Czy scenarzyści Wentworth z małpami się na rozumy pozamieniali? Tak im zaimponował zeszłoroczny finał GoT, że koniecznie musieli go skopiować?
Bea Smith jest ważniejsza dla Wentworth niż Jon Snow dla GoT. Bez niej po prostu ten serial nie istnieje, gdyż po częściowym wycofaniu Franky nie ma innej postaci, wokół której można rozkręcić fabułę w takim stopniu jak uczyniono to w 4 sezonie z Bea. Dlatego też oczywistym jest, że przeżyć musi, choćby dźgała się jeszcze stukrotnie. Po jakiego grzyba zatem zafundowano nam ten łzawy finał?
Notabene, ostatnimi czasy nie mogę oprzeć się wrażeniu, że les i bi czymś scenarzystom podpadły. Może na potęgę odbijają im laski w realnym świecie, skoro w swoich fikcyjnych światach raz za razem tak się nad tęczowymi postaciami kobiecymi znęcają. Wentworth to kolejny w ostatnim półroczu serial powielający schemat, wg którego po miłosnych uniesieniach jedna z kochanek jest przeszywana kulami, bełtami czy złotymi strzałami… Niechżeż wreszcie szanowni panowie scenarzyści uświadomią sobie, że martwa les bądź bi już nikogo nie zaskoczy. Co najwyżej może wywołać ziewanie.