego odnieść. A z tym tfu Grayem miałam do czynienia przez 100 stron i 15 min, nigdy więcej!!! Do dziś mi serce kołacze ...
Ale, że jak "Wywiad.." Anne Rice literacko był zły? Nie podobał Ci się?

ocenił(a) serial na 6
myszanka

"Że dwa razy dwa jest cztery
Panienkom tłumaczył filozof zażyły.
Panienki przeczyły.
Rzekł ktoś, kto słuchał debaty zawiłej:
Nie przekonasz kobiety, jeśliś jej niemiły"
(Jan Lemański)
:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Buahahahahahahaha... Padłam...:):):) Ach przytkało mię .. Powiedz mi, jest aż tak zle? Tak sobie teraz wyobrażam, że rozmawiając ze mną musisz strasznie boki zrywać i ryczeć ze śmiechu...Odkąd zaczęliśmy, z tej rozmowy powoli wyłonił się taki oto mój obraz: uparta, ortodoksyjna, głupiutka kokietka... Gorzej być nie może, choć sama na siebie to sprowadziłam... ojej..:D

ocenił(a) serial na 7
myszanka

PS. z tego rozżalenia idę napić się wina pffff

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Gdybym nie chciał z Tobą rozmawiać, to bym nie rozmawiał, wierz mi, kokietko:):):)
OK, napiszę otwartym tekstem: Fajnie się z Tobą gada.
A co do wina - na zdrowie!
"In vino veritas":):):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Eeee poranek "po" winku nie należy do najprzyjemniejszych echh na zdrowie mi nie wyszło pffff. Doprawdy prawda się w nim znajduje... prawda o kacu i bolącej głowie...ależ człek jest głupi..
Miło mi, że mimo moich tekstów jw. wciąż Ci się dobrze gada (i vice versa :):):)), ale sam przyznałeś, że Cię rozbawiałam a to uporem a to ortodoksją. Oczywiście będę bronić własnego zdania jak niepodległości, bo zwykle mówię to, co myślę, ale fakt, że... hmm cóż czasem ton Twoich wypowiedzi jednoznacznie wskazuje pobłażliwą wyrozumiałość dla... no właśnie dla kogo? A może to tylko ja tak to widzę - mam nadzieję, tak czy owak oświeć mnie.. głupiutką kozę hahaha :):):):)
A może pogadamy o muzyce? Filmowej oczywiście! Ciekawa jestem jak mnie na tej niwie załatwisz hahahaha, bo, że to zrobisz to pewne :):):):)
PS.Kim wg Ciebie jest kokietka?

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Niektórzy twierdzą, że najlepszej muzyki filmowej... nie słyszy się:):):)
Jeśli tak, to muzyka w "Ostatnim Mohikaninie" jest rewelacyjna.
Oglądałem ten film ze trzy razy i w ogóle jej nie zauważyłem:):):)

ocenił(a) serial na 7
candn_filmweb

Ci, co tak twierdzą tkwią w błędzie :P. Ja przynajmniej kiepskiej muzyki nie zauważam :):) a jak jest ok, to... cóż mam bogatą dyskografię :) "Mohikanin" zajmuje w mojej kolekcji bardzo wysoką lokatę.Tak jak "Gladiator", "Black hawk down", "Ostatni samuraj", "Interstellar", trylogia Nolana o batmanie... eeee prościej będzie jak powiem Hans Zimmer :):) plus "The virgin queen" "The Passion of the Christ", "The villige" ( bardzo niedobry film muza boska).. no mogłabym tak wyliczać i wyliczać :) nawet teraz sobie słucham miło :):)
PS tak sobie czytam i myślę, że to chyba niedobrze, że jesteśmy na hmm 'otwartym kanale' ;)

ocenił(a) serial na 6
myszanka

Dlaczego nie na otwartym kanale?
Niech sobie ludzie poczytają:):):)
Zawsze możemy przejść na priv...