Jak dla mnie Wataha nie tyle nawet jest przesiąknięta duchem Miasteczka, co kopiuje z niego jak
się patrzy. Pilot dawał mi nadzieję, że Wataha silnie pójdzie w stronę "psychodeliczności" rodem z
dzieł Lyncha (ten wilk, muzyka, wszechobecna mgła). Ale jakoś tak raz te elementy tajemniczości
są, aby nie występować w następnym odcinku... Dziędziel jako Pieńkowa Dama spoko, ale pani
prokurator jako detektyw Cooper - słabizna... Przepraszam, że tak nie doceniam starań polskich
scenarzystów i aktorów by dorównać pierwowzorom, ale w mojej ocenie jest to póki co serial o
zaprzepaszczonym potencjale. Może jeszcze poznamy jakiegoś Boba. A tymczasem wam
wszystkim nie życzę byście mieli go spotkać mówiącego "Fire, walk with me!"