Serial ten to jakieś nieporozumienie z jednej strony ciekawy wątek Jeffersona Grieffa ( jak zawsze rewelacyjny Stanley Tucci) z drugiej strony fatalny , dziwny ( nie wiem jak to nazwać ) wątek Harrego Watlinga (robiacy co można David Tennat). Napisane to wszystko totalnie na kolanie nie trzymające się kupy i nie mające sensu. Gdyby pozostano przywątku amerykańskim i rozwinieto go mógłby wyjść z tego świetny serial a tak tylko 5/10